"SAMOTNIK" TO NIE DEPRESJA
Zbigniew Rembiewski nadal ulega niesamowitej ilości fascynacji. I to bardzo dobrze. Dla niego samego i dla dzieła dawania zaraźliwego przykładu. Kiedy pytam panie w różnym wieku, czy wiedzą czym mężczyzna różni się od chłopca - reakcje właśnie są różne. Jedne odpowiadają, że w moim wieku już nie wypada opowiadać nieprzyzwoitych dowcipów, inne uśmiechają się (lubieżnie), nawet najmłodsza nie powiedziała mi, że jeszcze nie wie.
A o depresji, to możecie sobie poczytać w "Wysokich obcasach". Nic z tego nie zrozumiecie.
A odpowiedź jest prosta: CENA ZABAWEK. Zbyszek ma drogą zabawkę i umie się nią cieszyć na różne sposoby. Po prostu chłopiec o wadze meżczyzny.
Chyba w mordę dostanę.
Kamizelki !
Żyjcie wiecznie!
Don Jorge
__________________________
 
Witaj Jurku
Dzisiejsza korespondencja jest z pogranicza dwóch podwórek: żeglarstwa i żeglarstwa regatowego. Tak bym określił Regaty Samotników o Memoriał Leonida Teligi, już po raz 21 zorganizowane przez gdyńskiego "Gryfa". Regaty jak to regaty, instrukcja żeglugi, procedury startowe, trasa, prawo drogi, jednym słowem standard jak na wszystkich regatach. Ale jedno w tych regatach jest całkiem inne; co wygoniło tych 14 facetow (pań w tym roku nie było) na wodę?
Przecież znaczna część z nich nie startuje w sezonie w innych regatach. Zapisując się nie wiedzieli czy będzie to przyjemne wożenie się z umiarkowanym wiaterkiem i przyjemnym słoneczkiem, co akurat w tym roku, wprawdzie bez słoneczka, było naszym udziałem, czy też trafią deszcz, wściekłą falę i skwaliste kopy. Czy ich jachty w które wkładają tyle pracy i pieniędzy, nie ucierpią w tych warunkach głównie wskutek niedostatku sił do ich obsługi. Ale jednak, wyszli na wodę. Jest w regatach samotników jakiś magnes, czy to potrzeba sprawdzenia się, czy też ta przyjemność żeglowania zależnego tylko od Morza i samego siebie.
A w ogóle to nie podoba mi się określenie jakie się utrwaliło w naszym języku; "samotnik", jest w nim jakiś ładunek depresyjny. Przecież to że jesteśmy sami na jachcie nie odcina nas od tych pozostałych z którymi współzawodniczymy na innych jachtach i od tych którzy pozostali na lądzie, ale wspierali nas aż do momentu oddania cum.Inne języki mają bardziej neutralne emocjonalnie okreslenia na ten specyficzny sposób żeglowania.
Wprawdzie w tym roku nie było takich zdeklarowanych samotników jak np Edek Zając, Ralf Pritzker, który był w zeszłym roku, czy Krzyśka Kołakowskiego zaangażowanego obecnie we wspieranie Radka Kowalczyka w jego startach przygotowujących do Transatu, ale ci którzy przybyli są potwierdzeniem jak głębokie zaplecze mają nasi pierwszoligowcy.
Chyba w przyszłym roku przymierzę się do "Regat Poloneza".
Refleksyjnie nastawiony
Zbyszek Rembiewski
Komentarze
Brak komentarzy do artykułu