JESTER CHALLENGE 2012 WCZORAJ
Szorstka pogoda przetrzebiła uczestników, ale nasz Edward "Gale" Zając nadal jest w grze. I to jest najważniejsze. Codzienne komunikaty znajdujecie pod newsem z dnia 29 maja (do tej chwili - 3356 odsłon). Następne zamieszczane będą pod tym newsem. Ponizej korespondencja Marka Zwierza, który razem (z Jurkiem Knabe i towarzyszącymi mu osobami z londyńskiego YKP) żegnali "Holly" w Plymouth.
Fotografie - Marek Zwierz 
Natomiast inny Czytelnik SSI i uważny obserwator Challenge - Krzysztof Puton przypomina że:
- aktualne wiadomości z trasy regat są dostępne tu:
http://www.oceanracetrack.com/newsbrws.aspx?id=35
- mapka z trasami (można sobie odtworzyć historię tras) jest pod adresem: http://www.oceanracetrack.com/evtChart.aspx?id=35
W imieniu Komitetu Opieki nad SZnO - bardzo dziękuję !
Obyscie żyli wiecznie !
Don Jorge

________________________________________
Drogi Jurku,
zalaczam krotka (bo dlugiej i tak nikt nie przeczyta) historie Jester  Challenge i Jester Azores Challenge wraz ze wstepna statystyka
tegorocznej edycji JAC. Mam nadzieje, ze ten tekst zainteresuje zarowno ciebie, jak i  czytelnikow SSI tudziez KOnZnO.
Zyj wiecznie,
Marek

-------------------------------------
Jester Azores Challenge – wspaniała idea i wielkie wyzwanie
 
Motto Jester Challenge
Single-handed sailing - only in solitude can true freedom be known.
(Solowe żeglarstwo – tylko w samotności można poznać prawdziwą wolność). 
 
Jester Azores Challenge (JAC) jest młodszą siostrą Jester Challenge (JC), regat wymyślonych przez samego „Blondie” Haslera. Historia tej imprezy zaczęła się praktycznie wraz ze słynnym zakładem Haslera z Sir Francisem Chichesterem o to, kto pierwszy przepłynie trasę z Plymouth w Anglii do Newport w USA. Ten zakład był początkiem regat OSTAR (Observer Singlehanded Trans Atlantic Race), pierwszych transatlantyckich regat samotników, które wykreowały takie sławy, jak Eric Tabarly, czy wspomniany już Sir Francis Chichester.
 
W regatach w 1960 roku Hasler wziął udział na swoim jachcie „Jester”, folkboacie z ożaglowaniem przerobionym na „pełnolistwowy” żagiel dżonki. Wybrał najkrótszą, najbardziej północna trasę aż do granicy gór lodowych, ale przegrał.  Spróbował jeszcze 4 lata później, ale zbrzydziła go bardzo szybka komercjalizacja OSTAR. Już wtedy zaczął planować wyścig tylko dla zainteresowanych żeglarstwem i wyzwaniem bez reklamowej otoczki. Po jego śmierci znalezione zostały notatki, z których wynikało, że planował inną wersje tych samych regat. Start miał nastąpić w pierwszy czwartek czerwca 1980 roku o godzinie 13. Linią startu miało przedłużenie falochronu Plymouth, a sygnałem startu sygnał BBC oznaczający pełną godzinę. Żadnej komisji, żadnych zgłoszeń, żadnych regulaminów, żadnych inspekcji, żadnych numerów, handicapów, listy zwycięzców, nagród, oficjalnej kolacji, festynów na otwarcie i na zamknięcie regat. Każdy skipper bierze udział na własną odpowiedzialność i tak przygotowuje swój jacht, żeby ten mógł sprostać trudom oceanicznej żeglugi. Skipper, który nie potrafi sam przeżyć na morzu, powinien umieć umrzeć z godnością. To ostatnie zdanie definiuje całą filozofię Haslera i jego podejścia do solowych regat. Dziś brzmi może nieodpowiednio, ale akurat Hasler miał prawo do wygłaszania takich opinii. Kto chciałby się dowiedzieć dlaczego, niech poszuka w Internecie historii akcji grupy komandosów pod kryptonimem „Operacja Frankton”.
    
.
    
Na realizację pomysłu niekomercyjnych regat trzeba było poczekać sporo ponad 20 lat. W 2005 roku jacht „Jester” (replika oryginalnego „Jestera” Haslera) nie został dopuszczony do transatlantyckich regat, oficjalnie z powodu, że był za mały. Wedy grupa Brytyjczyków pod kierunkiem Ewena Southby-Tailyour, biografa Haslera, postanowiła nie-zorganizować nie-regaty, gdzie skipperzy startowali by z jednego portu z celem w drugim porcie w Stanach, bez zgłoszeń, bez inspekcji, bez komisji. Spodziewano się dwóch, trzech łódek, a wystartowało dziesięć. Dopłynęły dwie. Tradycyjnie już, jak i w regatach OSTAR, zwycięzcą nie został Brytyjczyk. Pierwszy był Eric Andlauer, francuz, pilot wojskowy. Trzeci jacht przypłynął po … roku. Po prostu wystartował duuużo później. W związku z tak trudnymi warunkami na Północnym Atlantyku postanowiono zorganizować Jester Azores Challenge w połowie okresu pomiędzy kolejnymi JC mającymi odbywać się co cztery lata. Chodziło o danie możliwości skipperom oswojenia się z trudnymi warunkami żeglugi oceanicznej. Pierwsza  edycja JAC w 2008 roku też zakończyła się zwycięstwem Francuza, Dominique Katan. Podczas kolejnego JC w Newport znów Brytyjczycy nie mieli szczęścia. Pierwszy do Newport przypłynął Rosjanin, Igor Zaretskiy. Dopiero w 2012 na mecie JAC pojawiło się dwóch Brytyjczyków, w tym jeden bez … masztu.
 
W ten sposób doszliśmy do aktualnego i ciągle jeszcze trwającego Jester Azores Challenge 2012. O udziale Edwarda Zająca na jachciku "Holly" można znaleźć sporo informacji na SSI, więc nie będę się tu powtarzał, a skupię na innych uczestnikach tych bardzo towarzyskich, ale jednak regat. 27 maja z Plymouth wystartowało 30 jachtów. Warunki na Atlantyku były w tym roku bardzo trudne. Zupełnie nietypowe dla tej pory roku (na Północnym Atlantyku warunki zwykle są nietypowe) niże bardziej odpowiadające porze jesiennej lub zimowej skłoniły wielu żeglarzy do wycofania się. Peter Evans, płynący na jachcie typu Westerly Cirrus, został w bardzo trudnych warunkach ewakuowany z pokładu przez helikopter RNLI (Royal National Lifeboat Institution). Ratownicy określili warunki jako „nieodpowiednie dla małych jednostek”. Po 11 dniach, 24 mile od portu docelowego, Praia da Victoria na azorskiej wyspie Terceira, na „Muffinie” Johna Margarsona złamał się maszt. Żeglarz dopłynął do celu pokonując ostatnie mile na silniku. Dopiero dwa dni później w porcie pojawił się Roger Fitzgerald na jachcie „Ella Trout III”, pierwszy, który dopłynął pod żaglami. Potem pojawiali się kolejni, a party, sądząc z relacji uczestników, nie miało końca.
Do 22 czerwca wieczorem do mety dotarło 13 jachtów, 12 się wycofało, jeden przypłynął bez masztu, a jeden z żoną (przez co nie był oficjalnie liczony jako uczestnik regat). Na oceanie jest jeszcze trzech żeglarzy. Powody rezygnacji z regat były różne, ale powtarzało się stwierdzenie, że „gentlemani nie żeglują pod wiatr” („a gentleman never sails winward!”).
„Holly” do mety pozostało już niecałe 500 mil, trzymajmy więc kciuki, żeby na tych ostatnich milach Neptun okazał się dla niej łaskawy.
 
Marek Zwierz
_____________________
SUPLEMENT z 23 czerwca 2011
Oto wyniki obserwacji Edwarda "Gale" Zająca - prowadzonych na bieżąco przez Departament Prognoz Komitetu Opieki nad SZnO

.

Komentarze
"Holly" i "Gale" odżyli - jest wiatr. Tadeusz Lis z dnia: 2012-06-23 07:22:00
Edwardowi śnią się kompoty Tadeusz Lis z dnia: 2012-06-23 19:50:00
JESTER małych łódek jest wyzwaniem ! Tadeusz Lis z dnia: 2012-06-24 16:01:00
parogogodzinne flauty Tadeusz Lis z dnia: 2012-06-25 13:01:00
woda zamiast spirytusu Tadeusz Lis z dnia: 2012-06-26 01:22:00
Niespodzianka o świcie Tadeusz Lis z dnia: 2012-06-27 04:31:00