W prezentacji poprzedniej edycji "POLYACHTU" z bólem serca napisałem, że w mojej ocenie gdańskie targi umierają. To była dla mnie autentyczna przykrość, bo z tą imprezą byłem związany od ich urodzin, czyli od pierwszej edycji. Napisałem po prostu co widziałem, co widzieli wszyscy, którzy na zeszłoroczne targi przybyli. Czytelnicy też oczekiwali uczciwej oceny. Pani Komisarz miała do mnie ogromny żal, który do dzisiaj ją męczy. Nie będę się tu i teraz rozpisywał dlaczego tak dobrze na początku zapowiadająca się impreza - z roku na rok gasła. A wcale tak stać się nie musiało. Kpt. Marian Lenz, który niezwykle rzadko ze mną się zgadza - może poświadczyć.
No i w ten sposób doszliśmy do ściany, a właściwie do namiotów na brzegu Motławy. POLYACHT może mówić o dużym farcie - nie było deszczu, było ciepło i bezwietrznie. Sami obejrzyjcie fotografie - jaki jest "qń" każdy widzi. Zainteresowanie zwiedzających w sobotę (sobota zawsze najlepszym dniem każdych targów) widać na fotografiach. Imprezę jachtową próbowały ratować (w porzadku alfabetycznym): ABAKUS, BAKISTA, EPIFANES, GNIAZDO PIRATA, NARWAL, Stowarzyszenie Amatorów Jachtowych (punkt werbynkowy) i Urząd Marszałkowski. Czy uratowali - sami osądźcie.
Kamizelki - hmm, nie było kamizelek Conrad Passed :-(
Zyjcie wiecznie!
Don Jorge
______________
Ktoś tam nam uciekł - zobaczcie tu
Szkoda imprezy. Zarząd targów wrzucał to
komisarzom nie czującym branży, nie potrafiącym zaistnieć w środowisku.
Raz robiła je pani specjalizująca się w Jarmarku Dominika, raz - targach
wyposażenia ośrodków wczasowych. Polyacht był spychany coraz bardziej w
kąt. Organizatorzy udawali, że robią targi żeglarskie, a wystawcy udawali,
że za nie płacą. Od trzech lat nie miały żadnego, zupełnie żadnego sensu.
Przeniesienie terminu na wrzesień z uzasadnieniem "wg oczekiwań branży
żeglarskiej" (branża od Polyachtu dawno przestała oczekiwać czegokolwiek)
było spóźnione o 10 lat i dwa miesiące. 10 lat, bo ten termin zajęły
dynamiczne Boatshow, a dwa miesiące, bo wrzesień jest za wcześnie -
wszyscy z branży mają inne zajęcia, a nikt nie ma nawet zarysu oferty na
rok kolejny.
Wielka szkoda, bo trójmiejski światek zasługuje na lokalną
imprezę na skalę Hanseboot. Stalin mawiał "kadry rieszajut wsio" i chyba
to był słaby punkt imprezy - trzeba było wyznaczyć kogoś wyłącznie od
tej imprezy, zainwestować w promocję, zrobić choć trzy edycje z
rozmachem. Wszak biznesowe (nie tylko) powiedzenie mówi, że żeby wyjąć,
trzeba włożyć...
J.