JAK TO JEST Z TYM NAMIAREM, CO SIĘ NIE ZMIENIA?
Jak było do przewidzenia - newsy pisane "pod debiutantów" interesują nawet "skrytoczytaczy" o profesjonalnych kwalifikacjach. I jak tu obronić się przed kompleksami. Już kiedyś opisywałem swoje zmieszanie kiedy na mojej pogadance (W&W) dla szuwarowców wybierających się na morze pojawili się kapitanowie-obieżyświatry Joanna Pajkowska i Ruda Krautschneider. No i teraz to samo. Bardzo znany kapitan żaglowca wypomina mi, że w popularyzacji żeglowania morskiego za daleko się posuwam, że zbyt upraszczam, ze spłycam.
Święta prawda, ale ....
Pisząc poprzedni news (nie dajcie się przejechać) rzeczywiście pojęcie"namiar" potraktowałem sobie dośc lekko, to znaczy tak, jak to w praktyce na małej łódce wygląda.
A wygląda to tak, że sternik starając się utrzymać jakiś tam konkretny kierunek - co rusz przygląda się czy zaoczony statek ciągle jest widoczny dokładnie w linii wanty, stójki relingowej itp. Jeżeli - tak, to znaczy (trywialnie mówiąc), że "namiar się nie zmienia". I to jest ten prostacko mówiąc - sygnał zagrożenia kolizją.
I jeszcze dwie dygresyjki. Kiedyś, kiedyś byłem fanem radionawigacji. I nawet w praktyce nieźle mi to szło. A już kiedy w gęstej mgle radionamiarem doprowadziłem jacht do latarni "Kiel" - koledzy okrzyknęli mnie czarownikiem. Byłem bardzo dumny, ale do czasu... kiedy kpt. Jacek Czajewski wydał podrecznik "Radionawigacja". Wtedy zrozumiałem że tak naprawdę jestem w tej materii dyletantem.
Do poprzednich "przykazań" dodałbym jeszcze takie: gdy twój kurs przecina się z kursem statku - steruj na jego rufę.
Teraz przytaczam fragment prostującego mnie maila.
"....piszesz o zmianie/braku zmiany namiaru, a narysowałeś kąt kursowy. COLREGS mówią bardzo wyraźnie w Prawidle 7:
"Przy ustalaniu, czy istnieje ryzyko zderzenia, należy w szczególności uwzględniać, co następuje:
i. należy przyjąć, że ryzyko zderzenia istnieje, jeżeli namiar kompasowy na zbliżający się statek nie zmienia się wyraźnie;
ii. ryzyko takie może czasami istnieć nawet wówczas, gdy widoczna jest wyraźna zmiana namiaru, szczególnie przy zbliżaniu się do bardzo dużego statku, zespołu holowniczego lub przy zbliżaniu się do statku na małą odległość."

"Przy ustalaniu, czy istnieje ryzyko zderzenia, należy w szczególności uwzględniać, co następuje:
i. należy przyjąć, że ryzyko zderzenia istnieje, jeżeli namiar kompasowy na zbliżający się statek nie zmienia się wyraźnie;
ii. ryzyko takie może czasami istnieć nawet wówczas, gdy widoczna jest wyraźna zmiana namiaru, szczególnie przy zbliżaniu się do bardzo dużego statku, zespołu holowniczego lub przy zbliżaniu się do statku na małą odległość."

Namiar kompasowy - załącznik do korespondencji
Żeglarzom (kapitanom, oficerom, załogom) należy wyraźnie podkreślić to wyraźne rozróżnienei między kątem kursowym a namiarem kompasowym, jeżeli chcemy uniknąć zderzenia. Z mojej praktyki wynika, że nawet "opatentowani" i to nie plastikiem kapitanowie o dużym stażu i wiedzy zapominają o tym, że chodzi o zmianę/brak zmiany namiaru kompasowego. Wypływa to najczęściej przy posługiwaniu się radarem pracującym w trybie zobrazowania względnego przy zorientowaniu "course up". Wtedy wilki morskie patrzą na zmieniający się na ekranie radaru kąt kursowy i uważają, że nie ma niebezpieczeństwa zderzenia. A tymczasem to nasz sternik zmienia powoli kurs.
W dobie, kiedy nawigacja terestryczna niektórych śmieszy, kiedy jacht jest wyposażon w GPS a namiernika nie ma (bo jak zamontować namiernik na kulistym kompasie zanjdującym się na tylnej, pionowej ścianie nadbudówki), pojęcie namiaru kompasowego wydaje się przeżytkiem. Zawsze widzę zdumienie w oczach świeżych oficerów na Pogorii, gdy nakazuję im sprawdzać namiernikiem ustawionym na głownym kompasie czy następuje zmiana namiaru kompasowego czy nie. Ale jest to pouczająca lekcja, zwłaszcza w dzień, gdy widzą, że kąt kursowy zmienia się wyraźnie, namiar stoi a statek-przeciwnik rośnie w oczach i wali prosto na nas. Przy dużej różnicy prędkości i naszej zmianie kursu nawet o 60 stopni, namiar kompasowy zmienia się denerwująco wolno....."
Żeglarzom (kapitanom, oficerom, załogom) należy wyraźnie podkreślić to wyraźne rozróżnienei między kątem kursowym a namiarem kompasowym, jeżeli chcemy uniknąć zderzenia. Z mojej praktyki wynika, że nawet "opatentowani" i to nie plastikiem kapitanowie o dużym stażu i wiedzy zapominają o tym, że chodzi o zmianę/brak zmiany namiaru kompasowego. Wypływa to najczęściej przy posługiwaniu się radarem pracującym w trybie zobrazowania względnego przy zorientowaniu "course up". Wtedy wilki morskie patrzą na zmieniający się na ekranie radaru kąt kursowy i uważają, że nie ma niebezpieczeństwa zderzenia. A tymczasem to nasz sternik zmienia powoli kurs.
W dobie, kiedy nawigacja terestryczna niektórych śmieszy, kiedy jacht jest wyposażon w GPS a namiernika nie ma (bo jak zamontować namiernik na kulistym kompasie zanjdującym się na tylnej, pionowej ścianie nadbudówki), pojęcie namiaru kompasowego wydaje się przeżytkiem. Zawsze widzę zdumienie w oczach świeżych oficerów na Pogorii, gdy nakazuję im sprawdzać namiernikiem ustawionym na głownym kompasie czy następuje zmiana namiaru kompasowego czy nie. Ale jest to pouczająca lekcja, zwłaszcza w dzień, gdy widzą, że kąt kursowy zmienia się wyraźnie, namiar stoi a statek-przeciwnik rośnie w oczach i wali prosto na nas. Przy dużej różnicy prędkości i naszej zmianie kursu nawet o 60 stopni, namiar kompasowy zmienia się denerwująco wolno....."
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge

Prawdę mówiąc nie rozumiem o co "wojna ".
Jeżeli oceniamy czy namiar się zmienia ( na oko , na oko ) to zakładamy , że sami trzymamy kurs i wtedy stałość namiaru kompasowego jest równoznaczna z stałością kąta kursowego.
Jeżeli oni " kręcą " lub my " kręcimy " to interesuje nas wzajemne położenie i jego zmiana.
" Parowcowi nie wierz
we dnie ani w nocy
bo on cię rozjedzie
i nie da pomocy , więc czy zwie się kufą
czy ma imię Nawy
obejdź go za rufa tak byś sam był z prawej."
( podobno wierszyk M. Zaruskiego )
Tak mnie uczyli od dziecka i tak staram się robić i to zmieniając kurs odpowiednio wcześnie.
Do oceny nie potrzeba kompasu czy namiernika
Ten duży musi mi wyraźnie przechodzić przed dziobem chyba , że jest bardzo ,bardzo daleko bo zaraz może być bardzo blisko.
Pozdrawiam
Może się zdarzyć (teoretycznie), że ty kręcisz i ten drugi też zmienia swój kurs, wówczas namiar burtowy (bo to o nim mowa) może się zmienić a kursy nadal pozostają kolizyjne. Jest to sytuacja przy wzajemnej widocznści statków dość wydumana, niemniej jednak ustawodawca ją przewidział. Inna rzecz jeżeli prowadzisz tylko obserwację radarową w warunkach ograniczonej widoczności. Na początku ery radaru takie wypadki zdarzały się dosyć często. Symulacją początkowej ery radaru jest ustawienie współczesnego urządzenia na ruch względny kursem do góry czyli up. Jeżeli przy okazji wyłączy się ślad traku, czyli to co na ekranie jest kilkuminutową rejestracją przebytej przez obiekt (i nasz statek) drogi wówczas zderzenie jest bardzo prawdopodobne a gimnastyki przy namierniku kompasowym nieudolną próbą zamaskowania własnej niekompetencji. Radar bezwzględnie musi być ustawiony na ruch rzeczywisty, wówczas wszystkie namiary radarowe są jednocześnie namiarami kompasowymi. Dlaczego współczesny radar ma możliwość ustawienia także jak gdyby przestarzałych parametrów pracy? Bo bywa to czasem wygodne do pracy na bardzo małych zasięgach np w portach czy wąskich przejściach, zwłaszcza jeżeli jest to drugie, wspomagające urządzenie jest dobra widoczność a radaru używamy jako precyzera np. do mierzenia odległości.
W warunkach jachtowych namiar burtowy na "przeciwnika", na oko czyli wantę, sztycę czy cokolwiek stałego na linii oko, obserwowany statek jest w zupełności wystarczające. Jeżeli musisz ustąpić to najpewniejszą metodą jest wczesne sterowanie na rufę omijanego statku i podążanie za nią do momentu aż znajdziesz się z powrotem na swoim kursie.
Pzdrowienia - Jarek
krzysztof
ps. a jak się takiemu statkowi załapiecie w bliski farwater to jakieś co najmniej 1/2 kn jesteście do przodu! Przez chwilę az wam nie odjedzie:)
Chyba nie zauważyłeś (to od słowa "uwaga"), że cytowane przez ciebie słowa napisał nie właściciel witryny, tylko jego korespondent...?