LECHA WIŚNIEWSKIEGO
Andrzej Piotrowski wspomina niedawno zmarłego Lecha Wiśniewskiego. Lecha znałem, jowialny, pogodny, przyjacielski facet.  Żal; przyłączam się do pożegnania.
Dopóki my żyjemy.
Don Jorge
----------------------------------------
Odszedł żeglarz
W niedzielę 28 lipca w swoim domu w Koszalinie zmarł Lech Wiśniewski. Miał lat 75. Pogrzeb odbył się 1 sierpnia na cmentarzu komunalnym w Koszalinie. Żeglarza żegnała najbliższa rodzina i wielu, naprawdę wielu przyjaciół koszalińskiego kapitana. W imieniu Karaibskiej Republiki Żeglarskiej i żeglarzy polonijnych z Chicago wieńce na grobie Lecha złożyli obywatele karaibscy; kapitanowie Wojtek Dubois i Zbyszek Bobiński.
Lecha poznałem na początku lat 60-tych w Klubie Morskim "Tramp" w Koszalinie. Konkretnie na przystani "Trampa" w Mielnie. W tym czasie był jednym z najbardziej aktywnych członków klubu. To on był duszą (i głównym organizatorem) pionierskich rejsów trampowskimi Omegami po Dunaju. Odbyły się trzy takie rejsy. W latach 1967, 68 i 69. W dwóch (68 i 69) brałem udział jako sternik Omegi. Tam bliżej poznałem Lecha. Był również wielce aktywny przy budowie nowej siedziby klubu i hangaru w Mielnie. Wspomagał nas również podczas budowy jachtu "Wojewoda Koszaliński". Po mojej przymusowej emigracji do Stanów Zjednoczonych w 1977 roku kontakty z klubem jak też z Lechem osłabły. Potem stan wojenny całkowicie zakłócił nawet tę słabą nić łączącą z żeglarzami koszalińskimi. Moje zaangażowanie z opozycją nie sprzyjało budowaniu lepszych relacji z klubem i jego członkami. Na nowo ożyły one po uzyskaniu przez Rzeczpospolitą niepodległości w 1990 roku. Finałem tych nowych relacji była wizyta polonijnych jachtów World Polonia Sailing Jamboree Poland '91 w Kołobrzegu. Lech Wiśniewski i jego klub (był już Komandorem "Trampa") był organizatorem naszego pobytu w Kołobrzegu i wizyty polonijnych żeglarzy na przystani w Mielnie. Wspominam bardzo miło ten czas (aż się nie chce wierzyć, że to już 22 lata temu). Od tej pory moje wizyty w Koszalinie były coraz częstsze, a ich finał znajdował swoje ujście w gościnnym domu Lidki i Lecha Wiśniewskich. W tym czasie odżyła idea Karaibskiej Republiki Żeglarskiej, która narodziła się w późnych latach 60-tych w "Trampie". Toteż było absolutnie pewne, że na pokładzie jachtu "Solidarity" żeglującego w kwietniu 1995 roku  po wodach wysp bahamskich znajdzie się Lechu Wiśniewski.
Siedemnastego kwietnia na wysepce Sandy Cay została założona Karaibska Republika Żeglarska, a w gronie 6 Ojców Założycieli znalazł się Komandor Trampa Lech Wiśniewski. Koszaliński żeglarz był też promotorem moich kontaktów z Markiem Kwaśnickim (właścicielem firmy MK Cafe) dzięki czemu stałem się właścicielem regatowego jachtu "Gemini", którym z Gdyni pożeglowałem w 1998/99  do Stanów Zjednoczonych. Bywał też wielokrotnie w Chicago. Pierwszym razem jako gość zaproszony przeze mnie na XXV lecie Joseph Conrad Yacht Club. Wizyty te zapewniły mu sympatię polonijnych żeglarzy. I pamięć. W 1997 roku powtórnie zorganizowaliśmy World Polonia Sailing Jamboree – Poland '97. W Kołobrzegu jacht "Solidarity" z Chicago przycumował do burty Wojewody Koszalińskiego gdzie na pokładzie ponownie witał mnie Lech Wiśniewski.
W 2002 roku zorganizowaliśmy w porcie jachtowym w Kołobrzegu Festiwal Karaibski, którego głównym punktem programu był Sejmik Republiki zwany u nas Wielkim Bankietem. Współorganizatorami byli Wojtek Dubois (gospodarz portu jachtowego) i oczywiście Ojciec Założyciel  naszego państwa – Lech Wiśniewski. W następnym roku festiwal (z uwagi na nie kwestionowany sukces) został powtórzony. Lechu w trakcie festiwalu był operowany w Gdańsku na stwierdzonego raka płuc. To był początek kłopotów, które zakończyły się niedzielę 28 lipca. Przez 10 lat niezłomny żeglarz walczył z nieubłaganą chorobą. W słoneczny niedzielny dzień Lechu udał się w swój ostatni rejs do Hilo.
Lechu - have good winds in the Eternal Seas
 
Andrzej W. Piotrowski
Prezydent Karaibskiej Republiki Żeglarskiej, Chicago 
Komentarze
Brak komentarzy do artykułu