PO CO NAM ZNAJOMOŚĆ PŁYWÓW
Monika Matis, co prawda nigdy Angielką już nie zostanie, ale British - solidnie zasymilowaną to niewątpliwie i owszem i wkrótce. Po czym sądzę? A po tym co ją bawi. Angielską narodową przypadłością jest spleen, czyli stan z którego wyrwać mogą człowieka tylko jakieś naprawdę niezwykłe rozrywki. No tak, tak - ale tu na pływach rzeczywiscie nie tylko trzeba się znać, ale i je lubić.
To nie to co żeglarze niemieccy z Hamburga, Cuxhaven, Bremerhaven czy Wilhelmshaven, niczym spóźnione bociany w czerwcu Kanałem Kilońskim migrujący na Bałtyk.
Żyjcie wiecznie!
d'Jorge
___________________________________________
 
Witam ponownie,
Tym razem z nieco ... humorystycznym newsem pod tytułem:
Do czego może się przydać znajomość pływów?

Otóż okazuje się, że może się przydać do... gry w krykieta (to taka
dziwna gra, której zasady rozumieją tylko we Wspólnocie Brytyjskiej,
nawet Amerykanie ją uprościli...)

My lubimy udawać bogów krocząc sobie dumnie przez środek Zatoki
Puckiej, zaś mieszkańcy wyspy Wight wykorzystują pływ aby dokonać
czegoś jeszcze bardziej niezwykłego.

W Cieśninie Solent jest corocznie rozgrywany mecz krykieta pomiędzy
reprezentacją Wyspy Wight i a "stałym" lądem (znaczy się, brzegiem,
który w końcu też jest wyspą). Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby
nie lokalizacja boiska - pośrodku Solent. Jest to mielizna Brambles,
która w lecie w trakcie syzygijnego pływu staje się na godzinę
osuchem. To wystarczy okolicznym mieszkańcom na postawienie tam
prowizorycznego boiska do krykieta i rozegrania, wśród tłumu widzów
(będących NA boisku, bo dalej woda) dorocznego meczu.

Co ciekawe, zwycięzca meczu jest znany znacznie wcześniej. Jak
tłumaczy jeden z przedstawicieli jachtklubu w Cowes (wyspa Wight) jest
to konieczne, bo zwycięzca .. stawia kolację uczestnikom. Tak więc
muszą kucharza uprzedzić z wyprzedzeniem...

Jak widać, znajomość pływów przydaje się w życiu :)
Monika
Komentarze
Brak komentarzy do artykułu