ZIMOWĄ PORĄ (52)
z dnia: 2017-12-03


Andrzej Colonel Remiszewski przypomina stare dzieje, kiedy to w Polsce powszechnie wierzono, że jachty balastowe są niewywracalne, a okrążenie

Hornu jachtem „nie oczywiste”. Te wspominki nawiązują do jednej z tych książek, które teraz są osiągalne  już tylko w drugim obiegu, czyli najczęściej na

strychu domu rodziców lub w piwnicy. Starzy przeczytali, młodzi wzruszają ramionami.

A może przy okazji trwającego obecnie rejsu Szymona  Kuczyńskiego warto je  poszukać ?

Przypominam – seria „Sławni żeglarze” – Wydawnictwo Morskie, Gdańsk.

Żyjcie wiecznie !

Don Jorge

-----------------------------------

Starsze pokolenie  na widok tytułu tego tekstu będzie mieć natychmiastowe skojarzenie. Tak, Beryl i Miles Smeetonowie, angielskie małżeństwo, które na 46-stopowym, zbudowanym w 1939 roku w Hong Kongu keczu „Tzu Hang” chciało opłynąć Przylądek Horn, w czasach kiedy nie było to oczywiste dla jachtów.

Pierwsze podejście (w 1958 roku ze znanym samotnikiem Johnem Guzzwellem w załodze) skończyło się wywrotką na skutek uderzenia „roguewave”, utratą masztów, uszkodzeniami kadłuba i zranieniem Beryl. Mimo to zdołali doprowadzić jacht do Chile i wyremontować go. Rok potem wykonali ponowną próbę i mniej więcej w tym samym miejscu „Tzu Hang” znów uległ wywrotce i utracił maszty. Smeetonowie znowu dali radę doprowadzić jacht do Chile. Tym razem zawieźli jacht statkiem do Anglii na remont. O tych dwóch próbach Miles napisał książkę pod tytułem zaprzeczającym temu co już zrobili: „Onceisenough” (wydanie polskie „Wystarczy raz” tłum, Maria Moszkowska-Kozakiewicz, Wydawnictwo Morskie, Seria „Sławni żeglarze”).

 

/

.

Każdego, kto może zdobyć tę książkę, dostępną w bibliotekach i antykwariatach albo w portalach aukcyjnych, namawiam do lektury. To prosto opisana pasjonująca przygoda oraz determinacja zwyczajnych ludzi, żeglarzy takich jak wielu, aby osiągnąć to, co sobie zamierzyli.

Tytuł innej książki Smeetona („Because the Horn isthere”) może wyjaśniać dalsze losy małżeństwa i jachtu: Po zakończeniu remontu wyruszyli bowiem w kilkuletni rejs dookoła świata, w trakcie którego jednak pokonali w 1968 roku Horn. Tym razem bezawaryjnie. W drugiej połowie lat 70-ych, niedługo przed śmiercią Beryl, odwiedzili Gdynię, okazując się bardzo skromnymi, sympatycznymi i bezproblemowymi ludźmi.

Jak widać z tego: nie wystarczy!

Książka Smeetona była swoistym szokiem dla Polaków - uczonych żeglarstwa w latach 50 i 60. Jachty dogmatycznie dzielono wtedy na „mieczowe - niezatapialne” i „balastowe - niewywracalne”. W podręcznikach królował rysunek „stateczności ciężaru” – jachcik ze środkiem ciężkości poniżej środka wyporu. (kto ciekaw jak to jest, to przypominam o książęce Jerzego Pieśniewskiego (szczególnie część 4: Stateczność, dzielność morska), którą recenzowałem tu: http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=3261&page=15 . Alternatywą jest popływać okrętem podwodnym w zanurzeniu, ale to trudne, Polska ani Niemcy takowymi nie dysponują, na rosyjskie was nie wpuszczą, pozostaje Szwecja.

A tu proszę: wywrócił się, i to aż dwukrotnie, stosunkowo duży jacht balastowy. Wymagało to zastanowienia i próby zrozumienia mechanizmu takiej wywrotki. Wtedy wymagało to odrobiny zastanowienia i oderwania się mentalnie od prawd objawionych zawartych w kultowych ówcześnie (bo jedynych!) podręcznikach. Dziś już sporo na ten temat wiemy, wobec zwiększenia ruchu na ekstremalnych trasach oceanicznych, takie wypadki stały się codziennością. Dzięki stosowanym środkom awaryjnym (odpowiednia konstrukcja i zamocowanie wyposażenia i zapasów, wydajne pompy, włazy ewakuacyjne w pawęzy, środki wzywania pomocy i identyfikacji pozycji) najczęściej nie kończą się tragicznie. Utrata szans na dobre miejsce w regatach, dość często utrata jachtu, to oczywiście nieuniknione, lecz żeglarze pozostają żywi i ponawiają szalone rejsy.

Po prostu: nie wystarczy raz! The seaisthere”.

Można wiele debatować o przyczynach wywrotek i o środkach zmniejszających ich ryzyko. Nie miejsce na to w krótkim tekściku. Może pokuszę się o to, by napisać więcej kiedyś w przyszłości. Chciałem jednak zwrócić uwagę na fakt, że każdy jacht może się wywrócić. Niezależnie od jego znakomitej konstrukcji, wyposażenia, strategio, taktyki i techniki żeglowania, to także kwestia szczęścia. Pamiętajmy jednak, że szczęście sprzyja lepszym. A więc nie fatalizm i oddanie się nieznanemu losowi, a wszystko, co się da zrobić, by szczęściu pomóc.

Czy zrobiono wszystko okazuje się po zakończeniu rejsu. A i to nie do końca, przecież mogła się nie zdarzyć ta jedyna kumulacja warunków i okoliczności… mogło też nie być krytycznych sytuacji. 

Taaak, szczęście to ważna rzecz.

Czemu naszło mnie na takie rozważania. Ano po prostu: kilka razy dziennie śledzę wokółziemską podróż Szymona Kuczyńskiego. Płynie samotnie, non-stop, na najmniejszym jachcie w historii. Gdy będziecie czytać ten tekst, powinien mijać drugi z przylądków: Leeuwin, pozostanie „tylko Horn”. Można powiedzieć, że jak dotąd Szymon ma szczęście. Trzy tygodnie w „Ryczących Czterdziestkach” bez sztormu to jest coś. A prędkości po 6, 7 a nawet ponad 8 węzłów dla 6-metrowego jachtu to jest coś

/

Za Wikipedią

.

Oczywiście, to nie tylko szczęście. To także dobre korzystanie z prognoz, Szymon zmienił trasę w stosunku do planu, jest dużo bardziej na południe. No i bezproblemowo przeszedł rejon na południe od Afryki, gdzie dwukrotnie kończyły się samotne próby Tomasza Cichockiego i gdzie wywrotce uległa Perła” Bartka Czarcińskiego. Mimo pewności, że Szymon i „AtlanticPuffin” są dobrze przygotowani, mimo spokojnego przeświadczenia, że ten rejs skończy się sukcesem, czyli powrotem w dobrym stylu do Plymouth, jednak emocji wyzbyć się trudno.

Szymona spotykają także prawdziwe klęski. Jak dotąd najpoważniejszą był niespodziewany koniec zapasów czekolady. Szymon jest znany z niezwykłego apetytu na czekoladę. Takie drobiazgi, jak pęknięcie sztagu, czy utrata wszystkich korb do kabestanów, to wobec tej klęski, rzeczy niemal niezauważalne. Niestety, od kilku dni Szymon sygnalizuje deficyt energii elektrycznej. A przed nim jeszcze około 60% trasy. Jeden z najnowszych wpisów na stronie rejsu brzmi: „Jachty żaglowe nie pływają na elektryczności”…

A gdzie jest Szymon można śledzić tu: https://share.garmin.com/atlanticpuffin

/

Posyłajmy mu dobre myśli!

3 grudnia 2017

Colonel

Tekst zawiera osobiste, prywatne i subiektywne obserwacje autora.

 

Ten artykuł pochodzi ze strony:
JERZY KULIŃSKI - ŻEGLARZ MORSKI
Subiektywny Serwis Informacyjny
http://www.kulinski.navsim.pl

URL tego opowiadania:
http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=3278