KAPITAN ANDRZEJ STRABURZYŃSKI NA WIECZNEJ WACHCIE
Kpt. Wojciech Jacobson nadesłał kolejna smutna wiadomość. Nieuleczalna choroba zabrała z naszego grona kapitana Andrzeja Straburzyńskiego.
Cześć Jego pamięci.
Jerzy Kuliński
_____________________________________________
Drogi Jerzy,
W ostatnim okresie, krotko po sobie, zmarlo dwoch znanych szczecinskich żeglarzy - j.kapitanów ż.w.:
- 17 września odszedł na wieczną wachtę Andrzej Straburzyński - wieloletni kapitan zaglowcow Pogoria i Concordia,
- 23 września zmarł Olgierd Franckowski, czl. komisji egz. na kpt., inspektor tech. PZŻ.

Poniżej parę słow o Andrzeju. Wspomnienie pożegnalne ukazało sie też na stronie kanadyjskiej Szkoły pod Żaglami www.classafloat.com 17 września 2009 r. odszedł na wieczna wachtę jkżw Andrzej Straburzyński. Miał niecałe 61 lat.
Chemik z wykształcenia, ale od wielu lat związany czynnie z żeglarstwem.
Był kapitanem takich żaglowców jak: "Henryk Rutkowski" (obecnie "Kapitan Głowacki"), "Zew", "Kaisei", "Pogoria", "Peace", a od roku 1992 kapitanem "Concordi"i.
W roku 1980 związuje się na stałe z Centrum Żeglarskim w Trzebieży. Pracuje jako bosman Ośrodka, a następnie jako bosman i mechanik na "Zewie Morza", prowadzi rejsy na tamtejszych jachtach. W roku 1990 odbywa rejs próbny, następnie rejsy promocyjne na nowozbudowanym jachcie „Zew”, który po sprzedaży do Japonii zmienia nazwę na „Kaisei”. Na wiosnę 1991 roku zostaje kapitanem”Pogorii” i prowadzi na niej rejs kanadyjskiej Szkoły pod Żaglami wokół Afryki.. W kwietniu 1992 roku otrzymuje propozycję zostania kapitanem barkentyny „Concordia”, wspólnie z kpt. A. Marczakiem.
Przez 17 lat , do r. 2009, prowadzi rejsy "Concordii" po całym świecie i staje się nieformalnym doradcą dyrektora Kanadyjskiej Class Afloat Terry Davies’a.
Trasy jego rejsów przebiegają kilkakrotnie wokół kuli ziemskiej. Przepływa Cieśninę Magellana, przylądek Horn, przylądek Leeuwin, SE Cape na Tasmanii, wielokrotnie Przylądek Dobrej Nadziei, wielokrotnie Oceany Atlantycki, Spokojny i Indyjski , a także Wielki Ocean Południowy i Wielkie Jeziora Amerykańskie. Odwiedza tak egzotyczne miejsca jak Wyspa Wielkanocna, wyspy Galapagos, Pitcairn, Nauru, Św. Pawła na Oceanie Indyjskim, obie Wyspy Bożego Narodzenia, wiele wysp w archipelagach Pacyfiku. Jego staż milowy na "Concordii" sięga blisko 300 tys Mm, a łączny staż blisko 400 tys Mm i jest chyba największy w żeglarstwie polskim.
Cieszył się wielkim uznaniem wśród kapitanów żaglowców, żeglarzy, a sympatią i podziwem wśród młodzieży polskiej, kanadyjskiej i amerykańskiej, z którą prowadził rejsy.
Przepływałem pod jego dowództwem tysiące mil w wielu rejsach. Był wspaniałym kapitanem, przy tym skromnym człowiekiem darzącym wielu swoja przyjaźnią i pomocą. Dnia 22 września urna z Jego prochami została złożona w grobowcu na cmentarzu w Trzebieży.
Cześć Jego pamięci,
Wojciech Jacobson
--------------------------------------------------------------------------------
Cześć Jego pamięci.
Jerzy Kuliński
_____________________________________________
Drogi Jerzy,
W ostatnim okresie, krotko po sobie, zmarlo dwoch znanych szczecinskich żeglarzy - j.kapitanów ż.w.:
- 17 września odszedł na wieczną wachtę Andrzej Straburzyński - wieloletni kapitan zaglowcow Pogoria i Concordia,
- 23 września zmarł Olgierd Franckowski, czl. komisji egz. na kpt., inspektor tech. PZŻ.

Poniżej parę słow o Andrzeju. Wspomnienie pożegnalne ukazało sie też na stronie kanadyjskiej Szkoły pod Żaglami www.classafloat.com 17 września 2009 r. odszedł na wieczna wachtę jkżw Andrzej Straburzyński. Miał niecałe 61 lat.
Chemik z wykształcenia, ale od wielu lat związany czynnie z żeglarstwem.
Był kapitanem takich żaglowców jak: "Henryk Rutkowski" (obecnie "Kapitan Głowacki"), "Zew", "Kaisei", "Pogoria", "Peace", a od roku 1992 kapitanem "Concordi"i.
W roku 1980 związuje się na stałe z Centrum Żeglarskim w Trzebieży. Pracuje jako bosman Ośrodka, a następnie jako bosman i mechanik na "Zewie Morza", prowadzi rejsy na tamtejszych jachtach. W roku 1990 odbywa rejs próbny, następnie rejsy promocyjne na nowozbudowanym jachcie „Zew”, który po sprzedaży do Japonii zmienia nazwę na „Kaisei”. Na wiosnę 1991 roku zostaje kapitanem”Pogorii” i prowadzi na niej rejs kanadyjskiej Szkoły pod Żaglami wokół Afryki.. W kwietniu 1992 roku otrzymuje propozycję zostania kapitanem barkentyny „Concordia”, wspólnie z kpt. A. Marczakiem.
Przez 17 lat , do r. 2009, prowadzi rejsy "Concordii" po całym świecie i staje się nieformalnym doradcą dyrektora Kanadyjskiej Class Afloat Terry Davies’a.
Trasy jego rejsów przebiegają kilkakrotnie wokół kuli ziemskiej. Przepływa Cieśninę Magellana, przylądek Horn, przylądek Leeuwin, SE Cape na Tasmanii, wielokrotnie Przylądek Dobrej Nadziei, wielokrotnie Oceany Atlantycki, Spokojny i Indyjski , a także Wielki Ocean Południowy i Wielkie Jeziora Amerykańskie. Odwiedza tak egzotyczne miejsca jak Wyspa Wielkanocna, wyspy Galapagos, Pitcairn, Nauru, Św. Pawła na Oceanie Indyjskim, obie Wyspy Bożego Narodzenia, wiele wysp w archipelagach Pacyfiku. Jego staż milowy na "Concordii" sięga blisko 300 tys Mm, a łączny staż blisko 400 tys Mm i jest chyba największy w żeglarstwie polskim.
Cieszył się wielkim uznaniem wśród kapitanów żaglowców, żeglarzy, a sympatią i podziwem wśród młodzieży polskiej, kanadyjskiej i amerykańskiej, z którą prowadził rejsy.
Przepływałem pod jego dowództwem tysiące mil w wielu rejsach. Był wspaniałym kapitanem, przy tym skromnym człowiekiem darzącym wielu swoja przyjaźnią i pomocą. Dnia 22 września urna z Jego prochami została złożona w grobowcu na cmentarzu w Trzebieży.
Cześć Jego pamięci,
Wojciech Jacobson
--------------------------------------------------------------------------------
Mój pierwszy morski wpis do książeczki żeglarskiej nosi autograf kapitana
Andrzeja Straburzyńskiego. Miałem przyjemność odbyć pod jego dowództwem
rejs na pięknej trzebieskiej łódce "Chrobry". Często wspominałem Go bo stał
się dla mnie wzorem kapitana. Bardzo życzliwy dla wszystkich i zachowujący
spokój w każdej sytuacji. W moim pierwszym rejsie zaliczyłem sztorm i
patrząc wtedy na jego spokój czułem, że jestem "pod dobrą komendą". Teraz
wiem (również od własnej żony), że załoga, a przynajmniej ta mniej
doświadczona, w trudnych momentach patrzy na zachowanie kapitana.
Od tamtego rejsu minęło sporo lat. Kapitan nie był wiele starszy ode mnie.
Czasem łatwiej jednak jest pokonać sztorm niż to co niesie życie...
Bogdan
Ryszard Drozdowski
_____________________