O opłatach portowo-tonażowych były już dwa newsy kapitana Andrzeja Remiszewskiego. Czyli już wiecie o co chodzi. Dziś mam kolejną korespondencję na ten temat - pisze "nasz człowiek w Ustce" - czyli Edward Zając. Człowiek, któremu interes i wizerunek Ustki naprawdę leżą na sercu. Edward - wraz z Romanem Kwiatkowskim (s/y "Romuś) to reprezentacyjni żeglarze tego portu.
Edward Zając
O wspaniałym, tegorocznym rejsie Edwarda jutro będzie news. Ale zanim ....
Zyjcie wiecznie!
Don Jorge
_________________________
Drogi Jurku
Ostatnie zawirowania wokół usteckiego portu doczekały się komentarzy w prasie i telewizji. Z przykrością jednak muszę stwierdzić, że autorzy zajmujący się tematem omijają ten aspekt sprawy który, moim zdaniem, ma zasadnicze znaczenie.
Kilka lat temu, gdy pobieranie opłat portowych przekazano miastu, przekonywałem władze Ustki, że w warunkach naszego portu korzystniej jest zrezygnować z opłat od jachtów, ponieważ koszt zatrudnienia osób pobierających opłaty będzie większy niż zebrane kwoty. Natomiast fakt braku opłat portowych możemy wykorzystać do promowania usteckiego portu: niewiele możemy żeglarzom zaoferować, ale to co gdzie indziej tracicie na opłaty, tutaj możecie wykorzystać na własne cele. Po długich staraniach udało mi się przekonać burmistrza aby zakupił kontener sanitarny stojący przy klubie po zachodniej stronie portu. Wielokrotnie też spotkałem się z pozytywnymi opiniami pod adresem usteckich żeglarzy i bosmana klubowego Marka, którzy starają się ułatwić warunki postoju.
Trzeba też przyznać, że Urząd Morski i Kapitanat wymusili na miejscowych przedsiębiorcach otwarcie sanitariatów po wschodniej stronie portu. Od dzisiaj też wiem, że po wschodniej stronie portu są pojemniki na segregowane śmieci, ze względów oczywistych niewidoczne z Bulwaru Portowego. Sądzę, że bosmani pobierając opłaty powinni informować o tym, gdzie one są.
Ale wracam do zasadniczej sprawy. Miasto oparło promocję portu na fakcie braku opłat. Mam w tym udział; propagowałem to co rok również na tej stronie, umieściłem również w opisie dla duńskiego żeglarskiego przewodnika SEJLERENS, którego tysiące egzemplarzy trafiło na jachty prawie wszystkich bander pojawiających się na opisywanych wodach. Pierwsze zdanie opisu usteckiego portu dotyczy braku opłat od jednostek rekreacyjnych. Kilka lat takiej informacji zrobiło swoje i ilość jachtów odwiedzających Ustkę stale wzrasta. I wszyscy oni wiedzą: w Ustce nie płacimy za postój!
Wprowadzenie opłat w środku sezonu, bez jakiegokolwiek uprzedzenia, można przyrównać do działania haraczowników a nie urzędu. Nie idzie tu nam o sam fakt wprowadzenia opłat, lecz o ich wysokość oraz sposób wprowadzenia. W oczach żeglarzy z całej Europy usteckie władze zostały ośmieszone, straciły wiarygodność. To tak, jakby kogoś zaprosić na bezpłatne przyjęcie, a przy wyjściu postawić szlaban i wymuszać zapłatę.
W dodatku zarządzenie zostało opracowane w sposób niechlujny i stwarza różne możliwości interpretacyjne, np: czy w łebskiej i kołobrzeskiej marinie, do których płynie się kanałem Urzędu Morskiego, bosmani będą dodatkowo zatrzymywać jachty i pobierać opłatę tonażową? To nie żart - tak wynika z treści zarządzenia wewnętrznego i taką interpretację usłyszałem od urzędnika słupskiego UM ...
Przepraszam wszystkich żeglarzy, których zapewniałem o braku opłat w usteckim porcie.
Żyjcie wiecznie i doczekajcie się pozytywnych zmian.
Edward Zając
______________________
klik aprobatyna prawym marginesie strony tytułowej
Jerzy, nie popłynę do Ustki (skreślam, jak Kołobrzeg). Szacunkowa wyliczanka: 100 dni x 3 jachty x 25 PLN = 7 500PLN. Brawa dla Dyrektora Mariusza Szuberta! Osiągnięcie tak skutecznej antyreklamy dla Ustki i to w skali europejskiej, w trakcie trwającego sezonu, powinno być przez przełożonych urzędnika państwowego dostrzeżone. Propagujmy to dokonanie.
Opłata tonażowa?
WIEM! To jest opłata, proporcjonalna do wielkości bezpowrotnie wypartej do morza wody ze Słupi. ZASADNE!