W środę 25 października w Ratuszu Głównego Miasta odbyło się spotkanie Prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza oraz Andrzeja Radomskiego z gronem osób zasłuzonych dla morskiej imprezy Baltic Sail. Prezydent dziękował za już i prosił o więcej, czyli o udział w przygotowaniu i przeprowadzeniu przyszłorocznej imprezy. Byłem na tym spotkaniu w zastępstwie Redaktora Naczelnego miesięcznika ŻAGLE - Waldemara Heflicha. Miałem zaszczyt w jego zastepstwie odebrać nagrodę w postaci limitowanej serii niemieckich znaczków pocztowych upamiętniajacych BALTIC SAIL. Bloczek znaczków oprawiony w ramę, za bezrefleksyjną szybą mozecie zobaczyć na fotografii zamieszczonej obok. Do tego gustowny, srebrny znaczek w klapę.
Prezydent Gdańska Paweł Adampwicz wręcza i dziękuje Nagroda dla mojego Szefa - Waldemara Heflicha
Srebrny znaczek w klapę Przyszłoroczny Baltic Sail
Nie byłbym sobą, to znaczy złosliwą małpą, gdybym się do czegoś nie przyczepił (subiektywnie, subiektywnie !). Goście zostali poczestowani elegancko, czyli ... winem. W dzisiejszych czasach, to własnie taki poczęstunek przypomina mi bajkę jak to lisek-chytrusek próbował uraczyć bociana smakołykami podanymi na płaskim talerzu, a więc nie dziwota, ze bocian zrewanżował mu się poczęstunkiem w wąskim, wysokim dzbanku. Dziś wszyscy niemal przybywają na takie uroczystości samochodami. A więc... obszedłem się smakiem. Ani czerwone, ani białe.
A wogóle to uroczystośc była zorganizowana sprawnie, w pięknej scenerii, w serdecznej atmosferze.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
______________
"Nie byłbym sobą, to znaczy złosliwą małpą, gdybym się do czegoś nie przyczepił (subiektywnie, subiektywnie !). Goście zostali poczestowani elegancko, czyli ... winem. W dzisiejszych czasach, to własnie taki poczęstunek przypomina mi bajkę jak to lisek-chytrusek próbował uraczyć bociana smakołykami podanymi na płaskim talerzu, a więc nie dziwota, ze bocian zrewanżował mu się poczęstunkiem w wąskim, wysokim dzbanku. Dziś wszyscy niemal przybywają na takie uroczystości samochodami. A więc... obszedłem się smakiem. Ani czerwone, ani białe."
Don Jorge!
Gdybym nie był sobą, to znaczy złośliwą małpą, to bym siedzial cicho, a tak daję Ci radę na przyszłość: trzeba mieć w zanadrzu buteleczkę, albo słoiczek i sobie swoją dawkę tam umieścić, a w domku wychłeptać i ... po krzyku! ;-))) Wilk syty i owca ... zjedzona ;-)))
Robert
PS: Fajnie, że są takie imprezy, choćć to nie jest mój żywioł...
Primo:
Cytat:
"..Dziś wszyscy niemal przybywają na takie uroczystości samochodami. A więc... obszedłem się smakiem. Ani czerwone, ani białe. .." Czyzby taryfiarze znikli z ulic 3miasta?
Secundo, nieco OT:
Przypominam o zapoznaniu sie z tekstem (papier wszystko musi wytrzymac) p.t. "Polska zaplątanaa w zagle" Krzysztofa Olejnika w numerze 36/2006 z 10 wrzesnia 2006 tygodnika "Newsweek Polska", i opinie na temat tego tekstu. Przytaczam podsumowanie autora "...ani lokalne wladze, ani spolecznosci nadmorskich kurortow nie rozumieja zeglarskiego biznesu (...) Nie maja ani dosc rozumu, ani odwagi, by rozwinac zagle". Dziwnie to brzmi, zwlaszcza w zestawieniu z opisywanym tu wydarzeniem. Caly tekst, jako zywo, przypomina naukawe (tak, "naukawe") brednie o "polnische Wirtschaft" rozpowszechniane nie tylko przez narodowo-socjalistycznych "nadludzi". Z tych samych kregow potem bylo slychac okrzyki zupelnie serio "Polen raus!!!" i "Paszol won, skatina, durnyj polaczek!"
Dotychczasowe dzieje naszej kochanej Europy wskazuja, ze takimi metodami (opiniotworczy tygodnik prezentujacy "rzetelne" diagnozy zjawisk politycznych, gospodarczych, spolecznych, itepe, itede) przygotowuje sie grunt do powtorki z historii, powtorki tym razem zdecydowanej i skutecznej. Fakty? Prosze bardzo: polskie rybolowstwo morskie i polska bandera handlowa znikly z morz swiata - niby, ze to efekt restrukturyzacji i obiektywnych praw ekonomicznych. Teraz doswiadczamy likwidacji polskiej bandery sportowej - wszak polskim (jeszcze!) zeglarzom jest taniej i wygodniej pod jakakolwiek inna bandera. I po pewnym czasie dowiemy sie, ze Polski i Polakow nie ma i nigdy nie bylo nad poludniowym Baltykiem. A tzw. "Ksiestwo Lebskie" bylo przez Polske w sposob zdradziecki napadniete i krwawo okupowane.
Pzdr!
Jacek Przepiora
"In vino veritas"....na poczatku. Post vinem delirium....Zaluje, ale niczego nie zrozumialem z Twojej wypowiedzi.
Prosze bardzo: polskie rybolowstwo morskie i polska bandera handlowa znikly z morz swiata [...]
Przesada, nie tyle bandera ważna co kapitał, czyli własość, a z tym wcale nie jest znowu tak żle, ale...
razu pewnego stałem sobie wygodnie na luksusowym mostku HORYZONTA II kiedy z mgły porannej gdzieś na horyzoncie wyłoniła się plamka jakiegoś statku. Rzecz się działa w okolicach osiemdziesiątego stopnia szerokości północnej, zatem wobec nieustannego przez całą dobę światła słonecznego nieco z tą mgłą poranną polewam, ale pora umownie rzecz biorą była ranna bo tylko za kwadrans do śniadania. Ponieważ oko mam dosyć wprawne więc z dużą dozą pewności i licząc na łut szczęścia rzuciłem;
- OCEANIA
Oficer wachtowy wszedł w lornetkę skupiając wzrok na owej plamce, która tymczasem nieco się powiększyła. Popatrzył, odłożył biokular na obramowanie okna;
- Popatrz pan, dwa statki ma Rzeczypospolita... i oba się właśnie tutaj, teraz spotkały.
Pozdrowienia - Jarek Czyszek
Jeszcze trochę, a i tam "nas" (tj . statków pod polską banderą) nie będzie. Bardzo to smutne, i zapewne nieuchronne. Niemniej, przekonałem się, że tzw. "prawa Murphy'ego" działają nieubłaganie. Jedno z nich brzmi: -Ty nie wierz w cuda, ty na nich polegaj! ;-))
Pzdr!
Jacek Przepióra
Horyzont II to zdaje się statek szkolny i badawczy.
Niemniej nie dwa "statki ma Rzeczpospolita".
"Granit" i "Bazalt" bandery nie zmieniły, pływaja małe, prywatne kabotażowce ("Rega" i inne).
Ale innych jaskółek brak...
Mamy za to ministra od spraw morskich, co kiedyś ponoć widział morze z okna domu...
Tia..
Jaromir
Przeczytaj proszę text, o którym wspominam, zatutułowany "Polska zaplątana w żagle" Krzysztofa Olejnika w numerze 36/2006 z 10 września 2006 tygodnika "Newsweek Polska". A przed lekturą zalecam słuszną miarkę dobrego wina, bo po nim subiektywnie odczuwamy świat, jako nam przyjaźniejszy. Wino, w tym wypadku, to będzie coś na kształt generatora antygrawitacyjnego chroniącego przed konsekwencjami wpadnięcia w furię po lekturze tego dziennikarskiego zakalca.
Pzdr!
Jacek Przepióra
Dzieki za wskazowki i rade :) Doloze wszelkich staran, by artykul przeczytac.
Pozdrowienia!