I znowu miałem szczęście. Nie uległem kuszeniu uroczych wrocławskich żeglarek i nie zgłosiłem zadnego referatu na pierwszokwietniową konferencję wiedzy żeglarskiej. I bardzo dobrze, bo jak bym wypadł przy luminarzu polskiej edukacji, guru polskich szkoleniowców i projektantów nowych metod szkolenia i egzaminowania? Zupełnie jak betoniarz przy głównym projektancie terminalu gazowego w Porcie Północnym. O referacie doktora, kapitana Wacława Petryńskiego w środowisku jest głośno, ale przepytywani na tą okoliczność uczestnicy konferencji nie bardzo potrafili mi streścic owego przesłania. Czegoś się tam domyslałem po wysłuchaniu jego referatu na konferencji w gdańskiej AWF. Ale to przecież nie to co oryginalny tekst. Poprosiłem jedną z moich wrocławskich sympatii i teraz wszyscy mozecie przeczytać dokładnie. Ja tam wiele z załączonych obrazków nie rozumiem i nie bardzo wierzę, że liczna rzesza instruktorów (nawet tych pełnych) potrafi z ponizszych wywodów wyciągnąć praktyczne wnioski poza tytułową tezą. Jak mi się przypomina, to przed wojną najwyższe kwalifikacje musiały mieć nauczycielki pierwszych trzech klas szkoły powszechnej (teraz to się nazywa - podstawowej). A tak wogóle, to co ja mogę na te dydaktyczne tematy powiedzieć, kiedy wszystkie zeglarskie egzamina zdawałem eksternistycznie i żaden instruktor, na żadnym kursie nie podkręcał mi ciśnienia. Rozmowa ze ślepym o kolorach.
Agnieszka - Dusza Konferencji dr Karmena Stańkowska
A teraz z innej, źródłowej beczki. Poczuwam się do napisania kilka słów o samej konferencji, mimo ze było to tak dawno. To fajnie, ze komuś się coś chce, ze "wrocusie" nie oglądają się na "warszawkę". Chwała im za to ! Największe brawa dla Agnieszki Pełka-Szajkowskiej oraz Darka Kluczka.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
____________
Klasyfikacja czynnosci czuciowo - ruchowych człowieka z punktu widzenia instruktora żeglarstwa
Wacław Petrynski
Górnoslaska Wyższa Szkoła Handlowa, Katowice
__________________
Każda czynnosc ruchowa, również ta wykonywana w żeglarstwie, wymaga dwojakich zdolnosci:
- energetycznych, obejmujacych procesy przekształcania energii w ustroju człowieka tak, by mógł on wykonac niezbedna prace,
- informacyjnych, obejmujacych procesy tworzenia odpowiednich programów czuciowo - ruchowych, a nastepnie sprawne sterowanie ruchami.
W poczatkowym okresie szkolenia najważniejsze sa pierwsze ze zdolnosci, gdyż stanowia podstawe wykonywania wszelkich ruchów, natomiast w pózniejszych etapach coraz wiekszego znaczenia nabieraja te drugie. Własnie dlatego sedziwy mistrz wschodnich sztuk walki potrafi bez wysiłku pokonac młodego osiłka. W niniejszym opracowaniu zajmiemy sie głównie rola przetwarzania informacji w sterowaniu ruchami człowieka.
Podstawowe zadania instruktora żeglarstwa to:
1) przekazanie kandydatowi na żeglarza pewnej ilosci wiedzy, niezbednej do sprawnego i bezpiecznego prowadzenia jachtu,
2) nauczenie sprawnego wykonywania czynnosci czuciowo-ruchowych zwiazanych z prowadzeniem jachtu.
Zauważmy, Że zadanie instruktora czy trenera jest bardziej złożone, niż zadanie nauczyciela przedmiotów teoretycznych. Pierwszy z nich przekazuje jedynie pewna wiedze teoretyczna i ewentualnie uczy jej wykorzystania w praktyce. Oba zadania sa procesami głównie umysłowymi. Instruktor musi natomiast nauczyc również wykonywania okreslonych czynnosci ruchowych (scislej: czuciowo-ruchowych), bedacych złoonymi procesami umysłowo-ruchowymi.
Przypomnijmy dwie podstawowe definicje:
uczenie sie – proces, w toku którego na podstawie doswiadczenia, poznania i cwiczenia powstaja nowe formy zachowania sie i działania lub ulegaja zmianie formy wczesniej nabyte.
uczenie sie ruchów - uwarunkowana doswiadczeniem, stosunkowo trwała zmiana kompetencji do osiagania okreslonych celów w okreslonych sytuacjach przez okreslone zachowanie ruchowe.
Tresc obu przytoczonych definicji jest odwrotnie proporcjonalna do ich lakonicznosci.Wskutek obu tych procesów w umysle uczacego sie musza powstac swoiste odwzorowania symboliczne (słowne) i czuciowo-ruchowe pozwalajace na sprawne wykonywanie danych
czynnosci. Zadaniem instruktora jest nauczanie, czyli wspomaganie procesu uczenia sie. Staje on przed niezwykle trudnym problemem. Przekazanie okreslonej wiedzy teoretycznej jest stosunkowo łatwe, ale ukształtowanie odwzorowania odczuc, stanowiacych podstawe sterowania ruchami – znacznie trudniejsze. Uczacy sie kadej czynnosci ruchowej, również tych wykonywanych w żeglarstwie, musi bowiem poznac i oswoic sie ze swoistymi odczuciami zmysłowymi (wzrokowymi, słuchowymi, dotykowymi itp.) i ukształtowac własciwe sposoby reagowania na nie. Nawet najlepszy instruktor nie ma zas i nie może miec
bezposredniego wpływu na odbiór czy przekształcanie owych odczuc u uczacego sie, dlatego te proces budowania odpowiednich wzorców czuciowo-ruchowych może wspomagac jedynie posrednio.
Celem procesu nauczania - uczenia sie jest ukształtowanie pewnych wzorców czuciowo - ruchowych umoliwiajacych sprawne sterowanie ruchami. Znakomita teorie budowy ruchów stworzył radziecki uczony NIKOŁAJ ALEKSANDROWICZ BERNSZTEJN. Przeanalizował on rozwój osrodkowego układu nerwowego i narzadów ruchu istot ywych w toku całej ewolucji biologicznej i powiazał przemiany narzadów ruchu (np. powstanie miesni szkieletowych czy układu kostno-stawowego kregowców) z kształtowaniem sie odpowiednich tworów w osrodkowym układzie nerwowym. Oba te procesy były łacznie podstawa postepu możliwosci czuciowo-ruchowych wszelkich istot żywych, a także posłużyły do zbudowania prostego i użytecznego modelu budowy (uczenia sie i sterowania) ruchów (rys. 1).
W odróżnieniu od stawonogów, u kregowców warunkiem podstawowym ruchu jest usztywnienie szkieletu, co zapewnia napiecie miesniowe (tonus), sterowane z najniższych pieter osrodkowego układu nerwowego - najbardziej pierwotnych, a zarazem najbardziej
odpornych na wszelkie zakłócenia. W swej teorii poziom tonusu BERNSZTEJN okreslił symbolem A. Na wyszym poziomie, oznaczonym literka B, znajduja sie synergie miesniowe, czyli programy sterujace harmonijna współpraca wielu miesni uczestniczacych w tym samym ruchu. Poziom C – to przemieszczanie w przestrzeni całego ciała lub jego czesci. Poziom D
– to poziom celowych, swiadomych czynnosci, poziom E zas – to poziom symbolicznych przekształcen programów ruchowych. Dwa najwyższe – to poziomy typowo ludzkie, sterowane przez najwyższe osrodki nerwowe umieszczone w korze mózgowej.
W teorii BERNSZTEJNA ważna role odgrywa zasada hierarchicznosci. Głosi ona, że w przypadku okreslonego zadania ruchowego istnieje jakis poziom główny, na którym skupia sie uwaga wykonujacego, a poziomy niższe pracuja „w tle”, bez udziału swiadomosci. Kiedy, na przykład, jade na rowerze, skupiam uwage na tym, dokad jade – czyli na czynnosciach poziomu C – nie zas na sposobie naciskania pedałów, co odpowiadałoby poziomowi B. Taka zasada sprawia, e mona „zaoszczedzic” cos niezwykle cennego w całym procesie postrzegania rzeczywistosci przez człowieka – uwage. Jej zasoby sa bardzo ograniczone i dlatego należy ja skupiac tylko na tych składnikach danej czynnosci, które tego absolutnie wymagaja.
Przyjmujac jako kryterium stopien zaangażowania uwagi, można podzielic wszelkie czynnosci czuciowo - ruchowe człowieka na trzy grupy:
• odruchy, wykonywane w pełni automatycznie i niezalenie od woli, czyli bez angażowania uwagi,
• nawyki czuciowo-ruchowe, wyuczone i dobrze opanowane, rozpoczynane swiadomie, ale wykonywane z obnionym udziałem swiadomosci lub w ogóle bez tego udziału, czyli z ograniczonym zaangażowaniem uwagi,
• złożne czynnosci czuciowo-ruchowe, scisle sterowane z najwyższych pieter osrodkowego układu nerwowego i wykorzystujace informacje zwrotna od narzadów zmysłów, czyli z pełnym zaangażowaniem uwagi.
układ piramidowy układ pozapiramidowy
poziom E; przetwarzanie symbolicznych odwzorowan ruchu kora mózgowa poziom D; symboliczne odwzorowania ruchu kora mózgowa
poziom C; ruchy w przestrzeni C2: kora mózgowa C1: prakowie
poziom B; synergie miesniowe gałka blada
poziom A; napiecie miesniowe twór siatkowaty przekodowanie
Najwiecej uwagi wymaga wykonywanie złożonych czynnosci czuciowo-ruchowych, celowe jest wiec przekształcenie ich w nawyki, uwalniajace od koniecznosci skupiania uwagi. W żeglarstwie takim nawykiem jest np. ostrzenie w szkwale nie na tyle, by jacht wstał z przechyłu, lecz by tylko dalej sie nie przechylał. Jesli żeglarz nie musi skupiac na tym swojej uwagi, to moe jej ograniczone zasoby przeznaczyc na wykonywanie innych zadan – na przykład na planowanie majacego nastapic za chwile zwrotu.
Proces umożliwiajacy zwolnienie zasobów uwagi polega na przekazywaniu sterowania ruchami (jesli jest to możliwe) na niższe pietra osrodkowego układu nerwowego, czyli do nieangażujacego swiadomosci „tła”. Potocznie nazywa sie ów proces „automatyzacja”
Przekształcenie danej czynnosci w nawyk zwalnia wprawdzie zasoby uwagi, lecz cena za to jest ograniczona możliwosc prowadzania jakichkolwiek poprawek, gdy ruch już sie wykonuje; musi on byc zatem wysoce niezawodny. Ogromnie ważne jest wiec kształtowanie od samego poczatku prawidłowych nawyków, gdyż wykorzenienie lub „naprawienie” złych nawyków jest znacznie trudniejsze, niż ukształtowanie nawyku nowego.
Dlatego uwaam, że kapitana może szkolic byle kto, ale żeglarza musi szkolic prawdziwy fachowiec. W szkoleniu eglarskim naley zwrócic uwage na jeszcze jeden aspekt. Uczciwy instruktor nie tylko musi przekazac kandydatowi na żeglarza jakas wiedze teoretyczna, nie tylko nauczyc go wykonywania jakichs czynnosci czuciowo-ruchowych, ale również zautomatyzowac co sie da – czyli ukształtowac nawyki. Tylko wtedy młody żeglarz, prowadzac samodzielnie jacht, bedzie pilnował kursu, wiatru i własciwej odległosci od betonowej kei, a nie szotów czy przedłuacza rumpla. Powstaje pytanie, czy w przypadku zupełnego nowicjusza jest to w ogóle możliwe w trakcie dziesieciodniowego kursu na stopien, przepraszam, patent - żeglarza jachtowego?
narzady zmysłów, narzady wykonawcze, rdzen kregowy, odruchy jadra, podkorowe uczucia, kora mózgowa, motywacja, postawy itp
ciało komórki nerwowej (perykarion) synapsa
Rys. 2. „Drabinka” GERSTMANNA.
Pewne inne aspekty sterowania ruchami, acz również ogromne ważne, opisał w swych pracach polski psycholog STANISŁAW GERSTMANN. Stworzył on model, który można nazwac „drabinka GERSTMANNA” (rys. 2). Przypomina on wprawdzie nieco wzorzec BERNSZTEJNA – również wiae sterowanie ruchami z okreslonymi tworami w osrodkowym układzie nerwowym - ale nieco inaczej dzieli czynnosci czuciowo-ruchowe. Najniżej umieszcza odruchy zwane segmentalnymi, niezalene od woli i sterowane z poziomu rdzenia kregowego. Wyżej – czynnosci sterowane przez jadra podkorowe, które sa odpowiedzialne za uczucia. Jeszcze wyżej – czynnosci sterowane w pełni swiadomie przez kore mózgowa, w której (niekiedy) mieszka rozum. Przydatnosc „drabinki” GERSTMANNA w pełni uwidacznia sie dopiero po skojarzeniu jej z innym wykresem: opublikowanym w 1908 roku przez amerykanskich psychologów ROBERTA M. YERKESA i JOHNA D. DODSONA schematem zalenosci sprawnosci działania od poziomu pobudzenia (rys. 3).
sprawnosc działania, niska wysoka, niski wysoki poziom pobudzenia
Jak wynika z tej zależnosci, wzrost poziomu pobudzenia wywołuje poczatkowo przyrost skutecznosci, jednake po osiagnieciu pewnego optimum owa skutecznosc zaczyna malec. Nadmierne pobudzenie jest wiec czynnikiem uposledzajacym skutecznosc działania. Co wiecej, na przyrost pobudzenia najsilniej reaguje najdoskonalszy, ale zarazem najmniej odporny na zaburzenia twór: rozum (najwyższy stopien w drabince GERSTMANNA). W takiej sytuacji zachowaniem człowieka, równie ruchowym, zaczynaja rzadzic bardziej pierwotne, ale zarazem odporniejsze na zaburzenia uczucia. Nasze nieszczescie polega jednak na tym,
Że zestaw owych uczuc został przez Matke Nature okrojony do potrzeb łowienia zwierzyny, a współczesny człowiek czesciej prowadzi Jumbo-Jeta, niż zakłuwa mamuty. Dlatego wyłaczenie myslenia - nierzadko stosowane w skali całych społeczenstw, np. w trakcie
kampanii wyborczych - nie zawsze prowadzi do pożadanych skutków (żeby cos „cudem sie udało”). W trakcie nauczania instruktor musi brac pod uwage to, że adept żeglarstwa może byc bardzo pobudzony. Bo przechył, wiatr, fale, brzeg sie zbliża – jednym słowem: groza! W takiej sytuacji jego zdolnosc odbierania bodzców i jakiegokolwiek skutecznego działania jest znacznie ograniczona. Jego stan nalezałoby bowiem umiescic daleko na prawej gałezi wykresu YERKESA-DODSONA, gdzie sprawnosc działania jest niewielka (jesli w ogóle nie maleje do zera). Dlatego dobry instruktor powinien w takiej sytuacji najpierw odpreyc i
uspokoic żeglarza, a dopiero potem – gdy ten jest w stanie w ogóle przyjmowac jakiekolwiek wskazówki – rozpoczac nauczanie. Musi zatem powstrzymac kapralska chec pokrzykiwania i musztrowania (co jest wówczas wyrazem stanu jego nerwów, a nie pedagogicznego rozumu), bo w takiej sytuacji nie tylko nie przyniesie ona pożadanych skutków, ale wrecz przeciwnie - ukształtuje niechec do uprawiania żeglarstwa. Inna sprawa, że prawdziwie dobry instruktor musi umiec dopasowac sie do psychiki żeglarza. Osoby wrażliwe i „płochliwe” powinien prowadzic łagodnie i delikatnie, natomiast z tzw. twardzielami postepowac bardziej zdecydowanie, gdy w tych przypadkach tylko takie zachowanie instruktora przynosi poadane skutki. Inna sprawa, że niezwykle trudno na pierwszy rzut oka odróżnic, kto jest prawdziwym „twardzielem”, a kto jedynie mniej lub bardziej udolnie usiłuje nasladowac CHUCKA NORRISA, ale pod czerepem rubasznym chowa w istocie dusze anielska.
Krzywa YERKESA-DODSONA ma i druga gałaz. Jesli eglarz jest pobudzony zbyt słabo, to jego sprawnosc działania bedzie również niewielka. W wielu analizach prawa YERKESA-DODSONA utosamia sie pojecia pobudzenia i motywacji. Wprawdzie nierzadko ida one w parze (aczkolwiek nie zawsze, ba, zwykle nie jest to pożadane!), ale bynajmniej nie sa tosame. Motywacja ma cel i jest zjawiskiem psychologicznym, pobudzenie zas nie ma celu i jest zjawiskiem fizjologicznym. Ideałem byłoby wiec zachowanie wysokiej motywacji i niskiego pobudzenia, co w potocznym jezyku okreslamy mianem „zimna krew”. Na zakonczenie jeszcze jedna uwaga dotyczaca szkolenia dzieci. Jak ju wspomniano, noworodek został przez BERNSZTEJNA okreslony mianem „donoszonego wczesniaka”, gdyż pewne zdolnosci kształtuja sie u niego dopiero po urodzeniu. Jedna z nich jest zdolnosc myslenia abstrakcyjnego. Opiera sie ono na dwóch głównych filarach:
1) umiejetnosci odwzorowywania rzeczywistosci w postaci symbolicznej (słownej),
2) zdolnosci do postrzegania czasu jako uniwersalnego czynnika porzadkujacego kolejnosc zdarzen.
Wybitnym badaczem psychologii dziecka był szwajcarski psycholog JEAN PIAGET. Opisał on fakt, e zdolnosc do myslenia abstrakcyjnego kształtuje sie dopiero w dosc póznym wieku. Dziecko nie jest zatem „dorosłym w małej skali”, lecz istota o innej budowie psychicznej, niż człowiek w pełni dojrzały. Posiada na przykład słabo rozwiniete poczucie czasu. Rozumie pojecia „cos sie dzieje”, albo „nic sie nie dzieje”, nie rozumie natomiast pojecia „cos sie bedzie działo potem”. Zauwamy, że jesli ma do wykonania cos w innym miejscu niż to, w którym sie w danym momencie znajduje, to porusza sie biegiem, by cos, co ma sie wydarzyc, wydarzyło sie natychmiast. Zupełnie jak młody pies czy kot. Dlatego, planujac utworzenie dla dzieci jakichs sprawnosci czy odznak, nie można stworzyc systemu, w którym dziecko przechodziłoby jakis sprawdzian, potem wyniki przekazywano by do zatwierdzenia Szacownemu Gremium eglarskiemu i dopiero po kilku tygodniach dziecko otrzymywałoby upragniony znaczek. Odległosc czasowa miedzy czynem a nagroda byłaby wówczas zbyt duża, co niweczyłoby poadany skutek wychowawczy – wytworzenie potrzeby
i checi eglowania. Instruktor uprawniony do nadawania takich odznak powinien je miec w tylnej kieszeni spodni (żeby ich nie przechowywał zbyt długo, bo beda go gniotły, gdy usiadzie) i wreczac dziecku natychmiast, gdy tylko spełni ono odpowiednie kryteria. Ileż wtedy jest radosci, ileż dumy w rodzinie i w szkole, jak silny jest to bodziec wychowawczy kształtujacy pozytywny stosunek do żeglarstwa! Dlatego musiałaby to byc nie legitymacja, której wszak nie widac, ale jakas odznaka, najlepiej duża i kolorowa, by była natychmiast i z daleka widoczna na piersi jej dumnego posiadacza.
___________________________
Właściwie to zrozumiałem jedynie tyle, że nie mogę nauczyć córki żeglarstwa.
To znaczy mogę jej nauczyć jedynie w kilku wypadkach:
1. Ania (znaczy moja córka) zdąbędzie wcześniej stopień kapitana jachtowego.
2. Zrobię następny fakultet na AWF z żeglarstwa (co najmniej).
3. Zmienimy obywatelstwo.
W wyżej przytoczonym referacie zamieniając słowo "żeglarstwo" na "kolarstwo" też będzie akuratnie jak obecnie.
Hasip
PS. Już poważnie - nie zgadzam się z autorem co do meritum - aby kogoś nauczyć nie potrzebna jest znajomość teorii uczenia. Nie muszę znać epistemologii aby uczyć, ale muszę "umieć". Żeglarstwo nie musi być "wiedzą", w podstawowym zakresie stosowania (99,99% przypadków) wystarczy jak jest "umiejętnością". Nie muszę znać reotryki ani dialektyki (w rozumieniu starożytnych) aby dyskutować, nie muszę znać ontologii ani hermeneutyki aby czytać pismo święte.Co nie zmienia faktu, że tego typu prace epistemologiczne są przydatne.
Teraz nie prowadzi sie szkolen ( bo i po co - w swietle nowych rozporzadzen ) , tylko pisze sie uczone wywody, z ktorych nic nie wynika dla tego ,co nazywalismy -nie "dobra" , ale "zwykla praktyka morska".
Nie do końca tak jest - obowiązkowe są kursy na dwa pierwsze stopnie (żeglarz i sternik jachtowy oraz odpowiednio sternik motorowodny i starszy sternik motorowodny).
Hasip
Przytaczam Twoją wypowiedż w istotnym fragmencie: .../"a nie teoretyczne rozwazania w mysl biblijnej zasady : "Ile diablow zmiesci sie na ostrzu szpilki "/..
Muszę Ciebie wyprowadzić z błędu! Nie ma żadnej i nie było "biblijnej zasady" o rzeczonych diabłach na ostrzu szpilki. W średniowieczu co bardziej nawiedzeni teolodzy prowadzili takowe pseudoteologiczne dysputy. Stawiano pewne bezsensowne tezy (które nie są zasadami!!!). W Biblii nie znajdziesz nawet fragmentu o tego typu zagadnieniu. Kłania się znajomość literatury, która jak się zdaje stanowiła i stanowi podwaliny pod między innymi naszą współczesną europejską kulturę. Nie wiesz czegoś - nie zdradzaj własnej ignorancji w dziedzinie...
Poza tym prezentujesz słuszną linię naszego wyzwalanego żeglarstwa;))
Pozdrawiam życzliwie
Pamiętam, jak przed wielu, wielu laty "POLITYKA" wyśmiewała się z czyjejś pracy doktoranckiej dotyczącej "jedzenia zupy łyżką". Wszystkie takie uczone wywody nieodparcie mi się z tamtym tematem kojażą. Prawdziwa praca naukowa musi być dla profanów niepojęta, wówczas dopiero na takie miano zasługuje.
Stopy wody pod kilem!
Biały Wieloryb
(Marek Popiel)
http://whale.kompas.net.pl
Z trudem i po dłuższym zastanowieniu postanowiłem zabrać głos. Tak się składa, że dane mi było poznać "dwie twarze" kapitana W. Petryńskiego. Tą ogólnie znaną, z tekstów wybitnie "uczonych" , betonowych poglądów i zupełnie inną. Jak ukazał się mój podręcznik to "przyjaciel" zjadliwie mnie pochwalił: piszesz prosto aż do bólu...koniec cytatu. Ja odebrałem to jako komplement ale mało kto wie, że w dużym stopniu tą prostotę zawdzięczam właśnie kapitanowi. O naszym zetknięciu zadecydowała chęć utrącenia mojego podręcznika przez wazeliniarzy z KSz PZŻ. To był okres mojej najgorętszej walki z Prezesem. Zagoziłem, że urządzę skandal na całą Polskę i wtedy Przewodniczący Komisji zaproponował mi mediację. Oni wystawią "sędziego" i ja mam sobie wybrać też, z tym, że werdykt będzie ostateczny. Reprezentowania mojej osoby podjął się śp. kapitan J. Sydow i niestety, nagle odszedł na Wieczną Wachtę. Było mi już wszystko jedno i zgodziłem się na poprzestaniu na tej jednej opinii. Kapitan W. Petryński wydał opinię pozytywną dla PZŻ a mnie osobiście udzielił kilku rad, które wyszły na dobre podręcznikowi. Jakie to były rady, te ogólne? Po pierwsze wytknął mi, że za bardzo się przed czytelnikiem mądrzę, pisz prosto, pomijaj wszystko co nie jest kursantowi potrzebne oraz pisząc, wstawiaj się w rolę czytającego. Wprowadziłem istotne zmiany i posłałem kapitanowi do oceny. Odpisał, że jest lepiej ale tak naprawdę to żebym dał to do poczytania nastolatkom i jak powiedzą, że zrozumieli dopiero wtedy mogę uznać pracę za rzetelnie wykonaną. Jest dla mnie niepojętnym jak ktoś dający takie rady sam postępuje zupełnie odwrotnie. Tak samo nie rozumiem "betonowych" poglądów kapitana na sprawy przepisów, ponieważ wciąż mam w pamięci Jego "inną twarz". To wielka dla mnie tajemnica niemal jak znana z powieści kryminalnej postać innego Doktora. Myślę, że takie referaty nawet na Konferencjach Naukowych czynią sprawie szkolenia więcej szkody niż pożytku. Tyle zawdzięczając osobiście Osobie kapitana jest mi tym bardziej przykro dołączyć do głosów krytycznych. Materiał absolutnie niestrawny (a ukończyłem też Studium Pedagogiczne i jestem wieloletnim praktykiem) i nie daj Neptunie aby stał się obowiązującym na kursach instruktorskich. Panie kapitanie- co się dzieje?!
z szacunkiem
Zbigniew Klimczak
Po uważnym przeczytaniu tekstu Don Jorge'a wydaje mi się że wyjaśnieniem może być termin konferencji - data ta z łacińska brzmi "Prima Aprilis"! Może po prostu kpt. Wacław Petryński zrobił sobie dowcip popełniając ten referat? :-)
P.S.
Niektórzy zapewne uważają mnie za jzykowego purystę (szczególnie "nazwiskowego"), ale ostatnie zdanie artykułu powinno brzmieć:
Największe brawa dla Agnieszki Pełki-Szajkowskiej oraz Darka Kluczki.
P.P.S.
Pozdrawiam zarówno Agę jaki i Darka!
http://slowniki.pwn.pl/zasady/629611_1.html
Poczytaj też:http://www.poradniajezykowa.us.edu.pl/artykuly/IB_wstyd.pdf
i http://phorum.us.edu.pl/search.php?date=0&globalsearch=0&f=19&search=odmina+nazwiska&match=0
Chyba że, podczas mego urlopu, jakaś reforma języka polskiego się zdarzyła. :-P
--
pozdrawiam - Wojtek Bartoszyński
PS.
To nie jest dobre miejsce na tę dyskusję, zapraszam na priv: w.bartoszynski.WYTNIJ@post.pl
Szanowne Czytelniczki i Szanowni Czytelnicy,
Ja już Wam wyjaśniałem, że za mojego życia chyba pieciokrotnie reformowano zasady ortografii oraz trzykrotnie reguły stylistyki. I Wy wymagacie od starego, abym był na bieząco ? Mnie się to już wszysko myli. Niedawno czytałyście/czytaliscie news o rejsie siatkobetonowca HUMBAK, którego skipperem jest Grzegorz Kuchta. On zdecydowanie protestuje przeciwko "deklinowaniu" jego nazwiska. A ja pamiętam te czasy, kiedy nie tylko "deklinowano" nazwiska, ale i budowano ich damskie odmiany. Trzymając się już przykładu mojego osobistego lekarza - Jego urocza żona powinna nazywać się Kuchcina (ew. Kuchtowa), a obie córeczki - Kuchcianki. Ja wiem, że to w czasach komputerów oraz elektronicznego inwilgowania ludnosci jest nie do przyjęcia. A jednak żal.
Tych facetów od tego nowego "pesela" denerwuje nawet to, że moja żona nazywa się Kulińska, a nie Kuliński. Przy okazji jeszcze raz przepraszam za notoryczne "literówki", zwłaszcza brak dowartościowania polskich znaków diakrytycznych. Dyskutujcie o meritum newsa.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
Co do meritum.... Przecież się nie znamy.
A tak poważnie - tego typu referat nie piszę się w celu edukowania instruktorów, zeglarzy, itp (szaraczków), publikuje się dla tzw. dorobku naukowego w celu uzyskania wyższego stopnia naukowego :))
Hasip
Czy na tym wlasnie polega slawne, szwejkowe "balwanienie do kwadratu"? Tez bardzo lubie...
Oj!!! chyba wolę czytać Szwejka... bo my, prości magistrzy (magistrowie?), nie jesteśmy w stanie zrozumieć tej "uczonej" mowy pana W.P. a Szwejka "łapiemy biez nikakich" ;-)))
Robert :-)
Drogi Jerzy, nie przejmuj się tak tymi uwagami. Moja kochana Gosia przyzwyczaiła mnie, że nawet w Miesięczniku Literackim zawsze coś znajdzie. A co do znęcania się w ogole to ja mam też wyrzuty sumienia jeśli chodzi o kapitana W.P. Zauważyłem tylko negatywy a przecież ostatnie zdanie referatu ( aby nie szukać, przytaczam).........Instruktor uprawniony do nadawania takich odznak powinien je miec w tylnej kieszeni spodni (żeby ich nie przechowywał zbyt długo, bo beda go gniotły, gdy usiadzie) i wreczac dziecku natychmiast, gdy tylko spełni ono odpowiednie kryteria. Ileż wtedy jest radosci, ileż dumy w rodzinie i w szkole, jak silny jest to bodziec wychowawczy kształtujacy pozytywny stosunek do żeglarstwa! Dlatego musiałaby to byc nie legitymacja, której wszak nie widac, ale jakas odznaka, najlepiej duża i kolorowa, by była natychmiast i z daleka widoczna na piersi jej dumnego posiadacza. (koniec cytatu), pokazuje już innego kapitana, Przyjaciela młodzieży, zapalonego szkoleniowca- wychowawcę. Pod tymi słowami podpisuję się ze wszystkich sił. ( mam nadzieję, że po surowej cenzurze domowego cerbera, błędów nie ma i z nadzieją na to, serdecznie wszystkich pozdrawiam w nowym sezonie internetowym. Brak mi było już tego na Batiarku, do tego stopnia, że kupiłem za honorarium, laptopa. Jeszcze tylko Blue Conekt (?) i sobie użyjemy w przyszłym sezonie.
Zbigniew Klimczak
Stosowanie języka hermetycznego, swoistej "gwary" zawodowej, często ma za zadanie ukazać przedmiot jako "wiedzę tajemną", trudną i niedostepną szerszemu ogółowi, a tym samym podnosić autorytet prelegenta.
Poza tym jako "byle kto", zgodnie z zaleceniem zawartym w referacie, mogę uczyć a i tym samym pouczać kapitanów :))
Hasip
1) Wstęp prezentujący stawiane tezy z ewentualnym zaprezentowaniem tych tez na tle innych tez
2) Kr·ótką prezentację ustalonego stanu wiedzy na temat zawarty w referacie
3) Przesłanki, z których wychodzimy, wyniki eksperymentów, obserwacje lub inne dane, które pozwoliły nam sformułować tezy
4) Ewentualny dowód tez
5) Podsumowanie wyników, synteza tematu
6) Wnioski ogólne
7) Ewentualnie nakreślenie tez i kierunku prac na przyszłość.
W omawianym referacie mamy część drugą i może szóstą, nijak nie powiązaną w logiczny ciąg. Odnośnie każdego poszczególnego elementu wypada się w całości zgodzić - zapewne przebiegi uczenia są takie, jak wskazano, zapewne dziecko należy nagradzać natychmiast, tylko w żadnym wypadku jedno nie wynika z drugiego. Przykład podobnego załatwienia sprawy: "Moja teściowa jest krawcową, więc wymiana kabla od overdrive w volvo była konieczna". Jedna i druga część jest jak najbardziej prawdziwa, natomiast całość nic nie udowadnia.
Przykład bardziej "z branży" mamy przecież w referacie p. Kajuta, z którego z przesłanki - potwierdzonej faktami - że tragiczne w skutkach wypadki powodują głównie kapitanowie jachtowi (a sternicy jachtowi najczęściej prosili o asystę lub hol) wynika, że poluzowanie rygorów powoduje więcej wypadków. Tyle, że nie ma logicznego powiązania między jednym a drugim, zresztą teza o większej liczbie wypadków okazała się być nieprawdziwa.
W młodszych latach, będąc studentem, musiałem za pomocą artykułów z IEEE Transactions (taki biuletyn dla inżynierów informatyków i telekomunikantów) udowadniać różne tezy kierownika katedry. Należało dobrać taki numer IEEE, żeby się zgadzało (inaczej byliśmy karani niekończącymi się zmianami przecinków i "proszę zrobić to większym fontem... czemu pan zrobił większym fontem, proszę zmniejszyć". Najprostszym wyjściem z sytuacji było znalezienie do przetłumaczenia artykułu na tyle bełkotliwego, że nic z tego nie wynikało - i z tego można było wysnuć dowolne wnioski.
Z omawianego referatu dowiadujemy się dwóch konkretów: że jak ktoś jest w stresie, to działa nieracjonalnie albo ma blokady i należy go uspokoić, oraz że dziecko powinno dostać nagrodę zaraz po wykonaniu zadania, a nie pół roku później. Oba fakty są oczywiste nawet dla nieuczonych w piśmie i człowiek dowiaduje się tego po pierwszej godzinie zajęć z zestresowanymi lub dziećmi.
Warto spojrzeć jeszcze na wnioski: patent żeglarza jachtowego można wydawać od początku lipca i mogą go zdobywać dzieci. PZŻ do dziś nie wydaje patentów żeglarza, podejrzewać można, że dzieci czują się nie tylko nie nagrodzone, a wręcz oszukane. W końcu wpłaciły pieniądze za ten patent, zdały egzamin, więc należy im się jak psu miska kaszy.
Druga sprawa, nic tak nie podnosi ciśnienia, niż bezkarna grabież naszych pieniędzy. Ostatnio na przykład mój poziom stresu podniosło rozporządzenie tuczące PZŻ opłatami za przeglądy jachtów śródlądowych. Nie czuję się od tego bynajmniej uspokojony.
Czyli co, tezy na pokaz, fakty dla korzyści?
Pozdrawiam
Jacek Kijewski
Życząc wszystkim prostej radości z żeglarstwa
i choćby, o ile nie da się inaczej, pod obcą banderą
i odkrywania rzeczy samemu, bo tak jest najfajniej.
Jacek Kijewski