Kpt. Mieczysław Krause pyta "co z kapitanem Baranowskim?".
Hmm - a co ma być ? Z Krzysiem znam i przyjaźnię się od lat. Nawet byłem szefem jego "sztabu wyborczego" kiedy ubiegał się o prezesurę na Chocimskiej. Co więcej - liczyłem wówczas na jego ... okrutność :-)))
Niestety przegrał wybory. Dlaczego? Śmieszne pytanie.
Bez wątpienia jest to wielki żeglarz i człowiek czynu. Lista dokonań pewnie w Wikipedii. Jaki ma charakter? No... chyba bezkompromisowy. No i jest uparciuchem. Dla mnie to nie są wady. Czy komuś nadepnął na odciski ? Z pewnością, nie jednemu, ale czy zawsze niezasłużenie? No, ale to tylko moje subiektywne zdanie.
No więc co? Jaki jest, taki jest. Tylko czy to nam go oceniać? No bo niby czemu? Czy SSI to jakiś arbiteriorum elegantiorum?
Aaaa - gdy mowa o elegancji - przypomniało mi się - doskonale mu w smokingu. I te siwe włosy!
Żyjcie wiecznie!
d'Jorge
=================================
CO Z KAPITANEM BARANOWSKIM?
W najnowszym n-rze POLITYKI (4/2791) pani Elżbieta Sampławska pisze o kpt Krzysztofie Baranowskim w artykule pt „Kapitan na cumie”, cytuję:
„Znakomity żeglarz, nieprzeciętny talent medialny, mistrz marketingu – najczęściej właśnie te określenia padają w żeglarskim środowisku. Potem rozmówcy zwykle się zapowietrzają. Niektórzy w ogóle nie chcą rozmawiać”.
Autorka nie ukrywa, że jest spoza „środowiska” – to wyjaśnia, dlaczego artykuł w ogóle powstał. Bo wśród żeglarzy – zmowa milczenia. Dlaczego? Przyczyna i odpowiedź leży po stronie środowiska, czy kpt Baranowskiego?
Wśród żeglarzy (na ogół) panuje zasada, aby nie osądzać kolegów i nie wypowiadać się o nich publicznie, jeśli te wypowiedzi nie były by pozytywne. Czy więc nie ma podstaw, albo są obiektywne przeszkody, by dobrze się wypowiadać o Baranowskim, pomimo jego dokonań? Czyli piłka po jego stronie? Czy może jednak w formułowaniu pozytywnej opinii środowiska o Kapitanie przeszkadzają ludzkie słabostki, małość? Coś nie w porzo z nami?
Przyznacie Koledzy, grunt grząski, łatwo się umoczyć. Niemniej, zgódźmy się, król jest nagi – problem stosunku środowiska do kpt Baranowskiego (i chyba vice-versa) istnieje. Lecz czy w ogóle trzeba go ruszać? Czy może lepiej bezpiecznie i bezwysiłkowo poczekać na działanie praw biologii, gdy o Baranowskim będzie można mówić w czasie przeszłym, jak o innym wybitnym polskim żeglarzu – Władysławie Wagnerze? Któremu wybaczyliśmy nie tylko kradzież i uprowadzenie pierwszej ZJAWY, ale nawet sukcesy? A jak już, to kto i po co miał by się o Baranowskim wypowiadać? Komu i czemu to miałoby służyć?
Jestem przekonany, że SSI Jerzego jest jak najbardziej miarodajne, aby podjąć temat. By spróbować uporządkować emocje i oczyścić atmosferę. By przywrócić rzeczom właściwe proporcje – powiedzieć, co usprawiedliwia sukces, a co nie. By uczciwie się odnieść do obopólnych racji. By rozstrzygnąć, czy w warunkach PRL a później III-ciej RP (emocjonalnie identyczne środowisko), możliwe byłoby zdziałać dla żeglarstwa metodami konwencjonalnymi tyle, co niekonwencjonalny Baranowski?
Bo taki jest wg mnie moralny obowiązek i rola nieformalnego, a jednak poważanego forum kapitańskiego, jakie Jerzy tu skupiasz. Bo czy jest dobrze, gdy robią to za nas mało kompetentne osoby „spoza”? Wietrzące sensację, podrzucające smakowite ochłapy gawiedzi? Czy to nas dotyczy, czy może lata obojętnym kalafiorem?
Zadaję wyżej kilka pytań, ale odpowiedzi na nie i rozstrzygnięcia w imieniu środowiska nie do mnie należą. Tym bardziej nie optuję za żadną ze „stron”, choć własne zdanie posiadam. Proszę Was, Szanowni i doświadczeni, nie tylko w ciąganiu sznurków i niuchaniu wiatrów Koledzy, o własne opinie – jestem przekonany, że będą sprawiedliwe, mądre i pożyteczne, jak wiele innych dotąd. Ja też się wypowiem, ale niczego na razie nie sugerując, więc nieco później.
Proszę więc, przeczytajcie wspomniany artykuł i wypowiedzcie się. To jest potrzebne przede wszystkim NAM. Kpt Baranowski, który ma wyraźne cele i potrafi je realizować, swe zdanie bez wątpienia posiada. Może i On się tutaj wypowie? Obojętnie co zrobi, będzie to dla środowiska komunikat wyraźny.
Mnie bardzo daleko do kapitana Baranowskiego i buty mu mogę czyścić (co najwyżej). Włosów siwych mam co prawda od niego więcej ale nie z tytułu wieku :)
Myślę, że szkoda by było zniszczyć symbol. Wielkorotnie w innych dziedzinach życia "obrzucamy błotem" nasze, polskie symbole. To trochę tak, jak ktoś kto nie umie dyskutować - z braku argumentów i bezsilności często prymitywnie przechodzi na poziom agresywnego ataku.
Tak często jest wśród braci żeglarskiej jeżeli chodzi o kapitana Baranowskiego.
Kiedyś w dyskusji słyszałem określenie, które doprowadziło mnie do łez - "aaa bo facet się wymądrza...". A kto do jasnej cholery ma się wymądrzać, jak nie on? No przecież nie my szczury lądowe z nikłym doświadczeniem.
Pozdrowienia
Przemo
Trochę prowokacyjny jest ten news, Jerzy.
Jak Cię znam (na odległość co prawda, ale z tego co piszesz i jak można całkiem dobrze Cię - i nie tylko Ciebie - poznać), to nie wątpię, że chęć zorganizowania nagonki jest Ci równie wstrętna jak i mnie.
Całe szczęście, że nie można na tej stronie zamieszczać anonimowych opinii .
Do rzeczy: Kpt. Baranowskiego poznałem osobiście kilka lat wstecz (na jakimś SIZ-ie w Warszawie przedstawił nas sobie Jurmak), zamieniliśmy kilka nic nie znaczących zdań. Nie pływałem z Nim i nie miałem z nim nigdy żadnych więcej kontaktów.
Artykułu też jeszcze nie przeczytałem, ale jednak odżałuję te kilka zł i nadrobię ten brak.
Tak więc to co napisze, to będzie mieszanina faktów i moich domysłów.
Owszem, kilkakrotnie spotkałem się z rzucanymi półgębkiem opiniami, że "ten Baranowski to coś nie tego". Tylko kiedy prosiłem o poparcie tego jakimiś konkretami, to - jak do tej pory - temat się urywał i nie usłyszałem niczego (może poza "jest oschły, surowy ..." ).
Kilka lat wstecz (no może z 10, w początkach grupy dyskusyjnej pl.rec.zeglarstwo pojawiła sie też opinia, że "żeglarzowi nie wypada reklamować wódki, bo to nieetyczne" (Kpt. był wtedy twarzą reklamy łódki Bols). Bardzo mnie to wtedy rozbawiło i napisałem, że ja tam moge reklamować i podpaski, tylko jakoś nikt mnie nie chce wziąć ..., także, że kompletnie nic w tym nieetycznego nie widzę.
Znam natomiast jeden "parszywy" uczynek kpt. K. Baranowskiego: odniósł - jako żeglarz, a także w codziennym życiu - niezaprzeczalny sukces.
Przypuszczam, że w tym jest Jego wielka i straszna "wina". Wydaje się, że ten sukces odniósł lekko, bez wysiłku i niezasłużenie. Hmmm, to ja proponuję krytykom, żeby poszli Jego drogą, jak to takie łatwe. Nie wątpię, że ciężko na niego zapracował.
O osiągnięciach żeglarskich nie mam zamiaru nawet pisać, bo wszyscy tu piszący i czytający je znają.
Nie wystawiam Mu laurki, praktycznie nie znając Go właściwie nic nie powinienem pisać - jednak "nagonki" w internecie sprowokowały mnie do zabrania napisania tych przemyśleń, chętnie poczytam inne komentarze.
Janusz Drozd
Przyznacie Koledzy, grunt grząski, łatwo się umoczyć. Niemniej, zgódźmy się, król jest nagi – problem stosunku środowiska do kpt Baranowskiego (i chyba vice-versa) istnieje. Lecz czy w ogóle trzeba go ruszać? Czy może lepiej bezpiecznie i bezwysiłkowo poczekać na działanie praw biologii, gdy o Baranowskim będzie można mówić w czasie przeszłym, jak o innym wybitnym polskim żeglarzu – Władysławie Wagnerze? Któremu wybaczyliśmy nie tylko kradzież i uprowadzenie pierwszej ZJAWY, ale nawet sukcesy? A jak już, to kto i po co miał by się o Baranowskim wypowiadać? Komu i czemu to miałoby służyć? ( koniec cytatu)
Przyznacie, grunt jest grząski, ponieważ nic nie wiem o kpt.Mieczysławie Krause, poza tym, że ma na koncie 30.000 M i kiedyś zaprezentował w Elblągu blokarta. Z jednej strony słusznie i filozoficznie zauważa, że środowisko żeglarskie zachowuje się wobec siebie przyzwoicie. Dodam, że środowisko na pewno nie czeka na rozwiązania biologiczne, ten kawałek tekstu jest obrzydliwy, po prostu obrzydliwy. Jedno jest w tym tekście słuszne, że Wagnerowi wybaczyliśmy sukcesy. Zaczęli sami harcerze, którzy pomimo utraty jachtu szybko objęli patronat nad przygodą Wagnera. Intencje autora tego dziwnego newsa odczytuję jednoznacznie, On nie może wybaczyć kpt. K. Baranowskiemu właśnie sukcesów. I tak po polsku postanawia spowodować nagonkę.
Ktokolwiek, cokolwiek ma za żale do kpt. Krzysztofa Baranowskiego, do takiej intrygi włączyć się nie powinien. Gdzie konie kują, żaba nie powinna nogi podstawiać! Osobiście nie mam żadnych powodów, aby kapitana bronić czy też atakować. Wyznaję pewne zasady, które kiedyś nazywano etyką żeglarską. Ktoś o tym zapomniał, ale pozostali powinni pamiętać.
zniesmaczony
Zbigniew Klimczak
www.przewodnikzeglarski.pl
Nie uważam też, że „… zgódźmy się, król jest nagi – problem stosunku środowiska do kpt Baranowskiego (i chyba vice-versa) istnieje.” Być może istnieje problem u niektórych osób z ich uzasadnionymi lub nie pretensjami lub niechęcią, ale to nie jest problem środowiska, jak świadczą dotychczasowe komentarze do tego niusa. Trzeba też być odważnym, żeby wypowiadać się za „środowisko” (czymkolwiek ono jest).
W sumie wywołano temat, którego moim zdaniem nie było sensu wywoływać.
Janusz Drozd
kilka słów na temat kpt. Baranowskiego, w zasadzie na temta newsa o kpt. Baranowskim.
Moim zdaniem kpt. Krzysztof Baranowski jest wielkim polskim żeglarzem, który osiągnął rzeczy niespotykane w naszym światku żeglarskim. W miarę upływu lat ich ranga blednie, ale niezaprzeczanie to wielkie osiągnięcia i sukcesy.
Natomiast teza jakoby żeglarze nie chcieli rozmawiać o kpt. Baranowskim, bo jest cos na rzeczy jest idiotyczna. Nikt nie chce rozmawiać o Nim, bo tak na prawdę mało kto Go zna. Przecież kpt. Baranowski od wielu, wielu lat w znikomym stopniu zajmuje się tym co MY rozumiemy pod pojęciem żeglarstwa, On zajmuje się żaglowcami, to Jego świat.
Ja znam kpt. Baranowskiego, być może nawet bardziej niż piszący wcześniej Janusz Drozd, bo przedstawiono mnie kpt.Baranowskiemu na tej samej imprezie, ale oprócz tego wymieniłem z nim kilka mailów :D
Tak więc co ja mógłbym powiedzieć o kpt. Baranowskim po za tym co można wyczytać w Wikipedii czy historii żeglarstwa?
A ilu jest takich, którzy znają Kapitana na tyle dobrze, żeby móc o nim coś powiedzieć? promil spośród żeglarzy? podejrzewam, ze nawet nie tyle.
Nie znam artykułu, na który powołuje się kpt. Krause, ale teza, że "jest jakiś problem z kpt. Baranowskim, bo żeglarze nie chcą o nim mówić" jest idiotyczna.
Bardzo przepraszam, ale na prawdę tak uważam : jest idiotyczna.
pozdrawiam
Maciek Kotas
W sumie zdenerwował mnie news pod tytułem ”Co z Kapitanem Baranowskim” i wytwarzająca się wokół niego dyskusja. To bardzo człowiecze, że ktoś, kto wystaje ponad przeciętność zaczyna uwierać, przeszkadzać, koleć w oczy.
Sprawa nie jest prosta. We współczesnym świecie szczególnie silna jest tendencja to porównywania, tworzenia rankingów. Koniecznie musimy wiedzieć, który artysta jest najlepszy, czytaj: najbardziej popularny, nawet jeśli porównujemy poetę z tancerzem, a ich obu z rockowym gitarzystą. Takie porównania rzadko skutkują pytaniem o kryteria, częściej pytaniem kto za tym stoi albo po prostu stworzeniem kolejnego rankingu, tytułu, nagrody. Często służy to wyłącznie autorom tych rankingów i nagród i niczemu więcej.
Z drugiej strony często osoby umiejące zdobyć publicity, dobrze wypadające w mediach są z tego powodu atakowane, używa się nieco obraźliwego określenia o „parciu na szkło”. A przecież często jest tak, że media mając do wyboru, wybierają sobie obiekt dobrze w nich wypadający. Czy Krzysztof Hołowczyc jest o tyle lepszym kierowcą, niż wielu jego kolegów rajdowców? Niekoniecznie. Ale wypada na ekranie najlepiej, po za tym na ogól ma coś do powiedzenia, nawet jeśli nie istotnego, to z reguły powiedzianego w sposób interesujący i przyciągający uwagę. Co więcej, Krzysztof Hołowczyc wie, że jego aktywność w mediach może służyć nie tylko jego autopromocji, że rozmowy o sporcie samochodowym i o bezpieczeństwie ruchu drogowego służą czemuś więcej.
Tak to już jest, że dojść do ponadprzeciętnych osiągnięć może tylko ponadprzeciętny osobnik. Ponadprzeciętny to znaczy obdarzony ponadprzeciętnymi uzdolnieniami i ponadprzeciętnie pracowity, by te zdolności przekuć na umiejętności. Inaczej co drugi kierowca mógłby startować z sukcesami w rajdach. Ale więcej: zostać wybitnym piłkarzem, czy skoczkiem narciarskim może uzdolniony i pracowity dzieciak, jeśli trafi w dobre ręce i w sprawną maszynkę przygotowującą go do sukcesów. Zostać wybitnym rajdowcem może tylko ten, kto oprócz talentu i pracowitości wykaże się także umiejętnością ZORGANIZOWANIA ekipy i sprzętu. Przedewszystkim oczywiście chodzi o pozyskanie funduszy ale wszak nie tylko. W tej pracy organizacyjnej, która musi być wykonana perfekcyjnie, łatwo jest wejść w czołowe zderzenie z osobnikami nijakimi, pozorującymi pracę i łatwo też wpaść w rywalizację z konkurentami na tej samej drodze. Tu dojść do celu może ktoś konsekwentny, wymagający od siebie i od innych, a to nie zawsze się podoba.
Hołowczyc zapewne te cechy posiada i dlatego od czasów Sobiesława Zasady jest najpopularniejszym w naszym kraju rajdowcem i, być może mającym największe sukcesy. Czy mamy go za to nie lubić? Może nie lubią go słabsi konkurenci. Czy zasłużył na pomnik? Nie mówmy „hop”, on wciąż jeszcze żyje i jeździ. Czy warto o tym dyskutować? Moim zdaniem niekoniecznie. To temat dla tabloidów, którym wciąż brak sensacji, które szukają gdzie by tu jakiś konflikt...
I dlatego pozdrawiam, przepraszając za włączenie się w niecelową debatę, a wciąż w kamizelce.
Andrzej Colonel Remiszewski
którzy cierpią porównując z nim samych siebie. Gołym okiem widać, że
człowiek ten dokonał więcej niż ktokolwiek i to w czasach naprawdę
trudnych. Nie jestem małolatem. Mam 59 lat i dobrze pamiętam swoją
żeglarską młodość. Wiem jak trudno było kiedyś zorganizować rejs, choćby
krajowy. W tym samym czasie kpt. Baranowski robił rzeczy niewiarygodne i
jakże ważne dla żeglarstwa. A że jest twardy? Gdyby był taki jak inni to
i tyle co inni by dokonał. Jeśli chodzi o dokonania jest to człowiek
góra. Ma prawo patrzeć z góry i się wymądrzać. Chociaż nie wierzę w to.
Wprawdzie nie znam go osobiście ale kiedyś miałem okazję rozmawiać z nim
przez chwilę. Raptem kilka minut po podpisaniu książki. Podszedłem jako
"anonimowy nikt" i pamiętam uśmiechniętego, bardzo miłego człowieka
mówiącego o rzeczach prostych z prawdziwą pasją. I tym mnie ujął.
Nie zamierzałem zabierać głosu ale Adam Kowalczyk zdaniem cytuję:
….”Jeśli chodzi o dokonania jest to człowiek góra. Ma prawo patrzeć z góry i się wymądrzać….”
mnie zdopingował .
Otóż ja się z tym nie zgadzam. Prawdziwie wielkiego człowieka cechuje skromność i przyznawanie się do błędu.
A rażącym błędem było ubezpieczeniem żaglowca "Chopin" , gdzie zaniżono wartość, a inne zapisy umowy okazują się nieprecyzyjne. Widać z daleka, że armatorowi zabrakło wyobrażni i miał węża w kieszeni, żałował pieniędzy na ubezpieczenie. Podawała "Gazeta Wyborcza" jakieś parę tygodni temu, że ubezpieczenie było na kwotę rażąco niską.
A drugim rażącym błędem było obrażanie się na PZU, wstawanie od stołu rozmów, kiedy jak się okazuje PZU może mieć rację.
Zresztą mam jacht też ubezpieczony w PZU i bezpodstawne osłabianie pozycji PZU spowodować może, że będę miał wyższą składkę. Już nie mówiąc o tym, że dywidenda dla mojego państwa może być mniejsza.
Adam Kowalczyk podał wiek, to i ja podaję .Nie jestem małolatem /a chciałbym /, mam 62 lata i kapitan Baranowski jest dla mnie autorytetem, chociaż jako doskonały w samotnym żeglowaniu ma pewno trudności z kompromisem, komunikacją z innymi.
Idea żeglowania na "Chopina" jest bardzo szczytna, ale wydaje mi się, że potrzebna jest stała dotacja Państwa.
Pozdrawiam
Witold Pawłowski
Sprostowanie do tekstu Witolda Pawłowskiego - Kapitan Baranowski i jego "Szkoła pod żaglami" nie są ani właścicielem ani armatorem "Chopina". Zatem ani kwestia wyboru ubezpieczyciela ani też ustalenie wartości statku na potrzeby ubezpieczenia nie należały do Kapitana. 17 stycznia Kapitan Baranowski na zaproszenie "Samosteru" wygłosił prelekcję, której głównym tematem była sprawa wypadku "Chopina", były też odpowiedzi na różne pytania z tym związane i wynika z nich ewidentnie, że w omawianym przypadku Kapitan nie musi przyznawać się do błędu związanego z kwestiami ubezpieczenia "Chopina", bo nawet jeśli przy tym został popełniony błąd czy błędy, to nie przez Niego.
--
pozdrawiam
AIKI
DROGI MÓJ JURKU! PANOWIE – ADWERSARZE PANA KAPITANA MIECZYSLAWA KRAUZEGO!
ŁZA MI SIĘ W OKU ZKRĘCIŁA Z RADOŚCI, ŻE SĄ JESZCZE LUDZIE BEZGRANICZNIE PRZEKONANI O SWYCH RACJACH, ZABIERAJACY GŁOS W DYSKUSJI GDZIE NIE MA ANONIMOWYCH WYSTAPIEN, NIE ZNAJĄC DOBRZE ANI DRAMATIS PERSONAE, ANI TEMATU, ANI HISTORJI PEWNYCH DOKONAŃ, ANI -PIŚMIENNICTWA, TEGO KSIĄŻKOWEGO, ŻEGLARSKIEGO, POLSKIEGO,. NAWET TEGO Z WIKIPEDII ! .NO I ARGUMENTY, WYTOCZONE PRZEZ PANÓW DYSKUTANTÓW TEŻ CHWYTAJĄ ZA GARDŁO!.BEDZIE CIEKAWIE, PRZYRZEKAM!.NA WSTĘPIE WYJAŚNIENIE PEWNYCH KWESTII,, NAZWIJMY JE- PORZĄDKOWYCH:
PAN KAPITAN MIECZYSŁAW KRAUSE NIE JEST MOIM PRZYJACIELEM, JEST ZNAJOMYM JAK KILKUSET KAPITANOW I STERNIKÓW, POZNANYCH PRZEZE MNIE W CIAGU 63 LAT PŁYWANIA POD ŻAGLAMI. NIE MAM POWODU BY ZARZUCAĆ MU ZŁĄ WOLĘ CZY ZŁOŚLIWOŚĆ. ON PO PROSTU PYTA. I OCZEKUJE RZECZOWEJ, SPOKOJNEJ I KULTURALNEJ ODPOWIEDZI, WYJASNIENIA POWSTAŁYCH WAPLIWOSCI.. JEGO WATPLIWOSCI
PAN KAPITAN JERZY „DON JORGE” KULIŃSKI JEST MOIM PRZYJACIELEM, JEŚLI POZWOLI TAK SIĘ NAZYWAĆ. ZNAMY SIĘ JUŻ PRAWIE PÓŁ WIEKU,. NIE ZAWSZE MAMY PODOBNE ZDANIE W PEWNYCH KWESTIACH, RÓŻNIMY SIĘ W POGLĄDACH NA PEWNE TEMATY. I TAK JEST DOBRZE. . POLSKA TO JEST WOLNY KRAJ I NARESZCIE MOŻEMY PISAĆ TO, CO MYŚLIMY.. TO DOBRZE. ALE ŹLE, JAK BEZMYŚLNIE - ALBO OBRAŻAMY, ALBO ZACIETRZEWIENI CHWALIMY OBŁĘDNIE..POSTAWY CZY ZACHOWANIA NA TO NIE ZASŁUGUJĄCE...
ALE PO KOLEI. PIERWSZY Z P.T.DYSKUTANTÓW DEKLARUJE ŻE „MOŻE CO NAJWYŻEJ CZYŚCIĆ BUTY PANU KAPITANOWI BARANOWSKIEMU ( ?) PAN, BODAJŻE CZŁONEK ZARZADU WAZNEGO POLSKIEGO STOWARZYSZENIA ZEGLARSKIEGO MA ZAMIAR CZYSCIC BUTY? ZAJĘCIE JAK ZAJĘCIE, ALE
PRESTIŻ NIEWIELKI, MYSLĘ. .NAWOŁUJE PAN BY NIE NISZCZYC SYMBOLI, ŻE Z BRAKU ARGUMENTÓW NASTĘPUJE ATAK, I NA KONIEC KURIOZALNE ŻE „KTO SIĘ MA WYMĄDRZAĆ, JAK NIE ON?” A PO CO KTOŚ SIĘ MA WYMĄDRZAĆ? TU NIE MA POWODU.! JA W ZAPYTANIU PANA KAPITANA MIECZYSLAWA NIE ZAUWAŻYŁEM NAGONKI CZY CHĘCI DYSKREDYTACJI A RACZEJ CHĘĆ DOWIEDZENIA SIĘ CZEGOŚ WIĘCEJ O BOHATERZE NASZEJ DYSKUSJI.. NASTEPNY Z DYSKUTUJACYCH „ JESZCZE NIE PRZECZYTAL, ALE PRZECZYTA I NA RAZIE DZIELI SIĘ TYM,, TO JEST MIESZANINĄ FAKTÓW I DOMYSŁÓW”.. OPOWIADA O ZETKNIECIU SIE Z NIEDOMÓWIENIAMI W ROZMOWACH O PANU KAPITANIE BARANOWSKIM ALE NIKT NIE POTRAFIŁ SPRECYZOWAC, O CO CHODZI!.CZY TO MA BYĆ OBRONA? PISZE PAN, ŻE DOKONANIA KAPITANA BARANOWSKIEGO SĄ POWSZECHNIE ZNANE. OCZYWISCIE, ŻE SĄ ZNANE! ŻE JEDYNYM JEGO „PARSZYWYM UCZYNKIEM” JEST TO, ZE ODNIÓSŁ SUKCES..ŻE NIECH KAŻDY BY TAK ITD.( TU, DROGI KOLEGO, JEST BŁĄD.. OTOZ NIE KAZDY I NIE ZA WSZELKĄ CENĘ!). I ŻE TO POWÓD -TE SUKCESY, DO NAGONKI! NIE WIDZĘ TU NAGONKI, TYLKO PYTANIE, O CO CHODZI W TYCH NIEDOMOWIENIACH.I TYLE.
PISZE PAN COŚ O NIEZAŁATWIONYM PANU UDZIALE W REKLAMIE PODPASEK, KTÓRE PONOĆ PAN CHCIAŁ, CZY TEŻ MIAŁ REKLAMOWAC ALE COŚ NIE WYSZŁO. SZKODA, BO BYŁBY TO NIEZAWODNIE DUŻY SUKCES MIDIALNY, NO I FINANSOWY.. NIESTETY, NIKT PANU W TEJ SPRAWIE TU CHYBA NIE POMOŻE, JAKIEŚ PODKOWY RATUNKOWE, GPS-Y, TO TAK. PADPASKI- NIE. NASTĘPNY Z DYSKUTANTÓW, CZŁOWIEK, KTOREGO SZANUJĘ ZA PRZYMIOTY DZIŚ RZADKIE, A KTÓRE U NIEGO ZNAM Z OPOWIADAŃ, ZA PRAWOŚĆ, ZA PROSTOLINIJNOŚC, ZA DOKONANIA W JACHTINGU.- NIE BEZ KOZERY UŻYŁEM TEGO OKREŚLENIA, NIBY TO ZAMIENNIK ZA ZEGLARSTWO, A JEDNAK NIE TO SAMO.. ZA SUROWO PAN, ZBIGNIEWIE, OCENIŁ KAPITANA MIECZYSŁAWA. TO OKREŚLENIE O BIOLOGII, NATURALNYM ROZWIĄZANIU CAŁEJ SPRAWY TO NAPEWNO DUŻA NIEZRĘCZNOŚC KAPITANA KRAUZEGO,. ALE OBRZYDLIWOŚĆ? TAK ODRAZU? NIE ZA OSTRO?
CZYTAŁEM SPORO PAŃSKICH ARTYKUŁÓW, PODRECZNIKÓW, WYPOWIEDZI. DUŻYM PRZEŻYCIEM I INTELEKTUALNYM WYDARZENIEM BYŁABY DLA MNIE KILKUGODZINNA ROZMOWA Z PANEM, TEMATÓW ZNALAZŁOBY SIĘ SPORO, ALE TO JUŻ CHYBA NIE DO ZREALIZOWANIA.,STARY JUŻ JESTEN,TO I PEWNIE LENIWY... A SZKODA.CIEKAWYM BARDZO, JAK PAN OCENI, NAZWIE, W JAKICH KATEGORIACH CZYNÓW UMIEŚCI PAN ZDARZENIA, O KTÓRYCH PONIŻEJ.. DLA PORZĄDKU PRZYPOMNĘ MŁODSZYM KOLEGOM,CZYTAJĄCYM NASZE WYPOWIEDZI W TEJ DYSKUSJI ŻE DŻENTELMEŃSKA UMOWA PO ANGIELSKU „GENTLEMEN'S AGREEMENT” ZNACZY „DOBROWOLNA UMOWA OPARTA NA WZAJEMNYM ZAUFANIU” ZA NIEDOTRZYMANIE UMOWY, ZŁAMANIE JEJ, GROZIŁA INFANIA I TOWARZYSKI OSTRACYZM. WYKLUCZANO NIE TYLKO Z KLUBÓW,WTYM JACHTOWYCH, POZBAWIANO UCZESTNICTWA W RÓŻNYCH WAZNYCH I HONOROWYCH GREMIACH, NIE PODAWANO RĘKI. TAK JESZCZE W WIELU MIEJSCACH NA KULI ZIEMSKIEJ JEST WŚRÓD DŻENTELMENÓW DO TEJ PORY. W POLSCE ZDARZA SIĘ.- CZASAMI. ALE AD REM.
Z WIELKIM TRUDEM JEST ORGANIZOWANA WYPRAWA JACHTEM O POW .ŻAGLI 140M2, O NAZWIE JOSEPH CONRAD DOOKOŁA KOMTYNENTU AMERYKI POŁUDNIOWEJ. TO NAUKOWA WYPRAWA Z TRUDEM REALIZOWANA PRZEZ POLSKIE TOWARZYSTWO GEOGRAFICZNE, PRZY WSPÓŁUDZIALE ZARZĄDU GŁÓWNEGO PZŻ, GŁÓWNEGO KOMITETU KULTURY FIZYCZNEJ I INNYCH POMNIEJSZYCH WAŻNYCH URZĘDÓW. PISAL PAN O TYM OBSZERNIE I CIEKAWIE. JEDEN Z ORGANIZATORÓW WYPRAWY,BRONISLAW SIADEK, REDAKTOR „POZNAJ ŚWIAT” NAMAWIA MACIERZYSTA FIRMĘ, TJ. P.T.GEOGRAFICZNE DO JEJ ORGANIZOWANIA.. POMAGA W BADANIACH NAUKOWYCH, JEST OFICJALNYM DZIENNIKARZEM AKREDYTOWANYM PRZY WYPRAWIE.29 LIPCA 1965 ROKU ODDANO CUMY NA WAŁACH CHROBREGO W SZCZECINIE Z 7 ZALOGANTAMI NA POKŁADZIE.
W KSIĄŻCE BOLESŁAWA KOWALSKIEGO „WYPRAWA ŚMIAŁY” CZYTAMY „ DO WYPRAWY OSTATNI DEKLARUJE SIĘ KRZYSZTOF BARANOWSKI, NAJMŁODSZY UCZESTNIK WYPRAWY, MA 27 LAT I DYPLOM INŻYNIERA. UKONCZYŁ TEŻ DZIENNIKARSTWO I Z TEGO TYTUŁU PRACUJE W „TRYBUNIE LUDU” . I KILKA LINIJEK DALEJ '``KRZYS SIEDZI PO ZAWIETRZNEJ, W MILCZENIU ZMYWA GARNKI.W NASZYM PODZIALE RÓL NIE ZNALAZŁ ZASTOSOWANIA ANI JEGO DYPLOM INŻYNIERA, ANI NAWET KAPITANA JACHTOWEGO. SAM ZAWÓD DZIENNIKARSKI TEŻ NIE UZASADNIŁ UDZIAŁU W WYPRAWIE. ( TO JAK SIĘ ZNALAZŁ NA POKŁADZIE NIEPRZYDATNY FACET? UPROSIŁ KTOŚ KAPITANA?) „ PODUCZYŁ SIĘ WIĘC GOTOWANIA ITD.ITD. I DALEJ „'ZAUWAŻYĆ MOŻNA W NIM JAKĄŚ SZTYWNOŚĆ,IZOLACJĘ OD OTOCZENIA, AFIRMACJĘ WŁASNYCH CELÓW I RACJI. „PO WYJSCIU NA ATLANTYK WIDZĘ, ZE MĘCZY GO DOBROWOLNIE PRZYJĘTA ROLA”,...”MUSI MU BYĆ BARDZO TRUDNO, BO NIE ZWAŻAJĄC NA BRAK WIEDZY (!) (KAPITANSKI PATENT, BYŁO- NIE BYŁO) I DOŚWIADCZENIA, MANIFESTUJE SWOJE ISTNIENIE PRÓBUJĄC INGEROWAĆ W SPOSÓB PROWADZENIA WYPRAWY, KTÓRA NA DOBRĄ SPRAWĘ DOPIERO SIĘ ZACZĘŁA”. AŻ SIĘ PROSI W TYM MOMENCIE PODANIE KOMENDY-”UWAGA, KUK NA MOSTKU!”.
PAN KAPITAN BARANOWSKI ZWRACA SIĘ DO KAPITANA O ROZŁOŻENIE OBOWIĄZKÓW KUKA NA WSZYSTKICH CZŁONKÓW ZAŁOGI! MAŁA BEZCZELNOŚC,.PRAWDA? ZAŁOGA ODPOWIADA SPOKOJNIE I TWARDO-”SWÓJ ZAKRES OBOWIAZKÓW KAŻDY Z NAS PRZYJĄŁ JESZCZE PRZED WYRUSZENIEM WYPRAWY!”I TO JEST WŁAŚNIE WSPOMNIANY PRZEZE MNIE NIE BEZ KOZERY TAK ZWANY „GENTLEMEN'S AGREEMENT” I JUŻ!. I TU NOWINA! KILKANA ŚCIE DNI PÓŹNIEJ KUK OPUSZCZA SWOJE KRÓLESTWO, STAJE SIĘ JEDNYM Z NORMALNYCH, WACHTOWYCH CZŁONKÓW WYPRAWY. WSZYSCY NA ZMIANĘ GOTUJĄ, SĄ NIEZADOWOLENI Z SYTUACJI, KAPITAN BOLESLAW SUROWY, SPRAWIEDLIWY CZŁOWIEK JEST ZDEGUSTOWANY, MOWIĄC OGLĘDNIE, ROZWAŻANO PRZERWANIE WYPRAWY.. ALE WYPRAWĘ TRZEBA RATOWAĆ ZA WSZELKĄ CENĘ, NIE MOŻE NA MARNE P ÓJŚC WYSIŁEK DZIESIĄTKÓW LUDZI. KAPITAN USTĘPUJE!. DLACZEGO?
JAKICH ARGUMENT ÓW UŻYŁ NAJMŁODSZY CZŁONEK ZAŁOGI, ŻE WSZYSCY ULEGLI? NA WIELU STRONACH WYBORNEJ POLSZCZYZNY KAPITANA KOWALSKIEGO NIE MA NA TO WYRAŹNEJ ODPOWIEDZI..A KSIĄŻKA WYDANA W ROKU 1979.BYŁA NAPISANA PARĘ LAT WSZESNIEJ. A JA,.DAWNO TEMU, PO POWROCIE Z OKOŁOZIEMSKIEJ WYPRAWY POLONEZA, NA PYTANIE JEDNEGO Z KAPITANÓW. ODPOWIEDZIA ŁEM, ŻE PRZECIESZ ZWYKŁY DZIENNIKARZ „TRYBUNY LUDU” NIE MÓGŁ MIEĆ TAKIEJ SIŁY SPRAWCZEJ NAD WYPRAWĄ, BY W SPRAWACH ZAŁOGI RZĄDZIĆ KAPITANEM.. ZWŁASZCZA KAPITANEM KOWALSKIM.POWIEDZIAŁEM - NIECHCĄCY PRAWDĘ, CZY ZAKPIŁEM?. BYŁO TO DAWNO, PEWNIE ZBIEG OKOLICZNOSCI. ALE WE WSPOMNIENIACH PANA KAPITANA BARANOWSKIEGO SPRAWA JEST PROSTA, ZWYKŁA I ZROZUMIAŁA. REJS ZACZĘTO Z KUKIEM, KTORY PO PARU DNIACH MUSIAŁ ZE WZGLĘDÓW ZDROWOTNYCH ZMUSTROWAĆ I JEGO OBOWIĄZKI PRZEJĄŁ NA PROŚBĘ KAPITANA- NAJMŁODSZY CZŁONEK ZAŁOGI. I JUŻ WSZYSTKO JASNE..PO KILKU TYODNIACH WRÓCIŁ DO SWOJEJ WACHTY. I TYLE.. MÓWILI O TYM RÓŻNIE RÓŻNI LUDZIE. PRZEZ WIELE LAT. TO JAK TO JEST Z TYMI DŻENTELMENSKIMI UMOWAMI, PANIE ZBIGNIEWIE? CZY MOŻE SĄ JAKIEŚ WYJĄTKI OD TEJ ZASADY? DLA KOGO? ZMIENIŁY SIĘ UMOWY- CZY LUDZIE? MOŻE JEDNAK OBOWIAZUJE TO NADAL, GDZIES, W SWIECIE? PAN O TYM PISAŁ SPORO, DLACZEGO TAK DELIKATNIE O TEJ „ NIEFAJNEJ” SPRAWIE?
CZYŻBY POZNANIE PRAWDY MOGŁO ZBURZYĆ WIZERUNEJ POLSKIEGO ŻEGLARSTWA? MOŻE BYŁY NACISKI NA KAPITANA KOWALSKIEGO, A JAK TAK, TO KTO? POWSTAJĄ DOMYSŁY „QUI BONO”, RODZĄ SIĘ NIEZDROWE LEGENDY O REJSIE „POD CZUŁĄ OPIEKĄ”, CZYŻ NIE MOGŁO TAK BYĆ? NIECH PAN, PROSZE NIE ODPOWIE MI POCHOPNIE, ZE TO OBRZYDLIWE PODEJRZENIA Z MEJ STRONY! JA NIE IDĘ NA WOJNĘ.Z KIMKOLWIEK. JA PO PROSTU MAM ODWAGĘ, TAK, CYWILNĄ ODWAGĘ ZAPYTAĆ PATRZĄC PROSTO W OCZY-JAK TAM BYŁO, PANOWIE - NAPRAWDĘ ? JESLI KTOŚ CZYMKOLWIEK UCHYBIŁ W TAMTYCH CZASACH W OMAWIANEJ SPRAWIE TO NIE LUDZIE, A BANDYCKI SYSTEM, KTÓRY WYPACZAŁ CHARAKTERY I ZAMYKAŁ USTA.NIEKTÓRYM DO DZISIAJ. LUDZIE DAWALI SIĘ ZŁAMAC, TO ICH TRAGEDIA, TO PRAWDA , BOLESNA, ALE TRZEBA JA POZNAĆ. NIE WOLNO ZAMIATAĆ TYCH RZECZY POD DYWAN!.
JA PANA KAPITANA BARANOWSKIEGO ZA JEGO WYCZYNY ŻEGLARSKIE WYSOKIEJ KLASY CENIĘ I SZANUJĘ , JEŻELI POZWOLIŁEM SOBIE KIEDYKOLWIEK NA NIEWIELKĄ KPINĘ, A POZWOLIŁEM, TO RACZEJ Z ZACHOWAŃ POZAŻEGLARSKICH „PPKSOZ” ( PIERWSZEGO POLAKA KTÓRY SAMOTNIE OPLYNĄŁ ZIEMIĘ ) A NIE Z JEGO NIEKWESTIONOWANYCH ŻEGLARSKICH UMIEJETNOSCI.! JAKZE WIELKI I OŚLEPIAJĄCY MUSI BYĆ BLASK BIJACY Z TEGO ZYWEGO POMNIKA! JAKŻESZ MOŻLIWE JEST, BY POMNIK NIE BYŁ BEZ SKAZY! MY, POLACY, ” MY LUBIM POMNIKI”! BYŁA TAKA SPRAWA., W 1970 ROKU.W CZASIE MISTRZOSTW POLSKI W OSTATNIM BIEGU MIELI STARTOWAĆ KANDYDACI DO OSTAR 72. KAPITAN BARANOWSKI STARTOWAŁ WE WSZYSKICH BIEGACH, ZAJMUJĄC NA MECIE MIEJSCA W POŁOWIE STAWKI.CZYLI NIE NAJGORZEJ. O TYM BIEGU PISZE TAK...” MOI KONKURENCI, KPT BERESNIEWICZ ( PRZYPŁYNĄŁ NA METĘ DWA DNI PO ZAKONCZENIU REGAT) A KAPITAN PUCHALSKI ( SIADŁ NA MIELIZNE POD ROWAMI.) …. DLA PORZADKU TO, CZY DLA PODKREŚLENIA, ZE JESTEM LEPSZY? W KONTEKŚCIE PÓŹNIEJSZYCH ZDARZEN? RACZEJ TO DRUGIE.. ŚMIESZNE, ALE POKAZUJE LUDZKĄ TWARZ POMNIKA! CZY CIEKAWĄ ?OD POŁOWY 70 ROKU W STOCZNI JACHTOWEJ W SZCZECINIE TRWA BUDOWA JACHTU DLA REPREZENTANTA NA OSTAR 72 JEDNEGO, CZEMU NIE DWOCH?.
PAN KAPITAN BARANOWSKI WKŁADA WIELE WYSIŁKU W JEGO BUDOWĘ WNĘTRZE JEST PROJEKTOWANE I BUDOWANE 'POD NIEGO”.! TO JAK TO JEST? OSTATECZNY TERMIN UKOŃCZENIA REJSU KWALIFIKACYJNEGO DO OSTAR72 TO 31 GRUDNIA 71! W POŁOWIE ROKU 71 PAN KAPITAN BARANOWSKI JUŻ WIE, ZE ON JEST OFICJALNYM KANDYDATEM NA OSTAR72, JUŻ STARTUJE NA NOWYM POLONEZIE W MISTRZOSYWACH POLSKI! JESZCZE NIE MA ZATWIERDZONEJ EKIPY! EJŻE? CZYŻBY? JESZCZE NIE UPŁYNĄŁ TERMIN WYKONANIA WYMAGANEGO REJSU! PAN KAPITAN BEREŚNIEWICZ OFICJALNIE NIC W TYM CZASIE NIE WIE ŻE MA BYĆ REZERWOWYM!.MÓWIŁ MI O TYM! ZNAŁEM GO OSOBISCIE, PŁYWAŁEM Z NIM, KONSULTOWAŁEM CZASEM JEGO MAŁE DOLEGLIWOSCI ZDROWOTNE.ZA WSZELKĄ CENĘ CHCIAŁ WYPEŁNIĆ -SPROSTAC REGULAMINOWYM WYMOGOM KANDYDOWANIA DO OSTAR 72! TO JAK TO, KŁAMAŁ DZIADŹKA PYCZOWI? MOŻE PYCZ KŁAMIE? PO CO? DLA PODKREŚLENIA SWOJEJ WAŻNOSCI? JA MAM WYSTARCZAJĄCO WYSOKĄ SAMOOCENĘ I PODOBNE ZABIEGI SĄ MI ZBEDNE. NAPRAWDĘ! DECYZJE W SPRAWIE OBSADY OSTAR 72 PODJĘTO PEWNIE W GABINETACH ZARZADU GŁÓWNEGO PZZ NA CHOCIMSKIEJ, A MOZE W GMACHU REDAKCYJNYM. „TRYBUNY LUDU”? A MOŻE DECYZJA ZAPADŁA WYŻEJ? JAKIE SZANSE MIAŁ „ DZIADŹKA”, SYBIRAK, PRZEDWOJENNY DZIAŁACZ I CZYNNY ZEGLARZ, ULUBIENIEC GENERAŁA ZARUSKIEGO, JEGO ULUBIONY BOSMAN, Z MŁODYM, DYSPOZYCYJNYM, CHĘTNYM I SPRAWNYM MEDIALNIE PANEM KAPITANEM BARANOWSKIM? NA DOKŁADKĘ WIELCE OBIECUJACYM CZŁONKIEM ZESPOŁU REDAKCYJNEGO TEJ JAKŻE OPINIOTWORCZEJ GAZETY? ŻADNYCH SZANS, TOWARZYSZE! MOŻE KTOŚ BĘDZIE PRÓBOWAŁ NAPISAĆ, ŻE TO CO MÓWIĘ, JEST OBRZYDLIWE? NIEWIARYGODNE? OBRZYDLIWE W TEJ SPRAWIE JEST ZACHOWANIE SERWILISTYCZNYCH, POSŁUSZNYCH, NASZYCH JAKŻE SZANOWANYCH, ODZNACZANYCH I JESZCZE DZISIAJ PODZIWIANYCH DZIAŁACZY ŻEGLARSKICH TAMTYCH CZASÓW, CZŁONKÓW DECYZYJNYCH ZARZADU GŁÓWNEGO PZŻ! ŻEGLARZY- ALE NIE JACHTSMENÓW.. WARTO BY BYŁO KIEDYŚ NAPISAĆ, KTO MÓGŁ NA ZNAK PROTESTU W TEJ SPRAWIE PODAĆ SIĘ DO DYMISJI? TO BYŁY FUNKJE SPOŁECZNE, PRAWDA? NAPEWNO PRZESZEDŁBY DO HISTORII POLSKIEGO JACHTINGU JAKO PRZYKŁAD ODWAGI I PRAWOSCI, CZEGO NIE BYŁO W NADMIARZE W TAMTYCH CZASACH! SPOKOJNIE, NIE BYŁO CHĘTNYCH, ZA DUŻO BY SIĘ STRACIŁO! REJSY, PASZPORTY POZA KOLEJKĄ, JAKIEŚ KIESZONKOWE...
ZG PZŻ TO BYŁO W TYM CZASIE SMACZNE, PEŁNE KORYTO..A TAK NA MARGINESIE- SERWILISTYCZNY, SŁOWKO POCHODZI OD „SERVUS” NIE W ZNACZENIU „SIE MASZ” TYLKO SŁUGA, PACHOŁEK...PAN JANUSZ DROZD, KOLEJNY ADWERSAŻ PANA KAPITANA KRAUZEGO NAPISAŁ, ZE” NIE MA CZEGOŚ TAKIEGO JAK MORALNY OBOWIAZEK NAPISANIA ITD” !. DROGI ( JEŚLI MI WOLNO ), DALEKI, ZAPALCZYWY KOLEGO Z POD ŻAGLI.! OŚWIADCZAM
UROCZYSCIE, ZE JEST TAKI OBOWIAZEK= CZY TO W SPRAWIE MY LAI PRZED PÓŁWIECZEM, CZY KOSOWA PRZED KILKUNASTU LATY, CZY W WIELU INNYCH SPRAWACH, GDZIE ZACHODZI PODEJRZENIE CZYJEJŚ KRZYWDY, POMOWIENIA I PODOBNYCH.OD LAT TAK POSTEPUJĘ, MOGĘ SPAC SPOKOJNIE I PROSTO PATRZYĆ LUDZIOM W TWARZ. PRAWDA CZĘSTO JEST BOLESNA I DLATEGO- JEST PRAWDĄ..NIKT NIE ZABIERA PANU KAPITANOWI BARANOWSKIEMU NAWET MAŁEJ CZĄSTKI NALEŻNYCH MU ZASZCZYTÓW.
ALE KOLEJNY DYSKUTANT PISZE, ŻE NIKT W TYCH CIĘZKICH , NIEWYOBRAZALNIE TRUDNYCH CZASACH NIE OSIAGNĄŁ TYLE CO NASZ BOHATER. NIKT NIE ZAPRZECZA., BO PRZY TAKICH „PLECACH”TRUDNO BYŁOBY COKOLWIEK NIE ZAŁATWIĆ. NIE ZAZDROSC MNĄ TU POWODUJE, A CHĘĆ ZWYKŁEJ, RZETELNEJ OCENY ÓWCZESNEJ SYTUACJI..NIA WTYKAJMY PANU KAPITANOWI BARANOWSKIEMU CZOŁOBITNYCH TRANSPARENTÓW RZEKOMYCH ZASŁUG! ON TEGO NIE POTREBUJE, CHOCIAŻ CASEM SPRAWIA WRAZENIE, ZE NIE JEST MU TO NIEMIŁE.KAPITAN-KUK JEST MEDIALNIE BEZ ZARZUTU, UMIE TO WYKORZYSTAĆ, A ŻE NIE ZAWSZE POTRAFI PODZIELIĆ WŁAŚCIWIE WSPÓLNE ZASŁUGI MIĘDZY SWOICH WSPÓŁPRACOWNIKÓW, CO NAWET CZASEM BYWA ROZBRAJAJĄCO UROCZE TO FAKT. WIĘC JUŻ NIECH NIE BĘDZIE NIEDOMÓWIEŃ. MOŻE COŚ TU WYJAŚNILIŚMY. WIĘC DO ROBOTY, ŁÓDKI CZEKAJA, A KAŻDA UDANA MILA REJSU NIECH BUDUJE NASZ WSPÓLNY, POPRAWNY WIZERUNEK „SĄSIADÓW” Z POD ŻAGLI., RZECZOWYCH, PRZYJAZNYCH I UCZYNNYCH.I NIECH TAK ZOSTANIE! DZIĘKUJĄC PANOM ZA CIEKAWĄ DYSKUSJĘ, ZAPRASZAM PANA PAWLOWSKIEGO DO SIEBIE NA DOBRĄ HERBATĘ...
MARIUSZ PYCZ- PYCZEWSKI. .... .. ..
.
Zadęcie niektórych wypowiedzi świadczy, że naruszyłem tabu. Tylko z pozoru to tabu dotyczy kpt. Baranowskiego (współczułbym Mu, gdyby takim był obarczony). Odważyłem się na coś gorszego – nie podporządkowanie się hucpie. Funkcjonującej w myśl hasła: „kto nie z nami, ten przeciw nam”. A „nie z nami” jest ten, kto, nawet niczego nie przesądzając, choćby PYTA o morale środowiska. Kto myśli niezależnie. Bo jak wiadomo, hucpa to stan, w którym wszyscy myślą tak samo. Ale wtedy w ogóle niewiele się myśli. Poprzestaje się na odruchach – warunkowym odruchem hucpy jest dyskredytacja tego, kto jej nie ulega; tak i zaszło wobec mnie.
Hucpa jest pewna siebie i wg swojej ograniczonej miary osądza innych. Uważa, że jak się wypowiada zaklęcie „kpt Baranowski” w innym duchu jak czołobitny – to jest się małym zawistnikiem. Żabą, wystawiającą kopyta do podkucia, gdy podkuwają Pomnik. Hucpie nie mieści się w głowie, że może uczciwie istnieć coś takiego, jak votum separatum. Że ono, poprzez sam fakt, jest obrzydliwe. Ale ja podtrzymuję, iż bardzo polskie, wielokrotnie potwierdzone w historii, jest uwielbienie dopiero pośmiertne. To mówi nie o kpt Baranowskim, tym bardziej nie mówi o Nim źle.
Jeśli emocje zdążyły opaść (licząc na to, nie spieszyłem z odpowiedzią), to proponuję jeszcze raz przeczytać, tym razem ze zrozumieniem to, co napisałem wcześniej. Czy ja atakuję kogokolwiek? Czy jest atakiem postawienie neutralnego pytania o problem? I o jego źródła - gdzie są i na czym polegają? Pytania, na które szukać merytorycznej, a nie emocjonalnej odpowiedzi MA PRAWO każdy świadomy człowiek, nawet jeśli jest żeglarzem? Pytania: CO JEST GRANE? Tym bardziej, że takie jest prawo naszych czasów - weryfikacji medialnej papki i marketingowych autorytetów, prawo dystansowania się od wszechobecnej manipulacji.
Widać moi Szanowni Oponenci nie pojmują, że problem relacji pomiędzy kpt Baranowskim a środowiskiem żeglarskim o który zapytałem (bo przecież go nie stworzyłem, istnieje od dziesiątków lat), rozgrywa się w dwu równoległych płaszczyznach. Nie tylko żeglarskiej, ale i marketingowo – medialnej (nota bene nie podzielam obawy, że temat się stoczy na łamy tabloidów – ich pokarmem są brudy). Otóż informuję, że w moim odczuciu wizerunkowy blichtr niekoniecznie współgra z wartościami, jakie wg mnie reprezentuje żeglarstwo. Że szum i sława niezbyt mi się kojarzą z czymś więcej, jak z pustką. Że one mogą narazić wartości żeglarstwa na szwank. Np. poprzez to co sugeruje Sampławska, że dzieci z "Chopina" zostały wykorzystane instrumentalnie - straciły podwójnie, nie tylko rejs.
W kategorii blichtru i pędu do zaszczytów nigdy nie konkurowałem. Nigdy nie miałem dylematu, czy żeglarstwo i jego ludzie są dla mnie celem, czy środkiem do innych celów. Nigdy, nikomu nie zazdrościłem sukcesów, bo nie uprawiałem i nie uprawiam żeglarstwa z potrzeby rywalizacji. Przemożnej potrzeby „bycia lepszym” od innych.
Lecz nie zamierzam rezygnować z prawa, by mieć własne zdanie i rejestrować fakty z żeglarskiego podwórka bez zamiatania pod dywan. Np. takiego faktu, że brak jest dotąd obiektywnego, niezależnego potwierdzenia, iż kpt. Henryk Jaskuła okrążył glob „Darem Przemyśla”. Ten fakt ISTNIEJE niezależnie od tego, że „o nieobecnych nie mówi się źle”. Istnieje niezależnie od uchwały PZŻ-tu, że „Jaskuła okrążył”. Ale jakież zdechłe psy, jeszcze za czasów gierkowskiej propagandy sukcesu, wieszano na tych, którzy – niczego nie przesądzając - o ten fakt jedynie pytali!
Więc nic się w obyczajowości środowiska nie zmieniło, choć w żeglarstwie zaszła pokoleniowa zmiana i nastała wolność. Nadal hucpa. Nadal aktualny jest zapisek Marii Dąbrowskiej (jak by kto nie wiedział - pisarki) w swym dzienniku, pod datą 20.06.1929 (!): „Wydawało mi się to pewnego rodzaju kalectwem, że Polska wszystko robi połowicznie, we wszystkim boi się dna”.
Jeśli chodzi o mnie, kontentuję się małym – nędznymi 30-toma tysiącami kapitańskich mil (od dawna nie liczę, bo i po co), oraz żaglowozem blokart, lądowym bojerem, zapewniającym odlot nie gorszy od orgazmu. Tłumne pokłady żaglowców nigdy mnie nie kręciły, choć dotąd mnie na nie namawiają. W kierowaniu kilkuset osobowymi zespołami wyżyłem się przy innej okazji. Dla mnie liczy się bliski jak tylko można kontakt z naturą, w dobrym towarzystwie. Dlatego żegluję.
Co do wielkości stażu morskiego jako kryterium literackiego, nie mam zaufania. Conrad, nagrodzony Noblem, miał po jedynym w karierze rejsie kapitańskim na „Otago” mniej mil ode mnie. Wręcz przeciwnie - jak pokazuje życie – milowy staż nie chroni od wypisywania niemądrych rzeczy.
Zostańcie z Bogiem,
Mieczysław Krause.
1. Wyprawa „dookoła Ameryki Południowej” w latach 1966-67 odbyła się nie na jachcie „Joseph Conrad”, a na jachcie „Śmiały”. Są tacy, co twierdzą, że tak naprawdę w ostatniej chwili „podmieniono” jachty i na papierach „Śmiałego” faktycznie popłynął „Jurand”.
2. Całkowitym „autorem” tej wyprawy był Bolesław K. Kowalski, wcześniej prowadzący na „Darze Opola” Wyprawę Koral na Morze Czerwone. (napisał i wydał ciekawą książkę pod tym tytułem).
3. Z Wyprawy Śmiały powstały dwie książki:
„Kapitan kuk” Krzysztofa Baranowskiego - wydana jeszcze w latach 60-ych,
„Wyprawa Śmiały” Bolesława Kowalskiego – wydana pod koniec lat 70. Czemu tak późno? „Ze względu na powtórzenie się tematyki, nie zmieściła się w planach wydawniczych”, zawodowy dziennikarz Baranowski był po prostu szybszy i sprawniejszy w pisaniu. Obie książki są świetne!
4. Krzysztof Baranowski w Wyprawie Śmiały wziął udział jako dwudziestoparoletni młody dziennikarz i młody kapitan jachtowy ale wziął udział jako KUCHARZ. Pierwotnie rozważany kandydat do tej funkcji zrezygnował po pierwszym krótkim pływaniu próbnym z kpt. Kowalskim, znanym wtedy z „ciężkiego” języka (miałem z Nim okazję pływać, uroczy facet po za wszystkim). Na wakat zgłosił się Baranowski, chowając do kieszeni dumę i patent kapitański. Nauczył się gotować, zniósł trudności rejsu, pisał fajne reportaże do prasy, a międzyczasie, co jest oczywiste, zawalczył o ”urlop z kambuza”. Żaden powód do sensacji i dyskusji.
5. O kulisach OSTAR 72 nie będę się rozpisywał, krótko mówiąc:
- bez Baranowskiego nawet pomysł by się nie urodził,
- tylko Baranowski zabiegał w stoczni o „właściwy kształt” przyszłego Poloneza, wszyscy inni, rozważani w latach 1970 i 71 kandydaci w tę budowę się nie zaangażowali, a tym dwójka ostatecznie współzawodnicząca w samych regatach z powodu przyjęcia innych opcji na start.
6. No i na koniec litości: WIELKIE LITERY w takiej ilości to krzyk.
Żyjcie wiecznie!
Andrzej ZAKRZYCZANY Colonel Remiszewski
Odpowiedź p. kpt. M. Krause
----------------------------------------
Pozwol ze odnosnie "kontrowersyjnego" charakteru Baranowskiego dorzuce swoje trzy grosze.
Bez watpienia lektura Baranowskiego miala jakis wpyw na urzeczywistnienie moich marzen o samotnym oplynieciu Swiata.
Moim zdaniem to strata dla polskiego zeglarstwa ze Baranowski nigdy nie zostal wybrany prezesem PZZ, ale nie jestem tym zaskoczony. Nikogo z wladz PZZ nie znam i nie mnie dzialalnosc PZZ krytykowac. Generalnie mowiac, moge jedynie stwierdzic ze kazde wybory to w gruncie rzeczy nic wiecej niz konkurs krętactwa; byle tylko chwilowo i pozornie usatysfakcjonowac wiekszosc, nikogo nie urazic, faktycznych planow albo raczej ich brak nie ujawnic i do niczego sie nie zobowiazac. Rzeczowosc schodzi na plan daleki. Rezultatem tych politycznie uzasadnionych "kompromisow" sa w najlepszm przypadku powolna ewolucja, szarowka dnia powszedniego, przecietnosc i miernota. Baranowski osiagnal znacznie wiecej.
Niech nam zyje wiecznie,
Andrzej Lepiarczyk
Kolego Klimczak,
o Twoich relacjach osobistych i relacjach środowiska z Kpt Branowskim piszesz mądrze i przekonywująco. Imponuje mi, że bez zacietrzewienia. Jednym słowem – kupuję.
Co do szewca i prałata – nie moja parafia. Co mną powoduje, że wywołuję temat Baranowskiego, a przy okazji i Jaskuły, starałem się wyjaśnić poprzednio, jaśniej nie potrafię. Widać szukanie dna zdarzeń, jak mniemam – atrybut człowieka świadomego, bez posądzeń o osobisty interes, choćby emocjonalny w postaci zawiści, w Polsce możliwy nie jest.
No i wracamy do Dąbrowskiej.
Stopy wody,
Mieczysław Krause.