DO KOPENHAGI NA WODZIE Z PRYSZNICA
z dnia: 2020-11-12


News Macieja Sobka przeczyta z ukontentowaniem zwłaszcza Tadeusz Lis, nasz specjalista od improwizowanych

systemów zasilania wody, paliwa, energii elektrycznej i czegoś tam jeszcze. Z opisu Macieja od razu można wyczytać,

że jacht to czarterowany bo daremne poszukiwania wirnika pompy wodnej trwały długo. Cel rejsu – atrakcyjny,

ale tydzień to stanowczo za mało. A gdzie rezerwa czasu na zamurowanie sztormem ? Zwycięzców się nie sądzi.

Wirnik nabyty, sztormu nie było. Sund to bardzo atrakcyjny akwen – Kopenhaga, Helsinborg, Helsigor, Landskrona,

Limhamn, Kanał Falsterbo i mnóstwo innych ciekawych miejsc. W sam raz na 3 tygodnie.

Kwarantannujcie, maskujcie, dystansujcie i nie wałęsajcie się bez musu.

Żyjcie wiecznie !

Don Jorge

--------------------------------------

Don Jorge,

Zaczynamy w Świnoujściu a dalej..Rugia, Bornholm, może Kopenhaga. Tylko tydzień więc możliwości ograniczone i plan napięty.  Załoga bardzo chcę do stolicy Danii dotrzeć. Nikt tam jeszcze nie był a dotrzeć do tego pięknego miasta po żeglarsku to szczególna przyjemność. Wygląda na to, że wiatry na to pozwolą i po odwiedzeniu Bornholmu i Rugii wypływamy pewnego dnia bladym świtem z uroczego portu Lohme z zamiarem przejścia przez kanał Falsterbo i dopłynięcia do Kopenhagi.


Przepływając przez główną bałtycką trasę statków wiodącą do i z Cieśnin Duńskich poganiamy silnik na dosć wysokich obrotach aby przejść w bezpiecznej odległości od zbliżającego się tankowca. Wtedy jeden z załogantów zauważa, że przestała wypływać woda z układu chłodzenia silnika. Podniesienie schodni tylko potwierdza fakt, że z chłodzeniem silnika coś jest nie tak. Otwarcie pokrywy pompy wody daje odpowiedź – na wirniku zostało tylko jedno skrzydełko! Zapasowego wirnika na pokładzie…nie ma, co udowodniły długotrwałe poszukiwania.

Przez lornetkę widać już wejście do kanału Falsterbo. Możemy tam dopłynąć na żaglach, ale nikt rozsądny nie będzie się pchał do Kanału i dużej ruchliwej przystani z niesprawnym silnikiem. Widmo powrotu na Rugię w poszukiwaniu części zamiennej, no i oczywiście z oglądania kopenhaskiej Syrenki nici…

Od czego jednak jest ludzka pomysłowość! Mamy wąż służący do pobierania wody w portach, mamy prysznic zewnętrzny na rufie. Jeśli połączymy wężem prysznic z zewnętrznym układem chłodzenia silnika (już za uszkodzoną pompą) może uda się zapewnić chłodzenie przynajmniej na kilkanaście minut potrzebnych na manewry wejściowe do Kanału i cumowanie w położonej u jego drugiego końca marinie. Tam byłaby szansa na zakup uszkodzonej części i kontynuowanie podróży. Zatem srebrna taśma, wąż i…działa!


Po włączeniu prysznica woda wypływa z otworu układu chłodzenia zatem przepływa przez silnik i chłodzi. Może nie z taką intensywnością jak powinno to być ale na chwilę powinno wystarczyć. Jeszcze test na jaki czas pracy silnika wystarczy nam wody w zbiornikach…pomiary przy pomocy pustej butelko po wodzie mineralnej i stopera i już wiemy…mamy 18 minut chłodzenia. Trzeba tylko pamiętać aby przed każdym uruchomieniem silnika uruchomić jednocześnie prysznic.

Epilog: otrzymaliśmy wirnik od życzliwych Kolegów Żeglarzy w marinie Falsterbo i ok. 23-ej tego dnia cumowaliśmy w marinie w Kopenhadze. Syrenka, piękne miasto, setki rowerów na ulicach, ludzie kąpiący się w portowych kanałach..tak blisko a inny świat.

Było warto!

Maciej

._________________________________________

PS. Ostatnie Żaglowce – polecam książkę!

Z zainteresowaniem przeczytałem nie nowy już news pt. WINDJAMMERÓW BYŁO KIEDYŚ WIELE (3) traktujący o Wyspach Alandzkich i sławnym armatorze Gustawie Eriksonie. Opis Andrzeja Remiszewskiego bardzo ciekawy, tym bardziej że to właśnie Alandy były celem pierwszego morskiego rejsu w jakim wziąłem udział kilka lat temu. Wszystkim zainteresowanym tematem wielkich żaglowców polecam wspaniałą relację z pokładów ostatnich pożeraczy wiatru. Otóż w bardzo ciekawy sposób opisał pracę na ostatnich pełnomorskich żaglowcach  Elis Karlsson w swojej książce pt. "Ostatnie Żaglowce". Miłym akcentem jest opis spotkania przez autora, będącego oficerem na jednym z żaglowców Eriksona Daru Pomorza w fińskim porcie Kotka. Ja mam wydanie z 1974 r. (Wydawnictwo Morskie Gdańsk). Nie wiem czy książka była później wznawiana. Jeśli jednak ktoś z miłośników wielkich żaglowców na nią trafi - polecam z czystym sumieniem!

M.

=================================================================

ILUSTRACJA DO KOMENTARZA MARKA POPIELA


-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

ILUSTRACJA DO KOMENTaRZA ANDRZEJA JAMIOŁKOWSKIEGO


-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

 

Ten artykuł pochodzi ze strony:
JERZY KULIŃSKI - ŻEGLARZ MORSKI
Subiektywny Serwis Informacyjny
http://www.kulinski.navsim.pl

URL tego opowiadania:
http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=3704