KOCHANY ZBIERAJU - NASTĘPNYCH 500.000 MIL !
To bardzo miła wiadomość, jako że wszyscy "Zbieraja " lubimy, cenimy, podziwiamy. Drogi Januszu - kolejnego pół miliona w zdrowiu i zadowoloniu z tego co robisz dla żeglarstwa, a dla niepełnosprawnych - szczególnie. Nie przejmuj się absencją instytucji.
Instytucje są zajęte czym innym. Niech Cię zadowoli uznanie przyjaciół !
Marcie i Grzegorzowi dziękuję!
Żyj wiecznie !
Don Jorge (z Kulinobusu w trasie)
--------------------------------------
Witaj Jurku!
Tym razem nie z Fuertevetury, a z Gdyni, gdzie spędzamy z Martlekiem kilka dni :)
Jako szefowi portalu bądź co bądź informacyjnego, pragniemy Ci donieść, że wczoraj , czyli w piątek, 28.06., na pokładzie zacumowanego w Gdyni żaglowca "Zawisza Czarny", odśpiewaliśmy w kameralnym gronie "sto lat" Januszowi Zbierajewskiemu. Okazją było przekroczenie granicy 500.000 przebytych przez Zbieraja mil morskich!
Za pośrednictwem Twojego portalu chcemy Januszowi jeszcze raz pogratulować i życzyć żeglarskiego "TAK TRZYMAJ"
Szkoda tylko może, że zabrakło w tym momencie na pokładzie przedstawicieli OZŻ czy CWM, choć o uroczystości byli poinformowani...
pozdrawiamy,
Marta "el Martelek" i Grzegorz "el Szaman" Romanowie
Tym razem nie z Fuertevetury, a z Gdyni, gdzie spędzamy z Martlekiem kilka dni :)
Jako szefowi portalu bądź co bądź informacyjnego, pragniemy Ci donieść, że wczoraj , czyli w piątek, 28.06., na pokładzie zacumowanego w Gdyni żaglowca "Zawisza Czarny", odśpiewaliśmy w kameralnym gronie "sto lat" Januszowi Zbierajewskiemu. Okazją było przekroczenie granicy 500.000 przebytych przez Zbieraja mil morskich!
Za pośrednictwem Twojego portalu chcemy Januszowi jeszcze raz pogratulować i życzyć żeglarskiego "TAK TRZYMAJ"
Szkoda tylko może, że zabrakło w tym momencie na pokładzie przedstawicieli OZŻ czy CWM, choć o uroczystości byli poinformowani...
pozdrawiamy,
Marta "el Martelek" i Grzegorz "el Szaman" Romanowie
Mój dość mało służalczy (delikatnie mówiąc) stosunek do władz wszelakich jest Ci doskonale znany i nawet zastanawiam się, czy na nagrobku, który - mimo Twoich życzeń - jednak mnie czeka, nie zamówić sobie epitafium zaczerpniętego z Waldorffa:
Tu leży ciało świni
Która miała władzę w mini-
malnym poważaniu.
Leż draniu!
Muszę jednak, kierując się arystotelesowską zasadą Amicus Plato, sed magis amica veritas, dokonać sprostowania. Otóż Martelkoszamanowskie PT Autorstwo walnęło byka z powodu niedoinformowania.
A było to tak:
W poprzedni weekend szlajałem się po Zatoce na Zawiszy, wożąc niepełnosprawne dzieciaki ze szkoły nr 44 w Gdańsku, którymi opiekuje się również Gdańska Fundacja Terapii i Rozwoju. Był to już drugi taki rejs, bo pierwszy zorganizowałem dwa lata temu. Potrzebowałem do tego paru osób do obsługi statku, bo przecież dzieciaki na wózkach trapu mi nie zdejmą, cum nie wybiorą, żagli nie postawią. Rzuciłem na forum żegluj.net hasło w stylu : Pomożecie, towarzysze? I popatrz, co się działo:
http://forum.zegluj.net/viewtopic.php?f=43&t=15401
Jeszcze trochę i zabrakło by miejsc dla głównych bohaterów, czyli dzieciaków. Musiałem zrobić casting.
To miło, że mogę ciągle jeszcze otaczać się ludźmi, którym nie wszystko wisi i którzy używają tej bardziej pofałdowanej części kory mózgowej.
Kiedy skończyłem imprezę w niedzielne popołudnie i zbierałem się (no, przy mojej ksywie łatwo mi to przychodzi) do wyjazdu, co by się ponapawać siedzeniem w domu, dorwał mnie Jego Fluorescencja Druh Komendant Maracewicz (ksywa Marabut) i namówił, żeby jeszcze przez tydzień wozić kolejne dzieciaki, bo Prezes POZŻ Bogusław Witkowski wymyślił taką imprezę z okazji Dni Morza:
http://www.swietomorza.eu/index.php/8-aktualnosci/21-setki-na-morze
Wot, znaczit, Wania namolnik. Prosił, prosił i doprosił. No to woziłem! Od poniedziałku do piątku, według zasady: dzień bez czterech wyjść i wejść do portu Gdynia - dniem straconym.
A w czwartek przyszedł Jego Wysokość Prezes i zaczęliśmy gadać na różne tematy marynistyczne, z tematem panny Maryni włącznie (a może przede wszystkim). Ponieważ coś się zgadało o stażach żeglarskich według nowych przepisów, prezes zapytał nagle: A właściwie jaki ty masz staż?
- Widzisz - odpowiedziałem - będąc młodą lekarką...eee... znaczy młodym żeglarzem, jak każdy nuworysz pracowicie zliczałem mile, godziny, porty i inne takie duperele. Ułatwiały mi to ówczesne przepisy, które nakazywały wypełniać książeczki, wypisywać karty rejsu itp. Kiedy wylądowałem w 1981 r. na "Pogorii" i woziłem w tygodniowych rejsach małolatów z Bractwa Żelaznej Szekli, w ciągu jednego sezonu zapisałem dwie książeczki żeglarskie i postanowiłem oszczędzać lasy. No more książeczka!
Mile zapisywałem jeszcze jakiś czas, ale po przekroczeniu 200 tysięcy też machnąłem ręką.
I tylko rozśmieszają mnie życiorysowe zapisy w Wikipedii niektórych (bardzo skromnych - jak o sobie piszą) Wybitnych Kolegów, piszących o sobie: Jako jedyny Polak przepłynął ponad 120 tys. mil pod żaglami na wszystkich oceanach.
He, he, 120 tysięcy mil to ja przepłynąłem w okolicach Poronina, w okresie plejstocenu, kiedy skończyło się zlodowacenie.
- No ale ile masz za sobą tych mil? - koniecznie chciał wiedzieć prezes.
- Hm, gdyby tak wziąć lata pływania, pomnożyć przez średnią liczbę miesięcy na morzu, potem pomnożyć przed 30 dni, potem przez 24 godziny, potem przez jakąś średnią prędkość, to wychodzi gdzieś tak koło pół melona. Może to jest 480 tysięcy, ale równie dobrze może być i 530.
- A możemy przyjąć, że jest równo?
- Ależ Bogusiu, prezesie kochany, ja ci nie wróg, a jaja Zbieraja to moja specjalność. Właśnie sobie przypomniałem, że półmilionową milę przepłynę jutro o 16.37.
W tym momencie podszedł do nas druh komendant.
- Tomek, jutro po ostatnim rejsie robimy imprezę Pół Bańki Zbieraja. - orzekł prezes tonem nie znoszącym sprzeciwu.
- Kurczę blade - zmartwiła się Jego Fluorescencja - a ja muszę właśnie jutro jechać do Warszawy. Taka impreza mnie ominie! Trudno, róbcie, a ja pchnę Zbierajowi okolicznościową telegramę.
Niestety, nazajutrz pojawiły się tzw. obiektywne trudności. Nasza nieustraszona Marynarka Wojenna, z okazji Dni Morza, zaczęła demonstrować potęgę Najjaśniejszej na morzu. Przy brzegu w szyku torowym, podróżowały wte i wewte wszystkie trzy okręty wojenne. No, może trochę przesadziłem. Było ich chyba 5 albo i 6. Przy Skwerze Kościuszki stała Stena. Z góry śmigłowce odbierały chorych i dostarczały psychologów, z dołu Formoza odbijała zakładników z rąk terrorystów, na skwerze orkiestra robiła umpa umpa.
Wejście południowe zostało zamknięte. Z przedostatniego rejsu wróciłem już wejściem głównym, za łaskawym zezwoleniem Kapitanatu, ale ponieważ stałe miejsce "Zawiszy" było już zajęte przez takie większe jachty, które strzelają, więc musiałem zacumować przy Nabrzeżu Kutrowym. I na tym się moja parodniowa włóczęga zatokowa skończyła. Rejs ostatni (ten z jubileuszowa milą) został odwołany.
Ustaliliśmy z prezesem Witkowskim i komendantem Maracewiczem, że uroczystość Pół Bańki Zbieraja odbędzie się przy okazji najbliższego spotkania w jednym miejscu i czasie (jak w tragedii greckiej, nieprawdaż?) trzech elementów: Gdyni, Zawiasa i Zbieraja, co nastąpi po "Tolszipach" i "Zobaczyć Morze", czyli na początku września.
Jak więc widzisz, Drogi Jerzy, wynikające z niedoinformowania określenie "Martelkoszamanowe": zabrakło w tym momencie na pokładzie przedstawicieli OZŻ czy CWM, choć o uroczystości byli poinformowani... jest nie całkiem prawdziwe.
Nie tylko byli poinformowani, ale więcej: oni to wymyśli.
Swoją drogą - prezes, który ma pomysły, inicjatywę, potrafi coś zainicjować i zorganizować? Toż to jak facet z opowiadania Kryłowa, który pierwszy raz poszedł do zoo, zobaczył żyrafę i stwierdził: Niemożliwe! Takie zwierzę nie istnieje! Oj, Boguś, ty długo nie pociągniesz...;-)))
I jeszcze komentarz do zdjęcia nadesłanego przez El-Szamana i Martelka:
Fotka ta ukazała się wczoraj na forum zegluj.net i oczywiście zaczęły się uwagi typu Zbieraj przygnieciony takim słodkim ciężarem, Zbieraj sporo ma na głowie itp.
Otóż ten słodki ciężar (ściśle biorąc, powinienem napisać słodkie ciężary) który na zdjęciu podpieram własną łysiną jest własnością Moniki, ksywa Sokole Oko, niewidomej, wspaniałej dziewczyny, pogodnej, wesołej, zawsze uśmiechniętej i całkowicie samodzielnej. Pływała ze mną chyba cztery razy na Zawiszy i raz na "Borchardzie", pływała na "Pogorii", "Darze Młodzieży".
W opisanych wyżej rejsach zatokowych była wolontariuszką do obsługi statku. Miała popłynąć (i już popłynęła) na Zawiasie do Arhus, więc przyjechała wcześniej, popływać po Zatoce.
Rejsy zatokowe były z dziećmi i młodzieżą, ale jeden był inny. Z Klubem Dżentelmena. Wyszliśmy poza główki wejścia południowego. Załoga przygotowuje żagle do postawienia. Stoję w tylnej części spardeku z czterema dżentelmenami - jak mawia klasyk - średnio-starszego pokolenia. Parę metrów przed nami cztery osoby (chłopak i trzy dziewczyny) przygotowują bezansztaksla. Zdjęcie krawatów, poluzowanie szkentli, odknagowanie fału i kontrafału. Normalka. Standard. Wszyscy stoją do nas tyłem.
- Panowie - mówię - zagadka: wśród tej czwórki jest jedna osoba całkowicie niewidoma. Która?
Zapadła cisza. Załoga robi swoje, dżentelmeni patrzą i....nic.
Po dobrych 2 - 3 minutach Monika się odwróciła i dopiero wtedy patrzący się zorientowali, że to są oczy, które nie widzą.
A o Monice, pewnym kapitanie i pewnej Bardzo Ważnej i Zasłużonej Organizacji Społecznej to jeszcze napiszę.
I to nie będą jaja Zbieraja.
Pozdrawiam Cię serdecznie.
Janusz
W ramach małego sprostowania, chcielibyśmy dodać kilka słów na temat naszych pokładowych obchodów i niedoinformowania.... Jak będziesz miał chęć, to zamieścisz. Decyzję tę pozostawiamy Tobie, ponieważ jako osoby nieco oddalone duchem i ciałem od organizacyjnej rzeczywistości polskiego żeglarstwa i Jedynych Słusznych Związków oraz uzależnień od ww, moglibyśmy być może wywołać niepotrzebne emocje.
A tak zupełnie naprawdę to było tak :)
Minęła zapowiedziana godzina 1500, Czynnikom Oficjalnym daliśmy jeszcze studenckie 60 minut, a nie doczekawszy się nikogo odprawiliśmy uroczystości Zbierajolubne w kameralnym, jak w pierwszym poście napisaliśmy, gronie.
O jakimkolwiek więc naszym niedoinformowaniu mowy być nie może! Jeśli już to o przeinformowaniu. Faktem pozostaje jednak, że tajemnicą była dla nas wydania Kapitanowi Zierajowi decyzja pozwolenia na przekroczenie 500 000 mil w innym - właściwszym z punktu widzenia Władzy terminie... Jednak szaraczkami będąc wykazujemy pełnie zrozumienia iż Władza Owa o zmianach swych planów załogi informować nie musi.
Serdecznie pozdrawiamy!
Martelek i Grzegorz
Eeeeetam!
100 lat to dobre dla młodzików. Dla Kapitana Zbieraja 200 lat!
Na zdrowie!
Pozdrawiam cały klan SSI
T.L.