Dlaczego tylko dla armatorów? To jasne - takie problemy mają tylko armatorzy i tylko oni mają szanse właściwego zrozumienia "komizmu sytuacji". News mogą też czytać potencjalni armatorzy, aby powoli pojmować co ich czeka niebawem.
News napisał Włodek Biliński i to jest ewenement. Do tej pory pisywała do mnie (w ich imieniu) tylko Jego urocza żona - Agnieszka.
I pewnie to Ona go teraz do klawiatury zapędziła.
Nie trudno też zgadnąć źródło inspiracji - Tadeusz Lis zasiał ziarno i teraz powolutku kiełkują w SSI takie oto "kwiatki".
A więc śmiejcie się od ucha z cudzych kłopotów.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
_________________________
Drogi Jerzy,
To będzie przypowiastka o silniku jachtowym, czyli jak bieszczadzki mechanik od samochodów 4x4, mogilnych tartaków i traktorów, pompę wtryskową od morskiego Volvo Penta naprawił.
Bez nazwisk, bo to raczej humoreska.
W czasie ostatniego rejsu silnik nam jakoś tak trochę kiepsko zapalał. Rano z trudem zaskakiwał, ale potem już przez cały dzień, gdy sytuacja tego wymagała, elegancko chodził, a przed wieczornym wejściem do portu, też odpalał bez problemu. Tak jakby coś z paliwem, przejrzałem więc z grubsza układ, ale nic nie wymyśliłem… Kłopot nie był na tyle poważny, żeby sobie psuć urlop, ale gdzieś z tyłu głowy siedział, więc po powrocie do Górek sprawdziłem po raz drugi szczelność przewodów paliwowych, dociśnięcie opasek, obejrzałem filtry i pompę paliwa. Niby wszystko OK., ale dalej to samo, więc zadzwoniłem do uznanego, trójmiejskiego warsztatu naprawiającego jachtowe silniki. Tam otrzymałem informację, że nie mają teraz mocy przerobowych, ale polecą mi jednego fachowca. Fachowiec zjawił się chętnie i punktualnie, opukał, osłuchał, pomacał i powiedział, że silnik jest super i nie wie dlaczego kiepsko zapala. Zainkasował stówkę i poszedł. Troszkę się załamałem, bo mój biologiczny z wykształcenia i fotograficzny z zawodu umysł nie za bardzo chwyta problemy silnikowe, ale postanowiłem się nie poddawać. Założyłem czołówkę, okulary mocniejsze niż do czytania i wsadziłem głowę ponownie do maszynowni.
I tu odkrycie – spod pompy wtryskowej coś lekko cieknie. Nie zauważyłem ani za pierwszym razem w Szwecji, ani za drugim, ale dlaczego fachowiec to przeoczył? Dzwonię więc do niego i mówię jak jest. Gość zaraz przyjechał, obejrzał, odkręcił sztywne przewody i dwie duże śruby, coś wyciągnął i zmienił uszczelkę. Efekt nawet był – silnik zaskakiwał od razu, ale dalej z pompy ropa ciekła. Fachowiec obiecał przyjść za kilka dni z innymi uszczelkami. Trochę nam się już spieszyło do domu, ale jeśli za kilka dni ma być definitywnie załatwione, to zostaniemy. Niestety kolejna wizyta kończy się totalnym fiaskiem – nowe uszczelki są jeszcze gorsze. Fachowiec się poddaje. Ma ponoć jakiegoś znajomego, który za jakiś miesiąc może się tym zajmie. Taaa… Uczciwie należy podkreślić, że za kolejne przyjazdy i wykonaną pracę już ani grosza nie zażądał.
Zacząłem szukać warsztatów od pomp wtryskowych. Koło Górek jest nawet jeden, ale niestety takiego typu pompy nie są w stanie u siebie w firmie sprawdzić, a na jachcie też nie, bo w terenie nie pracują. Nawet gdyby mieli spróbować, to potrzebna jest im nazwa producenta pompy. Samo Volvo nie wystarcza. OK., ponieważ na pompie nic nie jest nadrukowane, dzwonimy do autoryzowanych serwisów Volvo. Nikt nie potrafi odpowiedzieć, kto wyprodukował tę konkretną pompę, mimo podania modelu i numeru fabrycznego silnika. Logika pokazuje, że należy wymienić stare uszczelki, ale absolutnie nikt nie chce się tego podjąć. Boją się tej wtryskowej pompy, jak diabeł święconej wody. „ Panie, jak się przy okazji zmiany uszczelek w pompie coś rozreguluje, to umarł w butach!”
Wszedłem do Internetu i znalazłem schemat pompy, ale niestety też bez nazwy. Zupełnie podłamany rozesłałem link do schematu różnym znajomym o większej niż moja wiedzy i czekałem. Były jeszcze jakieś sygnały, że za miesiąc albo dwa, w cenie 1000 zł, albo za samo wymontowanie i zamontowanie pompy 500 zł plus naprawa, ale kiedyś, a nie w najbliższym czasie…, więc postanowiliśmy z Agnieszką, że dosyć tego, jedziemy do domu, a pompą zajmiemy się wiosną. Spakowani i elegancko ubrani mamy już zamykać jacht, gdy dzwoni nasz sąsiad z Bieszczadów.
- „Słuchaj Włodek, obejrzałem ten schemat, to jest proste jak budowa cepa, wykręć tę pompę i przywieź, a ja Ci ją naprawię”.
Z duszą na ramieniu i pod dyktando głosu z telefonu, wykręciliśmy i rozłączyliśmy cholerstwo, co zajęło nam /razem z Agnieszką/ dokładnie 7 minut. Nawet gdybyśmy mieli tę pompę zakładać 50 minut, to całość zmieściłaby się w godzince – a za to chcieli 5 stówek. Masakra. W samochodzie jadącym rączo na południe odbieramy telefon od jednego z autoryzowanych dilerów/warsztatów Volvo Penta, gdzie obiecali dowiedzieć się o model pompy, byśmy mogli zamówić stosowne uszczelki.
- "Proszę Pani, (ja prowadziłem auto), znalazłem tę pompę, mogę ją dla Pani zamówić za jedyne 1720 Euro netto!”
– „Ale ja potrzebuję tylko uszczelki, a nie całą pompę! Kto jest producentem i jak się nazywa ten model pompy?” pyta Agnieszka.
- „A nie wiem, tu już Pani nie pomogę”. (Sic!)
Po 3 dniach, z czego 2 zajęło oczekiwanie na przysłanie kompletu uszczelek, pompa była naprawiona w warsztacie wiejskiego mechanika. Człowiek ma duże doświadczenie i wcale nie było to całkiem proste, ale kurczę! - dlaczego musieliśmy fachowca szukać 800 km od jachtu? Ostateczny koszt to 300 zł wraz ze specjalnym kluczem, niezbędnym do odkręcenia śrub regulacyjnych, który został już w naszych rękach.
Po zamontowaniu pompy silnik zapala jak nowy i nie cieknie!
Taka sobie opowiastka na długie, jesienne wieczory :-)
Pozdrawiamy serdecznie,
Agnieszka i Włodek Bilińscy
Lista strapionych telefonów które otrzymuje wydłuża się. Jestem zdziwiony ile silników daje się naprawić przez telefon, tylko zadając właścicielom właściwe pytania.
Tradycyjne silniki wysokoprężne (jachtowe) są niezwykle prostymi i niezawodnymi konstrukcjami. Muszą być jednak dość dobrze chronione przez właścicieli przed ingerencją idiotów i amatorów (a także koniunkcją obu tych cech – bo ma ona zazwyczaj wymiar klęski ekologicznej).
Silnik jachtowy jeśli nie zapala w ciągu 5 sekund to prawie zawsze oznacza to:
1. Padnięty akumulator lub skorodowane przewody rozruchowe (co słychać)
2. Cieknący lub zasysający powietrze układ paliwowy (uszczelniamy wycieki, wymieniamy wężyki lub wizyta u damskiej fryzjerki – patrz wcześniejsze artykuły)
3. Nie grzejące świece żarowe (gdy są) – żaróweczka prawdę powie.
4. Paliwo, w którym zapomnieliśmy, że latem też lejemy do niego (koniecznie!) zimowy preparat wiążący wodę.
5. Zatkaliśmy mu wlot powietrza zamykając niechcący wejście do komory silnikowej (2 przypadki z ostatniego sezonu, oba na motorówkach)
6. I raczej nic ponad to – jeżeli nic lekkomyślnie nie pokręciliśmy
Jeżeli silnik, który kupiliśmy z jachtem jest bardzo zużyty, ale kompletny, to jego diagnostyka i ocena zakresu remontu jest również prosta.
Zresztą jak sam remont.
Ilustrowany komiks SSI – w przygotowaniu.
Dobry wieczór Jerzy.
Przeczytałem to co napisał Włodek i mam tylko jedną odpowiedż : (Panie proszę o wybaczenie). Tu na Wybrzeżu to prawie wszystkim magikom jachtowym w d...ch się poprzewracało, za byle pierdołę do jachtu to od 100 euro zaczyna się każda rozmowa (pomijam koszt materiałów ), a jeszcze nierzetelność co do terminów i często wykonania jest normą.
Pamiętam jak kolega budował swój jacht to gdy jeżdził do " fachowców" samochód zostawiał 300 m przed bramą i szedł na piechotę, bo gdy jeden zobaczył raz niemieckie blachy to mu się od razu waluta za robotę zamieniła ze złotówek na marki.
Pozdrawiam,
Krzysztof Wożniak.