DOUBLEHANDED YACHTRACE
z dnia: 2018-05-18


Teraz wszystko po angielsku – taka moda. Mikołaj Rej to przewidział, przestrzegał, wyśmiewał. Mam nadzieję, że ta moda na „światowość”,

tak jak inne mody, w końcu się opatrzy.

Kiedyś z dumą przypatrywałem się, że w Polsce cyrylica się nie przyjęła. Była symbolem nie tylko zniewolenia, ale wręcz prostactwa.

Patrzę dziś na reklamy, na nazwy firm, oferty usług i jestem zniesmaczony.

Czy tych polskich regat, w polskiej obsadzie nie można nazwać po ludzku ?

Regaty mi się podobały, załodze s/y „Opole” (polska nazwa !) kibicowałem.

A Anna Maja Majewska powoli zaczyna realizować swe obietnice.

Dziękuję !

Żyjcie wiec\znie !

Don Jorge

--------------------------------------

Drogi Don Jorge!

Tak, znów będzie o tym samym czyli o regatach. Wiem, że Ciebie ta forma żeglarstwa nie kręci i być może powiesz niedługo, że jestem jak zdarta płyta, niemniej jednak trzymam się obranego kursu, który daje mi poczucie względnego spełnienia. Bądź co bądź, znajdujemy się na stronie SUBIEKTYWNEGO serwisu J Mam też cichą nadzieję, że choć trochę zaciekawię moją relacją Ciebie, Czytelników oraz Skrytoczytaczy SSI, a być może da to komuś odrobinę inspiracji do postawienia kolejnego kroku w żeglarskim rzemiośle.

Mamy kilka ciekawych, cyklicznych imprez regatowych na Zatoce Puckiej i Zatoce Gdańskiej, ale jedna z nich podbiła moje serce szczególniei chciałabym wierzyć, że na dłużej, wszak kobieta zmienną jest. Kto doświadczył, ten przyzna rację. Ale nie o tym, nie o tym. Gdynia DOUBLEHANDED Yachtrace organizowane są trzeci rok z rzędu i rozwijają swoją ofertę. Zaplanowano na ten sezon standardowo cztery wyścigi, w tym jeden w randze Mistrzostw Polski oraz dwa nowe. Pierwsza z imprez, pod nazwą WarmUpDouble, odbyła się minionego weekendu na dystansie blisko 100 mil. Miałam zaszczyt i wielką przyjemność uczestniczyć w tych regatach na s/y „Opole” z Andrzejem Kopytko. Na koniec zeszłego sezonu wystartowaliśmy pierwszy raz w regatach dwuosobowych, przeżyliśmy, nie poszło „na noże”, więc próbujemy dalej orać Bałtyk również w tym sezonie. Czas pokaże czy pasujemy do formuły. Trasa zajęła nam ponad 22 godziny, nie aż tak dużo, by nie dało się razem funkcjonować. W czerwcu czeka nas drugi wyścig z serii, na dystansie 400 mil i to już będzie próba charakterów. Napięcie związane z rywalizacją, indywidualne ambicje mniejsze lub większe (u mnie niewspółmiernie do umiejętności przerośnięte), emocje wywoływane okolicznościami na trasie, zmienne warunki atmosferyczne, zmęczenie oraz silne osobowości to często mieszanka wybuchowa. Zdolność współpracy w małym zespole i w tego typu regatach oraz prawidłowa komunikacja są niezwykle istotne.

1

Ostatnia fotka w porcie i zaraz wypływamy na start.

Wystartowaliśmy w sobotę przy słabym wietrze kierując się na pławę Wysyp Gdańsk. W tym miejscu podziękowania dla s/y „Smoke” za koleżeńską postawę podczas procedury startowej. Chłopaki dali nam miejsce przy komisji sędziowskiej, dzięki czemu nie musieliśmy tracić czasu i wysokości. Do pierwszego punktu dotarliśmy jednym halsem w kursie na wiatr. Prognozowano zmianę kierunku wiatru z północnego na wschodni, więc zrobiliśmy trochę wysokości i odłożyliśmy się na drugi hals, żeby wyjść prosto na kolejną boję – ZN. Tam udało nam się postawić gennakera i powoli zaczęliśmy odjeżdżać konkurencji oraz doganiać tych, których nie wymienię z nazwy, żeby ich nie zawstydzać J To był bezapelacyjnie najlepszy etap tych regat. Po pławie W-GB zaczął się kurs na wiatr i tu już powoli żegnaliśmy się z naszą dobrą pozycją. Powody takiego stanu rzeczy pozostawiam bez komentarza. Z koniem kopać się nie będę … Niemniej obszar ten bezwzględnie nadaje się do poprawy. Pewna myśl zaświtała nam w głowie, pomysły są, postaramy się wdrożyć przed kolejnym wyścigiem. Drżyjcie rywale!!! Nie to jednak było najgorsze. Pod Helem my i kilka innych załóg doświadczyliśmy dziur wiatrowych – kilkugodzinnego leniwego postoju. Neptun zemścił się za naszą optymistyczną kalkulację czasu wejścia na metę, którą obliczyliśmy na godzinę 6 rano. I po co nam to było? Morze znów pokazało gdzie nasze miejsce. Frustracja zaczęła dochodzić do głosu. Genaker wisiał jak szmata, grot telepał się bezsensownie, jeszcze bardziej pobudzając nasze rozgoryczenie. Humor poprawiło rozgrzewające nas po zimnej nocy słońce oraz jajecznica na śniadanie. Nie ma lepszego lekarstwa na jachcie niż porządnie upichcona strawa i szklaneczka … O tym może innym razem J

2

Konkurencja zostaje w tyle.

Doczłapaliśmy się do mety i żałowaliśmy, że dystans nie był odrobinę dłuższy, bo zabrakło niecałych dwóch minut, żeby wyprzedzić  „Zenę”. Marek odetchnął z ulgą, bo czuł z pewnością nasz oddech na pawęży. Tym razem mu się udało, ale rachunek wyrównamy w czerwcu!

Na kei powitali nas sędziowie, organizator i inne załogi. I to jest w tych regatach unikatowe. Niezmiernie przyjazna atmosfera, dbałość o uczestników, ich komfort i bezpieczeństwo na wodzie, ale też celebracja na lądzie. Bez względu na wynik sportowy, w myśl zasady, że zwycięzcą jest ten kto wystartował. Wielkie słowa uznania dla organizatora – Pawła Wilkowskiego. Oprócz wymienionych zalet na uwagę zasługuje stała praca nad podnoszeniem poziomu imprezy. Podejście konstruktywne, zaangażowanie i serce włożone w organizację muszą zaprocentować. Co więcej Paweł startuje w swoich regatach, co niewątpliwie pozwala mu „pańskim” okiem spojrzeć z bliska co się dzieje, co działa, co można zmienić na lepsze. Osobiście jestem pod wielkim wrażeniem i trzymam kciuki za dalszy rozwój projektu.

3

Najlepszy moment tych regat, gennaker zrobił swoje, przy prędkości ponad 8 knt udało się sporo nadrobić.

Klasyfikacja startujących odbyła się w grupie open i ORC. Startują jachty duże, szybkie, ale też małe, albo nieprzeznaczone do żeglugi regatowej. Jedyne co mnie martwi to frekwencja. Tłumaczę to sobie, może naiwnie, że to początek sezonu, część jachtów nie jest jeszcze zwodowana lub trwają prace remontowe. Nie chcę wchodzić w rozważania gdzieniegdzie przebąkiwanie o bycie lub nie żeglarstwa regatowego jachtów morskich na naszym trójmiejskim fyrtlu. Ale może coś jest na rzeczy? Zostawiam tę kwestię znawcom tematu, bo za „cienka” jeszcze jestem na stawianie tak śmiałych i kategorycznych tez.

Podsumowując - niektóre z błędów poprzednich regat zostały naprawione, trochę wiedzy przybyło, więc jest wartość dodana z regat, no i zajęliśmy 3 miejsce! Nie spieszcie z gratulacjami … w naszej grupie startowały tylko trzy jachty J

 

Z żeglarskim pozdrowieniem

Ania „Maja” Majewska

 

4

Przebieg trasy.

 

 

 

 

Ten artykuł pochodzi ze strony:
JERZY KULIŃSKI - ŻEGLARZ MORSKI
Subiektywny Serwis Informacyjny
http://www.kulinski.navsim.pl

URL tego opowiadania:
http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=3360