WNUCZĘTA NA POKLADZIE (VI).
z dnia: 2020-07-16


Kontynuacja korepetycji – jak przygotowywać malców do „dorosłego żeglowania”. Znany Wam już doskonale Korepetytor

Józef Ziutek Kwaśniewicz dzieli się z innymi dziadkami z Klanu SSI swymi wieloletnimi w tej dziedzinie doświadczeniami.

To nie jest szkolenie takie jakie dziadkom aplikowała korporacja przez dziesięciolecia, i które teraz ponoć chętnie by przywrócił.

Mocno w tej sprawie lobbuje pewna pazerna korpulentna jejmość z interioru. No cóż – władza i pieniądze deformują normalność.

Recydywa, recydywa !

Tymczasem Ziutek wytrwale promuje przygotowania maluchów do żeglowania - tym razem  z misiem Puchatkiem.

Pamiętajcie o lifelinach, smyczach i kamizelkach !

Żyjcie wiecznie !

Don Jorge

----------------------

Rejs na zakończenie naszego żeglowania po Zalewie Szczecińskim i wodach przyległych w 2014 roku. Skład załogi: Michał – lat 4, tato – Mariusz, babcia – Grażynka i dziadek. Inicjację żeglowania z małymi dziećmi mieliśmy już za sobą i wszystko wydawało się jasne i proste.

 

22 sierpnia – piątek. Samochodem z Olsztyna do Kamienia Pomorskiego około godziny  22 przyjechał Mariusz z Michasiem, wyszliśmy z Grażynką na umówione miejsce spotkania. Po zatrzymaniu samochodu Michaś wybiegł z niego i bardzo chciał jak najszybciej być na jachcie. Wcześniejsze opowiadania o żeglowaniu bardzo go motywowały do tego przyjazdu. Po wejściu na pokład spenetrował wszystkie zakamarki, od achterpiku poczynając, przez wszystkie bakisty po koję podkokpitową, był bardzo ciekawy wszystkiego co było dla niego nowe, a nowe było wszystko. Z emocji długo w nocy nie mógł zasnąć.

 

23 sierpnia – sobota. Jeszcze nim wypiłem poranną kawę, Michaś już wstał i przynaglał wszystkich żeby płynąć pod żaglami. Mimo wszystko zjedliśmy śniadanie i dopiero wówczas wyszliśmy na Zalew Kamieński. Wiatr 3 – 4 °B SW, akurat sprzyjał aby spokojnie płynąć do Dziwnowa. Odcinek jest krótki, pogoda sprzyja, więc płyniemy. Michaś jest w ciągłym ruchu na pokładzie i pod pokładem, wszystko go bardzo interesuje.

/

Ulubiony miś Puchatek towarzyszy Michasiowi od początku pobytu na jachcie.

 

Sterował z tatą, „pracował” szotami, sprawdził jak działają kabestany, a o wszystkim opowiadał swojemu misiowi. W Dziwnowie dopłynęliśmy do mostu i mogliśmy obserwować skoki spadochroniarzy, którzy lądowali w wodzie. Przyszło jednak znużenie otaczającym żeglarskim światem i w koi dziobowej zrobił się plac zabaw z misiem w roli głównej. Teraz Michaś mógł swojemu Puchatkowi wyjaśnić jak powinien, prawdziwy żeglarz zachowywać się na jachcie, przypominał mu o konieczności zakładania kapoka, gdy wychodzi do kokpitu oraz o zasadzie, że jedna ręka jest dla jachtu, a druga dla bezpieczeństwa załoganta musi się trzymać stałych elementów. Byłem zdziwiony, że tak dokładnie pamiętał, o czym się do niego mówiło oraz tym jak tłumaczył swojemu podopiecznemu, z jakiego powodu właśnie tak należy się zachowywać.

Wieczorem, po zacumowaniu w marinie technicznej w Kamieniu Pomorskim, gdy rozpoczęliśmy przygotowania do zimowego snu naszej łódki, Michaś bardzo się ożywił i dzielnie pomagał w noszeniu dobytku z jachtu do taty samochodu. Prace trwały długo, gdy zdejmowałem z masztu żagle i położyłem maszt, Michaś stał się jeszcze bardziej aktywnym pomocnikiem, a największą przyjemność sprawiała mu wędrówka po pokładzie i porządkowanie lin, nie zawsze jednak stosował zasadę, że jedną ręką musi się trzymać. Dobrze, że w basenie jachtowym nie było rozkołysu. Zdążył też z babcią zwiedzić całą przystań i z zainteresowaniem oglądał jak uczestnicy regat wyjmowali z wody swoje jachciki i sprawnie je układali na przyczepach.

 

24 sierpnia – niedziela. O poranku łódka do wyjęcia z wody oraz ułożenia na zimę była gotowa. Michaś z dużym zainteresowaniem obserwował manewry sztaplarki z uniesionym na pasach jachtem, a po ułożeniu na zimowym łożu przystąpił do mycia burt.

/

 

Michaś z dużym zaangażowaniem pracował przy łódce.

 

Gdy już wykonał swoją pracę, a pozostali załoganci przygotowali łódkę do zimowania i pakowali pozostały dobytek do samochodu. Michaś swojemu podopiecznemu dokładnie opowiedział, co zrobił przy łódce, jakie prace wykonał tato, a jakie dziadek i pokazywał mu efekty.

/

Michaś podopiecznemu pokazywał, jakie prace wykonał.

 

W drodze powrotnej, będąc w samochodzie przypominał Puchatkowi o zasadach bezpieczeństwa na jachcie oraz, że gdy następnym razem przyjedzie z nim do dziadka na jacht musi o tych zasadach pamiętać.

Byłem z niego bardzo dumny i miałem nadzieję, że w ten sposób utrwalił świeżo zdobytą wiedzę.

 

Wydawało się, ze już mamy jakieś doświadczenie w pływaniu z wnukami, jednak Michaś udowodnił, że musimy się jeszcze dużo nauczyć. Przede wszystkim, że każde dziecko jest inne i jak w przypadku Michasia, który jest dzieckiem bardzo żywym, nie można go było spuścić z oka. Doskonałym pomocnikiem dla dorosłych był przyjaciel Puchatek, który był powiernikiem jego żeglarskich doświadczeń.

W przypadku tak dynamicznego małego dziecka jak Michaś, szelki na pokładzie są niezbędne!


Pozdrawiam i zdrowia życzę

Józef „Ziutek” Kwaśniewicz

s/y „Marzenie J”

==============================================================

wnuczki Białego Wieloryba (Marka Popiela)


 

 

Ten artykuł pochodzi ze strony:
JERZY KULIŃSKI - ŻEGLARZ MORSKI
Subiektywny Serwis Informacyjny
http://www.kulinski.navsim.pl

URL tego opowiadania:
http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=3659