Kpt. Jarek Czyszek wreszcie się odezwał. Opuszczając Hel wiosną obiecywał korespondencje. No to wreszcie po długim oczekiwaniu mamy tą pierwszą, ale za to interesujacą i z ciekawymi fotkami Tomasza Szczygła. Warto obejrzeć, nie zapominając o kliknięciu tam gdzie trzeba :-) Jarkowi i Tomkowi dziekuję.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
________________
Drogi Don Jorge,
przepraszam za przerwę w korespondencji, ale... podróżowałem i chwilowo, na najbliższy rok osiadłem w Hornsundzie. Jest to miejsce odwiedzane przez jachty. Napisać, że dość licznie, byłoby przesadą, niemniej jednak był dzień, kiedy w Zatoce Niedźwiedziej cumowały naraz cztery jachty, w tym Vagabond, dla którego Polska Baza Polarna była pierwszym portem po wymarznięciu w lipcu z zimowego leża u wschodnich wybrzeży Szpicbergenu.
Warunki nawigacyjne w lipcu obrazuje zdjęcie numer jeden, przedstawiające lądowanie na wyspie zmiany zimowników, dokładnie piątego lipca. Blisko dwa tygodnie póżniej pak odszedł na południe pozostawiając w fiordzie jedynie glowrerwsy oderwane od cielących się lodowców. Daje to okazję jachtom by odwiedzić kotwicowisko przed bazą. Rekordowa ilość jachtów na zdjęciu numer 2.
Wyposażenie jachtu do polarnej podróży, tutaj na pokładzie Vagabond'a ilustrują zdjęcia 3 i 4. Psy na pokładzie towarzyszyły zimowaniu jachtu jako niezawodny wskaźnik obecności niedźwiedzia w pobliżu wmarzniętego jachtu. Tutaj wiezione do Longer na lata, kiedy Vagabond będzie bobrował po licznych fiordach wyspy i badał ją naukowo pod kątem ocieplania - bądź nie, klimatu.
Z polskich jachtów w bazie, nie licząc Oceanii, była tylko wrocławska PANORAMA, ktora krąży pomiędzy Tromsoe a Szpicbergenem, odwiedzając wyspę wraz z kolejnymi, zmieniającymi się załogami.
Z jachtów widocznych na zdjęciu, dwa uszkodziły sobie śruby podchodząc do kotwicowiska. Pomimo starań mechanika stacji, obydwa musiały odpłynąć do Norwegii na żaglach. Mnie pozostało tylko postawić tykę ostrzegawczą na najbardziej zdradliwym głazie i każdemu i na przyszłość doradzać podejście do brzegu tylko na niskiej wodzie, kiedy widać linię przybrzeżnych szkierów.
Pozdrowienia z Hornsundu
Jarek Czyszek
_________________
Brawo!!!, w takie rejony "na własną prośbę" - to na prawdę trzeba kochać! Ciekawa relacja i super fotki!!!
Chciałem dorzucić informację, że NAJMNIEJSZYM polskim "jachtem" żaglowym w Hornsundzie był NANOK - stara, drewniana, wisłowa łódź poławiaczy fok, którą dostał od Norwegów prof. Siedlecki podczas poszukiwań miejsca na założenie polskiej stacji polarnej. NANOK został ożaglowany w czasie zimowania 1987/88 a brał w tym udział jako jeden z organizatorów tego przedsięwzięcia m.in. mój brat Jacek <http://hornsund.igf.edu.pl/zimownicy.html>. Ciekawe jest to, że po wielu latach leżenia na kamienistej plaży w Hornsundzie drewniany, zbijany STALOWYMI, ocynkowanymi gwoździami kadłub NANOKA zachowany był w znakomitym stanie - a to dzięki polarnemu klimatowi niepozwalającemu na rozwijanie się patogenów drewna... Służę fotkami pod żaglami i "legendą" NANOKA...
Robert
Co do NANOKa, który istnieje do dzisiaj, co prawda w stanie w zasadzie uniemożliwiającym wszelką żeglugę (leży do góry dnem w charkterze "pomnika" przy samym wejściu do bazy w Hornsundzie), to jestem bardzo zainteresowany zarówno historią jak i zdjęciami, tym bardziej, że jeden z moich współtowarzyszy szpicbergeńskiego pobytu także brał udział w owej odbudowie i chętnie razem nawiążemy bliższy kontakt. Gdybyśmy nudzili czytelników strony Don Jorge'a, to najlepiej na adres internetowy podany w tej wiadomości.
Natomiast co do maleńkości łódek żaglowych pływających w arktyce, to w Longer najwyraźniej istnieje coś w rodzaju klubu żeglarskiego, gdyż kilka tygodni temu tam właśnie, którejś niedzieli, obserwowałem stadko czterech, bodaj, laserów i jednej słonki, kręcące się po fiordzie w ramach relaksu. Tam także wypożyczalnia kajaków, co może mniej, zważywszy grenladzki rodowód tego rodzaju pływadeł. Generalnie, w tej chwili, Szpicbergen odwiedzają nawet niewielkie, dziewięciometrowej długości mydelniczki z załogami w wieku słusznym, obojga płci, najwyraźniej na urlopie.
Pozdrowienia - Jarek Czyszek
Liczyłem na to, że ów materiał zainteresuje właśnie Dona Jorge'go, bo to już archiwalne zdjęcia, a historia chyba dość niecodzienna, ze względu na scenerię, mimo iż niby zwyczajna - i zechce zamieścić materiał na swojej super stronce. Samo to: gdzie i w jakich warunkach żeglarze znajdą sposób na to żeby pomoczyć sobie kupry jest już dla szerokiego ogółu "szuwarowców" ciekawy.
Pozdrawiam :-)))
Robert