PRZEPISY SĄ TAK PRECYZYJNE
z dnia: 2015-03-19


Prawnicy są jak matematycy - do bólu precyzyjni, a ich język powszechnie odbierany jest jako zbytnio hermetyczny. Przepisy morskie regulują sprawy praktyczne. Dlatego właśnie poprosiłem Marka Tarczyńskiegoo - dobrze znanego Wam praktyka morskiej żeglugi na małych jachcikach o recenzję książki Bogdana Sobiły - "Międzynarodowe przepisy o zapobieganiu zderzeniom na morzu".
To książka praktyczna, bo opatrująca poszczególne prawidła - praktycznymi uwagami. nie tylko takimi "co autor miał na myśli".
Z publikacji tego rodzaju do dziś dobrze wspominam dawno wydaną książeczkę Wojciecha Zientary *) z przemyślnym kluczem do błyskawicznego rozpoznawania "światełek".
Dziękuję Bogdanowi za souvenir (z wprawiającą mnie w zakłopotanie dedykacją), dziękuję Markowi za recenzję.
Zachęcam do kupna.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
-----------------------
*) Wojciech Zientara, Vademecum MPZZM, Wyd. Kolor, 1995
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Drogi Jurku,
Jestem świeżo po lekturze książki kpt. Bogdana Sobiły, Międzynarodowe przepisy o zapobieganiu zderzeniom na morzu, wydanej w Krakowie przez Wyd. Kyma. Zgodnie z rozmową na Walnym Zebraniu SAJ, przesyłam Ci garść swoich refleksji o Autorze i Jego dziełku.
Kapitana Sobiłę miałem okazję poznać kilka lat temu, najpierw na kursie „sterniczym”, który prowadził w Górkach Zachodnich, później na „kapitańskim” w Warszawie. Jako stary belfer akademicki byłem pod wrażeniem Jego umiejętności i talentu dydaktycznego.
Natura obdarzyła Go umiejętnością ciekawego, jasnego i dowcipnego mówienia, nawet o rzeczach nudnych i zawiłych. Różne prawa, reguły i zasady znakomicie obrazował przykładami z praktyki (czasem wesołymi, czasem tragicznymi), których zawsze miał spory zapas. Łatwość odnoszenia omawianej kwestii do praktycznego działania, dodawała atrakcyjności Jego zajęciom.
  
Na książce się nie zawiodłem, chociaż, jak wiadomo, „złotoustność” nie zawsze idzie w parze z „lekkością pióra”. Tu jednak widać, że nad wszystkim góruje wieloletnie doświadczenie i wiedza. Autor doskonale wyczuwa możliwości percepcyjne przeciętnego czytelnika i stara się tej możliwości nie nadwyrężać, dzięki czemu książkę się po prostu czyta, a nie mozolnie studiuje, co ważne, bo nosi ona podtytuł, Poradnik dla żeglarzy i motorowodniaków.
W całym dziele bardzo dobrze dobrana została proporcja objętości komentarza do objętości i ważności 38 prawideł, czyli przepisów – można powiedzieć, prawa.
Nie ma zbędnego powtarzania, czy tłumaczenia idem per idem, dzięki temu tekst odautorski nie jest przegadany, jak to często bywa w komentarzach prawnych.
Pierwszy raz w książce Bogdana Sobiły znalazłem klasyczną definicję dobrej praktyki morskiej, czyli pojęcia, do którego nader często odwołują się prawidła.
Generalnie dobra praktyka morska - pisze Bogdan Sobiło – to suma doświadczeń własnych i innych, wiedzy oraz zdrowego rozsądku. Niestety, nie można się tego wyuczyć na żadnym kursie ani z książki. Właśnie zdrowy rozsądek to konkluzja, płynąca z większości autorskich komentarzy poradnika. Myślę, że na małym jachcie zdrowy rozsądek trzeba postawić nawet przed znajomością prawideł, chociaż są to w istocie naczynia połączone.
Trudno snuć refleksję nad sformułowaniami, znajdującymi się w niektórych prawidłach, bo są takie, jakie są i koniec. Sobiło np. zwraca uwagę na zabawne i niezrozumiałe tłumaczenie z angielskiego Wing In Ground na polski Ekranoplan. Mnie osobiście bardzo razi np. w prawidle 5 sformułowanie, „...prowadzić właściwą obserwację wzrokową i słuchową...” W poprawnym języku polskim nie ma obserwacji słuchowej. Ta czynność przypisywana jest wyłącznie do wzroku. Oczywiście, poprzez słuch można prowadzić rozpoznanie słuchowe lub podsłuchowe, ale to już głębsze rozważania i dotyczą obserwacji jako metody badania.
Obok wszystkich 4 załączników, stanowiących integralną część prawideł, Autor zamieścił w poradniku słowniczek wybranych terminów, wykaz skrótów, indeks rzeczowy, bibliografię, ilustrację świateł i znaków statków, konfiguracje świateł statków, wierszyki mnemotechniczne, znaki dzienne i światła wyróżniające oraz flagi MKS - słowem to, co jest niezbędne w tego typu poradniku. To bardzo ułatwia pospieszne znalezienie tego, co może być gwałtownie potrzebne. W bibliotece jachtowej książkę ustawiłem w pierwszym rzędzie „dzieł pilnych”.
Pod wpływem narracji kpt. Sobiły zacząłem wspominać wszystkie stosunkowo bliskie przecięcia kursów z wielkimi statkami, jakie zdarzyło mi się odbyć w naszych wyprawach. Dochodziło do nich najczęściej wówczas, gdy uważaliśmy że jesteśmy na bezpiecznym kursie i „dawaliśmy sobie odbój”. Z tych wspomnień, trawestując prawo prof. Czajewskiego o zależności odwagi skipera od długości jachtu i z inspiracji kpt. Sobiły ułożyłem na razie, niedoskonałą jeszcze, hipotezę, że:
„Zagrożenie jachtu na morzu rośnie, m.in. proporcjonalnie do opadania poczucia zagrożenia wśród załogi tego jachtu”.
Przeczytaj książkę Bogdana Sobiły i spróbuj poprzeć lub obalić tę hipotezę.
Pozdrawiam.
Marek Tarczyński.
Ten artykuł pochodzi ze strony:
JERZY KULIŃSKI - ŻEGLARZ MORSKI
Subiektywny Serwis Informacyjny
http://www.kulinski.navsim.pl

URL tego opowiadania:
http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=2708