NOWY SPOSÓB CUMOWANIA - "NA PSA"
Patryk Czubasiewicz wypuścił się z żoną i psem - motorówką na Zalew Wiślany. Po raz pierwszy. Jak było do przewidzenia bardzo im się podobało. Nie dziwię się, że jest dumny, bo kiedyś, kiedyś to przeżyłem. Dla kogoś, który dotąd miał do czynienia z wodami śródlądowymi jest to prawdziwa przygoda. News adresowany jest do tych, którzy noszą i noszą się z podobnym zamiarem.
A wiliki morskie niech sobie przypomną czasy, kiedy dopiero marzyli o zawinięciu do Kątów Rybackich.
Przy okazji zwracam uwagę na udoskonalenie techniki cumowania "na psa".
Kamizelki !
Żyjcie wiecznie!
Don Jorge
.
.
________________________________________________________
 
Dzień dobry Jerzy.
            Po powrocie do domu, w kieracie pracy znalazłem wreszcie chwilkę aby napisać dla Ciebie i Czytelników SSI małe sprawozdanie z wodnej wędrówki oraz doniesienie z Zalewu Wiślanego.
Rejs rozpoczął się na Jezioraku, w załodze Moja żona Asia, pies Brutus, no i ja.
Zadania każdego z załogantów: ja steruje, Asia urlopuje, a Pies hmm…. Pies miał kilka funkcji,  pierwsza to "Jacht Alarm" - czujna bestia ;-), takie Webasto na karmę dla psów (przydał się niejednokrotnie pod kocyk idealnie), cumowanie – jak tylko podchodziłem long side - pies wyskakiwał na keje, a że był zacumowany do łodzi to przyciągał ją i trzymał.
Rejs rozpoczął się w Iławie, od razu popłynęliśmy w Kanał Iławski, dzień był dość ładny silniczek nawijał 3,5 – 4 Węzłów, dzień zakończył się na jeziorku Budwity, podejście to „Mokradła Florydy” około 0,5 metra szerokości pomiędzy grążelami tylko tyle aby silnik prowadzić głębokości nie sprawdziłem ale się wcisnąłem, jeziorko bardzo mętne, na końcu stary PGR, rano rolnicy krówki wyprowadzali.
Kolejny dzień, mgła, szybko do pochylni może się uda przed statkami, niestety, dopiero około 1230 rozpoczęliśmy śluzowanie – pochylanie, mieliśmy szczęście do ludzi na pochylniach, spokojni mili państwo.
Za pochylniami zaczęło padać, i tak w mżawce i silnym wietrze w mordewind, do samego Elbląga.
Zatrzymaliśmy się po lewej stronie w Jacht Klubie Elbląg, warunki można powiedzieć OK, światło nawigacyjne które opisujesz w swojej locyjce, jest rozbite i chyba nikt się nie kwapi do jego naprawy. Opłaty 12zł za jacht i 2zł za każdą osobę.
Dzień trzeci, zapadał decyzja że próbujemy do skutku i dzisiaj twardo płyniemy do Gdańska.

Załoga motorówki "Patryk"
.
Trasa Elbląg, kanał Jagieloński, Nogat, Skarpawa, Gdańska Głowa, Wisła, Przegalina, Wisła Śmiała, Martwa, Motława, Mariana Gdańska.
Na skrzyżowaniu Nogatu i Skarpawy wychyliliśmy się na Zalew, pierwsze wrażenie jest super - dużo wody, ale plan był inny dlatego zwrot i do celu.
Cała droga po Skarpawie oczywiście z locyjką w ręku, mosty na skrzyżowaniu Skarpawy z Wisłą Królewiecką, naszej łupinki nie dotyczą, dlatego można było płynąć cały czas. Przy tych mostkach spacer z psiakiem i drobne zakupy.
Śluza Gdańska Głowa, było już po godzinach pracy, dlatego spacerek był niezbędny.
Na Wiśle silny nurt, ale z nim poszło szybko, jak wracałem pod prąd, płynąłem z prędkością 0,5 – 1 w. Wejście do Gdańskiej Głowy zajęło mi 30 minut, jak pisałeś - wprawka.
Doszliśmy do Przegaliny, prace budowlane trwają, sprzęt pracuje, ludzie również, czyli most w budowie.
O  1835 dochodzimy do mostu pontonowego w Sobieszewie, szybka przekąska, o 1900 otwarcie i płyniemy do Górek, i tutaj nastąpiła uroczysta zmiana locyjek z Zalewu Wiślanego na Zatokę Gdańską. Nie trafiłem za pierwszym razem w wejście koło "Neptuna", może widok morza w oddali mnie zahipnotyzował, ale co do czego udało się znaleźć przejście.
Do Gdańska wpłynęliśmy o około 2100, tego dnia  dzień zrobiliśmy 75km. Cel nr 1 osiągnięty.
 
Podsumowując ten etap, na piękna przyroda i niesamowite widoki. W tę stronę na Marinerze 4 HP spaliłem tylko 24 litry benzyny.
Kolejny dzień spędziliśmy w Gdańsku, obiad w mlecznym barze spacer i wieczorkiem popłynęliśmy do Górek, zatrzymaliśmy się w "Neptunie", chcieliśmy od razu mieć wyjście na most w Sobieszowie.
W "Neptunie" bardzo przytulnie, zastrzeżeń brak, wieczorem za hangarem poszedłem oglądać wyjście na morze i troszkę poćwiczyć rozpoznawanie charakterystyki świateł.  Noc była burzliwa.
Rano plan  mówi że płyniemy do Kątów Rybackich, ale najpierw wychylimy się przez Główki falochronu na Zatokę, i tak przećwiczyliśmy kilka fal później kontrkursem do mostu, który za 15 minut ma się otworzyć, tutaj nie było wyjścia, zapasowe kilka koników do czegoś się przydało i po 4 minutach byłem przy moście.
Dalej droga przebiegała spokojnie lecz Wisła przywitała nas mocnym deszczem, i silnym prądem.

Kąty Rybackie - przystań "Barkas"
.
Na Zalew Wiślany postanowiliśmy przejść przez Wisłę Królewiecka, wiało dość silnie,  plan był taki że gdyby było niedobrze, wracamy przez Szkarpowę, Wisła Królewiecka zarośnięta okropnie, czasami nie wiadomo gdzie jest przejście, a gdzie zatoka w roślinności.
Na Zalewie wiało  4 – 5, czyli spokojnie aby tylko nie mieć fali z burty.
Po wyjściu z Wisły Królewieckiej prosto na pławę torową, strasznie dużo roślinności, w wodzie, i to takiej której bieg wsteczny nie daje rady, tylko cięcie nożem, tak samo podejście do Kątów Rybackich. Całe wyspy tych chwastów nie sposób je dostrzeć, woda mętna i tym samym ominąć.
Tak nas po bujało i weszliśmy do przystani „Barkas”. OPIS:
Przystań składa się z dwóch rejonów, pierwszy, to tak jakby awanport baseniku.  
Dookoła baseniku ma być pomost pływający. Widziałem leżące Y-bomy, niebawem zostaną, założone.
Nie udało nam się wejść do basenu wiatr wywiał wodę z Zalewu Wiślanego i podejście miało około 25 cm głębokości.
Z właścicielem zamieniłem kilka słów właśnie wypływał, powiedział że nie ma problemu z postojem choć jeszcze nie otworzyli,  opłata tylko za wodę pod prysznicem.
W przystani trwa remont, pole prac olbrzymie, z tego co się dowiedziałem od bosmana (super sympatyczny człowiek) - pomost zewnętrzny będzie przedłużony do granicy trzcin, aby lodzie balastowe mogły podejść, basen i podejście jest pogłębiane koparką, ale non stop jest zamulane.
W baseniku portowym budowana jest pochylnia, lecz raczej dla małych łodzi.
Na kei jest woda, jest prąd, prysznice bardzo porządne, wejście od garażu z uwagi na remont.
Do sklepu 150 metrów, do morza kilkaset, po prawej stronie przy zejściu nad morze sklepik rybny, dobry wędzony śledź, moja żona zapewnia.
Jak już prace się zakończą przystań będzie super, sympatycznie, miło i spokojnie
Wieczorem pogoda dla rybaków mówi że do 0700 3-4 Bi, potem możliwe silne wiatry, wypływamy o 0800, płyniemy do Zatoki Elbląskiej.
Pogoda nas nie rozpieszczała, pada i wieje, fala spora, ale przeżycia niesamowite.

Gdyby się ktoś pytał, kamizelka była pod sztormiakiem.
Tego dnia doszliśmy do pochylni, a kolejnego na Jeziorak, do końca urlopu było już spokojnie i słodkowodnie.
Pozdrawiamy wszystkich
Asia, Patryk i Brutus
P.S. W przyszłym roku wrócimy na Zalew na dłuższą chwilę.
 
Komentarze
fajnie, że inni idą tą samą drogą Włodzimierz "Bury Kocur" Ring z dnia: 2011-08-05 07:23:11
Nie Flis Jerzy "Jurmak" Makieła z dnia: 2011-08-06 08:57:00