O senatorze Piotrze Głowskim ostatnio żeglarze mówią często. Kto zacz? Pomorzak, lat 42, psycholog, inzynier zarządzania w gospodarce żywnościowej. Studiował takze programowanie maszyn cyfrowych, był stypendystą i stazystą w Berlinie. Później prowadził własną działalność gospodarczą jako przedstawiciel japońskiego koncernu w Polsce. W latach 2002 - 2007 zarządzał klastrem specjalistycznych gospodarstw rolnych w Dolinie Noteci. Od 2003 do 2007 był dyrektorem Programów Unii Europejskiej, następnie został dyrektorem Biura Zarządu Stowarzyszenia Gmin i Powiatów Nadnoteckich. W grudniu 2007 został przedstawicielem Senatu w Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, natomiast styczniu 2008 roku został wybrany wiceprzewodniczącym Polsko – Szwajcarskiej Grupy Parlamentarnej, a następnie został wybrany przewodniczącym Polsko - Austriackiej Grupy Parlamentarnej. Senator jest przewodniczącym Parlamentarnego Zespołu ds. Dróg Wodnych i Turystyki Wodnej oraz Parlamentarnego Zespołu Platformy Obywatelskiej RP ds. Rozwoju Obszarów Wiejskich. Od marca 2009 r. jest wiceprzewodniczącym Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi oraz zasiada w Komisji Spraw Unii Europejskiej.
Poczytajcie, co powiedział "ZAGLOM" o naszych problemach.
Zyjcie wiecznie!
Don Jorge
________________________________________
Do Redakcji "ŻAGLI" zawitał z roboczą wizytą senator Piotr Głowski (Platforma Obywatelska). Przypomnijmy – senator z Piły to gorący orędownik ożywienia naszych polskich szlaków śródlądowych i morskich oraz ułatwień dla uprawiających turystykę wodną. Jego wizyta w „Żaglach” miała na celu ułatwienie obu stronom wzajemnych kontaktów, bo nadchodzący czas będzie brzemienny w prawne decyzje dotyczące również środowiska żeglarzy i innych wodniaków.
Pod obrady sejmowych komisji trafią na dniach projekt ustawy i rozporządzenia mogące istotnie wpłynąć na naszą swobodę żeglowania po polskich wodach śródlądowych i morskich. Mam tu na myśli nową ustawę o sporcie, a także rządowy projekt Ministra Infrastruktury zmieniający rozporządzenie w sprawie szczegółowych warunków bezpiecznego uprawiania żeglugi przez statki morskie (niestety i jachty). O pewnych hipotetycznych zagrożeniach rodzących nasze środowiskowe niepokoje pisaliśmy w grudniowych „Żaglach" w dziale listy.
Pojawiła się też na horyzoncie sprawa wprowadzenia w naszym kraju uprawnień międzynarodowych. Cieszy nas to, bo już w roku 2006, w trakcie targów „Wiatr i Woda", współorganizowaliśmy z liberalnymi środowiskami żeglarskimi konferencję przybliżającą tematykę ICC. W tamtym okresie ani administracja państwowa, ani związki (żeglarski i motorowodny) nie były chętne takiemu rozwiązaniu, jednak ostatnie wydarzenia pokazały, że nasza ówczesna argumentacja w końcu dotarła i do nich. Konferencja zorganizowana przez m.in. PZŻ i PZMiNW w trakcie jesiennych targów w Poznaniu optowała za przyjęciem rozwiązań opartych na rezolucji 40 UNECE (tzw. ICC). Obecny na konferencji senator Głowski także uznał, że przyjęcie rozwiązań opartych na ICC będzie właściwe, jednak pod warunkiem, że certyfikaty ICC będą wystawiane na podstawie stopni krajowych bez dodatkowych egzaminów i szkoleń, jedynie za symboliczną opłatą administracyjną.
Naszym zdaniem - o czym poinformowaliśmy senatora - niedopuszczalne jest przyjęcie rozwiązań dublujących system krajowy i ICC, gdzie potrzebne by były podwójne szkolenia i egzaminy. Przyjęcie rzeczonej rezolucji ma sens jedynie w przypadku, gdy system stopni krajowych będzie relewantny do rozwiązań w niej proponowanych. W przeciwnym wypadku będziemy mieli dwa systemy stopni: do żeglugi krajowej i zagranicznej, co samo w sobie jest absurdem i w znacznym stopniu zwiększy koszty uzyskania stosownego certyfikatu. Recepcja rozwiązań ICC powinna znaleźć się wprost w ustawie (wszak rozwiązania dotyczące barek właśnie tam się znajdują). Wystarczy proste określenie rodzajów certyfikatów i zakres kompetencjii, a rozporządzenie zajmie się sprawami technicznymi egzaminowania i wydawania certyfikatów oraz określi ich wzór (z uwzględnieniem wzoru zawartego w stosownym rozp.). ICC przewiduje DWA certyfikaty dla jachtów żaglowych i CZTERY dla motorowych.
Senator zwrócił też naszą uwagę jako publicystów, iż sprawy żeglarstwa to także kwestie zarządzania i własności dróg wodnych w Polsce. Rozsianie kompetencji, niejednolite zarządzanie, brak jednego odpowiedzialnego za wszystko gospodarza powoduje zaniedbanie szlaków i zwłokę w wydawaniu odpowiednich decyzji administracyjnych przy np. budowie przystani, portów i marin, konserwacji i obsługi śluz itp. Prosił o publicystyczne wsparcie w porządkowaniu tej swoistej stajni Augiasza. Redakcja zobowiązała się do podjęcia wszelkich wysiłków na rzecz poparcia korzystnych dla żeglarzy inicjatyw.
Ze swej strony senator Głowski podkreślił korzyści, jakie płyną z popularyzowania przez „Żagle" takich pięknych a niewykorzystanych turystycznie dróg wodnych jak Międzynarodowa Droga Wodna E70, szlak Wisły czy Wielka Pętla Wielkopolska. Ustalono formy i zakres dalszych kontaktów i współpracy i życzono sobie sukcesów na niwie rozwoju turystyki wodnej w nowym roku.
Jerzy Klawiński
sekretarz redakcji
Miesięcznika ŻAGLE
Co na ten temat mówi cytowana Rezolucja nr 40?
Rezolucja nr 406 Grupy Roboczej Transportu Sródlądowego Europejskiej Komisji Gospodarczej ONZ (UN/ECE) została wprowadzona w październiku 2002 r. Zasadniczo różni się ona od rezolucji nr 147 (ze zmianami) wprowadzając wymaganie, że ICC może być wydawany tylko posiadaczowi narodowego certyfikatu żeglarskiego, albo po zdaniu egzaminu sprawdzającego ( zwracam uwagę na słowo "albo") wiedzę dotyczącą przepisów, locji, jachtu i jego wyposażenia, bezpieczeństwa, meteorologii itp.
Sposób przeprowadzania egzaminu musi być zaaprobowany przez Rząd Kraju pochodzenia. Np. w Zjednoczonym Królestwie nie ma obowiązku posiadania certyfikatów żeglarskich, jednakże Royal Yachting Association wydaje ICC na podstawie egzaminu zdanego z wynikiem pozytywnym. ( znowu podkreślenie moje).
Tak się składa, że program szkolenia i egzaminowania w wydaniu PZŻ odpowiada w zasadzie programowi ICC. Ten zapał Chocimskiej aby za wszelką cenę wprowadzić ICC "tylnymi drzwiami" ( Polska nie podpisała Rezolucji nr 40 przy absolutnej bezczynności Chocimskiej), czyli upoważnienie agent UE do zastosowania ustaleń Rezolucji nawet w stosunku do państw, które jej nie podpisały, wynika właśnie z tego faktu. Kto chce mieć certyfikat ICC "za darmo" musi zdać egzaminy w PZŻ. Zważywszy na nadrzędność prawa unijnego nad krajowym oznacza to też, że wywalczone 7,5 m bezpatencia idzie do kosza. Coś "pięknego", nieprawdaż?!
Dziwne, że zasłużona redakcja "Żagli" na wspomnianej Konferencji dała się na to nabrać. Konkludując- jeśli mamy na zawsze wprowadzić w Polsce system przymusu i monopolu, doprowadźmy pomysł Chocimskiej do końca. Po tylu latach zrobiono mi miazgę z mózgu. Pogratulować Chocimskie sprytu a innym ....no własnie, czego gratulować. Liberatorzy- obudźcie się wreszcie.
Żyj wiecznie
Zbigniew Klimczak
„Włodek zapewne już nie pamięta konferencji na Targach WIATR I WODA, na której koledzy z liberalnych stowarzyszeń optowali za tym, by polskie uprawnienia (dobrowolne!) skorelować z międzynarodowymi - np. ICC. Nie pamiętam, czy mówił o tym Roch Wróblewski czy Hasip - ale było... „
A było: Włodek był na tej konferencji, a przynajmniej ja Go zapamiętałem. Prezentację, w całości przygotowaną przez Rocha Wróblewskiego, nt. ICC oraz ICP ja poprowadziłem, tak gwoli uściślenia. Oczywiście przy dobrowolnych uprawnieniach „krajowych” ICC i ICP są dobrowolne do kwadratu.
Jeszcze kilka newsów temu pisałeś o wprowadzonym praktycznie jednogłośnie,
przez sejm zdominowany przez Platformę, obowiązku noszenia kasku na
nartach (dawno nie słyszałem o większym kretyństwie). Teraz przyszedł
senator do redakcji, pod włos pogładził i powiedział, że będzie dobrze.
Równocześnie w rządzie Platformy przygotowano przepisy przygotowujące
powrót Kart Bezpieczeństwa, zaostrzające egzaminy na stopnie żeglarskie,
utrwalające monopol PZŻ.
Zbliżają się wybory. Jeden z drugim będą się podlizywać, a potem rozłożą
ręce i powiedzą "co ja mogłem". To, co senator powiedział w redakcji "Żagl"i
nie ma najmniejszego znaczenia. Znaczenie będzie miało, co powie w
Senacie. I wtedy warto będzie mu na ręce patrzeć.
Praktyka pokazała, że poza senatorem Markiem Rockim, PO nie jest przychylnie nastawiona
do liberalizacji (listy głosowań ). Zadałem sobie trud zebrania tych
działań w artykule: http://www.sail-ho.pl/article.php?sid=2751
Dla przykładu głosowanie w sprawie bezpatencia od 7.5 metra wśród posłów
PO (za tylko 37, przeciw aż 75), patrząc tylko na bardziej prominentnych:
-Mirosław Drzewiecki (późniejszy minister sportu, obecnie były z powodu
afery hazardowej): przeciw
- Andrzej Czuma (późniejszy minister sprawiedliwości): przeciw
- Ewa Kopacz (minister zdrowia?): przeciw
- Grzegorz Schetyna (trzęsący klubem PO): przeciw
- Konstanty Miodowicz (dawniej od służb specjalnych): przeciw
- Sawicka Beata Dorota (ta od korupcji na terenach Helu i kręcenia loda na
prywatyzacji szpitali): przeciw
- Aleksander Grad (ministerstwo skarbu państwa, afera stoczniowa): przeciw
- Tusk Donald, premier, kandydat na prezydenta: przeciw
- Rokita Jan (łatunku, Niemce mnie bijom): przeciw
To tak po bardziej medialnych nazwiskach. Warto je zapamiętać. Pociesza,
że ludzie rozumiejący morze i problemy okołomorskie (w tym Kazimierz
Plocke, Marek Biernacki, Jarosław Wałęsa) byli za. Ale to dość niewiele.
Zanim się weźmie przedwyborcze gadanie za dobrą monetę, warto pogrzebać na
stronach sejmu. Spisane będą czyny i rozmowy - no, nie wszystkie, ale
przynajmniej te oficjalne.
Pozdrawiam
Jacek
Po przeczytaniu informacji „senator Głowski w ”Żaglach” i czterech komentarzy - czekałem na głos wyważony z propozycją konkretnego działania. Piąty komentarz Jacka Kijewskiego zmobilizował mnie do napisania paru słów. Jacek Kijewski opisuje prawdziwe mechanizmy powstawania nowych ustaw i innych przepisów. W większości głosujący posłowie czy senatorowie naciskają maszynkę do głosowania kierując się opinią posła lub senatora promującego dane rozwiązanie. Taki mechanizm działa w większości demokracji i osobiście nie mam nic przeciwko temu.
Naszym problemem, żeglarzy liberałów jest to, że nasze idee nie przekonały do końca żadnego liczącego się polityka. Senator Głowski wykonał swoją pracę na rzecz barek pływających po śródlądziu i chwała mu za to. Każdy wyłom w murze wcześniej czy póżniej go obali. Nie wymagajmy jednak zbyt wiele, jeden człowiek to trochę mało jak na reprezentację tak licznego środowiska jak żeglarze.
Moim zdaniem o małej skuteczności działań żeglarskich liberałów zaważyła mnogość zdań i opinii prezentujących różne stanowiska w sprawie stopni, rejestracji, uniwersalności międzynarodowej stopni i.t.p. Taki szum informacyjny poza jego twórcami jest niezrozumiały dla osób spoza środowiska żeglarskiego. Dyskusja o ilości diabłów mieszczących się na łepku od szpilki fascynuje tylko dyskutantów.
Panowie może jeszcze nie jest za póżno, nie dyskutujmy kto nas wy….. manewrował tylko spróbujmy w trzech zdaniach wytłumaczyć istotę swobodnego żeglowania i koniec. Krótka informacja ma szanse być do końca przeczytana, a przez bardziej inteligentnych nawet zrozumiana. Dajemy się wmanewrować w dyskusje o szczegółach gdzie na głowę biją nas urzędnicy i lobbyści, którzy mają mnóstwo czasu i jest to ich praca. Z mnogości aktów prawnych tych europejskich i państwowych, każdy potrzebujący może wyciągnąć swojego królika.
A może by tak usunąć te parę stron szczególnie traktujących żeglarstwo z ustawy o sporcie. Ta cała troska o bezpieczeństwo to bzdura. Analizowałem kiedyś orzeczenia Izby Morskiej z dwudziestu lat z wypadków na jachtach. W żadnym przypadku nie wystąpił problem braku uprawnień. Posiadanie właściwego stopnia żeglarskiego nie zwalnia nikogo z odpowiedzialności za bezmyślność i głupotę. Problem wyposażenia jachtów w rozporządzeniu Dyrektora UM wydaje się prawdziwym salomonowym rozwiązaniem. Jest zalecenie wydane przez właściwy urząd, nie stosujesz się do zalecenia bierzesz na siebie odpowiedzialność, a reszta Kodeks Wykroczeń lub Karny.
Pozostała jeszcze tylko definicja jachtu. I tu należy wrócić do korzeni. Moim zdaniem współczesne polskie tłumaczenie to: „Jacht jest statkiem przeznaczonym do uprawiania żeglarstwa, nie wykorzystywanym do prowadzenia działalności gospodarczej.”
Dla potrzeb administracji morskiej można zamienić na „statek morski”, a dla potrzeb żeglugi śródlądowej „statek śródlądowy”.
Pozostałe statki to już nie jachty.
Pozdrawiam
Eugeniusz Ziółkowski
Dość drastycznie nie zgadzam się z Eugeniuszem Ziółkowskim. Co do
szczegółów (m.in. te rozporządzenia UMów to coś, z czym przecież walczymy,
i żadne to salomonowe rozwiązanie, bo nie gwarantuje ani stabilności
prawa, ani jego jakości - przypomnę naradę w UM Gdynia, gdzie UM
postulował radio VHF/DSC na każdą Omegę i Pucka...). I co do podstaw - tj.
że powinien istnieć jeden głos w sprawie żeglarstwa. Nie powinien i nie
będzie istnieć, bo istnieją rozbieżne interesy - szkoleniowców,
inspektorów, armatorów, żeglarzy indywidualnych itd.
Żeby wybrnąć z tej sytuacji należy odwołać się do zasad. Zasady ułatwiają
życie. Mogę sobie przyjąć zasadę, że zawsze kasuję bilet, albo że nigdy
nie kasuję biletu. Każda z tych zasad (pomijając ich słuszność i
opłacalność) zwalnia mnie za każdym razem z dylematów "kasować - nie
kasować", więc warto ją zastosować. Oczywiście należy przyjąć zasady
słuszne i moralne. Zasada "nie kasować biletu" jest nieopłacalna i
niesłuszna moralnie, choć i tak zapewnia wygodę (brak rozważania tej samej
decyzji za każdym razem).
W odniesieniu do żeglarstwa słuszną zasadą wydaje mi się: "żeglarz jest w
swojej masie osobą odpowiedzialną i jak długo nie stanowi ISTOTNEGO
zagrożenia dla osób trzecich, nie ma potrzeby regulowania jego
działalności". Zastępując słowo "żeglarz" słowem "człowiek" uzyskujemy
zresztą istotę liberalizmu (dlatego rozczarowany jestem działalnością
Platformy, która deklarowała się jako partia liberalna - natomiast w
dziedzinach, które mnie interesują, najliberalniejsza okazała się LPR).
Istotne zagrożenie można zdefiniować różnie: może długość kadłuba 15
metrów (Anglicy), może 12 (Szwedzi), może szybkość pow. 20 km/h i motor
(Holendrzy). Na pewno istotnym zagrożeniem nie jest brak przeglądu przez
inspektora PZŻtu (jakość tych przeglądów dopiero sprawia zagrożenie...). A
nawet, jeżeli to zagrożenie zaistnieje, nic nie usprawiedliwia napędzania
pieniędzy PZŻtowi przez obowiązkowe (!) kursy kapitańskie, jak w ponoć
liberalnym (!) projekcie liberalnej Platformy.
Podsumowując, oczekiwałbym od polityków reprezentowania stanowiska:
- nie ma potrzeby dodatkowych regulacji w dziedzinie żeglarstwa, a
istniejące regulacje należy znosić
- tam, gdzie istnieje naprawdę uzasadniony powód istnienia regulacji
(politycy powinni o tym mnie przekonać, nie narzucić bez dyskusji!),
niedopuszczalne jest tworzenie monopolu prywatnej organizacji pn. PZŻ.
Czynności rejestracyjne i wydawanie certyfikatów musi na swoje barki wziąć
ten, kto je narzuca, czyli administracja.
- konkurencja jest sposobem na wyeliminowanie większości patologii, a
zatem konkurencję należy wprowadzić w proces szkolenia i egzaminowania, a
także każdy inny.
Miały być trzy zdania, są. Wydaje się, że te trzy zdania odpowiadają
wspólnym postulatom tych, co się interesują żeglarstwem lub uczciwie z
niego żyją. Stado sępów może być innego zdania, ale władza powinna bronić
społeczeństwa przed sępami, a nie odwrotnie.
Kończąc jeszcze temat działalności gospodarczej. Oczywistym jest, że pewne
formy żeglarstwa odbywać się mogą praktycznie wyłącznie w formie
działalności gospodarczej. W szczególności czartery i szkolenia. Są to
formy niezbędne, by istniała reszta żeglarstwa. Nie widzę powodu, by je
obkładać jakimikolwiek sankcjami. To konkurencja wyrzuci z rynku
nieuczciwych graczy. Natomiast oczywiście jacht czarterowy jachtem
(ma kil, maszt, ster, żagle, silnik i niczym się nie różni od drugiego
takiego samego, tylko prywatnego - może tylko jest bardziej zadbany) jest
i specjalne zapisy w definicji jachtu wydają się przeczyć rozsądkowi. Moim
zdaniem wynikają z wmówionego społeczeństwu poglądu "przedsiębiorca =
złodziej" i nagonki "łapaj złodzieja, a jak nie, to kogokolwiek, byle się
statystyki zgadzały".
Platforma, deklarująca się jako reprezentant m.in. przedsiębiorców,
powinna zająć jednoznaczne stanowisko - i tu też jestem rozczarowany.
Pozdrawiam
Jacek Kijewski
P.S. Jedyną rozsądną postawę podczas tworzenia prawa widziałem u Waldemara
Rekścia i ministra Wiecheckiego. Po prostu zapytali "o co wam chodzi",
wysłuchali różnych opinii i je uwzględnili. Mimo, iż żywo się interesuję
tematem, nie widziałem żadnej konferencji, jaką by obecny minister sportu
zwołał, by wysłuchać racji przy szykowaniu nowych przepisów. Więc albo
wymyślił je z palca, albo zrealizował zamówienie kogoś, kto ma wpływ. Obie
ewentualności są złe.
A może tak spytajmy Pana senatora wprost.
Pan senator, podejmując działania, ma zapewne konkretną wizję zakończenia sprawy i związanych z nią skutków. Poprośmy o przedstawienie w punktach kolejnych działań, aż do szczęśliwego końca.
Co będzie musiał zrobić Kowalski lub Nowak aby żeglować na morzu i śródlądziu? Wierzę, że Pan senator ma taką wizję. Jeśli nie, to problem jest znacznie poważniejszy. Wydaje się, że działania na forum UE nie są objęte klauzulą tajności i możemy spodziewać się konkretnej odpowiedzi.
O sformułowanie pytania poprosiłbym kolegów, reprezentujących wszystkie zainteresowane środowiska żeglarskich liberałów, tak aby było ono wspólne dla wszystkich pytających. Do ustalenia treści pytania wykorzystajmy SSI Jurka Kulińskiego. Reszta to ruchy techniczne. Pytanie na adres senatora biuro@glowski.pl może wysłać każdy zainteresowany indywidualnie lub stowarzyszenie.
NIE TRAĆMY CZASU
Eugeniusz Ziółkowski