ANDRZEJ SAWUŁA O NOWYCH STOPNIACH
Ci najbardziej zainteresowani znają już tekst nanowszego projektu Rozporządzenia Ministra Sportu o kolejnych zmianach "patentowych". Kto do tekstu nie dotarł - moze go otrzymać mailem, o ile się do mnie o to zgłosi. Projekt znowu był "konsultowany" z tymi, którzy go napisali, czyli z potencjalnymi beneficientami. Jak nie wiadomo o co chodzi, to oczywiście chodzi o pieniadze. Jezeli do rych pieniedzy dodamy te za tereny Węgorzewa, Giżycka i Gdyni, to owa wroga żeglarzom firma mogłaby opływać w niezasłużone dostatki przez kolejne 100 lat. Tyle, że wyegzekwowanie postanowień projektu jest już nie do zrealizowania. Jesteśmy w Europie.
Ale przejdżmy do konkretów. Mam dla Was prywatną, osobistą opinię Andrzeja Sawuły. Publikuję ją - uprzedzając stanowiska "stowarzyszeń alternatywnych", z którymi Ministerstwo niestety sprawy konsultować nie raczyło.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
__________________
Gdyby wierzyć uzasadnieniu przedstawionemu przez autorów projektu, cel przyświecający proponowanym aktom prawnym w zakresie regulacji uprawiania żeglarstwa w Polsce jest natury organizacyjnej - uporządkowanie dotychczas obowiązujących przepisów i przeniesienie ich do odpowiedniego tematycznie aktu. Fakty przeczą jednak takiej tezie; przedstawiony projekt wprowadza istotne zmiany w stosunku do stanu obecnego, nie podając przy tym słowa uzasadnienia. Poniżej spróbuję przedstawić zauważone przeze mnie "ciche zmiany", następnie zaś skomentować je na gorąco.
Ustawa o Sporcie
W projekcie Ustawy w Art. 37A dodano p. 4 zwalniający z obowiązku posiadania patentów osoby prowadzące barki turystyczne. Prawie, bo w przypadku barek przeznaczonych do najmu "minister określi wzór i warunki uzyskania dokumentu potwierdzającego odbycie szkolenia z zakresu bezpieczeństwa". Ale zawsze to krok w dobrym kierunku. Poza tym kilka kosmetycznych zmian.
Rozporządzenie w sprawie prowadzenia statków przeznaczonych do uprawiania turystyki wodnej
Projektowane Rozporządzenie miałoby zastąpić obowiązujące obecnie Rozporządzenie Ministra Sportu z dn. 9 czerwca 2006 r. w sprawie uprawiania żeglarstwa, definiujące obowiązujący w Polsce system patentów żeglarskich i motorowodnych.
Zmiany dotyczące stopni motorowodnych są spore, mimo zachowania dotychczasowych nazw czterech podstawowych stopni. Obniżono minimalny wiek starszego sternika motorowodnego, zmniejszono wymóg godzin praktyki dla kapitana. Usunięto stopnie motorzysty i mechanika. Jest jedno ale: na wszystkie stopnie wymagany byłby egzamin, na wszystkie poza kapitanem zaś - także ukończenie szkolenia. (Obecnie stopnie mot.st.m. i kpt.mot. uzyskuje się automatycznie po potwierdzeniu odbycia wymaganego stażu). Co najważniejsze jednak, znacznie zmieniono uprawnienia poszczególnych stopni: odebrano sternikowi motorowodnemu "żeglugę plażową", zaś starszemu sternikowi motorowodnemu odebrano żeglugę po morzach zamkniętych, pozostawiając jedynie "plażową". Mamy więc rozgraniczenie stopni śródlądowych i morskich, przypuszczalnie po to, by chętny do zabawy skuterem na jeziorze nie musiał uczyć się nawigacji i łączności morskiej. Wprowadzono także pełną równoważność patentów kapitana motorowodnego i kapitana jachtowego, bez obecnego wymogu posiadania przez tego pierwszego patentu co najmniej sternika jachtowego.
W przypadku stopni żeglarskich zmiany mają inny charakter. Przede wszystkim projekt likwiduje stopień sternika morskiego, poszerzając jedynie trochę uprawnienia sternika jachtowego pod względem akwenu. (Prawdopodobnie przez niedopatrzenie w wymaganiach dla kapitana zabrakło za to posiadania patentu sternika, więc teoretycznie mógłby się o ten stopień ubiegać żeglarz jachtowy, który wymagane 400 godzin kapitańskich wypływał w "żegludze plażowej", albo nawet posiadacz patentu Voditejl Brodice czy podobnego). Do tego w wymogach na poszczególne stopnie dotychczasowe "odbycie rejsów na statku" zastąpiono "odbyciem rejsów na jachcie żaglowym". Drobiazg, dopóki nie zdamy sobie sprawę, że np. historyczna s/y "Zjawa IV" jest zarejestrowana jako jacht motorowo-żaglowy i nie jest to jedyny taki przypadek. Podobnie jak w przypadku stopni motorowodnych, następuje powrót elementu, który znikł wraz z wprowadzeniem obowiązujących dziś przepisów, tj. egzaminu kapitańskiego, a także obowiązkowego szkolenia kapitańskiego, tworu od dawna nieznanego.
Projekt zawiera także stwierdzenie, że dotychczasowe patenty mogą być wymienione na nowe, ale nie wspomina, na co można by ewentualnie wymienić likwidowany patent sternika morskiego. Wydaje się, że kwestie tego typu powinny być regulowane aktem prawa powszechnego, nie zaś wewnętrznymi decyzjami "polskiego związku żeglarskiego" (jak PZŻ jest nazywany w projekcie).
Moja opinia
Projekt nowej Ustawy o Sporcie powiela w większości dotychczasowe rozwiązania, wprowadzając jedynie kilka drobnych zmian. Oparcie się na istniejących regulacjach spowodowało przeniesienie do projektowanych aktów szeregu niefortunnych rozwiązań istniejących w obecnych regulacjach, m.in.:
formalnego uznania "uprawnień do uprawiania żeglarstwa uzyskanych w innym państwie" przy jednoczesnym pominięciu sytuacji obywateli większości krajów UE, w tym np. Szwecji, Niemiec i Wielkiej Brytanii, gdzie prowadzenie jachtów żaglowych nie wymaga posiadania formalnych uprawnień, zaś umiejętności żeglarskie potwierdzane są zdobywanymi dobrowolnie świadectwami kompetencji. W świetle obecnych i projektowanych rozwiązań świadectwa takie - w tym np. renomowane patenty RYA czy międzynarodowe certyfikaty ISSA - są w Polsce bezwartościowe. Tym samym np. Anglik, który przypłynie do Polski na swoim jachcie w zgodzie z przepisami swego państwa, formalnie nie ma prawa tego jachtu w Polsce prowadzić.
wprowadzenia martwego przepisu Art. 53a p. 10 obecnej Ustawy (wg projektu: Art. 37a p. 12 Ustawy o żegludze śródlądowej), pozwalającego prowadzić szkolenie żeglarskie "instruktorom organizacji żeglarskim, według systemu szkolenia danej organizacji zatwierdzonego przez ministra" przy jednoczesnym zachowaniu monopolu egzaminacyjnego PZŻ - który to Związek również prowadzi przecież szeroko zakrojoną działalność szkoleniową. W efekcie dopuszczenie do szkolenia organizacji konkurencyjnych do PZŻ pozostaje jedynie ciekawostką teoretyczną. Jest to sytuacja analogiczna do hipotetycznego konkurowania niezależnych szkół nauki jazdy z kursami prowadzonymi przez WORD.
Ale to uwagi na marginesie, dotyczące wad obecnego systemu, nie zaś samego projektu. (Skoro jednak projekt modyfikuje stan bieżący pod względem merytorycznym, można było się pokusić o próbę rozwiązania choćby części ze znanych dziś niedociągnięć obowiązujących przepisów).
Projekt Rozporządzenia wprowadza za to zmiany znacznie dalej idące. O ile w przypadku uprawnień motorowodnych sens wprowadzanych modyfikacji jest widoczny, o tyle w przypadku stopni żeglarskich... ja go nie dostrzegam. (Merytorycznego sensu, bo zasada "cui bono?" sugeruje, o co tak naprawdę chodzi). Jeśli projekt wszedłby w życie w przedstawionym kształcie, chętni do uprawiania żeglarstwa morskiego mieliby przed sobą stosunkowo dostępny - podobnie jak obecnie - stopień sternika jachtowego, pozwalający im poprowadzić "Nefryta" czy "Cartera", potem zaś - gigantyczną ścianę, ponieważ przejście na przysłowiowego "Opala" wymagałoby 1000 godzin praktyki, w tym na żaglowcu i na pływach. Staż pływowy jest konsekwencją podziału akwenów między patenty, ale żaglowce? Do pływania "Opalem", "Jotką" czy "Rigelem", jachtami po prostu nieco większymi i wygodniejszymi niż "Carter" i bynajmniej nie trudniejszymi w prowadzeniu? Do tego zdobycie stopnia kapitana jachtowego wymagałoby odbycia szkolenia i zdania egzaminu - tylko z czego, skoro dzisiejsze egzaminy na sternika jachtowego obejmują niemal całość materiału wymaganego niegdyś na stopnie kapitańskie? To znaczy, ja nie wątpię, że połączone doświadczenie członków przyszłej komisji kapitańskiej pozwoliłoby wyszukać albo i wymyślić jeszcze dziesiątki kluczowych dla bezpieczeństwa żeglugi zagadnień, ale chyba wszyscy mieliśmy nadzieję, że wypytywanie chętnych do wypadu "Jotką" do Kalmarsundu o metody wykrywania gór lodowych bez radaru, ale za to z termometrem na sznurku, to już przeszłość...
Znamiennym jest przy tym, iż projekt rozporządzenia zawiera sekcję "Uzasadnienie", w którym ani słowem nie odniesiono się do wprowadzanych w stosunku do stanu obecnego zmian. Nie wiemy zatem, czym kierowali się autorzy projektu, przywracając obowiązkowe egzaminy czy kursy i modyfikując obowiązujący system stopni, i na jakich danych się opierali. Ponadto w trosce o spójność przedmiotową ustaw przeniesiono wszystkie regulacje dotyczące prowadzenia jachtów żaglowych i motorowych, w tym również po wodach morskich, do ustawy o żegludze śródlądowej...
Reasumując, odnoszę wrażenie, że pod pretekstem kosmetycznych poprawek projekt ma "tylnymi drzwiami" wprowadzić kilka dość istotnych i kontrowersyjnych zmian w stosunku do stanu bieżącego. Cel i geneza tych zmian nie są do końca jasne, zaś - przynajmniej w przypadku "gałęzi" żeglarskiej - jedyną stroną zyskującą na nich byłby Polski Związek Żeglarski, który w ramach zagwarantowanego przepisami monopolu zyskałby nowe szkolenia i egzaminy do prowadzenia. O ile mi wiadomo, opracowywanie omawianego projektu nie było związane z jakimikolwiek konsultacjami ze środowiskiem żeglarskim, opinii publicznej nie są też znane jakiekolwiek uzasadnienia wprowadzanych zmian. Likwidacja stopnia jachtowego sternika morskiego wydaje się celowa, jako że różnica uprawnień w stosunku do stopnia kapitana jachtowego jest z praktycznego punktu widzenia minimalna, ale nie powinno się to wiązać z zachowaniem bez zmian wymogów na stopień kapitana jachtowego! Skoro obecne uprawnienia obu stopni są praktycznie identyczne (do prowadzenia statków o długości kadłuba pow. 24m i tak żaden z tych patentów nie wystarczy, potrzebne są do tego uprawnienia zawodowe), zdecydowanie bardziej celowe wydaje się zlikwidowanie obecnego stopnia kapitana jachtowego, z ewentualną zmianą nazwy dzisiejszego stopnia j.st.m. Jeśli argumentem przeciwko takiej operacji byłaby (iluzoryczna, jak wspomniałem wyżej) obawa przed umożliwieniem prowadzenie żaglowców obecnym sternikom morskim, rozwiązaniem lepszym od proponowanego w projekcie byłoby pozostawienie obecnego systemu stopni bez zmian, nie zaś łączenie kwalifikacji do prowadzenia 8-osobowego 13-metrowego jachtu i "Daru Młodzieży".
Andrzej Sawuła
_________________________
Tu klik dla Andrzeja Sawuły
Ale przejdżmy do konkretów. Mam dla Was prywatną, osobistą opinię Andrzeja Sawuły. Publikuję ją - uprzedzając stanowiska "stowarzyszeń alternatywnych", z którymi Ministerstwo niestety sprawy konsultować nie raczyło.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
__________________
Gdyby wierzyć uzasadnieniu przedstawionemu przez autorów projektu, cel przyświecający proponowanym aktom prawnym w zakresie regulacji uprawiania żeglarstwa w Polsce jest natury organizacyjnej - uporządkowanie dotychczas obowiązujących przepisów i przeniesienie ich do odpowiedniego tematycznie aktu. Fakty przeczą jednak takiej tezie; przedstawiony projekt wprowadza istotne zmiany w stosunku do stanu obecnego, nie podając przy tym słowa uzasadnienia. Poniżej spróbuję przedstawić zauważone przeze mnie "ciche zmiany", następnie zaś skomentować je na gorąco.
Ustawa o Sporcie
W projekcie Ustawy w Art. 37A dodano p. 4 zwalniający z obowiązku posiadania patentów osoby prowadzące barki turystyczne. Prawie, bo w przypadku barek przeznaczonych do najmu "minister określi wzór i warunki uzyskania dokumentu potwierdzającego odbycie szkolenia z zakresu bezpieczeństwa". Ale zawsze to krok w dobrym kierunku. Poza tym kilka kosmetycznych zmian.
Rozporządzenie w sprawie prowadzenia statków przeznaczonych do uprawiania turystyki wodnej
Projektowane Rozporządzenie miałoby zastąpić obowiązujące obecnie Rozporządzenie Ministra Sportu z dn. 9 czerwca 2006 r. w sprawie uprawiania żeglarstwa, definiujące obowiązujący w Polsce system patentów żeglarskich i motorowodnych.
Zmiany dotyczące stopni motorowodnych są spore, mimo zachowania dotychczasowych nazw czterech podstawowych stopni. Obniżono minimalny wiek starszego sternika motorowodnego, zmniejszono wymóg godzin praktyki dla kapitana. Usunięto stopnie motorzysty i mechanika. Jest jedno ale: na wszystkie stopnie wymagany byłby egzamin, na wszystkie poza kapitanem zaś - także ukończenie szkolenia. (Obecnie stopnie mot.st.m. i kpt.mot. uzyskuje się automatycznie po potwierdzeniu odbycia wymaganego stażu). Co najważniejsze jednak, znacznie zmieniono uprawnienia poszczególnych stopni: odebrano sternikowi motorowodnemu "żeglugę plażową", zaś starszemu sternikowi motorowodnemu odebrano żeglugę po morzach zamkniętych, pozostawiając jedynie "plażową". Mamy więc rozgraniczenie stopni śródlądowych i morskich, przypuszczalnie po to, by chętny do zabawy skuterem na jeziorze nie musiał uczyć się nawigacji i łączności morskiej. Wprowadzono także pełną równoważność patentów kapitana motorowodnego i kapitana jachtowego, bez obecnego wymogu posiadania przez tego pierwszego patentu co najmniej sternika jachtowego.
W przypadku stopni żeglarskich zmiany mają inny charakter. Przede wszystkim projekt likwiduje stopień sternika morskiego, poszerzając jedynie trochę uprawnienia sternika jachtowego pod względem akwenu. (Prawdopodobnie przez niedopatrzenie w wymaganiach dla kapitana zabrakło za to posiadania patentu sternika, więc teoretycznie mógłby się o ten stopień ubiegać żeglarz jachtowy, który wymagane 400 godzin kapitańskich wypływał w "żegludze plażowej", albo nawet posiadacz patentu Voditejl Brodice czy podobnego). Do tego w wymogach na poszczególne stopnie dotychczasowe "odbycie rejsów na statku" zastąpiono "odbyciem rejsów na jachcie żaglowym". Drobiazg, dopóki nie zdamy sobie sprawę, że np. historyczna s/y "Zjawa IV" jest zarejestrowana jako jacht motorowo-żaglowy i nie jest to jedyny taki przypadek. Podobnie jak w przypadku stopni motorowodnych, następuje powrót elementu, który znikł wraz z wprowadzeniem obowiązujących dziś przepisów, tj. egzaminu kapitańskiego, a także obowiązkowego szkolenia kapitańskiego, tworu od dawna nieznanego.
Projekt zawiera także stwierdzenie, że dotychczasowe patenty mogą być wymienione na nowe, ale nie wspomina, na co można by ewentualnie wymienić likwidowany patent sternika morskiego. Wydaje się, że kwestie tego typu powinny być regulowane aktem prawa powszechnego, nie zaś wewnętrznymi decyzjami "polskiego związku żeglarskiego" (jak PZŻ jest nazywany w projekcie).
Moja opinia
Projekt nowej Ustawy o Sporcie powiela w większości dotychczasowe rozwiązania, wprowadzając jedynie kilka drobnych zmian. Oparcie się na istniejących regulacjach spowodowało przeniesienie do projektowanych aktów szeregu niefortunnych rozwiązań istniejących w obecnych regulacjach, m.in.:
formalnego uznania "uprawnień do uprawiania żeglarstwa uzyskanych w innym państwie" przy jednoczesnym pominięciu sytuacji obywateli większości krajów UE, w tym np. Szwecji, Niemiec i Wielkiej Brytanii, gdzie prowadzenie jachtów żaglowych nie wymaga posiadania formalnych uprawnień, zaś umiejętności żeglarskie potwierdzane są zdobywanymi dobrowolnie świadectwami kompetencji. W świetle obecnych i projektowanych rozwiązań świadectwa takie - w tym np. renomowane patenty RYA czy międzynarodowe certyfikaty ISSA - są w Polsce bezwartościowe. Tym samym np. Anglik, który przypłynie do Polski na swoim jachcie w zgodzie z przepisami swego państwa, formalnie nie ma prawa tego jachtu w Polsce prowadzić.
wprowadzenia martwego przepisu Art. 53a p. 10 obecnej Ustawy (wg projektu: Art. 37a p. 12 Ustawy o żegludze śródlądowej), pozwalającego prowadzić szkolenie żeglarskie "instruktorom organizacji żeglarskim, według systemu szkolenia danej organizacji zatwierdzonego przez ministra" przy jednoczesnym zachowaniu monopolu egzaminacyjnego PZŻ - który to Związek również prowadzi przecież szeroko zakrojoną działalność szkoleniową. W efekcie dopuszczenie do szkolenia organizacji konkurencyjnych do PZŻ pozostaje jedynie ciekawostką teoretyczną. Jest to sytuacja analogiczna do hipotetycznego konkurowania niezależnych szkół nauki jazdy z kursami prowadzonymi przez WORD.
Ale to uwagi na marginesie, dotyczące wad obecnego systemu, nie zaś samego projektu. (Skoro jednak projekt modyfikuje stan bieżący pod względem merytorycznym, można było się pokusić o próbę rozwiązania choćby części ze znanych dziś niedociągnięć obowiązujących przepisów).
Projekt Rozporządzenia wprowadza za to zmiany znacznie dalej idące. O ile w przypadku uprawnień motorowodnych sens wprowadzanych modyfikacji jest widoczny, o tyle w przypadku stopni żeglarskich... ja go nie dostrzegam. (Merytorycznego sensu, bo zasada "cui bono?" sugeruje, o co tak naprawdę chodzi). Jeśli projekt wszedłby w życie w przedstawionym kształcie, chętni do uprawiania żeglarstwa morskiego mieliby przed sobą stosunkowo dostępny - podobnie jak obecnie - stopień sternika jachtowego, pozwalający im poprowadzić "Nefryta" czy "Cartera", potem zaś - gigantyczną ścianę, ponieważ przejście na przysłowiowego "Opala" wymagałoby 1000 godzin praktyki, w tym na żaglowcu i na pływach. Staż pływowy jest konsekwencją podziału akwenów między patenty, ale żaglowce? Do pływania "Opalem", "Jotką" czy "Rigelem", jachtami po prostu nieco większymi i wygodniejszymi niż "Carter" i bynajmniej nie trudniejszymi w prowadzeniu? Do tego zdobycie stopnia kapitana jachtowego wymagałoby odbycia szkolenia i zdania egzaminu - tylko z czego, skoro dzisiejsze egzaminy na sternika jachtowego obejmują niemal całość materiału wymaganego niegdyś na stopnie kapitańskie? To znaczy, ja nie wątpię, że połączone doświadczenie członków przyszłej komisji kapitańskiej pozwoliłoby wyszukać albo i wymyślić jeszcze dziesiątki kluczowych dla bezpieczeństwa żeglugi zagadnień, ale chyba wszyscy mieliśmy nadzieję, że wypytywanie chętnych do wypadu "Jotką" do Kalmarsundu o metody wykrywania gór lodowych bez radaru, ale za to z termometrem na sznurku, to już przeszłość...
Znamiennym jest przy tym, iż projekt rozporządzenia zawiera sekcję "Uzasadnienie", w którym ani słowem nie odniesiono się do wprowadzanych w stosunku do stanu obecnego zmian. Nie wiemy zatem, czym kierowali się autorzy projektu, przywracając obowiązkowe egzaminy czy kursy i modyfikując obowiązujący system stopni, i na jakich danych się opierali. Ponadto w trosce o spójność przedmiotową ustaw przeniesiono wszystkie regulacje dotyczące prowadzenia jachtów żaglowych i motorowych, w tym również po wodach morskich, do ustawy o żegludze śródlądowej...
Reasumując, odnoszę wrażenie, że pod pretekstem kosmetycznych poprawek projekt ma "tylnymi drzwiami" wprowadzić kilka dość istotnych i kontrowersyjnych zmian w stosunku do stanu bieżącego. Cel i geneza tych zmian nie są do końca jasne, zaś - przynajmniej w przypadku "gałęzi" żeglarskiej - jedyną stroną zyskującą na nich byłby Polski Związek Żeglarski, który w ramach zagwarantowanego przepisami monopolu zyskałby nowe szkolenia i egzaminy do prowadzenia. O ile mi wiadomo, opracowywanie omawianego projektu nie było związane z jakimikolwiek konsultacjami ze środowiskiem żeglarskim, opinii publicznej nie są też znane jakiekolwiek uzasadnienia wprowadzanych zmian. Likwidacja stopnia jachtowego sternika morskiego wydaje się celowa, jako że różnica uprawnień w stosunku do stopnia kapitana jachtowego jest z praktycznego punktu widzenia minimalna, ale nie powinno się to wiązać z zachowaniem bez zmian wymogów na stopień kapitana jachtowego! Skoro obecne uprawnienia obu stopni są praktycznie identyczne (do prowadzenia statków o długości kadłuba pow. 24m i tak żaden z tych patentów nie wystarczy, potrzebne są do tego uprawnienia zawodowe), zdecydowanie bardziej celowe wydaje się zlikwidowanie obecnego stopnia kapitana jachtowego, z ewentualną zmianą nazwy dzisiejszego stopnia j.st.m. Jeśli argumentem przeciwko takiej operacji byłaby (iluzoryczna, jak wspomniałem wyżej) obawa przed umożliwieniem prowadzenie żaglowców obecnym sternikom morskim, rozwiązaniem lepszym od proponowanego w projekcie byłoby pozostawienie obecnego systemu stopni bez zmian, nie zaś łączenie kwalifikacji do prowadzenia 8-osobowego 13-metrowego jachtu i "Daru Młodzieży".
Andrzej Sawuła
_________________________
Tu klik dla Andrzeja Sawuły

1. Organizacje żeglarskie (np "Samoster", SAJ) zgłosiły się jako lobbyści i przesłały swoje uwagi i propozycje do projektu. W kolejnych wersjach - bodajże 5 od początku roku, praktycznie żadna z tych propozycji nie została uwzględniona. Zaś konsultacji rozumianych jako narada, spotkanie konsultacyjne itp dotychczas nigdy nie było. I przy tej ustawie i przy innych.
2. Warto dodać, że do projektu ustawy o sporcie jako lobbyści zarejestrowało się kilkadziesiąt organizacji i osób. Nie analizowałem uwag do części sportowej ustawy (których było dużo) ale i do części dotyczącej żeglarstwa zgłosiło uwagi dobrze ponad 10 podmiotów, w tym takie organizacje jak PTTK (czy nie starsze od PZŻ?). Podstawową uwagą była demonopolizacja szkolenia rozumiana jako możliwość egzaminowania przez organizację organizującą szkolenie.
Jak już jestem przy głosie, to jeszcze uwaga dotycząca umiejscowienia rozporządzenia o stopniach: Jest ono wydane, jak czytamy w preambule, na podstawie odpowiedniego artykułu ustawy o żegludze śródlądowej, która określa w swym pierwszym artykule przedmiot regulacji czyli żeglugę po wodach śródlądowych. Jak ma się do tego ustalanie w kolejnych zapisach rozporządzenia zasad dla żeglugi morskiej wie pewnie tylko pan dyrektor Departamentu Prawno Kontrolnego Ministerstwa Sportu i Turystyki... No, chyba że rzeczywisty autor projektu użył nieznanych nam metod przekonywania, które okazały się ... nader przekonujące.
Najsmutniejsze jest to, że powyższego lapsusu nie dostrzegli spece z Rządowego Centrum Legislacyjnego, bez którego projekt nie powinien w ogóle trafić do rozpatrzenia przez Radę Ministrów, nie mówiąc nawet o jego przyjęciu, które miało ponoć miejsce...
--
pozdrawiam
AIKI
Cui bono - i wszystko jasne.
Pewne lobby próbuje jeszcze ratować swoje "chwile chwały" i te parę groszy na dorobienie, ale nie dostrzega, że nie jest to ucieczka do przodu a strzał
we własne kolano.
Propozycja ma na celu "postawieniu tamy" na granicy 12m. Jak autor artykułu zauważył, wrzucono do worka większe jachty 8-osobowe wraz ze statkami
100-osobowymi. To, że tylko ograniczona liczba skipperów będzie miała dostęp do garstki jachtów czarterowych pod polską bandera nie przełoży się na
zwiększenie zapotrzebowania ich usług. Owa garstka to i tak stare i siermiężne jachty. Za podobne pieniądze można znaleźć łódkę szwedzką lub
niemiecką (jeśli już mamy pozostać na Bałtyku) gdzie wystarczy certyfikat ISSA (można za dopłata uzyskać przy okazji robienia sternika lub na podstawie sternika). Od lat związki "płaczą" nad upadkiem jakości kapitana, nad tym, że stracił renomę na rynku skipperów do wynajęcia.
Jednak naprawa owej renomy kosztem większości żeglującej dla przyjemności to niewłaściwa droga, w dodatku droga wiodąca do zaostrzenia protestów i napięć w środowisku. Przez ostatnie lata związki pokazały jedną umiejętność - znakomicie łączą środowisko w tym co owe związki ze środowiskiem dzieli.
Witaj Jerzy ! Pozwalam sobie na Twoje ręce przesłać komentarz do newsa Andrzeja Sawuły o "wyczynach " urzędników Ministerstwa Sportu Do wiadomości zainteresowanych - projekt przepisów znajduje się na stronie BIP ministerstwa pod ikoną "Ustwawa o sporcie " jako załącznik . A teraz "ad rem" . Moje zaniepokojenie wzbodziło nieuwzględnienie przywrócenia prawa prowadzenia jednostek motorowych przez sterników motorowodnych w tzw . żegludze plażowej tj. 2 Mm od brzegu morskiego. Panowie urzędnicy ministerialni prawdopodobnie nie zwrócili uwagi na to , że prawo polskie bardzo precyzyjnie określa granice pomiędzy wodami śródlądowymi i morskimi. Co z tego wynika ? Ano wiele złego.
Po pierwsze - w całym pasie nadmorskim od Szczecina i Świnoujścia do Elbląga , a przypominam wody morskie (w świetle przepisów prawnych) zaczynają się w centrum Szczecina ! , a także na akwenach WSZYSTKICH portów morskich młodzież do lat 16 nie ma prawa uprawiania sportów motorowodnych . A więc nastolatek z Wybrzeża . chcący sobie rekreacyjnie popływać łodzią motorową musi ją załadować na trajler i się wybrać w tzw. Interior . A potem narzekamy , że młodzież nie zajmuje się sportem , tylko szlifuje bruki, sięga po używki . wszczyna bójki , demoluje obiekty publiczne itd. itp. Ciekawe , że tego nie widzą (patrząc na to pewnie z wysokości tzw. "Oceanu Zegrzyńskiego") urzędnicy ministerialni .
Po drugie - wszystkie okręgi nadmorskie mogą zapomnieć o organizacji sportowych imprez MW w klasach młodzieżowych ! Aby uzyskać licencję zawodnicżą trzeba się legitymować stopniem sternika MW , Ale nastolatek nie ma prawa prowadzić łodzi po wodach morskich np. po przepięknym akwenie Odry w centrum Szczecina (u stóp Wałów Chrobrego) , bo to - w świetle przepisów - są to wody morskie.
Po trzecie - na terenie Szczecina oraz Polic wszystkie przystanie na Odrze znajdują się na jej zachodnim brzegu . Chcąc się więc dostać na akwen śródlądowy (jezioro Dąbskie - ca 54 km kw) , trzeba do przepłynięcia Odry o szerokości ca 100 m legitymować się stopniem st. sternika MW .Jakie wspaniałe pole popisu dla służ porządkowch ( policji , straży miejskiej czy kontroli UM) . Wystarczy ustawić sie przed główkiami marin i kasować WSZYSTKICH bez stosownego patentu. Absurd ? Ale prawdziwy !!!!.Z chwila wejścia w życie przepisu okaże sie to skrzeczącą rzeczywistością . A może jest to pomysł urzędników na pomoc w załataniu słynnej "dziury budżetowej " ?
Po czwarte - po co na Wybrzeżu stopień sternika MW ? Młodzież do lat 16 nie ma prawa pływania , a dorosły podejmie odrazu trud uzyskania stopnia st. sternika MW , co daje mu (zgodnie z przepisem) prawo do prowadzenia łodzi - bez ograniczeń wielkości i mocy silników - w pasie 4 Mm od brzegu , a takż po wodavh portowych ! Wnioski z efektów takiej liberalizacji można sobie ( w przypadkach ekstremalnych) łatwo wyobrazić.Ilustruje to dobitnie przykład "rozbojów" na akwenach jezior Mazurskich .Tyle , że tam nie pływają statki pełnomorskie !!!
Zadziwia mnie stanowisko PZMWiNW który (jeśli wierzyć umieszczonej we wrześniu ub. roku na stronie ministerstw liście
zapisów chętnych do dyskusji na której związek nie figuruje!) nie był tą dyskusją zainteresowany. Jakoś PZŻ potrafił wywalczyć sobie w odniesieniu do porównywalnego do stopnia sternika MW stopnia żeglarza pozostawienie tej klauzuli . Dlaczego tego nie zrobił PZMWiNW ? Nie wiem !!!! Może warto zapytać o to działaczy Związku ?
Brak mi także informacji o tzw. bezpatenciu i to zarówno w odniesieniu do żagli , jak i łodzi motorowych (Dz.U. 171/2007 poz. 1208) . Znajomość przepisów prawnych - jak wiemy z doświadczeń (vide słynna sprawa opisana szeroko na Twoich łamach urzędnika UM Szczecin , który - nie racząc zapoznać się z wydanym przez swojego przełożonego przepisem ! - żądał od Bogu ducha winnego żeglarza pliku dokumentów , których ten nie musiał posiadać , strasząc go nieobliczalnymi konsekwencjami od mandatu po zakaz pływania) - wśród policji i straży mieskich nie jest powszechna. Co zrobi więc wodniak , któremu kontrolerzy (opierając się na tekście zarządzenia , a nie wiedząc lub co gorsze nie chcąc wiedzieć o zmianie ustawy o sporcie)zarzucą złamanie przepisów ? Albo połozy uszy po sobie i zapłaci (nieprawnie nałożony) mandat , albo będzie się handryczył z kontrolerami w sądzie , tracąc czas i pieniądze.
Przepraszam za przydługi wywód , ale diabli mnie biorą , gdy bezmyślność urzędnicza możę zaowocować podanymi przez mnie skutkami .
Pozdrawiam
Olgierd Franckowski
Re: co urzędnicy wiedzą
> Brak mi także informacji o tzw. bezpatenciu i to zarówno w odniesieniu do żagli , jak i łodzi motorowych [...]
Granica, powyżej której prawo wymaga posiadania patentów, jest zdefiniowana w p. 4 Art. 37a projektowanej Ustawy o żegludze śródlądowej. O ile rozumiem zasady legislacji, powtarzanie tej informacji w Rozporządzeniu byłoby błędem. Wystarczy pomyśleć, że w sytuacji ewentualnej przyszłej modyfikacji tej granicy należałoby zmienić zapisy i w OuŻŚ, i w Rozporządzeniu (a to akty dwóch różnych organów, wydawane według różnych procedur), a ewentualne przeoczenie nowelizacji Rozporządzenia prowadziłoby do zamieszania. Po co? Przewidywanie niekompetencji urzędnika to moim zdaniem droga donikąd. A hipotetyczny nałożony mandat wystraczyłoby zakwestionować na piśmie, podając podstawę prawną, i urzędnik musiałby być niezdrów, żeby się upierać.
Jeśli natomiast chodzi o morskie uprawnienia "niższych" stopni obu drabinek... Sprawa jest chyba nieco głębsza. Niewielki nawet zakres uprawnień morskich skłania Związki i Ministra do wpisywania do wymagań również morskich przepisów, elementów locji itp. - i szczerze mówiąc trudno się kłocić, że jest to całkiem bez sensu. I teraz starszy sternik mot. ma wprawdzie fajne uprawnienia morskie, ale za to musi zdawać masę związanej z nimi teorii na egzaminie. Podejrzewam, że taka właśnie była tu motywacja zmian. Żeby się nie skończyło jak ze sternikami jachtowymi, gdzie kandydaci cieszyli się ze zwiększonych uprawnień... dopóki nie doczytali, że do zakresu teorii doszło im 3/4 wcześniejszego "morsa". W kwestii motorowodniaków lepszy może byłby zapis, że np. "patent sternika mot. uprawnia do prowadzenia odpowiednich jachtów po dowolnych wodach w ramach zorganizowanych imprez sportowych odbywających się na ograniczonym akwenie i pod odpowiednio zorganizowaną osłoną ratowniczą" - kiedyś dawno tak to właśnie było rozwiązane.
Andrzej Sawuła