JESTER CHALLENGE 2012 WCZORAJ

Fotografie - Marek Zwierz
Natomiast inny Czytelnik SSI i uważny obserwator Challenge - Krzysztof Puton przypomina że:
- aktualne wiadomości z trasy regat są dostępne tu: http://www.oceanracetrack.com/newsbrws.aspx?id=35
- mapka z trasami (można sobie odtworzyć historię tras) jest pod adresem: http://www.oceanracetrack.com/evtChart.aspx?id=35
W imieniu Komitetu Opieki nad SZnO - bardzo dziękuję !
- aktualne wiadomości z trasy regat są dostępne tu: http://www.oceanracetrack.com/newsbrws.aspx?id=35
- mapka z trasami (można sobie odtworzyć historię tras) jest pod adresem: http://www.oceanracetrack.com/evtChart.aspx?id=35
W imieniu Komitetu Opieki nad SZnO - bardzo dziękuję !
Obyscie żyli wiecznie !
Don Jorge
________________________________________
Drogi Jurku,
zalaczam krotka (bo dlugiej i tak nikt nie przeczyta) historie Jester Challenge i Jester Azores Challenge wraz ze wstepna statystyka
tegorocznej edycji JAC. Mam nadzieje, ze ten tekst zainteresuje zarowno ciebie, jak i czytelnikow SSI tudziez KOnZnO.
Zyj wiecznie,
Marek
-------------------------------------
Drogi Jurku,
zalaczam krotka (bo dlugiej i tak nikt nie przeczyta) historie Jester Challenge i Jester Azores Challenge wraz ze wstepna statystyka
tegorocznej edycji JAC. Mam nadzieje, ze ten tekst zainteresuje zarowno ciebie, jak i czytelnikow SSI tudziez KOnZnO.
Zyj wiecznie,
Marek
-------------------------------------
Jester Azores Challenge – wspaniała idea i wielkie wyzwanie
Motto Jester Challenge
Single-handed sailing - only in solitude can true freedom be known.
(Solowe żeglarstwo – tylko w samotności można poznać prawdziwą wolność).
Jester Azores Challenge (JAC) jest młodszą siostrą Jester Challenge (JC), regat wymyślonych przez samego „Blondie” Haslera. Historia tej imprezy zaczęła się praktycznie wraz ze słynnym zakładem Haslera z Sir Francisem Chichesterem o to, kto pierwszy przepłynie trasę z Plymouth w Anglii do Newport w USA. Ten zakład był początkiem regat OSTAR (Observer Singlehanded Trans Atlantic Race), pierwszych transatlantyckich regat samotników, które wykreowały takie sławy, jak Eric Tabarly, czy wspomniany już Sir Francis Chichester.
W regatach w 1960 roku Hasler wziął udział na swoim jachcie „Jester”, folkboacie z ożaglowaniem przerobionym na „pełnolistwowy” żagiel dżonki. Wybrał najkrótszą, najbardziej północna trasę aż do granicy gór lodowych, ale przegrał. Spróbował jeszcze 4 lata później, ale zbrzydziła go bardzo szybka komercjalizacja OSTAR. Już wtedy zaczął planować wyścig tylko dla zainteresowanych żeglarstwem i wyzwaniem bez reklamowej otoczki. Po jego śmierci znalezione zostały notatki, z których wynikało, że planował inną wersje tych samych regat. Start miał nastąpić w pierwszy czwartek czerwca 1980 roku o godzinie 13. Linią startu miało przedłużenie falochronu Plymouth, a sygnałem startu sygnał BBC oznaczający pełną godzinę. Żadnej komisji, żadnych zgłoszeń, żadnych regulaminów, żadnych inspekcji, żadnych numerów, handicapów, listy zwycięzców, nagród, oficjalnej kolacji, festynów na otwarcie i na zamknięcie regat. Każdy skipper bierze udział na własną odpowiedzialność i tak przygotowuje swój jacht, żeby ten mógł sprostać trudom oceanicznej żeglugi. Skipper, który nie potrafi sam przeżyć na morzu, powinien umieć umrzeć z godnością. To ostatnie zdanie definiuje całą filozofię Haslera i jego podejścia do solowych regat. Dziś brzmi może nieodpowiednio, ale akurat Hasler miał prawo do wygłaszania takich opinii. Kto chciałby się dowiedzieć dlaczego, niech poszuka w Internecie historii akcji grupy komandosów pod kryptonimem „Operacja Frankton”.

Motto Jester Challenge
Single-handed sailing - only in solitude can true freedom be known.
(Solowe żeglarstwo – tylko w samotności można poznać prawdziwą wolność).
Jester Azores Challenge (JAC) jest młodszą siostrą Jester Challenge (JC), regat wymyślonych przez samego „Blondie” Haslera. Historia tej imprezy zaczęła się praktycznie wraz ze słynnym zakładem Haslera z Sir Francisem Chichesterem o to, kto pierwszy przepłynie trasę z Plymouth w Anglii do Newport w USA. Ten zakład był początkiem regat OSTAR (Observer Singlehanded Trans Atlantic Race), pierwszych transatlantyckich regat samotników, które wykreowały takie sławy, jak Eric Tabarly, czy wspomniany już Sir Francis Chichester.
W regatach w 1960 roku Hasler wziął udział na swoim jachcie „Jester”, folkboacie z ożaglowaniem przerobionym na „pełnolistwowy” żagiel dżonki. Wybrał najkrótszą, najbardziej północna trasę aż do granicy gór lodowych, ale przegrał. Spróbował jeszcze 4 lata później, ale zbrzydziła go bardzo szybka komercjalizacja OSTAR. Już wtedy zaczął planować wyścig tylko dla zainteresowanych żeglarstwem i wyzwaniem bez reklamowej otoczki. Po jego śmierci znalezione zostały notatki, z których wynikało, że planował inną wersje tych samych regat. Start miał nastąpić w pierwszy czwartek czerwca 1980 roku o godzinie 13. Linią startu miało przedłużenie falochronu Plymouth, a sygnałem startu sygnał BBC oznaczający pełną godzinę. Żadnej komisji, żadnych zgłoszeń, żadnych regulaminów, żadnych inspekcji, żadnych numerów, handicapów, listy zwycięzców, nagród, oficjalnej kolacji, festynów na otwarcie i na zamknięcie regat. Każdy skipper bierze udział na własną odpowiedzialność i tak przygotowuje swój jacht, żeby ten mógł sprostać trudom oceanicznej żeglugi. Skipper, który nie potrafi sam przeżyć na morzu, powinien umieć umrzeć z godnością. To ostatnie zdanie definiuje całą filozofię Haslera i jego podejścia do solowych regat. Dziś brzmi może nieodpowiednio, ale akurat Hasler miał prawo do wygłaszania takich opinii. Kto chciałby się dowiedzieć dlaczego, niech poszuka w Internecie historii akcji grupy komandosów pod kryptonimem „Operacja Frankton”.


.


Na realizację pomysłu niekomercyjnych regat trzeba było poczekać sporo ponad 20 lat. W 2005 roku jacht „Jester” (replika oryginalnego „Jestera” Haslera) nie został dopuszczony do transatlantyckich regat, oficjalnie z powodu, że był za mały. Wedy grupa Brytyjczyków pod kierunkiem Ewena Southby-Tailyour, biografa Haslera, postanowiła nie-zorganizować nie-regaty, gdzie skipperzy startowali by z jednego portu z celem w drugim porcie w Stanach, bez zgłoszeń, bez inspekcji, bez komisji. Spodziewano się dwóch, trzech łódek, a wystartowało dziesięć. Dopłynęły dwie. Tradycyjnie już, jak i w regatach OSTAR, zwycięzcą nie został Brytyjczyk. Pierwszy był Eric Andlauer, francuz, pilot wojskowy. Trzeci jacht przypłynął po … roku. Po prostu wystartował duuużo później. W związku z tak trudnymi warunkami na Północnym Atlantyku postanowiono zorganizować Jester Azores Challenge w połowie okresu pomiędzy kolejnymi JC mającymi odbywać się co cztery lata. Chodziło o danie możliwości skipperom oswojenia się z trudnymi warunkami żeglugi oceanicznej. Pierwsza edycja JAC w 2008 roku też zakończyła się zwycięstwem Francuza, Dominique Katan. Podczas kolejnego JC w Newport znów Brytyjczycy nie mieli szczęścia. Pierwszy do Newport przypłynął Rosjanin, Igor Zaretskiy. Dopiero w 2012 na mecie JAC pojawiło się dwóch Brytyjczyków, w tym jeden bez … masztu.
W ten sposób doszliśmy do aktualnego i ciągle jeszcze trwającego Jester Azores Challenge 2012. O udziale Edwarda Zająca na jachciku "Holly" można znaleźć sporo informacji na SSI, więc nie będę się tu powtarzał, a skupię na innych uczestnikach tych bardzo towarzyskich, ale jednak regat. 27 maja z Plymouth wystartowało 30 jachtów. Warunki na Atlantyku były w tym roku bardzo trudne. Zupełnie nietypowe dla tej pory roku (na Północnym Atlantyku warunki zwykle są nietypowe) niże bardziej odpowiadające porze jesiennej lub zimowej skłoniły wielu żeglarzy do wycofania się. Peter Evans, płynący na jachcie typu Westerly Cirrus, został w bardzo trudnych warunkach ewakuowany z pokładu przez helikopter RNLI (Royal National Lifeboat Institution). Ratownicy określili warunki jako „nieodpowiednie dla małych jednostek”. Po 11 dniach, 24 mile od portu docelowego, Praia da Victoria na azorskiej wyspie Terceira, na „Muffinie” Johna Margarsona złamał się maszt. Żeglarz dopłynął do celu pokonując ostatnie mile na silniku. Dopiero dwa dni później w porcie pojawił się Roger Fitzgerald na jachcie „Ella Trout III”, pierwszy, który dopłynął pod żaglami. Potem pojawiali się kolejni, a party, sądząc z relacji uczestników, nie miało końca.
Do 22 czerwca wieczorem do mety dotarło 13 jachtów, 12 się wycofało, jeden przypłynął bez masztu, a jeden z żoną (przez co nie był oficjalnie liczony jako uczestnik regat). Na oceanie jest jeszcze trzech żeglarzy. Powody rezygnacji z regat były różne, ale powtarzało się stwierdzenie, że „gentlemani nie żeglują pod wiatr” („a gentleman never sails winward!”).
„Holly” do mety pozostało już niecałe 500 mil, trzymajmy więc kciuki, żeby na tych ostatnich milach Neptun okazał się dla niej łaskawy.
Marek Zwierz
Marek Zwierz
_____________________
SUPLEMENT z 23 czerwca 2011
Oto wyniki obserwacji Edwarda "Gale" Zająca - prowadzonych na bieżąco przez Departament Prognoz Komitetu Opieki nad SZnO
.
Piątek, 22 czewca, godzina 1207.
Bardzo słaba słyszalność. Po całkowicie bezwietrznej nocy, w której "Holly" bezwładnie przewalała się po falach ze zrzuconymi żaglami - nad ranem zerwał się świeży wiatr. Łódka i Edek odżyli.
O 1207 gdy urwała się łączność byli na pozycji 40.17N oraz 017.41W - płynąc kursem 240. Od linii startu w Plymouth 1749 mil.. Prędkość wahała się między 3.9. a 4.2 węzła. Dochodzą nas niepotwierdzone wiadomości o wycofywaniu się kolejnych uczestników regat. Edek uparcie płynie dalej. Ostry reżim oszczędnościowy przynosi rezultaty. Roztropne gospodarowanie paliwem (ładowanie mocniej niż zazwyczaj rozładowanych akumulatorów, ale rzadziej) sprawia, że z każdego grama energii w oleju napędowym uzyskuje więcej kWh energii elektrycznej. To ważna lekcja dla wszystkich właścicieli małych łódek. Obliczenia teoretyczne potwierdzają dokładnie pomiary Edka wykonywane nierozciągliwym sznurowadłem obciążonym nakrętką. Warto zdawać sobie sprawę, że alternator oddający na zaciskach 100 A wymaga około 5 KM na kółku zdawczym silnika, przy przeniesieniu napędu zwykłym paskiem klinowym (około 17-23% mniej przy paskach zębatych najnowszej generacji).
Moc i charakterystyka momentu silnika "Holly" została między innymi optymalizowana pod kątem pracy generatorowej. Należy jedna pamiętać, że w jednostkach napędowych o większej mocy (już od około 35-40KM) doładowywanie akumulatorów w dłuższych rejsach bezwzględnie powinno odbywać się przy włączonym biegu w przód, gdyż nawet we współczesnych, oszczędnych silnikach wysokoprężnych ich dłuższa praca na biegu jałowym (bez dostatecznego obciążenia) tym bardzo skraca ich żywotność. Jest to powodowane głównie wybudowywaniem się nagaru zarówno na czopikach wtryskiwaczy, jak i w przestrzeni międzypierścieniowej na tłokach. Nagar powstaje dlatego, iż nie potrafimy projektować mechanicznych układów wtryskowych, które byłyby jednocześnie proste i zapewniały prawidłowe dawkowanie w całym zakresie obrotów dla konkretnej konstrukcji komory spalania. Dlatego zazwyczaj kompromis lokujemy w okolicy najczęściej używanych obrotów – w napędach jachtowych jeżeli nic o nich nie wiemy (na nieznanej łodzi) będzie to zapewne przedział 1800-2400 obrotów. Sternicy obdarzeni dobrym słuchem bardzo szybko są w stanie wykryć uchem z dokładnością do +-30 obrotów ten jedyny, unikalnie aksamitny dźwięk, gdy silnik osiąga swój maksymalny moment obrotowy.
Zjawisko tworzenia nagaru jest mniejsze w układach wtryskowych sterowanych elektronicznie. Jednak ich wadą jest to, że są praktycznie nienaprawialne w morzu przy użyciu zawartości zwykłej skrzynki bosmańskiej. Kilka razy udało mi się w takich silnikach usunąć usterkę – ale jest to jedynie świadectwo, że Pan Bóg jest bardziej sprawiedliwy, niż miłosierny. No i nie był to pad elektroniki.
T.
Piątek, 23 czerwca, godz. 1330.
Średnia słyszalność.
Pozycja 39.57N oraz 018.34W.
Od Plymouth 1812 mil, kurs 210. Siła wiatru 3B. Prędkość 2-3 kn. Zmienne wiatry i nieregularne fale z różnych kierunków spowalniają prędkość łodzi. Utrzymuje się stosunkowo dobra pogoda, chociaż Edek jest zdziwiony pojawiającymi się "znikąd" szkwałami z czystego nieba (dość silnymi), które szybko zanikają – jednak bardzo mocno nadwerężając żagle i kładąc "Holly" na burtę. Edek jest stale przypięty – kamizelkę zdejmuje tylko do snu w czasie flaut.
Każdy spokojniejszy odcinek poświęca albo na gotowanie albo naprawy. Towarzyszka świnka okazała się wierną i oddaną przyjaciółką samotnego żeglarza – zwłaszcza w kombinacji z ryżem i warzywami ze słoika. Edkowi śnią się wyłącznie kompoty (które złe Mzimu wyniosło gdzieś za burtę w rozgardiaszu przedstartowym).
T.
Byliśmy przygotowani na kłopoty z głównym pędnikiem. Główni Sponsorzy wyprawy, firmy Badania Systemowe Energsys oraz Management Systems wyposażyły Edka w nowy komplet żagli. Dziś od 1130 świeżo wyjęty z pokrowca grot pyszni się na "Holly", a jej właściciel pieszczotliwie głaszcze linki trymujące. Wykonany przez Vector Sails z wysokiej jakości materiału i bardzo starannie skrojony ciągnie "Holly" w pogodnym związku jeszcze ze starą genuą. Jak w każdym małżeństwie początki bywają trudne, ale obie strony konsekwentnie dążą do kompromisu – dojrzała genua ustąpi nieco z ekspansywnymi żądaniami przesunięcia kip do przodu, zaś świeżo poślubiony grot zrezygnuje z nadmiernego wybrzuszenia na wysokości drugiego brytu.
Niezależnie jak o JESTER opowiadają weterani, to fakty są bezwzględne – prawie połowa musiała się wycofać. Jeden jacht stracił maszt. Weteran Roger (Ella Trout III) pisał: Do you realise that we have been sailing against the wind since the start. That means for 11 days we have been living in a box that is always tilted at 20 degrees while moving violently in all directions, you can only ever have half a cup of tea, you cannot eat off a plate and the only safe place is in bed. Where have the warm soft winds of the Azores high gone?
Edek - GO ON !
Poniedziałek, 25 czerwca 2012, godzina 1200.
Słyszalność bardzo dobra.
Pozycja 39.30N oraz 020.27W. Kurs 250-260. Od Plymouth 1940 NM.
Prędkość waha się od 3-4 węzłów. Edek jest zachwycony pracą nowego grota. Steruje ręcznie po 16-18 godzin na dobę. Autopilota używa wyłącznie na czas przygotowywania posiłków. Jest zdziwiony tym, jak często "Holly" wchodzi w rejon parogodzinnych flaut.
Znalazł optimum utrzymania naładowanych akumulatorów i minimalnego zużycia paliwa.
T.L.
Wtorek, 26 czerwca, godzina 0012.
Pozycja: 39.29N oraz 021.23W.
Od Plymouth log 1986 mil
Kurs 250-270.
Nocna niespodzianka – przy próbie napełnieniu kuchenki okazało się, że w zapieczętowanej butelce zamiast spirytusu była ... woda destylowana.
Mnóstwo pracy z osuszaniem wkładu do palnika. Jeśli się nie powiedzie - rejs dokończy na zapasowej maszynce gazowej (ultra lekkiej) w którą zapobiegliwie wyposażyliśmy "Holly" tuż przed wyjazdem z Ustki.
Edek postanowił wykorzystując otrzymaną przed chwilą prognozę spędzić drugą noc przy sterze - ciułając mile w kierunku Azorów. Śpi w czasie flaut, z którymi się pogodził.
Edek śpi jak zając w bruździe – każde tchnienie wiatru stawia go na tylne skoki i skłania do węszenia kierunku…
.T.
26 czerwca, godzina 1900. Słyszalność dobra.
Pozycja 39.12N oraz 022.35W. Od linii startowej w Plymouth 2054 NM.
Nocna flauta zakończyła się tuż przed świtem. Edek zaspany wyczołgał się z koi i z pewnym zdumieniem zobaczył, że "Holly" jest w odległości około 7-8 NM od spowitej w mroku wyspy. Wyraźnie odcinały się zabudowania, choć wyspa była pogrążona w całkowitych ciemnościach – nie paliło się żadne światło. W pewnej chwili zabłysło coś, co Edek zidentyfikował jako małą latarnię morską. Gorączkowe studiowanie mapy nie przyniosło rozwiązania. Także Reeds uparcie odmawiał zeznań. Przecieranie oczu, postanowienia o zaniechaniu picia oraz stare żeglarskie sposoby na halucynacje nie przyniosły rezultatu. Edek zajął się postawieniem żagli – szkoda każdego podmuchu. Ich rozrefowanie po nocy zajęło trochę czasu. Pierwsze promienie słońca oświeciły i mózg, i wyspę. Niewiarygodnie wielki lotniskowiec wykonał majestatycznie zwrot i pokazując rufę pozostawił "Holly" w nieutulonym żalu. Próba wywołania na kanale 16 oraz nasłuch nie zdradził tożsamości.
Serce Edka przepełnione jest wdzięcznością dla szczecińskiej firmy ESCORT, która podarowała mu aktywnego AISa. Strach pomyśleć, jak mogłoby wyglądać spotkanie w nocy takiej nieoświetlonej, stalowej wyspy z 6-cio metrową "Holly". Jakoś dzisiejszego wieczoru zrezygnuję z przekonywania mojej Cudownej Żony, że pływanie po Atlantyku jest dużo bezpieczniejsze od wylegiwania się na piaszczystej plaży – tam przynajmniej nie buchną ci ręcznika i zegarka…
Pozdrawiam.
T