TRZY TYGODNIE - TO W SAM RAZ
Marek Borkowski, jeden z aktywniejszych żeglarzy JK AZS Szczecin i odwieczny sympatyk SSI  nadeslał korespondencję opisującą  skrótowo "bogaty programowo" rejs bałtycki. Dla mnie kiedyś 3 tygodnie to była podstawowa jednostka pomiarowaczasu trwania rejsu. "Trzy tygodnie lub wielokrotność". Wtedy można sobie  spokojnie (i bezpiecznie!) pożeglować, pozwiedzać, zawiązać przyjaźnie na jachcie i z tubylcami. Ale dziś o takie rejsy trudno. Wiem i współczuję.
I jeszcze jedna uwaga: dla Szwedów najkrótsza noc w roku, to chyba najważniejsze święto. Pogańskie tradycju Vikingów wiecznie żywe :-)))
Cieszą mnie coraz częstsze przyjaźnie sąsiedzkie.
Kamizelki napewno były !
Żyjcie wiecznie!
Don Jorge
.
.
_____________________
Don Jorge,
17 czerwca 2011 roku jacht „Szaman S” (Vindö 40) ze szczecińskiego Jacht Klubu AZS z czteroosobową męską załogą pod dowództwem Witka Krochmala (armator) wypłynął ze Szczecina na północny wschód. Odległym celem był Söderhamn (w Zatoce Botnickiej, 61o17’54’’N, 17o14’23’’E), gdzie nasz klubowy kolega, rodowity Szwed, wyprawiał Midsommar (skandynawska odmiana naszej nocy świętojańskiej). Pomysł wyprawy powstał jesienią ubiegłego roku. Od tamtej pory trwały systematyczne i cierpliwe przygotowania, przede wszystkim załatwianie urlopów.

Jacht.
.
Mieliśmy tydzień na dotarcie do celu (550 mil morskich), ponieważ impreza, przygotowana na 120 osób, musiała odbyć się w dniu 24 czerwca. Pierwszy port, Visby, na Gotland osiągnęliśmy po dwóch dobach. Po odpoczynku i dalszych dwóch dobach żeglugi przypłynęliśmy do Söderhamn. Małżonki dotarły samochodami dzień później, podobnie jak zaproszeni goście. Wszyscy na czas.

Wszędzie biesiady, biesiady ....
.
O imprezie nie ma co się rozwodzić. Krótko – była wspaniała. Byliśmy goszczeni jeszcze trzy dni, po czym należało zacząć powrót. Wracaliśmy niespiesznie, całkowicie relaksowo. Trasa wiodła przez Åland (po naszemu Alandy), szkiery w okolicach Sztokholmu, Kalmarsund i Bornholm.

To jest to!
.
Na temat Alandów i szkierów nie da się napisać na tyle obrazowo, żeby oddać ich piękno. Nawet mgła jak mleko w Kalmarsundzie nie zatarła wcześniejszych wrażeń. Opisane już były wiele razy przez lepszych pisarzy.
W sumie przepłynęliśmy 1200 mil morskich, odwiedziliśmy kolejno: Visby, Söderhamn, Käringsund i Mariehamn na Alandach, klubową malowniczą przystań Malma Kvarn i Västervik w szkierach, Sandvik i Kalmar w Kalmarsundzie oraz Svaneke na Bornholmie. Wyprawa trwała trzy tygodnie. Pogoda dopisała wyśmienicie. Pierwszego dnia powrotu (z Söderhamn do Käringsund) musieliśmy halsować. Zrobiliśmy może cztery zwroty. Ostatniego dnia brak wiatru zmusił nas do użycia silnika. Generalnie wiatr mieliśmy co najwyżej w burtę, z przewagą baksztagów (na przykład w Kalmarsundzie przez 8 godzin nieśliśmy spinaker).

Tak się zaczęło.
.
Planowanie podróży i rozumna realizacja na elektronicznych mapach (chart ploter 7” i mapy C-MAP) świetnie zdały egzamin nawet w nocy i mgle.
Akcenty polskie, to: dwa jachty pod polską banderą w Visby, kilka jachtów w Kalmarze, w Kalmarsundzie „Zawisza Czarny” oraz balastowo-mieczowa "Venus" w Svaneke. Nie za wiele.

W toku.
.
Dwóch członków załogi wyraziło opinię, że był to ich rejs życia, pozostali byli bardzo zadowoleni. Wszyscy nadal rozmawiamy ze sobą i lubimy się tak jak przed rejsem. Niektórzy uważają to za sukces.
Marek
Komentarze
Brak komentarzy do artykułu