O PROMOWANIU POLSKI
z dnia: 2019-05-15



 

Jak wiecie – najtężej wykształcony socjolog rządzącej partii uznał,. że najskuteczniejszym sposobem

wypromowania Polski w  szerokim świecie jest wysłanie na oceany jachtu pomalowanego na biało i

 czerwono oraz noszącego nazwę w obcym języku (byle nie cyrylicą pisanej). A rzeczywista skuteczność promocji ?

W tym celu za budżetowe pieniądze (głupstwo – 900 000 euro) zakupiono „second hand” superjacht – „I love Poland”.

Do pomysłu podczepiło się kilku obrotnych, bo niby czemu sobie nie pożeglować, nie zażyć oceanicznych przyjemności ?

A skoro wydano państwowe pieniądze, to „suweren” ma prawo opiniować.

Opiniuje nasz stały Korespondent – Mariusz Wiącek.

Możecie się do jego opiniowania dołączyć.

Moje zdanie znacie – niezmiennie najbardziej cenię  tych, którzy NA SWOIM I ZA SWOJE !

Żyjcie wiecznie !

Don Jorge

---------------------------------------------

Don Jorge,

Przez żeglarskie portale społecznościowe przewaliła się burza związana z jachtem Joseph Conrad – który domaga się pilnego remontu. Słynna „140”.   Nie znam z autopsji, ale z opowieści wyłania się jak to w   czasach „słusznego dostępu do żeglowania” lokalne związki żeglarskie, czy większe kluby posiadały, lub budowały swoją „flagową” jednostkę. Aby dostać się na taki rejs trzeba było „odbębnić swoje godziny” lub coś załatwić na „wielkiej fabryce”. Gdy po 89 roku dostęp do morza przestał być reglamentowany stosownymi klauzulami i „operacyjnym badaniem” kandydata na wilka morskiego czy wykaże się odpowiednią postawą społeczno polityczną i  w pierwszym porcie zachodnim nie zwieje do lepszego świata.  Jachty były dopieszczone,  obróbkę czy remonty silników załatwiało się w zaprzyjaźnionych zakładach.

Dzisiaj standard na jotkach, opalach, conradach odbiega od tego co można uzyskać w firmach czarterowych w Chorwacji, a nawet i w Polsce.  Ile razy ja albo syn  wypływaliśmy  tymi legendami i zawsze było coś nie tak, a to się alternator zepsuł, a to szturwał się „urwał”, pompa paliwa nie podawała, rozrusznik – wszelkie możliwe awarie nas dotykały. O jednej takiej miałem napisać -  jak mój syn chciał „mile morskie łykać” w rejsie na Wyspy Owcze ze znaną fundacją, koło sterowe się zepsuło, pękła wanta, żagle do reperacji. Armator do niczego się nie poczuwał, była odpowiedź - myśmy  nic nie obiecywali na morzu się nie planuje.  Rejs został skrócony do minimum.  Kiedyś jedna jotka zepsuła się i wylądowała w Skagen. Problem się zrobił jak „wydłubać” załogę  z przypadkowego portu, kiedy w portfelu tylko bilet ze Szczecina. O spieprzonych wakacjach nie wspomnę. Nie ma kasy na remonty, ludzie sparzywszy się awariami nie chcą pływać,

Tymczasem na drugim końcu świata we współczesności nasza chluba i duma -  nowoczesny jacht  „I love Poland”  smętnie stoi w porcie, bo się maszt złamał. Znowu trzeba będzie wydać pieniądze duże pieniądze na remont.  Z jednej strony jachty tworzące historię polskiego żeglarstwa  przedstawiają obraz nędzy i rozpaczy, a z drugiej niedorzeczny pomysł promowania polskiego żeglarstwa ssie kasę podatnika aż miło.

Za połowę tej kasy co wydano na jacht  I love Poland” można by było wyremontować te nasze legendy żeglarskie - byłoby to kilkadziesiąt jachtów  typu próchno i rdza – stara mydelniczka też by mogła się do flotylli załapać. Przykro mi było czytać jak zarządzający jachtem „Joseph Conard”  nie bardzo wiedzą co z tym jachtem zrobić, aby nadal pływał.   

Moim skromnym zdaniem - fundacja zajmująca się ratowaniem historycznych  (bardziej lub mniej) jednostek i przekazaniem ich dla szkolenia dzieci i młodzieży z Polski – bardziej by promowała Polskę, stulecie zaślubin z morzem niż wydawanie kasy na zaawansowany technicznie superjacht – tu niech wydają szmal firmy technologiczne.  Dla mnie   jak już muszą kasę wydać na promocję Polski to lepiej na remonty opali, jotek i innych zasłużonych jachtów niż pakowanie dalej szmalu w niedorzeczny projekt „J Love Poland.

Dlaczego Jądro ciemności?  

To tylko skojarzenie nazwy J-140 z autorem najpoczytniejszej jego książki o morzu, nic więcej. 

Mariusz Wiącek

port Otałęż

 

 

Ten artykuł pochodzi ze strony:
JERZY KULIŃSKI - ŻEGLARZ MORSKI
Subiektywny Serwis Informacyjny
http://www.kulinski.navsim.pl

URL tego opowiadania:
http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=3497