KPT. CZYSZEK WYPRZEDZA HYDROGRAFÓW

Jestem bardzo dumny, że zanim hydrografowie wprowadzą nową latarnię na dalekiej północy mogę zamieścić ten notis dla marinerów. Dzięki naszemu przyjacielowi - kapitanowi Jarkowi Czyszkowi, który w ciemnościach północy strzelbą opędza się od niedźwiedzi. Życzymy mu ciepłego zimowania ! Jako człowieka techniki od razu zainteresowało mnie - skąd tam tyle prądu ? Chyba to nie latarnia na LED-ach. Zawsze myślałem, że polarnicy siedzą przy świeczkach, a agregaty prądotwórcze pędzą tylko od wielkiego dzwonu. Na przykład podczas wizyty Św. Mikołaja. No właśnie - był u Was Św. Mikołaj ? Przecież mu blisko było i sanki po śniegu dobrze się ślizgają. Bo u nas ludzie się kąpią w Jelitkowie, a Bractwo Morsów narzeka, że teraz byle łachudra do morza skacze.

Żyjcie wiecznie !

Don Jorge

____________

Fot. Autora Korespondencji

Drogi Don Jorge,
ponieważ wiem jak sprawy oznakowania nawigacyjnego głęboko leżą Ci na sercu spieszę donieść, że od kilku dni nad Hornsundem, który otulony ciemnością nocy polarnej, błyska sobie miarowo izofazowe światło nowej latarni morskiej.
Tam na razie jest to światło nie do końca legalne, bo trwają jeszcze procedury jego legalizacji w Norweskim Instytucie Polarnym, który ma tutaj pod swoją pieczą podobne sprawy, zatem nie będziemy wcale podawać że pozycja tej izofazowej latarni, o okresie 10 sekund, zawiera się w fi i lambda, odpowiednio 77 stopni 00 minut 04,2 sekund Nord, 15 stopni 32 minuty 54,6 sekund East, zaś wysokość światła wynosi 6 m npm. Oczywiście wszystko w systemie WGS 84. Teraz tutaj oczywiście zima i nikt z naszego światła nie korzysta, ale bądźmy dobrej myśli i do sezonu nawigacyjnego te parametry powinny się znaleźć w odpowiednich wydawnictwach.
Budowa latarni trwała około dwu miesięcy, bo z przerwami i tylko w czasie wolnym, z inicjatywy mechanika stacji p. K.Zająca, tego samego, który lata temu miał też tak walny udział w remoncie NANOKa, czyli najmniejszego polskiego jachtu żaglowego na wodach dalekiej północy. O swoim skromnym udziale oczywiście nie wspominam bo by to wyglądało na samochwalstwo. Toteż nic z tych rzeczy jakeśmy wyrywali spod śniegu materiał na konstrukcję, jak to w zadymce śnieżnej i blasku li tylko frenetycznym zorzy
polarnej zaczynałem obróbkę na brzegu fiordu przy pomocy narzędzi bardziej stolarskich; młotka i siekiery, niż jakiś innych, bardziej specjalizowanych.
Jak namówiliśmy Tomka Szydła do konstrukcji i wykonania sterowników światła, wysoce zautomatyzowanych, z rozmaitymi zabezpieczeniami i alarmami, oczywiście samoczynnym zmiennikiem przepalonego żarnika.
Nie ma o czym opowiadać. O stawianiu wieży siłami całej prawie załogi stacji przy rozpoczynającym się
sztormie i w huku walących o siebie growlersów. Bo wyszłaby historia jakaś romantyczna o zorzy polarnej, zadymkach i sztormach, wspólnym wysiłku, śniegu i szlifierkach kątowych trzymanych w ręku podczas gdy na plecach uwierał karabin gotowy do strzału na te, no... niedźwiedzie.
A tak, czysto praktycznie, stoi światło i mruga. Na pożytek nam wszystkim i tym następnym co to zbłądzą na Svalbard. Nawet latem, kiedy słońce nie zachodzi, za to często mgła i zadymki niespodziewane, wtedy nawet w epoce nawigacji satelitarnej takie światło z pewnością się przyda. Wiem, bo w tym roku sam wielokrotnie żałowałem. Że go nie ma.
Pozdrowienia z krainy wiecznej nocy (no i zorzy polarnej oczywiście też)
Jarek Czyszek

________________

RANKING nie jest obowiązkowy, ale bardzo mile widzę klikających tu:

Komentarze
za daleko Edward Zając z dnia: 2006-12-08 11:24:45
Świeczki Kazimierz Zając z dnia: 2006-12-10 23:21:48
Odp: Świeczki Robert Hoffman z dnia: 2006-12-10 23:35:58