ZEJDŹCIE ZE MNIE - PROSI KAPITAN JASKUŁA
z dnia: 2008-05-13


Otrzymałem od kapitana Henryka Jaskuły osobliwe "dementi", które pokazuje jak się dzisiaj robi gazety. Oczywiscie te, które łagodnie (aby nie być ciąganym po sądach) nazywam "bulwarówkami". Dziennikarze z taka samą znajomoscią tematu pisują brednie na temat zgubnych skutków liberalizacji w żeglarstwie morskim. Inna sprawa, że zawsze za tym stoi.. . no mniejsza o to kto, przecież wszyscy wiecie, a jak napiszę , to wyjdzie na to, że czepiam się nieustannie.

Ale wracajmy do Henryka, który zapewnia, że nie jest słoniem :-))) Pozdrawiam Kapitana.

Tu klik rankingowy.

Kamizelki i żyjcie wiecznie !

Don Jorge

===============

Don Jorge,

Informuję urbi et orbi, ze nie mam nic wspolnego z akcja prowadzona przez dziennik "Super Nowosci" w sprawie budowu jachtu "Dar Przemysla II". Dziennik ten bezprawnie posluguje sie moim nazwiskiem, bez mojej zgody mianuje mnie ambasadorem swojej sprawy, zamierza zbierac pieniadze na budowe jachtu jakoby przy moim poparciu, wmawia ludziom ze o niczym tak nie marze jak o rejsach na tym jachcie.

Jezeli taki jacht powstanie, co przy ujawnionym stylu działania jest tak pewne jak lot na Księżyc, nie będ bral udzialu w jego rejsach ani w ich organizacji.
Pozdrawiam
Henryk Jaskula
hen.jaskula@op.pl


DEMENTI
Dziennik „Super Nowości” pisze o mnie super nonsensy, co wprawia w zdumienie ludzi, którzy uważali mnie za poważnego człowieka.

I ja ku swemu zdziwieniu dowiaduję się, że moim największym marzeniem jest stanąć za sterem odbudowanego „Daru Przemyśla II”, a przy okazji, że podobne marzenia odnośnie powstania jachtu mają władze Przemyśla i wszyscy żeglarze całego Podkarpacia. Ponoć wszystkich ogarnęło nas „Jedno marzenie, Dar Przemyśla znów w rejsie dookoła świata”.

Narysowana mapa tej trasy – prowadząca popod pasaty tak na Północnym jak i na Południowym Atlantyku – świadczy o całkowitej nieznajomości zagadnienia. Żegluga wzdłuż i w pobliżu brzegów Afryki i Ameryki Południowej to kajakowa wiedza i wyobraźnia autora. Ta mapa ośmiesza Przemyśl w oczach reszty kraju.

Nie znam nikogo w Przemyślu, ani w tych stronach, kto marzyłby o rejsie dookoła świata. Z Przemyskim Okręgowym Związkiem Żeglarskim zerwałem definitywnie i na zawsze w grudniu 1986 roku, gdy moi oponenci w zarządzie wykoncypowali i przeforsowali egzotyczne plany eksploatacji „Daru Przemyśla” i odsunęli mnie od wpływu na ten jacht, który powstał w wyniku mojego programu żeglarskiego.

Na efekt tej działalności nie trzeba było długo czekać, po roku, w grudniu 1987 jacht został rozbity na Kubie przy spokojnym morzu, doskonałej widzialności, w łatwym nawigacyjnie akwenie.

Nie ma mowy o tym, żebym po tak głębokim urazie wrócił do działalności żeglarskiej, tym bardziej w Przemyślu, w środowisku, które mnie odrzuciło.

W listopadzie 1985 roku strzeliłem drzwiami Przemyskiego Okręgowego Związku Żeglarskiego przy ulicy Mickiewicza 27, tego Związku, którego założenia w 1975 byłem współtwórcą i jego pierwszym prezesem. Nigdy tam nie wróciłem i nie wrócę.

Ówczesne Województwo Przemyskie liczyło około 200 żeglarzy, na pływania morskie nigdy nie było więcej niż 40 w sezonie. Nigdy, na żaden rejs, nie mogłem skompletować pełnej załogi z Przemyśla, był chroniczny brak żeglarzy w stopniu sternika morskiego, a taki stopień był wymagany na funkcji I oficera.

Lubiłem wszystkich żeglarzy i wszystkich miałem za przyjaciół, z gdy powstał rozłam w zarządzie na tle eksploatacji jachtu, środowisko żeglarskie nie poparło mnie. Musiałem odejść ze Związku. Przyjaciół pośród żeglarzy mogę policzyć na palcach jednej ręki.

Gdyby powstał nowy jacht w Przemyślu, niezależnie od jego proweniencji, sponsora i armatora, ja z całą pewnością nie będę uczestniczył w jego rejsach ani w ich organizacji i to rozumieją wszyscy, którzy znają lokalne realia żeglarskie.

Zabraniam używania mojego nazwiska do jakiejkolwiek zbiórki pieniędzy, jak i do agitacji wokół budowy nowego jachtu. Jeden był „Dar Przemyśla” i ten jacht został zmarnowany przez tutejszych działaczy żeglarskich. Ten jacht był traktowany bez serca, nie jako nasza droga własność, tylko jak „własność państwowa”, niczyja. Okradany z czego się dało. Od jachtu wszystko, dla jachtu nic.

„Super Nowości” snują plany rejsów z załogą niepełnosprawną i trudną młodzieżą, gdzieś o takich rejsach wyczytali. Osobiście nie mam kwalifikacji ani inklinacji do żeglowania z taką młodzieżą.. Jeżeli rzeczywiście marzą mi się jakieś rejsy, to tylko solo, portów jak najmniej. Już tylko do takich rejsów pozostały mi predyspozycje.

Wybudowanie jachtu pełnomorskiego to wielkie i drogie przedsięwzięcie, motywacją nie może być podwyższenie nakładu jakiegoś dziennika, muszą stać za tym prawdziwi i kompetentni żeglarze. Nie należy zapominać, że późniejsze utrzymanie jachtu jest również drogie. Zakładając pełne wymogi, to 10 procent rocznie jego wartości.

Dziecko wymaga opieki do ukończenia nauk i usamodzielnienia się, jacht przez całe swoje istnienie.

Przemyśl, 10 maja 2008 r.

Henryk Jaskuła




Ten artykuł pochodzi ze strony:
JERZY KULIŃSKI - ŻEGLARZ MORSKI
Subiektywny Serwis Informacyjny
http://www.kulinski.navsim.pl

URL tego opowiadania:
http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=784