Dziś wszystko już spowszedniało (znam jeden smakowity wyjątek). Wszystkie pionierskie wyczyny już zostały zaliczone. Wyczynowcy stali się zawodowcami. W najnowszym JACHTINGU zamieszczono rysunek, z którego wynika, że z pionierskich wyczynów do zrobienia został już tylko samotny rejs dookoła świata - rufą do ... przodu. I może dlatego z taką zazdrością czytamy o tych, którzy byli pierwsi, którzy byli pionierami. O tym dzielnym, samodzielnym, pełnym fantazji pisze kpt. Jerzy Knabe.
A żeglarze zawsze i tak zostają z tym samym morzem sam na sam . A wyczyn? Po prostu "tylko" trzeba... wygrać :-)))
Żyjcie wiecznie!
d'Jorge
================================
Don Jorge,
Podsyłam Ci długie i wielowątkowe ale wiążące się ze sobą opracowanie. Na tyle co śledzę polski żeglarski internet, nikt tych tematów jakoś nie dotyka… Zgłoszeń z Polski też nie widzę więc może to niedoinformowanie?
Dnia 22 grudnia 2009 zmarł w wieku lat 92 legendarny żeglarz brytyjski Mike Richey. Jego odejście dotknęło wszystkich, którzy go znali oraz wielu innych dla których był inspiracją przez swoją ekspertyzę w sztuce nawigacji astronomicznej oraz w żegludze samotnej - głównie na słynnym na cały świat jachcie JESTER mierzącym 25 stóp. Był to poprostu Folkboat mierzący 7,62 metra LOA ale o charakterystycznym ożaglowaniu typu używanego na chińskich dżonkach.
Warto chyba poświęcić kilka słów aby dowiedzieli się o nim nie tylko żeglarze mojego pokolenia - dla których pozostawał ikoną przez całe długie lata. Michael Richey stał się powszechnie znany przez to, że począwszy od roku 1968, aż do roku 2000 brał na swoim JESTER udział w każdych kolejnych Transatlantyckich Regatach Samotnych. Co więcej, sam jacht JESTER startował od samego początku czyli jedenaście razy z rzędu! Tak minęły cztery dziesięciolecia!
Jak wiadomo TARS odbyły się po raz pierwszy w roku 1960 i zakończyły zwycięstwem F. Chichestera nad ‘Blondie’ Haslerem. Po powrocie do Anglii po drugich regatach w 1968, za namową Chichestera, Richey kupił JESTER’a od dwukrotnie startującego już na nim Haslera i reszta jest tą słynną historią...
Nie była ona pasmem nieustannych sukcesów. Oryginalny, drewniany a nie ubezpieczony JESTER został stracony w roku 1988 w sztormie Północnego Atlantyku, życie Mike’a uratował statek handlowy. Sam nie mógł podołać odbudowie jachtu ale znaleźli się sponsorzy i w roku 1992 wystartował już na nowej replice Jestera z włókna szklanego... Ostatnim razem w r. 2000 wziął udział honorowo, za specjalnym zaproszeniem, ponieważ zmieniono przepisy i do startu dopuszczano tylko jachty powyżej 30 stóp LOA.
Richey nie uważał się za bohatera: poprostu za wyszkolonego i znającego swój fach nawigatora. Kiedyś powiedział, że „bardzo uważam na morzu ponieważ gdybym wypadł za burtę to zaraz by w klubach mówiono, że ’zawsze chciałem umrzeć w ten sposób’! Otóż wcale nie! Ja sobie życzę umierać w czystej pościeli, z whisky i z księdzem...”. Niestety nie wiem na ile jego życzenia się w końcu spełniły...
Mike Richey
Mike Richey urodził się w roku 1917, pomimo pacyfistycznych poglądów spędził cała wojnę na morzu, głównie na Atlantyku, najpierw na poławiaczu min, potem na okrętach podwodnych i przy ich zwalczaniu. Wtedy poznał dogłębnie tajniki nawigacji astro, bo innej na oceanie nie było. Dzięki temu póżniej był przez 33 lata dyrektorem Instytutu Nawigacji przy Royal Geographical Society a przez 37 lat redaktorem ‘The Journal of Navigation’. Był też redaktorem encyklopedii żeglarskiej, pism i wydawnictw. Żeglarstwem parał się już od początku lat pięćdziesiątych, brał udział w dużych regatach, oczywiście głównie jako nawigator...
Wracając do TARS (czyli STARs – Singlehanded Transatlantic Races); Ich rozwój nie potoczył się po myśli inicjatora – Blondie Haslera. W pierwszych brało udział pięć jachtów, z których cztery były krótsze niż 26 stóp. Nawigacja była tradycyjna, samostery własnej roboty i wszystkie przepłynęły bez problemu. I tak było po raz pierwszy – i ostatni.
Już w roku 1968 Hasler wyraził opinię, że regaty są skażone komercją i nieokiełznaną chęcią wygranej za wszelką cenę. Planował więc stworzyć „Drugą Serię”, gdzie nie będzie sponsorów ani tworzącego przepisy organizatora, nie będzie żadnego wpisowego, zwykli żeglarze amatorzy płyną jak dorośli ludzie i podejmują ryzyko na własną odpowiedzialność.
Jednak „Druga Seria” nie powstała a TARS został na lata zawłaszczony przez zawodowców i ich komercyjne interesy. Royal Western Yacht Club wreszcie pozbył się zawodowców kierując ich do biznesowego Offshore Challenges (należącego m.in. do Ellen MacArtur – patrz Artemis Transat) a sam stara się wrócić do ideałów amatorskich czyli po angielsku ‘Corinthian’ w swoim OSTAR czyli ‘Original Singlehanded Transatlantic Race’. Z różnych względów pozostało jeszcze ograniczenie długości do minimum 30 stóp co wyklucza właścicieli mniejszych jachtów, jak n.p. JESTER, które były kiedyś w sercu imprezy.
Takie niańczenie żeglarzy to nonsens bo wszyscy wiedzą, że bezpieczeństwo na morzu to sprawa bardziej złożona fizycznie i psychicznie niż wielkość momentu prostującego jacht po przechyle... Jak pisał Hasler: ‘Najlepszym sędzią bezpieczeństwa na morzu jest samo morze’... Jedyną kategorią jachtów gdzie nie było wycofujących się w roku 2005 była klasa EIRA – ta z najmniejszymi jachtami...
I w taki sposób powstały nowe samotne regaty dla małych jachtów, PONIŻEJ 30 stóp LOA, pod nazwą ‘THE JESTER CHALLENGE’. W roku 2010, w pięćdziesiąta rocznicę oryginalnego wyzwania, odbędzie się ich trzecie już wydanie. Start w Plymouth 23-go maja godz. 1300. Meta w Newport Rhode Island.
Naogół zawodnicy są właścicielami jachtów, więc dbają o nie znacznie lepiej niz załogi sponsorowanych maszyn regatowych, które właściwie moga być i są traktowane jako jednorazowego użycia… Doświadczenie wskazuje, że bez spodziewanej glorii i oczekujących na mecie sponsorów przestrzegane są i będą najwyższe standarty dobrej praktyki morskiej. Tak było w Jester Challenge 2006 – do Newport i w 2008 – na Azory.
The Jester Challenge daje okazję samotnego przepłynięcia oceanu w towarzystwie, bez wydawania pieniędzy na wpisowe, (które lepiej wydać na wyposażenie jachtu), bez sztywnych przepisów - poza kierowaniem się zdrowym rozsądkiem i dobrą praktyką morską. Nikt nie ma obowiązku ‘opiekowania się’ zawodnikami. Nie ma limitu czasowego, nikt raczej nie będzie wydawał pieniędzy na opiekę meteorologiczną.
Nie będzie inspekcji, zawodników taktuje się jak dżentelmenów w sprawie samotności na pokładzie i nie używania silnika... Nawigacja satelitarna będzie z pewnością używana - bez ograniczeń. Wyposażenie bezpieczeństwa będzie na pokładzie takie jakie skiper uznaje za wystarczające...
WYZWANIE JESTER to nowoczesny eksperyment staromodnego liczenia tylko na siebie, samowystarczalności i osobistej odpowiedzialności. Zachęca do żeglugi oceanicznej i egzekwowania swojej wolności na morzu przez żeglarzy niezależnych. Nie zastępuje żadnych innych regat, pozostaje uzupełnieniem do OSTAR organizowanego przez RWYC. Ale jego popularność rośnie tak szybko, że nawet sceptycznie nastawiona prasa żeglarska jest zmuszona zauważyć. The Jester Challenge w swoich dwóch wydaniach: Newport i Azory wypełnia lukę, w której ‘staromodny’, prawdziwy, uniwersalny żeglarz może się zmierzyć zarówno z oceanem jak i z innymi podobnymi do niego.
Informacje:
http://www.jesterinfo.org/thejesterchallenge2010.html
lista startowa ma już 93 pozycje:
http://www.jesterinfo.org/jc2010entrylist.html
Jerzy Knabe Londyn, 23 stycznia 2010