TOMEK LEWANDOWSKI
z dnia: 2008-02-02


Sławek Brzezowski wytykał mi ignorowanie fantastycznego rejsu dookoła świata Tomka Lewandowskiego. Rejsu niemożliwego w dzisiejszych skomercializowanych czasach - REJSU BEZ SPONSORÓW. Dziś, kiedy za postój na kotwicy nachalnie żądana jest opłata - to jest ta wyjątkowość. Oczywiście bez przesady - Gosia i Wojtek Kmita swoim czteroletnim rejsem dookoła świata pokazali że mimo braku pieniędzy, jak się bardzo chce, jak sie ma dwie prawe ręce, to czemu nie. Ale  z roku na rok jest trudniej. 

Sławkowi odpowiedziałem brutalnie - nie leń sie, zrób news. No i mamy news o Tomku. Brawo Tomek ! Za ambicje, za dzielnośc, za dwie prawe ręce.. A tak na marginesie - załatwiając różne sprawy w biurach, urzędach, sklepach zauważam,  ze coraz więcej kobiet pisze lewą ręką. Zaczynam odczuwać kompleks mniejszosci (praworęcznej). I jeszcze jedno - te leworęczne panie są wyjątkowo ładne. Co to jest ?

I wracając do Tomka, a właściwie do nazwy jego jachtu - rozumiem, ze chodzi o "lukę prawną".

Pozdrawiam Tomka, dziękuję Sławkowi

Tu klikacie (nie ma gapowiczów):

Kamizelki i zyjcie wiecznie !

Don Jorge

-__________________________________

Życiowy rejs Tomka Lewandowskiego
Siódmego stycznia tego roku polski żeglarz z Iławy, Tomek Lewandowski, minął przylądek Horn, płynąc samotnie "pod włos", czyli ze wschodu na zachód. Jest pierwszym Polakiem i szóstym żeglarzem na świecie, który dokonał tej sztuki i... przeżył. Jego wielcy poprzednicy, to: Sir Chay Blyth (1971), Mike Golding (1994), Philippe Monnet (1989), Jean Luc Van Den Heede (2004) oraz Dee Caffari (2006) – jedyna kobieta w tym gronie.

 
Sir Chay Blyth

Mike Golding

Jean Luc Van Den Heede (po prawej) i Philippe Monnet

Dee Caffari

Tomek Lewandowski i Wacek

Wraz z psem Wackiem - Tomek wyruszył na Pacyfik z Ensenady w Meksyku wiosną ubiegłego roku własnym 17-metrowym keczem "Luka", zakupionym i wyremontowanym specjalnie na ten rejs. Bez reklamy, bez sponsorów: wszystko za własne, ciężką pracą zarobione pieniądze.
Historię rejsu można prześledzić na stronie  http://www.zeglarz.net/ prowadzonej – o ile wiem – przez żonę Tomka, Beatę, z którą Tomek ma łączność przez satelitę i na bieżąco przesyła materiały.
Cała podróż przez Pacyfik, cieśninę Torresa i Ocean Indyjski przebiegła w miarę spokojnie, jeżeli nie liczyć nieodwracalnej awarii silnika windy kotwicznej u wybrzeży Afryki i związanej z tym nerwowej sytuacji z zawietrznym brzegiem i silnym wiatrem w tle, oraz olejem silnikowym zalewającym maszynownię z pękniętego węża.. Na pytanie, jak się bez windy wybiera kotwicę na 25-tonowym jachcie Tomek odpowiada krótko: trzeba mocno ciągnąć...
Do okolic Hornu Tomek dotarł w grudniu. Przyczaił się w zatoczce na kotwicy 10 mil na północ od Przylądka i czekał na "okno pogodowe".
W poczekalni przed Hornem. Pomimo "ósemki", na kotwicy było w miarę spokojnie.
Pierwszy atak okazał się udany. Szóstego stycznia wiatr zelżał, kotwica poszła w górę i... Horn się "poddał".
Teraz Tomek płynie już na północ, chwali letnie ciepełko i marzy o... wejściu do Ensenady.

Trasa (do końca stycznia)

Dobry wywiad z Tomkiem na stronie
http://www.ykp-sanfrancisco.org/zeglarz/znr171s.pdf

Ten artykuł pochodzi ze strony:
JERZY KULIŃSKI - ŻEGLARZ MORSKI
Subiektywny Serwis Informacyjny
http://www.kulinski.navsim.pl

URL tego opowiadania:
http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=680