SAMOTNY ZAJĄC NA MECIE JESTER 2012
Czcigodni Wszyscy Sympatycy SSI i Samotnego Zająca,
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
__________________________________________
Oto ostatni komunikat Komitetu Opieki SZnO:
"Holly" w pełni szczęśliwa zacumowała dziś - 1 lipca 2012 do nabrzeża portu Praia da Vitoria prowadzona pewną ręką równie szczęśliwego skippera Edwarda "Gale" Zajaca. Na redzie portu uległ awarii pomocniczy napęd mechaniczny łupinki. Do portu została, podcza absolutnej flauty przyciągnięta na smyczy przez jach "Kate" - skipper Marek Tereszewski. " Złe, morskie Mzimu" prześladowało "Holly" do końca - wystawiając cierpliwość jednoosobowej załogi na ognistą próbę. Kiedy rozmawiałem z Edkiem był całkowicie owładnięty myślą o prysznicu na ślicznej 42 stopowej „Kate” – jest niedziela i port śpi pogrążony w upale. Na Edka czekał symboliczny, zielony ex-folkbot – kwintesencja Jester. Po mieście już się rozniosło, że odnalazł się Polish though guy.
Sukces wytrwałości Edka jest tym, co najpiękniejsze w żeglarstwie swobodnym. Osiągnięty ogromnym uporem. Przy niezwykle skromnych środkach. Na starej 20-stopowej łódce. Pozwólcie, że na zakończenie przypomnę przyjaciół Edka, których zorganizowany wysiłek dołożył cegiełkę do tego rejsu:
Romka, który swój talent artysty włożył w przebudowę wnętrza i przepięknie rzeźbiony rumpel
Marka – złotą rączkę od ożywiania przedmiotów nieożywionych
Ewę i Justynę – dzięki którym świnka w wekach mogła towarzyszyć Kapitanowi aż do nabrzeża Praia de Vittoria
Krzyśka – który wracając późnym wieczorem z instalacji skomplikowanych instalacji teleinformatycznych wykonywanych w całej Polsce szedł odpoczywać w nocy na Holly oswajając kaprysy elektroniki jachtowej.
Józka – który w najbardziej krytycznym momencie porzucił remont swojego jachtu, żeby wspierać odbudowę Holly po groźnym wypadku w porcie
Lecha – którego prace laminarskie wykonywane w warunkach niemożliwych (wielogodzinne zamknięcie w bakiście rufowej Holly) zdały na 6-tkę egzamin atlantyckich sztormów
Jurka – dzięki któremu "Holly" została szczęśliwie zwodowana w Plymouth po trasie wzdłuż całej Europy.
I wielu, wielu innych, których cząstkę marzeń zabrał Edek na Atlantyk i o których pamięć towarzyszyła mu stale, również w najgroźniejszej sytuacji u wybrzeży Hiszpanii.
Tadeusz Lis
"Holly" w pełni szczęśliwa zacumowała dziś - 1 lipca 2012 do nabrzeża portu Praia da Vitoria prowadzona pewną ręką równie szczęśliwego skippera Edwarda "Gale" Zajaca. Na redzie portu uległ awarii pomocniczy napęd mechaniczny łupinki. Do portu została, podcza absolutnej flauty przyciągnięta na smyczy przez jach "Kate" - skipper Marek Tereszewski. " Złe, morskie Mzimu" prześladowało "Holly" do końca - wystawiając cierpliwość jednoosobowej załogi na ognistą próbę. Kiedy rozmawiałem z Edkiem był całkowicie owładnięty myślą o prysznicu na ślicznej 42 stopowej „Kate” – jest niedziela i port śpi pogrążony w upale. Na Edka czekał symboliczny, zielony ex-folkbot – kwintesencja Jester. Po mieście już się rozniosło, że odnalazł się Polish though guy.
Sukces wytrwałości Edka jest tym, co najpiękniejsze w żeglarstwie swobodnym. Osiągnięty ogromnym uporem. Przy niezwykle skromnych środkach. Na starej 20-stopowej łódce. Pozwólcie, że na zakończenie przypomnę przyjaciół Edka, których zorganizowany wysiłek dołożył cegiełkę do tego rejsu:
Romka, który swój talent artysty włożył w przebudowę wnętrza i przepięknie rzeźbiony rumpel
Marka – złotą rączkę od ożywiania przedmiotów nieożywionych
Ewę i Justynę – dzięki którym świnka w wekach mogła towarzyszyć Kapitanowi aż do nabrzeża Praia de Vittoria
Krzyśka – który wracając późnym wieczorem z instalacji skomplikowanych instalacji teleinformatycznych wykonywanych w całej Polsce szedł odpoczywać w nocy na Holly oswajając kaprysy elektroniki jachtowej.
Józka – który w najbardziej krytycznym momencie porzucił remont swojego jachtu, żeby wspierać odbudowę Holly po groźnym wypadku w porcie
Lecha – którego prace laminarskie wykonywane w warunkach niemożliwych (wielogodzinne zamknięcie w bakiście rufowej Holly) zdały na 6-tkę egzamin atlantyckich sztormów
Jurka – dzięki któremu "Holly" została szczęśliwie zwodowana w Plymouth po trasie wzdłuż całej Europy.
I wielu, wielu innych, których cząstkę marzeń zabrał Edek na Atlantyk i o których pamięć towarzyszyła mu stale, również w najgroźniejszej sytuacji u wybrzeży Hiszpanii.
Tadeusz Lis
_______________
Posłowie:
Holly (sea Holly - Eryngium maritimum) – po polsku Ostrokrzew Ciernisty. W elżbietańskiej Anglii wyciąg z niego był uważany za silny afrodyzjak (patrz: monolog Falstaffa w Wesołych Kumoszkach z Windsoru).
Musicie przyznać, że w tym rejsie, dla nas, wolnych żeglarzy, było w tym rejsie coś niezwykle ekscytującego…
Posłowie:
Holly (sea Holly - Eryngium maritimum) – po polsku Ostrokrzew Ciernisty. W elżbietańskiej Anglii wyciąg z niego był uważany za silny afrodyzjak (patrz: monolog Falstaffa w Wesołych Kumoszkach z Windsoru).
Musicie przyznać, że w tym rejsie, dla nas, wolnych żeglarzy, było w tym rejsie coś niezwykle ekscytującego…
--------------------------------------------- ostatnia mapka -----------------------------------------------
________________________________________________________________
Zwycięstwo ducha nad słabościami ludzkiego ciała.
Tak w jednym zdaniu można opisać żeglarski wyczyn Edwarda „Gale” Zająca. Pilnie śledziłem rejs małej "Holly" z dzielnym kapitanem. Z wszystkich informacji, o problemach technicznych, o problemach ze zdrowiem, o problemach ze snem tworzył się obraz człowieka, który wbrew rozsądkowi dojrzałego mężczyzny realizuje szalony pomysł młodzieńca. Całe to szaleństwo pływania samotnie łupinką po Atlantyku zrealizował wspomagany sam wspomagany bezcennym kapitałem przyjaźni.
navigare necesse est, vivere non est necesse
Realizacja takiej maksymy to szczyt swobody żeglowania
Eugeniusz Ziółkowski