Jak zapewne ... nie pamiętacie "neptunowiec" Igor Rejmer wymysilił ambitną zabawę w ustanawianie i pobijanie rekordów przelotów na reasie Świnkowo - Górki lub odwrotnie. Sprawa niby nie nowa, na podobnej trasie pędziły już wielkie jachty, nawet wielokadłubowe. A tu chodzi o zabawę zwykłych zeglarzy na normalnych ale koniecznie małych łódkach. Inicjatywę poparła Gdańska Federacja Żeglarska (patrz witryna GFŻ). Czekano na wiatr, na załogi, na inne tam jeszcze okoliczności. Niedawno rozmawiałem z Igorem, który użalał się, że lato mija i ....
A tu dziś mail od Janka Dziewulskiego (dziękuję !):
Igor bije rekord prędkości na trasie Świnoujście - Górki. Wypłyneli ze Ś-cia o 8.38 (z tzw. Kuśkiem), bo wcześniej nie było wiatru. Używają naprzemian dwóch spinakerów. Wokól nich burze, ale morale wysokie a i prędkość dobra.
No to trzymamy kciuki, oczekujemy kolejnych meldunków !
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
_______________
konkurencja nadrabia straty - nie zaniedbuj klikania ikonki RANIKGU za kazdą wizytą
Jakoś nie doszukałem sie informacji jaką łódką płynie Igor po rekord. To chyba ważne...?
Tak czy owak: POWODZENIA!, SILNYCH WIATRÓW i STOPY WODY...!!!
Robert :-)
Haber 550s (konstruktor Henryk Brylski z NEPTUNA) - nazwa własna "SZERSZEŃ". Kadłub w czarno - żółte poprzeczne paqski, tak jak to u szerszeni :-).
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
Po przeczytaniu odpowiedzi Johnn'ego przyszło mi do głowy że chyba bym się nie zdecydował na taki rejs mimo początkowego entuzjazmu, przynajmniej na jachcie który "mam mieć". Chociaż uwielbiam regaty i buduję "łódkę regatówkę" klasy 730. Jestem żeglarzem szuwarowym i opis rejsu Johnn'ego wydał mi się mało zabawny.
1. znaczny koszt jak na zabawę - jacht trzeba dostarczyć do Świnoujścia a potem odebrać z Górek,
2. znaczny "wskaźnik umęczenia" jak na urlop: przez 14 godzin żeglugi w silnym wietrze przy kiepskich warunkach pogodowych, chłód i deszcz i "tylko" połowa trasy -to rozrywka tylko dla wybranych. Bez odpowiedniego treningu i przygotowania sprzętu NIE MA MOWY ŻEBY SIĘ UDAŁO NA MAŁEJ ŁÓDCE! - czyli następne wydatki na przygotowania i to chyba nawet większe niż na sam przelot,
Mam więc taką propozycję: aby prowadzić klasyfikację również na obu trasach przygotowawczych.
A. Regularnie rozgrywany wyścig na trasie krótkiej "tam i spowrotem" mogłby cieszyć się nawet sporym zainteresowaniem np jako sobotnio-niedzielne regaty otwarcia sezonu na wiosnę i zamknięcia jesienią. Mógłby przyciągnąć żeglarzy ze śródlądzia z kilku klas "turystyczno-regatowych" i dawałby szansę na stworzenie imprezy podobnej do tego co dzieje się na Mazurach w wakacje i w Warszawie na wiosnę i na jesieni. (patrz Puchar Polski Jachtów Kabinowych)
B. W szczycie sezonu lub na początku września można by rozegrać wyścig na trasie średniej dla bardziej wymagających zawodników. Ze względu na długość trasy, czas i poziom wysiłku - akceptowalny dla zwykłych żeglarzy marnujących sobie zdrowie siedzeniem w biurach przez resztę swojego życia. Należałoby liczyć się z wyraźnie niższą frekwencją niż wariant A, ale jeszcze wystarczającą dla stworzenia miłej atmosfery żeglarskiej rywalizacji.
C Dla chętnych wariant na Maxa : Świnoujscie -> Górki
Pozdrowienia
MS
Nie ma oczywiście powodu, aby ta "impreza" była DLA WSZYSTKICH, zwłaszcza zaś dla tych, którzy marzą o spokojnym urlopie - oni powinni wybrać sobie coś zupełnie innego np. bicie rekordu w opalaniu się na pokładzie itp... ;-)
Wydaje mi się, że koszt transportu niedużego jachciku nie musi być zniechęcający dla tych, którzy planują ustanowić lub pobić rekord. Transport lądowy np. TANGA, to już pewien problem, między innymi zważając na jego masę i szerokość większą chyba od dopuszczonej przepisami do normalnego ciągnięcia za osobowym samochodem... ale TANGO to już nie jest mała łódka....
Dobrze byłoby mieć też stałą łączność z własną ekipą brzegową, zdolną do podjechania tam, gdzie akurat wypadło np. (tfu, tfu...) awaryjne lądowanie na plaży.
Klasyfikacja na trasach krótszych lub też wariant etapowy mogą być oczywiście bardzo atrakcyjne.
Pozdrawiam :-)
Robert
PS: Oczekuję od Dona Jorge'go zapowiedzianego "ŃJUSA" o Igorze i jego łódce, bo np. do tej pory nie wiem co to jest, poza tym, że w czarno-żółte paski.
Ile żagla? Jaka masa całkowita? Kabinowy czy bez? itd itp.
Habry (konstr. H. Brylskiego), które znam to raczej motorsajlery, chyba nie do bicia rekordów? Tudzież tuszę, iż odmienny to egzemplarz od owych znanych mi cudeniek. ;-)
Robert, daj kontakt na prywatny e.mail, to wyślę ci parę zdjęć zrobionych "Szerszeniowi" w Ustce. Wysłałem je też z paroma zdaniami do Jurka. Jeśli ktoś jeszcze chciałby te zdjęcia, to czekam na ich adresy.
Edward Zając
redakcja@ziemiaustecka.pl
Dzięki inicjatywie Edwarda Zająca (głęboki ukłon i podziekowania!!!) znam już fotki "Szerszenia" i wnioskuję, że to klasa MICRO (klasa ograniczona pochodzenia francuskiego, dług. całk. 5,5 m, szer. całk. 2,45 m, pow. żagli: Grot +Genoa 18,5 m kwadr. + spinaker 18,5 m kwadr.), domyślam się że kategoria prototyp" lub "regatowo-turystyczna" (klasa MICRO dzieli się na trzy kategorie klasyfikowane w regatach osobno: "prototypy", "regatowo-turystyczne" i "turystyczne" - w tej ostatniej był projektowany turystyczny MIKRON - czyli np. "Bogdanka", ale ona jest zmodyfikowana - dwukilowa) - mogę się oczywiście mylić, ale chyba niewiele ;-)
MICRO to dzielne łódki do przybrzeżnych rejsów (a nawet dalszych - "AGNESSA"!!!, "Bogdanka"....), ale wymagają zgranej załogi i odpowiednich warunków, gdyby Igor z załogą trafili wiatry z ćwiartek rufowych o sile 4 do 5 B, to lecieliby w ślizgu do samych Górek i byłby niezły wynik, przy silniejszych wiatrach, to niestety już trzeba raczej sztormować lub się schronić... Podjęli słuszną decyzję! Czekamy na kolejne próby!!!
Jeszcze raz serdecznie dziękuję Edwardowi za fotki :-)))
Pozdrawiam :-)
Robert
Jak już pisałem w innym temacie, różni żeglarze przypływają do usteckiego portu. Jedni narzekają na brak udogodnień typowych dla marin, inni przystosowują się do istniejących warunków i znajdują jakieś plusy postoju w Ustce. Zależy od tego, co kto sobie ceni.
Regatowcy rzadko pojawiają się w naszym porcie. Wpłynięcie "Szerszenia" potraktowaliśmy jako ciekawostkę. Było nawet wolne miejsce przy nabrzeżu. Przycumowali, wyjęli z kabiny parę plastrów styropianu, aby w to miejsce schować osprzęt. Nie byłem przy tym, ale nasi żeglarze mówią, że z wysokości swoich regatowych osiągnięć nie mieli ochoty z nimi rozmawiać. Zamknęli jacht i odjechali.
Nikogo nie prosili, aby zaopiekował się ich jachtem, nie dali numeru telefonu, aby w razie czego można było się z nimi skontaktować. Odjechali, jakby szli na godzinkę do sklepu. W nocy z czwartku na piątek dmuchnęło - jachty tańczyły na fali. Wzmocniliśmy cumy, zostaliśmy na wachtę nocną, aby pilnować jachtów., również "Szerszenia". Bo, oczywiście, nikt z załogi nie pojawił się. Prognozy podają, że znowu będzie wiało - ale dzisiaj też nikt się nie zjawił. Żeglarze to czy, jak niektórzy mówią, ściganty, dla których łódka jest tylko przedmiotem służącym do bicia rekordów?
Niekiedy zdarza się, że trzeba zostawić jacht w obcym porcie na kilka dni. W tym sezonie elbląska "Arka-el" dwa razy stała w Ustce po tygodniu. Właściciel jednak powiedział o tym, zostawił kontakt na telefon i internet. Nic się nie stało, ale obie strony były spokojniejsze. I chociaż niektórzy widzą na karzdym usteckim polerze menela, to z jachtów nic nie ginie, nawet jeśli stoją bez załogi.
Oczywiście, jacht nie jest winien temu, jak traktowany jest przez załogę. Jeśli więc nadejdzie zapowiadany sztorm, to będziemy uważać również na "Szerszenia". Gdy będzie trzeba, znowu założymy dodatkowe cumy i szpringi. Jednak wydaje mi się, że nawet zostawiając jacht w marinie warto powiedzieć bosmanowi i żeglarzom z sąsiednich jachtów, że zostawia się jacht na dzień, tydzień czy dłużej.
Edward Zając
Nie wiem jak to mogło się stać, ale strzeliłem "byka" - błąd ortograficzny. Oczywiście powinno być "każdy". Przepraszam - naprawdę czuję się głupio, bo takie coś raczej mi się nie zdarza.
Edward Zając
Z tymi bykami (czasem i "kardynalnymi") jest tak, że w komputerze strzela się ich więcej niż kiedykolwiek pisząc długopisem na zwykłej kartce - przynajmniej ja czegoś takiego doświadczam - inny jest kontakt z tekstem na monitorze a inny z tekstem na kartce papieru.... być może młodzież tego nie doświadcza.... bo z komputerami jest za pan brat już od kołyski i piaskownicy ;-)
Pozdrawiam :-)
Robert
Wczoraj wieczorem "Szerszeń" odpłynął z Ustki. Załadowali płyty styropianu usunięte aby schować osprzęt i ruszyli dokończyć trasę. Wiatr z dobrego kierunku, więc pewnie ładunek styropianu dotarł już do Gdańska. Jeden z żeglarzy porównał to z wyścigami kliprów herbacianych - tyle, że tym razem szło o przewiezienie ładunku styropianu, który okazał się ważniejszy od załogi. Ale to regaty a nie pływanie dla przyjemności, więc pewnie można i tak.
A poważnie: krótki czas pokonywania tej trasy jest z pewnością wyczynem wymagającym od załogi dobrej kondycji i odpowiedniego wyposażenia. Natomiast turystycznie trasę tę przepłynęło wiele podobnej wielkości jachtów, nawet z samotnymi żeglarzami. Przypuszczam więc, że gdyby zamiast styropianu mieli normalne, turystyczne wyposażenie, to przepłynęli by całą trasę bez zatrzymywania się w Ustce.
Ale to pierwsza próba - może w przyszłym roku wystartuje kilka jachtów i niektórym powiedzie się. Może warto zorganizować te regaty w dwóch kategoriach i dopuścić również jachty turystyczne o długości, powiedzmy, do 6,5 metra? Może takie regaty uświadomią niektórym decydentom, że żegluga małymi jachtami jest bezpieczna?
Edward Zając
Gdy srogi sztorm zagnał nas do Ustki, nie miałem pojęcia że tacy wspaniali i przyjacielscy żeglarze zainteresują się Szerszeniem i naszą próbą bicia rekordu. Kolega Edward, którego nawet nie znam osobiście, zainteresował się moją łódką, był gotowy zakładać dodatkowe cumy, robił zdjęcia i wysyłał do osób zainteresowanych. Tak jest w Ustce, ale ja wiem dlaczego tak jest, bo ludzie morza pomagają sobie. Ja zrobił bym to samo.
Na siedem godzin przed wejściem do Ustki przeszło po nas kilka ulewnych burz, w porcie przespaliśmy się. Rano w strugach ulewnego deszczu spakowakiśmy się i pojechaliśmy do domu. Na jachtach obok nikogo nie było (przynajmniej tak wyglądało) nie było z kim rozmawiać. Żagle do suszenia zawieźliśmy do "Stoczni Ustka" Konrada Smolenia, który jest moim kolegą z czasów QT.
Pragę serdecznie podziękować prawdziwym morskim żeglarzom, Edwardowi za zainteresowanie i zapraszam do Górek do NEPTUNA. Jeżeli chodzi o bicie rekordu to w przyszłym roku ponawiam próbę, a na stronie www.żeglarz.gda.pl jest regulamin, który dopuszcza do rekordu jachty dowolnej wielkości.
Pozdrawiam Igor.
Cieszę się z dwóch rzeczy:
1. że Igor na SZERSZENIU jest już w Górkach, bo za oknem znowu gwiżdże "jak w kieleckiem".... trzymałem za Was kciuki!
2. myślę, że nieporozumienie z zostawieniem SZERSZENIA w usteckim porcie bez opieki się wyjaśniło i dalej wszystko będzie OK!
Pozdrawiam :-)
Robert
Zapomniałem dodać, że niestety, link do regulaminu rekordu Ś-G nie działa (może chwilowo???), a właśnie chciałem zajrzeć tam z ciekawości. :-(
Nie zamierzam (na razie przynajmniej) bić tego rekordu, ale ciekaw jestem szczegółów.
Robert
Mnie cieszy jedno: że załodze "Szreszenia" udało się dopłynąć do Górek przed sztormem. Co do reszty - sądzę, że gdyby zamiast styropianu było normalne wyposażenie i możliwość prowadzenia go przez jedną osobę, na zmianę, to "Szerszeń" mógłby przepłynąć całą trasę. Ale wówczas rekordu mogłoby nie być. Coś za coś - a ja nie mam zacięcia regatowego i wolę płynąć wolniej, ale przyjemniej i bezpieczniej. Siedzieć bez przerwy ponad dobę (bo tyle musiałby trwać cały rejs) na zalewanym pokładzie, to już wyczyn nie tylko żeglarski, ale tyczący się łównie wytrzymałości fizycznej i wyposażenia.
Tak więc regaty mnie nie interesują, ale gdyby tak zrobić grupowy rejs małych jachtów od Górek do Świnoujścia (czy raczej odwrotnie, z demonstracyjną galą na Motławie), zagarniając po drodze "drobnoustroje" z kolejnych portów, to może mógłbym dołączyć. Oczywiście miałby to być rejs propagandowy, promujący idee swobodnego żeglarstwa.
Edward Zając
Zachowanie Igora i załogi SZERSZENIA bardzo mnie zmartwiło, a nawet zatkało....
Ja bym nigdy czegoś takiego nie zrobił... ale ja - nie jestem KAŻDY...
To co tu opisałeś jest smutne. Do tej pory takie zachowania spotkałem wielokrotnie - na śródlądziu... ale tego nie uczą na kursach żeglarskich, to się wynosi z domu.........
Robert
Dzięki za informację!
Szczerze powiem, że niewiele mi mówi, domyślam się , że długość łódki to 5,5m i wersja sport (znaczek "s"), ale typu nie znam, a to, że w czarno-żółte poprzeczne paski - niewiele więcej wnosi do sprawy ;-) ... ale dzieki tym paskom Coast Guard będzie miał ułatwioną obserwację i identyfikację ;-)
Szkoda, że sie nie udało :-( ... czekam na kolejną próbę :-)
Pozdrawiam :-)))
Robert