JESZCZE JEDEN, JESZCZE JEDEN !
z dnia: 2014-09-12


Kilka razy zdarzyło mi się zacytować trafne powiedzenie naszych pań - nadmiarem masła smaku kaszy gryczanej nie popsujesz. Podobnie jest z gdańskim Międzynarodowym Klubem Morza "ZEJMAN" na Wyspie Spichrzów. Historia prób eksmisji jest niemal tak długa jak epoka wolnej Rzeczpospolitej.
Fakt - bezhołowie i brak realnej władzy nad terenem Wyspy sprzyjał Andrzejowi Dębcowi. Nie mniej - prób relegowania jego placówki było tyle, że usprawiedliwione jest określenie - niepoliczalne. Dębiec działa woluntarystycznie i bezszablonowo, do papierów raczej nie przywiązuje nadmiernej wagi i ... się rozwija, trwa. Manifestów w obronie ZEJMANA było także mnóstwo. Nadchodziły nie tylko z kraju, ale i od żeglarskiej Polonii.
I co?
I nic ?
A.. przepraszam - Rada Miasta nie mogąc dopiąć swego... odznaczyła Międzynarodowy Klub Morza "ZEJMAN" Orderem Mściwoja II.
Naprawdę !
Czy to zmienia status "ZEJMANA" na Wyspie Spichrzów ?
Absolutnie nie !
Sprawa jest otwarta :-)))
I dlatego apel Rafała Pieprzyka z Pyrlandii jest absolutnie na czasie !
Przeczytajcie newsy: 15 maja 2014, 9 czerwca 2014, 10 czerwca 2014.
To te najświeższe.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
-------------------------------------
Drogi Jerzy,
Jestem regularnym czytelnikiem SSI i ponieważ wiem iż sprawy trójmiejskiej „morskiej rzeczywistości” są Tobie szczególnie bliskie zdecydowałem się napisać ten list. Sam zamieszkuję płaską jak Zatoka Gdańska Wielkopolskę i być może dlatego dla mnie jedynym miejscem ewentualnej przeprowadzki są te rejony.
W zeszłym tygodniu będąc w podróży służbowej postanowiłem opóźnić nieco powrót do domu (ku zawodzie żony) i nacieszyć się trochę widokami Zatoki i portowymi klimatami - na żeglowanie czasu już zabrakło ale zdążyłem popływać choć kajakiem po Motławie. Wieczorem obchodząc nowo wybudowanym chodnikiem wyspę spichrzów zajrzałem do Klubu "Zejman". Słyszałem i czytałem o nim trochę ale nie byłem tam wcześniej ponieważ albo był zamknięty albo mi było nie po drodze – dojść tam przed naprawą i udostępnieniem nabrzeża nie było łatwo.

W każdym razie miejsce mnie” zamurowało”, jego klimat, eksponaty, zaangażowani i chętnie dzielący się historią tego miejsca i eksponatami ludzie –wszystko zrobiło na mnie spore wrażenie. Zresztą widziałem, że nie tylko na mnie. W przerwach pomiędzy słuchaniem (i śpiewaniem J a raczej oszczędzam tego otoczeniu) piosenek Pana Andrzeja Starca i jego opowieści o historii Gdańska rozmawiałem z osobami, które jak ja odwiedziły to miejsce po raz pierwszy, o dziwo była to zdecydowana większość. I wszyscy bez wyjątku byli chyba nie nadużyję słowa – zachwyceni. A co ciekawe było wśród nich kilku gdańszczan – nie wiedzieli o tym miejscu (!). Mówili, że tu w ogóle wcześniej nie można było dojść a teraz jest piękny deptak itd. Choć się nie znaliśmy bawiliśmy się bardzo dobrze i kulturalnie a było zdecydowanie wielopokoleniowo. Jak się okazało koncert był całkowicie charytatywny, ewentualne dobrowolne datki mają być przekazywane na utrzymanie obiektu, zbierano także podpisy aby miejsce to zachować dla klubu "Zejman".
I to jest właśnie powodem dlaczego piszę ten list - podobno istnieje spore ryzyko, że miasto będzie chciało przedłużyć umowy najmu obiektu dotychczasowym gospodarzom. Ponieważ sytuacja tego unikatowego miejsca jest nie jasna chodzi pewnie o pieniądze, być może już ktoś kto ma jakiś oryginalny pomysł na zagospodarowanie albo może jakiś nowoczesny projekt. Sam spichlerz jest chyba ostatnim zachowanym w takim stopniu w oryginale a miejsce idealne na tak klimatyczną tawernę idealne i do tego vis-a-vis mariny.
 
Jeżeli chodzi o rozpoczęcie edukacji morskiej takich szczurów lądowych jak ja trudno lepiej zadziałać na wyobraźnię niż takim miejscem, obiecałem sobie, że zaprowadzę tam przy pierwszej okazji swoje dzieci, dopiero im koparki opadną! To wzbudzi większe emocje i pobudzi ciekawość niż nie jedna wystawa w Muzeum Morskim. Nie ma już takich miejsc, większość pseudo tawern zalatuje chińszczyzną i disco polo. Było by bardzo szkoda gdyby okazało się, że obecni najemcy muszą się wyprowadzić - no bo gdzie by mieli to wszystko zabrać.
Być może słyszałeś już o sprawie, znasz dobrze lokalną rzeczywistość, może da się coś zrobić lub choć nagłośnić temat (a może już jest nagłośniony tylko o tym nie wiem). Boję się, że zbieranie podpisów w klubie i wrzucanie do puszek kilku złotych może nie wystarczyć. Po prostu pojawi się ktoś kto zamiast podpisów będzie miał znajomości a zamiast puszki z miedziakami zaprzyjaźniony bank i nie będzie już ani unikalnego klubu ani nawet spichlerza.
Łączę wyrazu szacunku
Rafał Pieprzyk z rodziną i w kamizelkach!
Ten artykuł pochodzi ze strony:
JERZY KULIŃSKI - ŻEGLARZ MORSKI
Subiektywny Serwis Informacyjny
http://www.kulinski.navsim.pl

URL tego opowiadania:
http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=2575