CZY ELEKTRYCZNE GNIAZDA POKŁADOWE
Jak już gdzieś pisałem - w żadnej chyba dziedzinie właściciele urządzeń technicznych nie mają tak rozległego pola do inwencji, pomysłów, usprawnień jak w jachtingu. My to od niepamiętnych czasów nazywamy - patentami (niefortunna zbieżność nazw). Ambicja każdego armatora jest dostosowanie łodzi do jego indywidualnych, czasami dziwacznych upodobań, ale i wygody.
Wygoda obecnych czasów polega na totalnej elektryfikacji, komuteryzacji i automatyzacji wszystkiego między topem masztu, a balastem. Na masztach jachtów, nawet uprawiajacych żeglugę jeziorową aż zatrzęsienie anten, wskaźników, mierników, świateł, światełek. Od każdego takiego odbiornika energii elektrycznej (bo to wszystko prądem się żywi) biegnie do kabiny coraz wiecej kabli i kabelków. Nie wszystkie są cienkie, bo taki od anteny radiotelefonu UKF powinien być podwójnie ekranowany. Wszystko to musi przejśc przez pokład i to tak aby nie towarzyszyła im woda.
W sklepach żeglarskich oferowane są różne typy i wielkości gniazd pokładowych. Wszystkie oczywiście odporne na korozję i ... przypadkowe kopnięcia lub nadeptania. O gniazdach pokładowych, nawet renomowanych wytwórców podchodzę z pewną rezerwą. Prędzej czy później przyjdzie moment poszukiwania przerwy w połączeniu, któremu towarzyszą odkręcania zapieczonych solą nakrętek, pryskanie patentowanymi sprejami, oskrobywanie styków, zabawy z miernikiem elektrycznym.
Mnogość i kabli wymusza mnogość gniazd pokładowych. Wychodze z założenia, że wielu kłopotów i niedogodności można sobie zaoszczędzić - uciekając z połączeniami z regularnie moczonego pokładu w zacisze suchego wnętrza jachtu.


A więc przedstawiam tu takie ideowe rozwiązanie, które po wielu, wielu kłopotach w końcu przyjęło się na jachcie "MILAGRO V". Przedstawiam dwa warianty, w których uszczelnieniem jest zwyczajny silikon sanitarny (uszczelniacz) o gwarantowanie niskiej wytrzymałości mechanicznej. Chodzi o to, aby w przypadku demontażu masztu *) - można było bez trudu kable po prostu wyciągnąć (po jednym !)
Odkryta, dobrze opisana tablica połączeń ułatwia także kontrolę sprawności poszczególnych obwodów. To taki mój patencik; może komuś przypadnie do gustu.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
______________________
*) od czasu rozpowszechnienia się w Polsce lin i ściągaczy ze stali nierdzewnej - jestem zwolennikiem zimowania jachtu na lądzie z stojącym masztem
Patentem który mi się najlepiej sprawdził, jest stalowa fajka + raz na sezon plastelina uszczelniająca. Tak samo można uszczelnić wejście łańcuch kotwicznego – byłem zdziwiony, ile wody tam się dostaje w sztormie do komory kotwicznej. Gniazda – wszystkie zawodzą, za wyjątkiem tych ukrytych w jaskółkach (np. do autopilota).
Pozdrawiam
.T.L.
Witaj Don Jorge!
Ale Ci się zachciało proch wymyślać z tymi przepustami ;-)
A może zamiast giąć rurki czy paprać się silikonem zastosować to co już
dawno wymyslono a mianowicie dławik kablowy?
Pozdrawiam Jacek :-)
___________________________