Wiadomość agencyjna. Wygląda, że świat zaczyna być niebezpieczny. Za dwa lata rodzice wyślą w taki rejs 7-letnią dziewczynkę ze szkółki Optymistów. Może ja już w żeglarstwie czegoś nie rozumiem ? Chowałem własne dzieci na dzielnych, ale to już mi wygląda na pogoń za kasą. Kapitanowi Lenzowi dziękuję za informację
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
_________________
14-latek samotnie przepłynął Atlantyk
Dziś po południu czternastolatek z Wielkiej Brytanii zakończy 6-tygodniową podróż z Gibraltaru do Antigui na Karaibach. W samej trasie nie byłoby może nic dziwnego, gdyby nie fakt, że nastolatek pokonał ją żeglując samotnie.
Nastolatek stanie się tym samym najmłodszym żeglarzem, który samotnie przepłynął Atlantyk - donoszą światowe serwisy.
Michael Perham z Hertfordshire pobije rekord z 2003 r., kiedy to 15-letni Seb Clover samotnie pokonał Atlantyk.
Podczas swojego rejsu Michael pozostawał cały czas w kontakcie radiowym z rodzicami.
______________
To jaki on miał patent? U nas w jedynie słusznym systemie stopni i staży żeglarz na jeziorku może samodzienie pływać jak skończy 16 lat. A gdzie mu jeszcze do Atlantyku, z 5 lat pływania i zbierania godzin.
A co z jachtem? Co tam miał wpisane w KB? Że wolno samemu na Atlantyk? Na pewno nie. Nie do pomyślenia w naszej żeglarskiej Kubie.
Rozumię sarkazm wypowiedzi Mariusza; niekoniecznie idzie o naśladowanie, bardziej o prawo do samodzielnej oceny podejmowanego ryzyka. Po prostu o to, że urzędnik nie ma prawa decydować za mnie, co jest mi potrzebne i co daje mi satysfakcję.
Jest zbyt mało danych, aby pod względem moralnym ocenić decyzję rodziców o wysłaniu dziecka w taki rejs. Jest przecież oczywiste, że decyzję podjęli rodzice i oni wyłożyli na to pieniądze. Jednak mogę sobie wyobrazić taki rejs. Mocny jacht, właściwe wyposażenie, stała łączność i trasa po "autostradzie" pokonywanej przez dziesiątki czy setki jachtów rocznie. Jakieś ryzyko zawsze pozostaje, ale ile osób ginie na przejściach dla pieszych? W sumie ryzyko tego rejsu jest znacznie mniejsze, niż gdyby chciał pokonać taką odległość po wodach Morza Północnego i Bałtyku.
Ciekawy jest też wątek wychowania młodych regatowców, przygotowywanych do zwycięstwa za wszelką cenę. Czy jednak dotyczy to tylko najmłodszych wyczynowców? Czy nikt z Was nie zetknął się z dziwnymi faktami, gdy powolny z natury jacht nagle (szczególnie w nocy) dostaje jakiś prywatny wiatr i zaczyna płynąć dwa razy szybciej od innych? Po regatach wszyscy domyślają się powodów tego niespodziewanego przyspieszenia, ale cicho sza, bo przecież żeglarski honor ma tak wspaniałe tradycje ...
"bo przecież żeglarski honor ma tak wspaniałe tradycje ..." - delikatny poruszasz temat!
Lukasz
Temat rzeczywiście delikatny - i może wart osobnego tematu u Jurka. Mieszkam daleko od wielkich centrów żeglarskich i nigdy nie interesowało mnie żeglarstwo regatowe. Czasem jednak nawet do Ustki docierają pogłoski na temat pomagania sobie silnikiem w regatach morskich. Niby wszyscy uczestnicy domyślają się tego, ale właśnie ... cicho sza, nie wypada o tym głośno mówić. Trudno mi sobie wyobrazić co czuje facet odbierający puchar, który powinien otrzymać kto inny. I oni obaj o tym wiedzą!
Natomiast wracając do tego rejsu przez Atlantyk - po przeczytaniu dodatkowych informacji wygląda na to, że był to dobrze przygotowany rejs z asekuracją i minimalnym ryzykiem.
Edward Zając
Chyba jest jeszcze delikatniejszy - przeciez wszyscy wiedza o wysiegnikach z balastem na "Spanielu", a byl to przeciez najwiekszy chyba "sukces" regatowooceaniczny naszych jachtow. Tradycje sa wiec dlugie.
Rejs chlopaka...Szczerze mowiac w komentarzach i wstepniaku zirytowala mnie natychmiastowa ocena (negatywna) wydarzenia. Niektorzy, przyznajac, ze nie znaja szczegolow wytoczyli najciezsze armaty...ich prawo, ale wylazla przy okazji cala nasza szczuroladowosc: Na tzw. Zachodzie bylo kilka krotkich wzmianek na ten temat, zwykle w rubrykach "Ciekawostki"- w koncu ani to Wielki Wyczyn, ani Wielki Skandal. U nas...glebokofilozoficzne i emocjonalne wywody pedagogiczne i moralne...
Lukasz
Na tzw. Zachodzie bylo kilka krotkich wzmianek na ten temat, zwykle w rubrykach "Ciekawostki"- w koncu ani to Wielki Wyczyn, ani Wielki Skandal. U nas...glebokofilozoficzne i emocjonalne wywody pedagogiczne i moralne...
Czy Ty przypadkiem nie przesadzasz? Gdzie, w jakiej publkacji było napisane, że to Wielki Wyczyn albo Wielki Skandal? Ile tych publikacji było? Równie dużo krótkich wzmianek co, podejrzewam, gdzie indziej. A to, że tu na stonie z której korzystamy dzięki gościnności Don Jorge'a, kilka osób wypowiedziało swoje zdanie ...
Z drugiej strony została połaskotana moja próżność. Głebokofilozoficzne wywody ... Nawet mi się to podoba.
Alez nie, odloz swoja proznosc na inna okazje do polechtania, bo nie o Twoich wywodach akurat mowilem. Mowilem ( pisalem) o roznych wywodach,niepokojach, przestrogach dla oszalalego Swiata i surowych, choc jakze donioslych i konstruktywnych dla Ludzkosci ocenach "wydarzenia", wyrazonych wlasnie "TU, NA STRONIE"
Lukasz
Nooo, o Tobie troche tez....nastepnym razem bedzie wiecej! : )))
Lukasz
Mariuszu, daj spokój! To do mnie pite, jak zwykle za poglądy jakie wyraziłem ,źle lub złośliwie odczytane aby sobie poharcować na stronie. Jak widzisz, ani razu nie wszedłem w bezposredni kontakt bo i po co.
Bardzo mnie ubawiła ta "śródlądowość" ktora wyłazi jak niektórym słoma z butów. Sam, we wstępie do mojego podręcznika piszę, że jestem głównie "szuwarowo-bagiennym" więc jest OK.
Problem w tym, że chyba pojawił się na stronie Nieśmiały Bis. Tacie dałbym..... nie za rejs syna-małolata ale za uruchomienie nowej konkurencji "kto młodszy?" i martwię się gdzie to doprowadzi. Widocznie żeglarze oceaniczni takich obaw nie podzielają i to ich prawo. Maj ą prawo do swojego stanowiska, ktore wypada tylko ra ogłosić ale napadanie na wszystkich po kolei i drwiny, to już nie uchodzi. Wiesz jaki jest system na grupie?! Trzeba udawać, że czegoś po prostuy nie ma- nie istnieje.
Panie Dydaktyku,
Nie "srodladowosc", tylko "szczuroladowosc\' - to tak à propos czytania "zle lub zlosliwie"
Pije do wszystkich, ktorych poglady i opinie uwazam - subiektywnie :) - jako absurdalne. Jako harcownikowi, ironia pasuje mi lepiej niz patos i rozdzieranie szat, bo prawda jest, ze zagladam tu i pisze z daleko bardziej prozaicznych pobudek niz Pan.
Prawda tez jest, ze Pana nie lubie. W nie tak znowu dawnej "dyskusji" ( "jaka jest ta strona") zgwalcil Pan wszystkie mozliwe zasady etyki i dobrego wychowania - kazdy moze sprawdzic Pana sposob "argumentacji", procesy intencji, stosowane pole leksykalne,bledy rzeczowe, arogancje i imputacje. Nie tylko zreszta w stosunku do mnie: oberwal Pan za to po lapach takze od innych i wycofywal sie Pan zawsze wg. tego samego schematu: powolywanie sie na stara znajomosc, wiekdoswiadczeniezaslugi , "skrot myslowy" , powszechne niezrozumienie i wazny obowiazek w misji. Szczytem byl Pana tekst na moj temat adresowany do Johanna F. Powyzszy tekst tez jest niezly...i bardzo w Pana stylu, bo i poparcie panskiej grozy na temat przyszlosci wypedzanych na morze dziatek jakos slabnie.
Nic by mi to wszystko nie przeszkadzalo, gdyby nie kreowal sie Pan na arbiter elegantium, karcacego niegrzecznych, wytykajacego co wypada i co jest "na miejscu" a co nie.
Z Pana etyka, pogladami i arogancja jest Pan drugim - zaraz po Giertychu - znanym mi czlowiekiem, ktoremu dzialalnosc wychowawcza powinna byc zabroniona. Produkcja, jak Pan to zgrabnie ujal, "pewnego smrodku dydaktycznego" niechze Panu wystarczy.
Bede informowal o rozwoju i wynikach "nowej konkurencji "kto młodszy?"
Lukasz Harcownik
eeeee ....spokojnie...
Robert :-)))
Staram sie jak moge!
Lukasz Nahamulcach
Teraz juz wiesz. Cala swoja wiedze na ten temat strescilem powyzej - tajemnice poliszynela bywaja skape w szczegolach. Popytaj w kregu regatowcow morskich. Podobno byla o tym relacja w jakims pismie ( wczesne "Rejsy"?) w formie ...komiksu!
Lukasz
NO własnie nie wiem! Jeśli to Twoja cala wiedza to Ty też nie wiesz. A jeśli nie wiesz, a rzuciłes powazne oskarżenie pod adresem nieżyjącego człowieka...
Czekam na Twoją reakcję.
Pomrocznie powiedzialem, co jak mi zdawalo, wszyscy wiedza. Kiedys Anglicy zazartowali na temat mojej lodki, ze w budowie proa mamy tradycje...bylem oburzony. Zapytalem gdzie moglem i wydalo mi sie ze jestem ostatnim, ktory o niczym nie wie. Opowiedziano mi nawet o owym komiksie. Bylo to wiele lat temu, ale chyba w jednym z pierwszych numerow "Rejsow"
Pytales dookola? Bede szczesliwy, jesli ktos zapewni mnie, ze byl to numer prima aprilisowy....odszczekam glosno i z satysfakcja.
Lukasz
Sprawdzilem - sa ludzie ktorzy cos takiego pamietaja, co zreszta niczego nie dowodzi. I nie o dowody chodzi. Lata siedemdziesiate byly ostatnimi w epoce heroicznej amatorow i polamatorow. Anglicy nieco wczesniej mieli swoja afere ze skrotem "Sir Thomasa Lipton'a", Francuzi z uranowym kilem "Pen Duick'aVI"..zeglowalo sie inaczej, chociaz zwykle nie dieselgrocie. Jaworski przeszedl do historii jako wybitny zeglarz, czlowiek i kostruktor - jego sztywna, otwarta obudowa kokpitu, fotel rajdowy, podwojne stery byly waznymi innowacjami i weszly na stale w swiatowe standarty. Miejsca w Ostar i "mini" wystarcza na okreslenie jego wielkosci. Nie potrzebuje wiecej, niz to czego dokonal i zrobil. Malo kto wie ile jachtow ( i jak ) rozbil lub polamal Tabarly - w niczym to nie szkodzi jego legendzie: nadal jest wzorem i przykladem, chociaz akurat nie ostroznej nawigacji. Niezwykla barwnosc jego legendy polega takze na tym, ze nikt nigdy nikomu nie usilowal wmowic, iz byla to postac z czystego krysztalu.
Bede wdzieczny za wszelkie informacje na ten temat, takze na lukawski@free.fr
Lukasz
Widać mam juz starczą sklerozę, bo ja nie pamietam.... Nie pamietam także tekstu z wczesnego numeru Rejsu, choc czytywałem wszystkie numery...
Z nikogo nie chcę robić kryształowej postaci, nikomu tezż nie stawiam pomników z baołego marmuru ale nie lubie plotkowania. Jeśłli jest informacja, czy zarzut - proszę bardzo ale wtedy konkretnie...
Ciekawe, czy ktoś Ci uzupeni informacje.
Tez jestem ciekawy, chociaz watpie...zaglada tu niewiele osob i niewielu chce sie wypowiadac na taki temat. Zaluje, ze go rozpoczalem. Po historii z Anglikami, otrzymalem potwierdzenie. Informacje o "komiksie" przyjalem z ulga - skoro wiadomosc podano w prasie, uznalem, ze przykra ( takze dla mnie ) sprawa zostala wyjasniona i uporzadkowana. Jesli to prawda ( uwazam, ze chyba jednak tak: nie mam powodow nie wierzyc tym, ktorzy widzieli, tym bardziej, ze Anglicy raczej nie czytaja naszej prasy) uwazam, ze warto by byla znana.
Z mojej strony nie bylo "zarzutu", ani "informacji", bylem przekonany, ze wiedza wszyscy. Nie mam konkretow - nie szukalem sensacji, odpowiedzialem - glupio - na dygresje poprzednika. Znajomi, nie pamietaja gdzie to bylo. Ja tez nie. Skoro nie w Rejsach, moze w jakims innym, efemerycznym pismie zeglarskim? Bo w jakim innym?
Domyslam sie, ze pytales znajomych zeglarzy. Masz wieksze mozliwosci niz ja, bede wiec wdzieczny za przekazanie mi wynikow "ankiety". Ja robie swoja...
Przy okazji.."zarty" Anglikow byly dobrotliwe i sympatyczne, bo " wszystko, co pozwala byc przed Francuzami jest good"
Lukasz
Potwierdzam, ze ow komiks opublikowany zostal w ogolnie dostepnym, fachowym miesieczniku zeglarskim "Rejs" pod tytulem " historia polskiego zeglarstwa" i autorstwa Piotra Kanarka prawdopodobnie w jednym z numerow ( dziewiatym? ) w roku 2000. Niestety Piotr Kanarek - poza tym, ze caly komiks poswiecony byl "tajnej broni " - pamieta tylko tyle, ze za orginal nigdy mu nie zaplacono....
Tomasz Lukawski
Do Edwarda i Andrzeja "Hasipa". ( bo takie samo spojrzenie)
Nie wiem czemu tak trudno przebijają się do świadomości moich kolegów oczywiste prawdy. Ja jestem też pod wrażeniem wyczynu i serdecznie gratuluję małolatowi. To wspaniały wyczyn i na tym koniec. Mam wrażenie, że Don Jorge i taki pryk jak ja mieliśmy na myśli to co wydarzy się potem. Ktoś rozsądny, fachowy, przygotował dobrze rejs i wkalkulował ryzyko jakie niesie z sobą morze. Udalo się. Cudownie! Ale teraz w ich ślad pójdą inni, może nie tak odpowiedzialni i fachowi. Zacznie się "wyścig szczurów" i tylko czekać na tragedię. Decyzję związaną z ryzykiem jakie niesie morze ( komu ja to tłumaczę) powinien podjąć człowiek dorosły i nikt w jego imieniu. Każdy ma prawo ginąć na własne życzenie ale nie wskutek decyzji kogoś innego a napewno nie rodziców. Gdzie jest kres tego szaleństwa? Jak pisze Jarek Czyszek, a ja się z nim zgadzam, 12.chlopak czy dziewczyna z grupy A jest żeglarzem całą gębą. Regaty przy sile wiatru 5-6 oB to dla nich pestka.Serce się raduje jak się na nich patrzy, jak walczą. No to "wpieriod" na Atlantyk czy Pacyfik a może Ocean Indyjski?
Wyścig się zaczął. Szanowni Koledzy żeglarze- macie prawo gloryfikować tych Rodziców ale pomyście o ich następcach. czy będą też tak rozsądni i czy na trasie ich dzieci pojawią się sztormy?
Nie wiem czemu nie możemy lub nie chcemy spojrzeć szerzej na zjawisko jakie zapowiada niekontrolowany wyścig po sławę. Jesteście pewni, że skończy się równie pomyślnie?
Dyskutujemy nie o tym konkretnym wyczynie ale o tym, czym to się może skończyć. Mam nadzieję, że głos zabierają żeglarze, którym włos się jeżył nieraz i nie dwa, jak ich dorwał sztorm o sile 9-10 oB.
Ja nieraz miałem pełne gacie i nie potrafię sobie wyobrazić w takiej sytuacji małolata.
pozdrawiam
Zbigniew Klimczak
A co z obowiązującą w całym cywilizowanym świecie procesową zasadą "domniemania niewinności"...?
Nie martwmy się na zapas o rozsądek opiekunów prawnych ambitnych projektów swoich podopiecznych.
Przypominalibyśmy w tym nieco polską administrację żeglarską (MS,UM,PZŻ itp)...
Mariusz świetnie to ujął z "żeglarską Kubą". Ona jest niestety także w niektórych z nas, bo kilkadziesiat lat oddziaływań administracyjnych mogą zmienić mentalnie...
Starajmy się o tym pamiętać. To i następne pokolenia są i będą inne bo inny jest świat w jakim się kształtowały i będą kształtować.
Czy mamy na to wpływ...? W mikro skali indywidualnie niewątpliwie tak, bo możemy jeszcze wpływać na postawy naszych dzieci przed "wylotem z gniazda"...
Johann
Mariusz świetnie to ujął z "żeglarską Kubą".
Zasłyszane, taki błyskotliwy to ja nie jestem:)
Chyba nie ma sensu przy każdej okazji wykpiwać nasz porządek prawny. Kuń jaki jest kużden widzi.
Jerzy podniósł temat rozpoczynającej się, narazie nieśmiało, pogoni za sukcesem. Pół biedy, kiedy o sukces walczą rodzice ale kiedy wysyłają w morze swoje dzieci, to już zaczyna być groźne. Powstaje pytanie czy będziemy bić brawo, klaskać i prosić o bis czy też postaramy się wylać kubeł zimnej wody na rozpalone głowy.
To się zaczyna rzeczywiście od Optymistek. Może nie widzieliście podczas regat grupy A lub B ,ale ja tak, jak wściekły rodzic ruga swoje 7-8 letnie dziecko, że nie rozbijało się na starcie, nie waliło czerpakiem po kolegach i w sumie źle wystartowało.
Ten wyczyn to dopiero początek i oby nie skończył się wraz z jakąś tragedią. Podzielam obawy Jerzego Kulińskiego.
Zbigniew klimczak
Drogi Zbyszku!
Naprawdę mamy zbyt mało informacji aby móc ganić lub chwalic chłopca i rodziców. Nie znamy intencji rejsu oraz tego jak był przygotowany.
Co do sportu to chyba mój stosunek do niego chyba jest znany lecz sądzę, że istnieje gdzieś granica wyścigu, w tym przypadku czekam na "rejs" plemników ;-)
Jacek
Jacku i Mariuszu,
oczywiście, że nie znamy okoliczności i motywów TEGO przypadku a moja wypowiedź dotyczy możliwości pojawienia się nowego "tryndu" a nie potępiania rodziców. Zaczyna brakować wyzwań w żeglarstwie. Byli twardzi mężczyźni, potem zaczęły się pojawiać twarde kobiety, potem samotnicy i samotne, teraz rekordy na katamaranach i co dalej? Otóż chyba teraz kolej na coraz młodszych. Gdzie będzie przebiegać granica wieku. Tam gdzie sięga brak rozsądku rodziców a może rozsądku. Nie dam się przekonać, że to czemukolwiek służy, jeśli chodzi o żeglarstwo. Ktoś napisał, nie wyskakiwac z gaci. Nie wyskakuję bo moim dzieciom to nie grozi. Ale wyobrażam sobie hipotetyczną próbę rejsu "plemnika" na jachcie z automatycznym pilotem z waypointami od portu wyjścia do portu wejścia. No i co?! Najwyżej udowodnimy wysokipoziom współczesnej techniki ale o tym wiemy bez takich wyzwań. Myślę, że już nic więcej nie da się powiedzieć, ponieważ to najbliższe dziesięć lat pokaże praktycznie co zwycięży.
pozdrawiam
Zbyszek Klimczak
Zbyszku, nie mogłem sobie odmówić kpiny z naszego systemu.
Natomiast rozumiem obawy Don Jorge'a, bo sam się z tym spotykałem na różnych etapach dorastania moich synów. Tu, w tym konnkretnym przypadku nie mamy żadnych informacji kto był inicjatorem rejsu. Czy chłopak tak długo wiercił dziurę w brzuchu rodzicom, że w końcu zgodzili się, czy np. ojciec używał wszelkich metod nacisku i podpuszczania, że chłopak dał się przekonać. Bardzo bym chciał, żeby to był pierwszy wariant. Jeżeli był to wariant II to boleję nad tym i uważam ojca za kretyna.
Niespełnieni w swym dzieciństwie i młodości rodzice, przelewają swe niezrealizowane ambicje na dzieci. To wiadomo od dziesięcioleci. To kategoria ludzi, którzy tak naprawdę często jeszcze sami nie dorośli psychicznie czy emocjonalnie. A sobie i dzieciom wmawiają, że niezdrowa, za wszelką cenę, rywalizacja (jak w Twoim przykładzie z Optymistami) wyrabia przebojowść i uczy życia. W rzeczywistości świadczy to o tym, że rodzic nie traktuje dziecka jako mniej czy bardziej samodzielną osobę, tylko jako swoją własność. Jako narzędzie do osiągania swoich celów.
Dwa, może trzy słowa na temat. Przeczytałem tą wiadomość dzisiaj w onecie, a pod nią komentarze internautyczne, z żalem niestety konstatuję, że tutaj poziom jest podobny. Jeszcze jak Jurek Kuliński wspomniał o szkółce optymistowej, to niech będzie, przez lata wytworzyło się w naszym kraju wśród publiczności mylne wrażenie, że Optymist to łódka dla początkujących dzieci. Szkółki optymistowe byc może, że wyczerpują znamiona takiego pojęcia, natomiast pisanie w tym kontekście o grupie B a tym bardziej grupie A Optymista to wielkie nieporozumienie świadczące o nieznajomości rzeczy. W obu tych grupach regatowych nie ma w żadnym wypadku dzieci siedmio-ośmio letnich. Z tego prostego powodu, ze raz, regulamin zabrania (www.optymist.sails.pl) dwa, że w zadnym wypadku takie dzieci nie wytrzymałyby morderczej rywalizacji cyklu regat o Puchar Polski z jednej strony, Mistrzostwo Europy i Świata z drugiej. Optymist to międzynarodowa klasa regatowa dla młodzieży do lat piętnastu, w grupie A pływają dzieci trzynasto-piętnasto letnie, w grupie B najmłodsze to dziesięciolatki. Poziom wyszkolenia żeglarskiego wszystkich dzieci startujących w grupie A, przewyższa zdecydowanie poziom znajomości żeglugi u większości polskich sterników morskich i, obojetnym bykiem, u połowy kapitanów.
Jeżeli dziecko większość czasu, poza szkołą, spędza na wodzie podczas regat i terningów to całkiem logicznym jest próba sił na innej łódce i innym akwenie. Z tego punktu widzenia, przejście Atlantyku w strefie pasatów, przy pomocy nawigacji GPSowej przez otrzaskanego z żegluga czternastolatka nie jest niczym nadzwyczajnym. Oczywiście, czapki z głów, za odwagę, przede wszystkim rodziców, którzy przedsięwzięcie sfinansowali, jak i dla młodego człowieka, który od dzisiaj ma w zyciu olbrzymi handicap za umiejętność stawiania czoła wyzwaniom, bo zdał egzamin z samodzielności.
Dla Twojej wiadomości; regaty optymistów rzeczywiście budzą wielkie emocje, zarówno wsród zawodników, jak i wsród trenerów i rodziców. Jeżeli sądzisz, że dobry start polega na umiejetnym waleniu konkurencji czerpakiem to się mylisz, mylisz się również, jezeli sadzisz, że trzynastolatek nie potrafi odpyskować zbyt zemocjonowanego rodzica (tym bardziej, że na trasie rodziców na ogół nie ma, siedzą w kawiarni na brzegu, popijają kawę i zaciskają palce).
Pozdrowienia - Jarek Czyszek
Dwa, może trzy słowa na temat. Przeczytałem tą wiadomość dzisiaj w onecie, a pod nią komentarze internautyczne, z żalem niestety konstatuję, że tutaj poziom jest podobny. Jeszcze jak Jurek Kuliński wspomniał o szkółce optymistowej, to niech będzie, przez lata wytworzyło się w naszym kraju wśród publiczności mylne wrażenie, że Optymist to łódka dla początkujących dzieci. Szkółki optymistowe byc może, że wyczerpują znamiona takiego pojęcia, natomiast pisanie w tym kontekście o grupie B a tym bardziej grupie A Optymista to wielkie nieporozumienie świadczące o nieznajomości rzeczy. W obu tych grupach regatowych nie ma w żadnym wypadku dzieci siedmio-ośmio letnich. Z tego prostego powodu, ze raz, regulamin zabrania (www.optymist.sails.pl) dwa, że w zadnym wypadku takie dzieci nie wytrzymałyby morderczej rywalizacji cyklu regat o Puchar Polski z jednej strony, Mistrzostwo Europy i Świata z drugiej. Optymist to międzynarodowa klasa regatowa dla młodzieży do lat piętnastu, w grupie A pływają dzieci trzynasto-piętnasto letnie, w grupie B najmłodsze to dziesięciolatki. Poziom wyszkolenia żeglarskiego wszystkich dzieci startujących w grupie A, przewyższa zdecydowanie poziom znajomości żeglugi u większości polskich sterników morskich i, obojetnym bykiem, u połowy kapitanów.
Jeżeli dziecko większość czasu, poza szkołą, spędza na wodzie podczas regat i terningów to całkiem logicznym jest próba sił na innej łódce i innym akwenie. Z tego punktu widzenia, przejście Atlantyku w strefie pasatów, przy pomocy nawigacji GPSowej przez otrzaskanego z żegluga czternastolatka nie jest niczym nadzwyczajnym. Oczywiście, czapki z głów, za odwagę, przede wszystkim rodziców, którzy przedsięwzięcie sfinansowali, jak i dla młodego człowieka, który od dzisiaj ma w zyciu olbrzymi handicap za umiejętność stawiania czoła wyzwaniom, bo zdał egzamin z samodzielności.
Dla Twojej wiadomości; regaty optymistów rzeczywiście budzą wielkie emocje, zarówno wsród zawodników, jak i wsród trenerów i rodziców. Jeżeli sądzisz, że dobry start polega na umiejetnym waleniu konkurencji czerpakiem to się mylisz, mylisz się również, jezeli sadzisz, że trzynastolatek nie potrafi odpyskować zbyt zemocjonowanego rodzica (tym bardziej, że na trasie rodziców na ogół nie ma, siedzą w kawiarni na brzegu, popijają kawę i zaciskają palce).
Pozdrowienia - Jarek Czyszek
Jarku, aleś mi dołożył!
Potwierdzam, że poziom umiejętności żeglarskich w grupie A a nawet B Optymiściarzy jest wyższy niż pzreciętnego żeglarza. Znam wiek zawodników ale w ferworze dyskusji zrobilem zbitkę Optymisciarzy, rownież tych co się "bawią" w regaty na treningach i sprawdzianach. Sytuacja opisana dotyczyła regat na Jezioraku, gdzie wypuszczono obie kategorie równocześnie. Bylem blisko a potem obserwowałem zachowania na brzegu, rodziców i trenerów. Niczego w tym "zeznaniu" nie zmieniam, łacznie z czerpakami. Ochrzan i pożal się Boże rady trenerów przed następnym startem były dla mnie porażające. Może to był wyodrębniony przypadek, może......?! Co do reszt też nie zmieniam zdania- sorry. To był wyczyn wyłącznie spektakularny, w czasie którego mogło dojść do tragedii, o czym doskonale wiesz. Dziecko nie powinno być stawiane przed takimi wyzwaniami. Przyjmuję do wiadomości, że jest wiele osób, mam nadzieję że z wyobraźnią, które temu przyklaskują. Pozwólcie mi na posiadanie własnego zdania.
Jarku, serdecznie pozdrawiam
Zbyszek Klimczak
O co chodzi? Dobrze przygotowany chlopak przeplynal latwa trasa Atlantyk na dobrze przygotowanym jachcie ( 9m ) w asyscie ojca zeglujacego na identycznym jachcie. 30 lat temu w rejs dookola Swiata wyruszyl szesnastolatek na mniejszym jachcie "Dove". I ukonczyl rejs.
Jak powiedzial kiedys Hemingway, nie ma powodow do wyskakiwania z gaci.
Lukasz
Piszac , jak mi sie zdawalo, ludzkim jezykiem, polozylem nacisk na przygotowanie rejsu - w odpowiedzi na wstepniaka Don Jorge i komentarzy o ryzyku, odpowiedzialnosci, nacieraniu uszu rodzicom, ich frustracji, rekordomanii etc.
Odpowiadam za to, co pisze, nie jak to co pisze rozumiesz.
Lukasz
Trasę, którą codziennie pokonuję do pracy i do domu jeszcze nie tak dawno temu podwoda robiła w dwa dni.
Nie sądzę, aby rejs był traktowany jako zagrożenie dla życia dziecka przez tamtejsze władze i społeczeństwo. 14 lat to całkiem spore "dziecko". Angole są dość mocno wyczuleni na sprawy opieki nad dziećmi i gdyby "socjalka" uznała, że to ryzyko to jeszcze w fazie przygotowań by reagowali. Wymiar medialny (robić coś na pokaz) to inna sprawa. Ludzie dla "sławy" jedza robaki różnych gatunków.
Moim zdaniem rejs był przygotowany całkiem dobrze logistycznie. Osobiście jestem pełen podziwu.
Hasip
O ile to pytanie sie rzeczywiscie pojawia, to chyba tylko "tu"....nie wystarczy pogratulowac chlopakowi realizacji marzenia, umiejetnosci i..rodzicow?
Lukasz
No przeciez juz sie pojawilo...moze mozna na tym poprzestac? Problematyka nakazow, zakazow, kasy, reklamy i babranie sie w czyichs nieznanych i podejrzanych ukladach rodzinnych moze okazac sie skomplikowana i na manowce wiodaca. Nie lepiej kupic kazdemu dziecku nowa gre komputerowa i spokojnie dalej robic na drutach?
Lukasz
Zastanawiamy sie co jest mądre, a co nie,co może zrobić 14-latek, a czego nie powinien, na co mogą pozwolić rodzice itd....
Myslę, że nie będzie jakiegoś prawdziwego wyścigu w tej dziedzinie, ale chyba nic złego się nie stało, bywają bowiem "cudowne" dzieci w różnych dziedzinach...
Nie przeszkadza nam gdy z wirtuozerią grają na skrzypcach i fortepianach, lub jak Mozart i Chopin komponuja wiekopomne dzieła (nie zastanawiając się, że nie mają normalnego dzieciństwa), a mamy im za złe, gdy przeplywają samotnie Atlantyk... (?)
Tu splotło się chyba kilka pomyślnych okoliczności - chłopak był bardzo rozgarnięty i doświadczony, rodzice przychylni, warunki na trasie korzystne itd...
Wolę gdy mlodzież dorasta w ten sposób (chociaż nie martwię się, że moja 22-letnia córka nie opłynęła jeszcze Hornu i się tam wcale nie wybiera, ale np. potrafiła w zeszłym roku sama przemierzyć tysiące kilometrów koleją transsyberyjską...) niż gdy dorasta wśród przestępstw, narkotyków, alkoholu itd.
Rodzice, oczywiście(!), powinni wspierać i inspirować swoje dzieci, nie powinni natomiast dokonywać na nie projekcji swych niezrealizowanych marzeń, kompleksów i "chceń", bo one powinny żyć własnym życiem, na własny rachunek, od momentu, w którym staną się na prawdę dojrzałe i samodzielne (każde może być takim w innym wieku!)
Robert
Cytat: Nie przeszkadza nam gdy z wirtuozerią grają na skrzypcach i fortepianach, lub jak Mozart i Chopin komponuja wiekopomne dzieła...
Otóż mnie przeszkadza w pewnym stopniu. Jeśłi się trafia genius zmuzyczny, czy inny to moze OK. ALe zawsze mam obawę, że nadambitni rodzice próbują sztucznie takowego geniusza hodować. Szczególnie widoczne w świecie jest to w przypadku tenisa ziemnego... Ale cóż: dzieci są własnością rodziców, więcej nie warto tego komentować.
Jest jednak jeszcze druga strona tego medalu: ideologia żeglowania. Inaczej: żeglujemy dla przyjemności, czy też dla "sukcesu" - jesi dobrze rozwinięty nastolatek przepłynął Atlantyk, bo kocha być na morzu to fajnie, jeżeli dla zdobucia rekordu, kasy, popularności to... też fajnie ale niezgodnie z moim widzeniem zeglarstwa.
Generalnie zgoda...
"Jest jednak jeszcze druga strona tego medalu: ideologia żeglowania. Inaczej: żeglujemy dla przyjemności, czy też dla "sukcesu" - jesi dobrze rozwinięty nastolatek przepłynął Atlantyk, bo kocha być na morzu to fajnie, jeżeli dla zdobucia rekordu, kasy, popularności to... też fajnie ale niezgodnie z moim widzeniem zeglarstwa."
Moje widzenie żeglarstwa jest zapewne jeszcze inne niż Twoje i Wasze i ich... Cóż z tego? Co wynika dla świata z "mojego widzenia żeglarstwa"? Warto "widzieć rzeczy takie jakimi są" i robić swoje, po swojemu, bo świata nie zmienimy... a szkoda naszego zdrowia ;-))) , więc lepiej żeglować po swojemu :-), a oseski opływające samotnie Horn dla "sukcesu" (i ich rodziców) pozostawić samym sobie...
Bardzo często psychologowie zajmujący się dziećmi "z problemami" mówią, że najpierw trzeba zająć się ich rodzicami... (to komentarz, którego już nie warto było dopisywać ;-) ...)
To wszystko jest takie proste ...i trudne zarazem ;-)
Pozdrawiam :-)
Robert
Dziecko dziecku, nastolatek nastolatkowi, a dorosły dorosłemu - nie jest równy - czyli np. ja bym takiemu rejsowi nie sprostał (przyznaję się bez bicia, że nie jestem chodzącą doskonałością), ale np. mój brat, będąc w wieku 14 lat, byłby zdolny do takiego rejsu. Miał wtedy naprawdę niezłomny charakter, siłę woli, dużo rozsądku, nie miał,co prawda, morskiego doświadczenia, a tylko śródlądowe, regatowo-turystyczne... ale wierzę, że gdyby miał w owym czasie taką możliwość - poradziłby sobie. Niestety sprawdzić tego już dzisiaj nie można, bo minęło od jego 14tki wiele, wiele lat... To oczywiście tylko wizja tego co się wydarzyć nie może, ale dla zwrócenia uwagi, że są takie osobowości wśród młodzieży, które mogą zadziwiać dorosłych...
Co do "mojego widzenia żeglarstwa", to nie jest ono poglądem jedynie słusznym i niepodlegającym zmianom..., ale np. zupełnie nie interesuje mnie wyścig o 33 sekundy kpt. Paszke z Lady Ellen McArthur... i tego typu współzawodnictwa, co nie znaczy, że oni w swoim postepowaniu jakichś racji nie mają... Czym jest "sukces"? Gdzie jest granica wieku? Gdzie jest granica rozsądku?
Na razie mam jeszcze szansę na pobicie rekordu "najstarszego żeglarza samotnego, który przepłynął Atlantyk", ale mogę nie dożyć tej wspaniałej chwili ;-)))
Robert ;-)))
Robercie, masz rację we wszystkim z wyjątkiem tego, że to incydent. Poczytaj historię żeglarstwa i odkrywanie nowych obszarów rywalizacji. To jest początek. Tragiczne jest to, że żadne glosy za i przeciw, temu wyścigowi nie zapobiegną. To "dialektyczna" prawidłowość i ja i mnie podobni na darmo strzępią sobie języki. Wyścig ruszył. W 2007 r będzie tego więcej i z każdym rokiem więcej.
Pozostaje oddać uczestników tego wyścigu pod opiekę Neptuna I Salacji.
Zbyszek Klimczak
Nie twierdzę, że taka konkurencja (KTO NAJMŁODSZY PRZEZ ATLANTYK, PACYFIK, DOOKOŁA ŚWIATA...) jest zdrowa. Na razie mamy do czynienia z incydentem, chociaż rzeczywiście może to skłaniać naśladowców do tworzenia nowej konkurencji dla wyścigu "kto młodzszy" i zapisywania ich w Księdze Guinessa. Nikt o zdrowym podejściu do życia się takimi sprawami nie fascynuje, bo rekordy w tej księdze w większości są absurdalne...
Prawdą jest, że dla sławy ludzie potrafią zrobić wiele, nie trzeba szukać daleko, wystarczy przypomnieć sobie histeryczne reakcje publiczności na ukazanie się "w realu" uczestników "BIG BROTHERA"...
Świat jest chory? Jest jaki jest, chociaż często odbieram go jako chory.... Podobne, nie zawsze istotne dla samej dziedziny, rekordy bywają ustanawiane przecież i w innych dziedzinach - np. w alpinizmie: wejście latem, wejście zimą, z tlenem, bez tlenu, przodem, tyłem, w majtkach, bez majtek... Ci którzy chcą się dostać na pierwsze strony gazet zawsze wymyślą jakiś nowy sposób i nowy "rekord".
Traktujmy to bardziej z przymrużeniem oka, bo nic złego się nie dzieje, a że w takich wypadkach istnieje ryzyko? Cóż z tego? Nie nam ono zagraża. Nie mamy wpływu na to i nie możemy zabronić nikomu uczestnictwa w najgłupszym nawet współzawodnictwie, które nie zagraża otoczeniu.
Czy rodzice mają prawo narażać swoje dzieci na takie niebezpieczeństwo? Z przykładu, który nas tutaj tak zafrapował wynika, że tak - ryzyko było dobrze obliczone i nic złego się nie stało! Co będzie dalej? Nie wiemy. Przypuszczamy, że może to się przerodzić w chorą rywalizację? Trudno, nie zatrzymamy tego. Możemy to zdala i spokojnie obserwować. Jestem przekonany, że nie nastąpi masowe bicie tego rekordu, chociażby z powodu kosztów, które się z nim wiążą.
Przyjmujmy to spokojniej i wyobraźmy sobie, że urzędnicy z Urzędów Morskich, ministerstw Sportu i Transportu, działacze PZŻ i wielu innych, od których zależy czy żeglarstwo będzie rzeczywiście swobodne patrzą na nas tak samo jak my na rekord 14-latka i ewentualne próby bicia tego rekordu przez jeszcze młodszych...
...a prawda jest taka, że po umożliwieniu żeglowania bez patentów na morzu w pasie 2Mm na łódkach do 5m długości i 10m kwadr. żagla nie nastąpił jakiś niekontrolowany wysyp łódek żeglujących w ten sposób (bo nie jest to dla wszystkich proste i atrakcyjne) i nie nastąpiła straszna ilość wypadków w takim pływaniu, a jak strasznie ciężko Urzędom przychodzi takie "odpuszczanie"... Nie zachowujmy się tak samo jak urzędy, ministerstwa i pezetżet!
Pozdrawiam wszystkich :-)
Robert
Robercie,
nie sprowadzajmy dyskusji do słynnego bezpatencie i żandarma PZŻ. To nie ta bajka. Rzeczywiście, za dużo już tutaj napisano na ten temat. Jerzy Kuliński wyraził zaniepokojenie i dał sygnał o nowych poprzeczkach, stawianych tym razem dzieciom i ja myślę podobnie. Inni uważają, że tak jest trendy. I na tym należało poprzestać. Świata nie zmienimy. Pamiętam pierwsze relacje o przepłynięciu Atlantyku przez polskich żeglarzy a potem..... potem to już była masówka. Obszary wyzwań w poszukiwaniu przygody, sławy, zmieniły się. I tak jest "od początku świata". Zawsze ktoś coś wymyśli i wskaże drogę innym. W tym wypadku wyczynu dzieci na oceanie, już się stało. Ilość ruszających na szlaki będzie rosnąć, choć może nie...? Nasze, Jerzego i moje uwagi są natury; źle się stało, że otworzyła się tego rodzaju nisza dla dzieci. Całe moje życie szkoieniowca, ponad 30 lat, spędziłem głównie z nimi i mam prawo do eksportowania pewnego smrodku dydaktycznego. Wynika z znajomości ich psychiki w tym wieku i troski o nich.
pozdrawiam
Zbigniew Klimczak
Zbyszku, z całym szacunkiem!
Rozumiem Twoje racje i nie zamierzam z nimi walczyć...
To może inna bajka, ale nie całkiem... urzędy patrzą na nas jak na niepełnoletnich, niepełnowartościowych, niesamodzielnych...i dlatego przepisy wciąż ubezwłasnowolniają nas.
Wyścig w posyłaniu dzieci na oceany nie będzie masowy, pojawią się tam tylko te najbardziej dojrzałe, najlepiej doświadczone - nie obawiaj się, że nagle na oceany wysypie się mnóstwo jachtów prowadzonych samotnie przez dzieci. Zwróć uwagę m.in. na to, że od czasów Johna Guzwella i Robina LeeGrahama upłynęło jednak sporo lat, a dzieci młodsze wolą zwykle bawić się w piaskownicy lub przy komputerze niż zmagać z oceanami i nawet najbardziej ambitnym=najgłupszym z rodziców nie uda się do tego nakłonić kilkulatków - łatwiej posłać swoje pociechy do telewizyjnego show aby tam "błyszczały" i odnosiły "sukcesy"... Nasza (TWOJA) troska o dzieci zamożnych i często chorobliwie ambitnych rodziców nie ma racji bytu, bo nie możemy tych dzieci ochronić, ani ich rodziców nie odwiedziemy od takich pomysłów.
Poglądy możemy mieć każdy swoje, ale zabijać się o nie nie warto (ktoś mądry - z kultury odmiennej niż nasza - powiedział, że wszystkie poglądy są błędne, bo tylko lepiej lub gorzej, bliżej lub dalej krążą wokół prawdy, ale nigdy nie mogą jej dotknąć...).
Co znaczy "trendy"? Nigdy nie starałem się być "trendy" , a staram się robić wszystko po swojemu (na ile się da, w granicach rozsądku). Wyścig być może się rozpoczął, ale co z tego? Kiedyś pewien wschodni mędrzec zapytany, czy interesuje się sportem odrzekł z powagą: "Wiem, że do mety jako pierwszy dobiegnie najszybszy, ale który to będzie z nich? - To dla mnie zupełnie wszystko jedno".
Chyba lepiej brać to na spokojnie...
Pozdrawiam :-)))
Robert
Nie dokończyłem myśli więc może uznasz, że gadam jakieś głupoty:
"To może inna bajka, ale nie całkiem... urzędy patrzą na nas jak na niepełnoletnich, niepełnowartościowych, niesamodzielnych...i dlatego przepisy wciąż ubezwłasnowolniają nas." Użyłem tego porównania dla przykładu, że zezwolenie, aby coś się mogło wydarzyć nie musi koniecznie oznaczać, że wydarzą się wyłącznie rzeczy złe. Odpuszczono patenty w tym skrawku naszej, żeglarskiej przestrzeni i ... NIC ZŁEGO SIĘ NIE STAŁO!!! Wnioskuję, że podobnie będzie jednak w sferze "rekordu młodzieńczości w rejsach oceanicznych".
Robert
PS: a co do tego co pan B.Matowski myśli o bezpatenciu z obowiązkiem ubezpieczenia OC(komentarz do postu E.Zająca": dlaczego dotąd nie wprowadzono tego w Szwecji i Wlk.Brytanii???? Tam jachtów jest tyle co u nas samochodów na Marszałkowskiej, a jakoś takie pomysły tam nie przechodzą. Czy Szwedzi i Brytyjczycy mają w genach żeglarskość, czy to działacze PZŻ mają w genach zamordyzm?
Robercie, masz dużo racji a ten wątek ma wiele odcieni. Dajmy spokój. Wyraziłem pogląd ale to nie moja sprawa.
Do końcowego akapitu o OC. Kiedyś temat był gorący a jeden krewki kolega nawet wyzwał mnie na belkę. Nie jestem za obowiązkowymi OC i napisałem duży artykuł polemiczny w Rejsie do Pana Prezesa. Pan Prezes jest konsekwentny, bo udało mu się wprowadzić obowiązkową rejestrację jachtów. Czy dlatego, że tak mu się zachciało? Nie! Bez centralnego rejestru nie ma mowy o wyegzekwowaniu OC. Natomiast proste przeciwstawianie nam Szwedów i Brytyjczyków mija się z celem. Tam, wielowiekowa tradycja, poszanowanie cudzej własności, nawyki - wykształciły nawyk ubezpieczania się dobrowolnie. Są mariny, a jak wiesz to raczej Kluby Wzajemnej adoracji, gdzie facet nieubezpieczony poddany jest totalnemu ostracyzmowi. Oni jednak, w większości, ubezpieczają się "dobrowolnie-przymusowo". Kiedyś w Kanadzie ominął mnie rejs po Ontario, mimo, że obiecano mi jacht, ponieważ własciciel miał małą usterkę i pod groźbą utraty ubezpieczenia, nie mógł wypłynąć. Ale to też są sprawy nieporównywalne z naszym śródlądziem. Ontario to 1/3 Bałtyku a z Michigen i Eri to cały chyba Bałtyk.
Nie ruszajmy tu tego tematu bo sprowadzimy sztorm.
pozdrawiam
Zbyszek
"Natomiast proste przeciwstawianie nam Szwedów i Brytyjczyków mija się z celem. Tam, wielowiekowa tradycja, poszanowanie cudzej własności, nawyki - wykształciły nawyk ubezpieczania się dobrowolnie."
Jestem więc szamanem od sprowadzania sztormów... ;-)
Zapytam: Czemu nie można pozwolić, aby ludzie sami wytworzyli sobie tradycje, poszanowanie cudzej własności i nawyki? Dlaczego, pomimo braku wielu wypadków i problemów z nimi, które mogłyby wskazywać na taką konieczność, wprowadzono obowiązek przeglądów technicznych i rejestracji jachtów śródlądowych i nie potraktowano nas jak myślące, inteligentne i czujące istoty, które mają prawo same o sobie decydować???
Robert
"Bo skąd może Polak wiedzieć co MORZE, ...gdy orze?"
Robert
PS: ale sami żeglarze????
..nie dziwota. Czy mozna dziwic sie zacnej matce, przykazujacej "lataj nisko i powoli" synowi lotnikowi idacemu na wojne?
Sami zeglarze...dlaczego nie? "Czarterodawcy" nie ufaja klientom, dlaczego ufac maja urzedy? Powody wprawdzie inne, ale mechanizm ten sam. Ci co wywalczyli ze zrozumiala duma kapitanski dyplom, moga nie lubic obecnej "wolnosci". Szkoleniowcy szukaja zarobku. Aura ekskluzywnosci naszego sportu zblednie przy masowosci...mozna by tak pewnie dlugo, bo i zawila jest ludzka natura.
Niniejszy temat jest dosyc charakterystyczny: czego tu nie bylo, zwlaszcza na poczatku "dyskusji" - i wszystko w najszczerszych checiach!
Lukasz
Robercie, mam podobne zdanie w sprawie obowiązkowych ubezpieczeń, i tak je też przedstawiłem. Owszem, mam ubezpieczony jacht. Sądzę, że gdyby stawki w Polsce były podobne do niemieckich, to również podobny procent jachtów by był ubezpieczony. Problem w tym, że obowiązkowe ubezpieczenie to najprostsza droga do podnoszenia stawek bez opamiętania - bo i tak każdy musi trafić do któregoś z ubezpieczycieli.
Edward Zając
"Sądzę, że gdyby stawki w Polsce były podobne do niemieckich, to również podobny procent jachtów by był ubezpieczony. Problem w tym, że obowiązkowe ubezpieczenie to najprostsza droga do podnoszenia stawek bez opamiętania - bo i tak każdy musi trafić do któregoś z ubezpieczycieli."
Otóż to właśnie!!! Nakazy w stylu totalitarnym (jak i zakazy) sugerują nam, że działa monopol i/lub zmowa (władzy i ubezpieczycieli), albo "tylko" traktowanie obywateli jak ubezwłasnowolnionych z powodu absolutnej niepoczytalności i braku instynktu samozachowawczego!!!
Sztorm nadchodzi!!!
Nie jesteśmy gorsi od Brytyjczyków, Szwedów i innych narodów morskich i chcemy być traktowani tak samo jak oni!!! Chcemy sami uczyć się samorządności i tworzyć własne tradycje i nawyki, a nie być sterowani przez panów z pezetżetu, urzedów i ministerstw, którzy myślą, że są najmądrzejsi na świecie!!! ... a za ich zachowanie możemy podejżewać, że mają w tym swój partykularny (czytaj: finansowy) interes...
Dlatego traktujmy również tych, którzy sprawdzają swoje (i swoich dzieci) siły i umiejętności jak odpowiedzialnych, bo na razie pokazują nam,że na to zasługują!
Robert
Temat ciekawy, ale ja o czymś bliższym naszej rzeczywistości. Wczoraj byłem w Słupskim UM. Otrzymałem aktualny tekst przygotowywanego rozporządzenia wraz z listą konsultantów żeglarskich. Zanim don Jorge przygotuje to do umieszczenia na stronie, mogę wysłać zainteresowanym, którzy zgłoszą się na : redakcja@ziemiaustecka.pl Nie porównywałem tekstów (aktualny i umieszczony na tej stronie), ale są identyczne lub różnice są niewielkie.
Nadal można wysyłać swoje uwagi do tego projektu. Myślę, że warto takie przemyślane uwagi wraz z ich uzasadnieniem przesłać do Słupskiego Urzędu Morskiego. Następne spotkanie w UM mam umówione na poniedziałek. Będę chciał się dowiedzieć również coś na temat ich stanowiska w sprawie poruszonej przez Gdańską Federację Żeglarską (umocowanie prawne wydawanych rozporządzeń w sprawach żeglarskich).
Wśród konsultantów wymieniony jest kpt. Matowski. W prywatnej rozmowie powiedział, że jest za zniesieniem obowiązkowych patentów, pod warunkiem wprowadzenia obowiązkowych ubezpieczeń. Nie wiem jednak, jaką opinię wyraził jako konsultant. Nie znam też opinii innych konsultantów ani tego, w jakim stopniu zostały one uwzględnione. W każdym razie tych konsultantów było kilku, więc warto przebić ich nawet ilością uwag zawierających poglądy naszej grupy.
Uwagi na temat projektu proszę przesyłać na adres: mkrajewski@umsl.gov.pl
Pozdrowienia z Ustki
Edward Zając
Ich dzieci, ich pieniądze, ich problem ....
Pozdrowienia.
Andrzej Dobrogosz
Oburzanie się z powodu cudzej odmienności przypomina mi tupanie nogą z powodu złej pogody. Pewnie niektórym takie gesty pomagają rozładować stres, ale generalnie są jakby mało skuteczne...
Świat, technika, żeglowanie - zmieniają się. To co parędziesiąt lat temu było wyzwaniem dla dorosłego mężczyzny, dziś stało się udziałem 14-latka.
Nikt nas nie zna tego młodego Anglika, a wszyscy postanowili się na temat jago żeglowania wypowiadać. Czemu znów się dziwię...?
Żyją na tym najlepszym ze Światów bardzo mało dorośli meżczyźni o siwych skroniach i całkiem odpowiedzialni nastolatkowie. Ten nastolatek z pomocą rodziców przygotował się, popłynął i doplynął. Przypuśćmy więc może na chwilę, iż nie tyle "udało mu się" ile udowodnił, że potrafi, hę ? Stać go, zaryzykował, spróbował i udowodnił - to chyba serdecznie pogratulować trzeba, miast narzekać, nieprawdaż ?
Pozwolę sobie tylko wyrazić szczerą nadzieję, że "komentowany" tu 14-to latek miał ze swej oceanicznej żeglugi kupę radości i satysfakcji. Może mu nawet troszkę tej radości zazdroszczę, ale mam wrażenie, że robię to jakoś ładniej niż inni tu komentatorzy ;-)
Ahoj
Jaromir Rowiński, co dawno temu, w wieku lat 14 też pływał samotnie - po Zalewie Wiślanym niestety tylko... Musiało być świetnie, skoro do dziś (bywa) mi się tamto żeglowanie śni ;-))