A MOŻE NASZYCH BOSMANÓW
Jak to miło, kiedy się czyta o takich bosmanach portów jak Gerhard Zamzow w Wismarze, Sven-Erik Nilsson w Kristianopelu, bosmanetkach na wyspach Samso, Laboe czy Mon.
To nie nasz osławiony "Pan 5 zł".
Norbert Zdrojewski wspomina też port Nakskov. I ja pamiętam - nie tyle port, co emocje jakich doświadczyliśmy mijając się ze statkiem na torze podejściowym. Kto nie wie o czym mowa - niech spojrzy na mapę.
Kamizelki !
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
.
.
.
.
_______________________________________
Witaj Jerzy
Podczas tegorocznego urlopowego szlajania się po Zachodnim Bałtyku trafiliśmy do Wismaru. Dawniej ten porcik omijany z wiadomych powodów - teraz wzbudził naszą ciekawość. Przeczytaliśmy dokładnie co napisałeś w swojej locyjce i wybraliśmy jedynie słuszną marinkę z przesympatycznym bosmanem, tym samym, którego również mile wspominasz. Od progu powitał nas serdecznie i za żadne skarby nie chciał opłat portowych. Zgodnie z Twoją prośbą pozdrowiliśmy Go w Twoim imieniu i obdarowaliśmy zgrzewką dobrego piwa.
Wismar - czerwony budyneczek o czterospadowym dachu to kantor Gerharda. Od tyłu - sanitariaty.
.
Po jednodniowym postoju pożegnalnym gestom nie było końca, aż odległość urosła do lornetkowej. Wszystkie kolejne mariny choć ładniejsze takiego bosmana nie miały. Zajrzeliśmy też do ciekawego miasteczka Nakskov (Lolland) schowanego głęboko w wyspie.
Nakskov. Cisza, spokój, jak u Pana Boga za piecem.
Wyglądało, jak by przed chwilą szalała tam zaraza. Opustoszałe ulice, pozamykane sklepy i lokale, a był to normalny dzień pracy. Przy miejskiej keji woda i prąd, a po odszukaniu bosmana dostęp do toalet. Dalej to już Bełt i inne porciki, które
wszyscy znają.
Pozdrawiam
Norbert
Komentarze
Brak komentarzy do artykułu