Nie lubię odgrzewanych kotletów i chyba w tym względzie jesteśmy jednomyślni. Wydaje mi się, że jednak powinienem pewną kwestię wyjaśnić. Być może we wstępie do newsa JA BYM TATUSIOWI NATARŁ USZU posłużyłem się zbyt compact "skrótem myślowym", bo odniosłem wrażenie, że nie zostałem dobrze zrozumiany. Otóż zacznę od powtórzenia (tym, którzy mniej mnie znają), że zaliczam sam siebie do "ortodoksyjnych liberałów" (nie mylić z libertynem). Jako swoje własne przyjąłem hasło dotyczące dorosłych "ZABRANIA SIĘ ZABRANIAĆ", co naturalnie nie rozciągam na czyny podpadające pod kodeks karny i oczywiste wybryki, eufeministycznie zwane - wykroczeniami. Dlatego w prywatnym jachtingu przyjemnościowym jestem zwolennikiem wypróbowanego modelu szwedzkiego. Chcesz, to płyniesz. To nikomu nie zagraża poza tobą samym. Urzędnikom i samozwańczym dozorcom korporacyjnym nic do tego.
Nie mniej, wydaje mi się, że mam prawo do subiektywnej oceny tego co czytam, widzę, słyszę. A czytam o "pobiciu rekordu" przez 14-latka. Pobił rekord ... wieku. Zdetronizowany rekordzista miał rok więcej. Teraz kolej na atak 13-latka lub młodszego, W następnych latach napewno jakiś ambitny tatuś zorganizuje rekordową próbę 10-latka. Bo to jest sława i oczywiście kasa. I to mi się nie podoba. I tylko tyle. A że wspomniałem nieostrożnie coś o Optymistach ? To tylko ów "skrót myślowy", jako że ze wszystkich regat najbardziej lubię oglądać właśnie regaty maluchów. Wydaje mi się, że niektórzy z moich PT Czytelników z opinii wyrażonej we "wstępie" wyciągnęli zbyt daleko idące wnioski. Myślę, ze to była tylko..... ekstrapolacja :-)
A teraz ulubiona przeze mnie forma ilustracji wypowiedzi - dygresja na temat. Należę do wymierającej już gremialnie grupy pionierów nurkowania swobodnego w Polsce. W latach 50-tych ubiegłego wieku byłem współzałożycielem pierwszego na Wybrzeżu (przyjemnościowego - nie wyczynowego)) klubu płetwonurkówi i miałem jakiś tam wpływ na to co w nim się działo. W zwiazku z tym byliśmy absolutnymi debiutantami-eksperymentalistami. Wszystkiego uczyliśmy się sami i to na własnych będach. A było ich sporo. Jako młodzi nie mogliśmy ignorować szlachetnego amatorskiego współzawodnictwa. Nowa dziedzina, nowe wymyślane przez nas konkurencje. Na przykład : kto na zatrzymanym oddechu wyłowi z dna basenu wiecej żetonów (wrzuconych dwoma garściami przez "arbitra"). Kto wytrzyma dłużej pod wodą (w 1957 roku byłem rekordzistą GKP "Posejdon" - 3 minuty, 45 sekund). Kto .... ? Całe szczęście, że byliśmy dobrzy z resuscytaji - nie było zawodów bez przynajmniej dwóch zabiegów przywracania wyłowionego zawodnika do przytomności. Szczęście, że nikt nie umarł. Wreszcie stukneliśmy się w głowy. I to przedstawiam jako przypowiastkę z morałem. Morałem było owe STUKNIĘCIE się pałę.
Po mojemu (wiem, rusycyzm) powinni w pałę stuknąć się organizatorzy "rywalizacji", polegającej na wyłonieniu "rekordowo młodego, samotnego pogromcę Atlantyku". W pałę ! I tylko tyle.
Przy okazji chciałbym namówić niektórych z Was do dyskutowania na temat. Choćby dlatego aby każda wymiana zdań nie skręcała na bolący wszystkich temat opresji kiełznających polskie żeglarstwo. Tak, jak za CCCP - "ale u was Murznów biją". Pewnie i biją, choć nie zawsze bez przyczyny. Po tej dłuuuuugiej tyradzie ("wstęp") oddaję głos innemu z nestorów - Zbigniewowi Klimczakowi. Zrobiłem z tego osobny news, aby nie utonąć w licznych komentarzach pod poprzednim..
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
__________________
Navigare necese est , vivere non est necesse
Często tą maksymę cytujemy, w tym i ja taki artykuł kiedyś napisałem, jako apoteozę żeglowania. Tymczasem słowa te wypowiedział Pompejusz w sytuacji, kiedy mimo szalejącego sztormu, musiał odpłynąć. To nie miłość do żeglowania ale konieczność zmusiła go do wyjścia w morze. Dopiero po wiekach ta maksyma znalazła swoje zastosowanie w żegludze przyjemnościowej. To „przyjemność” stała się motorem rozwoju żeglarstwa. Ostatnio pojawił się komunikat w prasie a nieoceniony Jerzy Kuliński „wsadził” go na swoją stronę, nadając tytuł: JA BYM TATUSIOWI NATARŁ USZU….
14-latek samotnie przepłynął Atlantyk
Dziś po południu czternastolatek z Wielkiej Brytanii zakończy 6-tygodniową podróż z Gibraltaru do Antigui na Karaibach. W samej trasie nie byłoby może nic dziwnego, gdyby nie fakt, że nastolatek pokonał ją żeglując samotnie.
Nastolatek stanie się tym samym najmłodszym żeglarzem, który samotnie przepłynął Atlantyk - donoszą światowe serwisy.
Michael Perham z Hertfordshire pobije rekord z 2003 r., kiedy to 15-letni Seb Clover samotnie pokonał Atlantyk.
Podczas swojego rejsu Michael pozostawał cały czas w kontakcie radiowym z rodzicami.
Postanowiłem powrócić do tematu i zrekapitulować wszystkie moje , oczywiście subiektywne spostrzeżenia. Powód? Jestem zaniepokojony spłyconym prze niektórych dyskutantów, podejściem do zagadnienia a właściwie do niezdawania sobie sprawy, dokąd to będzie zmierzać w dalszej przyszłości i jakie może mieć groźne skutki)
Każdy jako tako oswojony z morzem żeglarz wyczyn ten musi przyjąć z podziwem i uznaniem dla tego chłopca. Ale u ludzi myślących musi też pojawić się refleksja. I wyraz temu dał Don Jorze, w postaci podtytułu…”Ja bym…..”. Okazało się, że taka postawa to nie jest rzecz oczywista, czego dowiodła zażarta dyskusja, w której starły się dwa nurty: podziwu ( jasne) ale i przyklasku dla rodziców oraz w mniejszości, głosy typu, dokąd to nas zaprowadzi. Wbrew pozorom to nie jest temat błahy ale powód aby postawić sobie kilka ważnych pytań o sens takich wyczynów.
Trudno uwierzyć, ale żeglarstwo rekreacyjne tak naprawdę rozpoczęło się 400 lat temu. 19 kwietnia 1601 r. wydano paszport Holendrowi Henry’emu de Voogt, który pragnął samotnie popłynąć z Vlissingen do Londynu, dla czystej przyjemności.
Darujmy sobie następne 300 lat historii rozwoju żeglarstwa, ponieważ ten artykuł musi zmierzać do końca. Zainteresowanych odsyłam do niesamowitej książki Włodzimierza Głowackiego „ Dzieje jachtingu światowego” . To co się wydarzyło i wydarza potem, jest logicznym ciągiem zdarzeń, które w prostej linii doprowadza nas do omawianego wyczynu 14.latka. Pozostańmy tylko przy polskiej historii żeglarstwa. W największym skrócie to pierwsze przeskoki przez Atlantyk, potem Arktyka i Antarktyda, rejsy dookoła kuli ziemskiej, załogowe i samotne i nareszcie do boju ruszają kobiety. Przejście NW itd. itp. Na tle dominującego jachtingu ( przyjemnościowe) ciągle poszukiwanie nowych wyzwań. Obecnie, poza kolejnym biciem rekordów przebiegów wokół ziemskich, trudno jest wyznaczyć jakiś ambitny cel. Obawiam się i takie zająłem stanowisko w cytowanej dyskusji, że ten drugi z kolei rejs nastolatka przez Atlantyk to właśnie nowe wyzwanie. Byłoby w porządku gdyby decyzję o jego podjęciu podejmował zainteresowany ale w tym wypadku tak nie jest. Decyzję podjęli rodzice i nie ma tu żadnego znaczenia, jak twierdzą entuzjaści tego wyczynu, że nie było niebezpieczeństwa, że ta trasa to niemal promenada, że technika itd. Kto ma do czynienia z morzem, zna je, nie może twierdzić, że wystarczy dobrze rejs przygotować aby osiągnąć sukces. Powtarzam, jestem pod wrażeniem wyczyny tego chłopca ale przeraża mnie myśl, że w ślad jego i jego rodziców pójdą masowo inni. Cała historia wyczynu żeglarskiego dowodzi, że tak będzie. Czym to się różni od innych wyczynów? Ano tym, że we wszystkich poprzednich wypadkach decyzję podejmował bezpośrednio zainteresowany, pełnoletni żeglarz. W tej nowej dziedzinie wyścigu, zawsze decyzję będą podejmować rodzice niepełnoletniego. A po co to będą robić? Przecież początki będą zaledwie naśladownictwem wyczynów z przed kilkuset lat. Co je różni? Jedynie wiek żeglarza.
Cytowany Włodzimierz Głowacki w swoim dziele pisze cytat : dzielimy historię światowego jachtingu na czasy, gdy jachting był głównym sportem królów i arystokracji, na lata, gdy pozostawał zdobyczą i domeną wielkiej burżuazji, na etap prowadzący ku demokratyzacji i na współczesną dobę, w której żeglowanie stało się w zasadzie dostępne dla wszystkich, którzy pragną doznać tej wspaniałej przyjemności.
Piękne i prawdziwe ale czy młodzi chłopcy, niepełnoletni, zapewne zaspokajający jakieś marzenia i ambicje rodziców, powinni pod ich wpływem i zachętą, podejmować od razu tak poważne wyzwania? Na morzu, nawet przy obecnej technice, nie istnieje coś takiego bezpiecznego, jak promenada. Tragedia w tej sytuacji to tylko kwestia czasu. Często je przeżywamy. Ale dotychczas morze zabierało dorosłego a nie dziecko. Przy całym szacunku i uznaniu dla tego chłopca JA BYM TATUSIOWI NATARŁ USZU.
Zbigniew Klimczak
_______________
Ekstrapolacja to bardzo mądre słowo ale ma wiele znaczeń w zależności w jakiej dziedzinie wiedzy jest stosowane. Jak przypuszczam Don Jorge użył tej formy z dziedziny statystki ktora nam niewiele mówi w opisanym przypadku.Odnoszę jednak wrażenie ,że obaj Panowie przewidują niewiadomo jaką katastrofę. Nie jestem przekonany czy to faktycznie rodzice wysłali tego młodzieńca na bezmiar Atlantyku (w nocy tak jest) czy chłopak naczytał się o wielkich wyprawach i sam tego pragnął. Nie wiemy nic a przynajmniej ja nie wiem czy został do tego zmuszony pod grożbą odebrania kieszonkowego. Osobiście czyli subiektywnie uważam ,że taki młody człowiek ma prawo do marzeń a tym bardziej do ich realizacji. trafiło na takiego ,którego rodzice dyponowwali określonymi środkami żeby sfinansować jego marzenia. Myslę również ,ze istnieje granica wieku ,ktora jest nieprzekraczalna i na pewno nie jest to "plemnik". Młodzieniec, który ma 14 lat na pewno nie jest dorosły ale nie mozna go traktowac jako nierozgarnietego chłopaka.Musiał miec podstawy wiedzy żeglarskiej skoro prowadził samodzielnie jacht a nowinki techniczne w obecnej dobie sa bardzo pomocne.Podjął wyzwanie i udało mu się.Na pewno posiadł umiejętnośc czytania i pisania więc zakładam, że przedszkolaki nie będą wypływac na morze. Ale może sie mylę i jak zaznaczyłem jest to moja ocena subiektywna.
Andrzej Pociejewski.
Wiele radosci dziecinstwa odebrali mi dorosli ktorzy wiedzieli lepiej. Nie widze przeto powodu aby krytykowac tatusia ktory jak sadze nie zmuszal mlodego czlowieka, a raczej pomagal w spelnieniu marzen.
W dziedzinie zeglowania dzieci minionego lata padl rowniez polski rekord gdy roczne blizniaki wraz rodzicami i starsza siostra przeplynely Baltyk. Kierowali oczywiscie dorosli ale 14 latka miala w tym spory udzial wiszac na rumplu. Juz rozdali rejsowe nagrody roku i tego wyczynu nikt nie zauwazyl. Pewnie "lekkomyslni rodzice" sami sobie winni bo nie zglosil do PZZ lub podobnego organu.
Jeszcze drobna poprawka. Otoz "Model szwedzki" zaklada ze kazdy czlowiek rodzi sie z umiejetnoscia zeglowania, tak jak z umiejetnoscia przechodzenia przez jezdnie i podobnymi. Dlatego zdarzaja sie Szwedzi ktorzy po kilkuminutowym przeszkoleniu wybieraja sie w dalekie podroze zaglowka i nie slyszy sie aby z nich nie wracali.
Kochany Sychut napisał:
"Jeszcze drobna poprawka. Otoz "Model szwedzki" zaklada ze kazdy czlowiek rodzi sie z umiejetnoscia zeglowania, tak jak z umiejetnoscia przechodzenia przez jezdnie i podobnymi. Dlatego zdarzaja sie Szwedzi ktorzy po kilkuminutowym przeszkoleniu wybieraja sie w dalekie podroze zaglowka i nie slyszy sie aby z nich nie wracali. "
Chryste, powtórz to wszystkim którzy uważają, że ten model jest wszechstronny, bo mnie nikt nie słucha.
Ależ słuchają wszyscy zainteresowani.Tylko niektórzy,gdzie zagrożona jest kasa,negują.Inni wychowani na fetyszyzowaniu żeglarstwa tego nie rozumieją.Reszta w to nie wierzy.Ot bajki.A wracając do naszego nastolatka.Nie wiem,ale jak by mój syn wpadł na pomysł samotnego rejsu dookoła świata,a mnie by było stać na sfinansowanie takiej imprezy,to pewnie, też byłoby mnie stać na odpowiednie asekurowanie takiej wyprawy.Młodzi są bardziej przebojowi,niż ja w ich wieku.
Jurek
To w końcu naturalne;))
Największe wyczyny i odkrycia w dziedzinach wymagających determinacji, odwagi i wytrzymałosci dokonywali w historii cywilizacji "narwańcy" przed 30-ką;))
Tam gdzie było potrzebne doświadczenie i wiedza można było nieco "poczekać"...;)), jesli sie przeżyło...
Jak sobie przypomne swoje pomysły z lat młodości ,a jestem rocznik wojenny, to myslę że rzeczywiście co nas nie zabije to wzmocni...:)))
Jachting jako taki ma zapewne swoje korzenie jeśli nie w Sumerze ,to zapewne w rekreacyjnych wypadach faraonów & CO po Nilu.
Ale ma racje Zbyszek datując europejski crussing na początek wieku XVII, gdyż żyjąc w kręgu kultury europejskiej wiarygodny jest tylko papier (znamienne co?:)),a najstarsze (zachowane ) wzmianki traktują o rejsie wiadomego Holendra.
Także miasto w którym mieszkam, datują archeolodzy na 1500 lat z okładem, ale przyjęto liczyć jego historię od 997 roku (nie mylić z pewnym nr) kiedy pewien czeski hierarcha kościelny spłynął do niego Wisłą co skrzętnie kronikarz zapodał, a czas dokument oszczędził...;-))
Całe życie przepracowałem z młodzieżą i wiem także ,ze trafiają się "egzemplarze", które jak sobie coś "wdrukują", to nie ma mocnych.
Także i ja sądzę, że 14 letni młodzian o którym tu szeroko mowa do niczego przymuszony zostać nie mógł...a sam pewnikiem starych długo prosić musiał aby walory wyłozyli i asekurację zapewnili. Ale tylko gdybamy jeno gdyż danych mało okrutnie. Z ciekawości zbadam temat bliżej...chociaż nie stawiałbym na masowość zjawiska.
A żeglarze na morzu gineli, gina i ginąć będą... a dlaczego?
A jest pewne wyjasnienie tego zjawiska wszystkim Wam znane:
- Młodzi gineli,bo są niedoswiaczeni i narwani oraz pokory przed morzem często brakowało;))...Zaawansowani i rozstropni bo mieli pecha... ,a starzy doświadczeni i przezorni???? Bo ile wojen można przeżyć......!!
Johann
Nieoceniony Johannie!
Twoje wejścia są dla mnie zawsze świeżym powiewem, adriatycką bryzą. Czemu to zdarza się tak nie często? Kochani dyskutanci na pokładzie Don Jorga- bierzcie przyklad.. Jak pięknie można się różnić>
serdecznie pozdrawiam
Batiar
Andrzej Pociej....
Kochany Andrzeju,
nie mogę zabrać takiego młodzika na Polinezję! Za duża konkurencja . Musisz się jeszcze na tym świecie pomęczyć. Jak mówią na Śląsku- nie ma leko!
===========
Drobna poprawka Jurku - Rodzice nie kierowali. Podział ról był taki, że matka zajmowała się tylko i wyłącznie maluchami (mającymi dziewięć i pół miesiąca w połowie rejsu) a do steru dotykała się tylko jak jej w porcie przeszkadzał w kokpicie... ;-> Parę razy robiła za radiooperatora. Prowadził ojciec przy pomocy 14-to latki. A co do zgłaszania do PZZ... Po co? Owi rodzice nie potrzebują nagród od instytucji i organizacji z których działaniami się nie zgadzają... Również nie mieli ochoty zostać wezwanymi przed oblicze cyrku zwanego komisją dyscyplinarną PZŻ, ponieważ nikt na jachcie nie posiadał formalnych uprawnień do jego prowadzenia na tej trasie. O rejsie wiedzieli Ci, na uznaniu których załodze zależało... A nagroda? Cóż, nie robili tego dla rozgłosu i sławy, tylko dlatego, że chcieli żeglować. Nagrodą jest płyta ze zdjęciami z rejsu i wspomnienia oraz plany na ten sezon...
Pozdrawiam serdecznie
meping
Jean Merrien, w swej pieknej książce "Samotni żeglarze" (ISKRY, Warszawa 1972, str. 356-357) relacjonując rejs Roberta Lee Grahama wyraża ten sam niepokoj obaj dwaj panowie . I co z tego? Od rejsu R.L.Grahama minęło już prawie 40 lat! Czy byla przez ten czas prowadzona taka prawdziwa rywalizacja??? Czy są przesłanki, że niezdrowe popędy popchną ludzkość w takim kierunku, że będzie swe dzieci wysyłała na oceany w duchu bicia rekordów za wszelką cenę? Być może, za jakiś czas zostanie znów przez kogoś podjęta taka próba, ale to nadal pozostanie marginesem całego żeglarstwa, jakimś śladowym promille... Więc o co kruszyć kopie? Zwróciłem uwagę w komentarzu do porzedniego tematu, że w różnych innych dziedzinach powstają różne dziwne, czasem nonsensowne rywalizacje, ale nie słychać, aby społeczeństwa z tego powodu biły na alarm... Wszyscy (starsi) pamiętamy rozpoczętą w latach 70tych regatową gigantomanię transatlantycką - wiadomo, dłuższy jacht powinien być szybszy od krótszego, więc budowano za miliony dolarów "zbiornikowce" długości ponad 30 metrów, a nastepnie ponad 70 metrów - dla samotnego żeglarza. I co? Nie spełniły pokładanych w nich nadziei, bo nie wygrały regat, a organizatorzy OSTAR po tych próbach wprowadzili podział na klasy...
Nie do końca mogę zgodzić się z powtarzanym (nie całkiem ściśle) za W. Głowackim poglądem , że żeglarstwo przyjemnościowe ma 400 lat. To tu, w Europie znaleziono najstarszy dokument pisany to potwierdzający, natomiast nie można autorytatywnie stwierdzic, że żeglarstwo przyjemnościowe wcżeśniej nie istniało w Europie i gdzie indziej. Na wyspach Pacyfiku, takich zapisków nie prowadzono, a żeglowano tam na co dzień i od święta od ponad 2000 lat i trudno wierzyć, że tylko z musu i dla zarobku, a nic dla przyjemności, a w starozytności władcy nie pływali na swoich prywatnych statkach dla samego tylko pływania? Toż strasznie ograniczone myślenie, że tylko my, Europejczycy nowożytni żeglujemy dla przyjemności, a te wszystkie inne dzikie pogany, to nie wiedziały co dobre, a w średniowieczu, to ciemnota była taka, że nijak pożeglować dla radochy sobie nie mogli... Owszem, nie było do tego specjalnych jachtów!
Jeszcze raz namawiam do dystansu do tej sprawy :-)))
Robert
No i oczywiście rekord "Najmniejszy jacht, który przeplynął ocean, opłynął Świat" - tak, to też może wyglądać czasem na niezdrowe, bo cóż to za przyjemność żeglować w 200 litrowej beczce, więc dlatego tylko paru śmiałków się na to uwzięło, a nam (wygodnickim) nic do tego...
Robert
Ależ cały czas tłumaczymy jak nie wiem komu..... że dystans mamy ale mamy prawo do refleksji. I tylko tyle lbo aż tyle. natomaist jak ktoś udaje ( nie mam Ciebie na myśli), że nie kumaty i wstawia swoje myśli w nasze usta, to trzeba reagować....a może zreczywiście olać!
Dla mnie to koniec polemiki a jak czas pokaże kto miał rację, ja już będę sobie bimbał an wiecznej wachcie. Wybrałem Polinezję, poniewaz tylko jako duch będę mógł tam żeglować. Masz rację, więcej dystansu do własnych i cudzych poglądów ( to znowu smordek dydaktyczny )
"...czas pokaże kto miał rację, ja już będę sobie bimbał an wiecznej wachcie. Wybrałem Polinezję, poniewaz tylko jako duch będę mógł tam żeglować."
...jeśli już tak ezoterycznie, to może trzeba sobie uświadomić, że to nie zależy od naszego chcenia, czy wyboru, tylko od karmy, którą sobie zebraliśmy we wszystkich dotychczasowych wcieleniach... ;-)
"Masz rację, więcej dystansu do własnych i cudzych poglądów ( to znowu smordek dydaktyczny )"
...właśnie zauważyłem, że zachowuję się tu znowu jak jakiś mentor - PRZEPRASZAM WSZYSTKICH!!!
Robert :-)))
Merrien nawet w decyzji Moitessier'a widzial rekordomanie.....( str.202 )
Znane sa tez ilustracje zeglowania przyjemnosciowego liczace kilka wiekow przed nasza era ( znajdziesz np. w "Teorii.." Marchaja). Zreszta przyjemnosc zeglowania odkryto z pewnoscia kilka chwil po wynalezieniu zagla : ) Tradycje i kultura morska ,wiec i umiejetnosci i wyobraznia, maja chyba jednak swoje glowne zrodlo w roli, jaka morze odgrywalo w zyciu narodow. Byc moze dlatego Francuzi zwykle zbierali ciegi od Anglikow mimo lepszych okretow?
Lukasz
"Merrien nawet w decyzji Moitessier'a widzial rekordomanie.....( str.202 )"
No właśnie! Nie był w stanie zrozumieć kogoś, kto żegluje, bo żeglowanie to dla niego forma życia, medytacji, zjednoczenia... nic z rekordomanii !!!, ...ale zapisano mu jako rekord w długości samotnego rejsu non-stop!
"Tradycje i kultura morska ,wiec i umiejetnosci i wyobraznia, maja chyba jednak swoje glowne zrodlo w roli, jaka morze odgrywalo w zyciu narodow."
Pięknie o polskich "tradycjach", a raczej ich braku napisał kiedyś Dariusz Bogucki w "Zanim powrócimy" (Wydawnictwo Morskie, Gdańsk 1983)
Robert
PS: Ktoś, kiedyś pożyczył ode mnie "Długą drogę" Moitessiera i nie oddał &&$^%^^#&
a co o tym sądzą sami Anglicy??? oto kopia z sail-ho, zwróćcie uwagę na opinię nauczyciela!!!
Robert
"
Krzysztof_Kwasniewsk pisze "za serwisem o2.pl:
14-letni Anglik samotnie pokonał Atlantyk
2007-01-03 20:32
14-letni Anglik Michael Perham został najmłodszym żeglarzem, który samotnie przepłynął Atlantyk. W środę jego 8,5-metrowy jacht "Cheeky Monkey", po pokonaniu 3500 mil morskich (6500 km), dotarł do Antigui na Karaibach po 6- tygodniowym rejsie, rozpoczętym 18 listopada z Gibraltaru.
- Fantastycznie jest znowu stanąć na lądzie, genialnie! - krzyknął mieszkający w Potters Bar koło Londynu Michael Perham zaraz po wyjściu z łódki zbudowanej przez jego ojca, Petera.
- Gratulacje od całej rodziny - mówiła z radością matka, Heather Perham w rozmowie z synem via video. Dziennikarzom BBC News wyjawiła, że inspiracją rejsu Michaela był wyczyn 15-letniego rodaka, Sebastiana Clovera, który na przełomie 2002 i 2003 roku pokonał samotnie Atlantyk z Teneryfy do Antigui.
Stuart Phillips, nauczyciel Perhama w średniej szkole powiedział, że dobrze jest, gdy młodzi ludzie stawiają sobie ambitne cele, do których zmierzają.
(PAP)
"
Moim zdaniem poruszony temat to sztuczny problem. Chłopak chciał popłynąć, rodzice mu pozwolili, to popłynął. To ich problem i ich odpowiedzialność. Nie wątpię, że rejs był przygotowany i zabezpieczony bardzo dobrze.
Dyskusja czy się powinno pozwalać na takie imprezy czy nie przywołuje mi na myśl dyskusję czy żeglarstwo jest bezpieczne czy nie i jakie zapezpieczenia w formie przepisów należy wprowadzić, żeby było "bezpieczniej".
Pozdrowienia.
Andrzej Dobrogosz
to nie byl zaden wyczyn, za chlopcem na identycznej lodce plynal jego ojciec, przez caly czas w zasiegu radia.... cholpak przeplynal sam ale samotnie na oceanie nie byl ani przez minute....
pozdrawiam,
w.
Przestań. Przy okazji, co to znaczy samotnie? Czy jacht milę obok to jest samotnie, czy nie? A dwie mile? A jak będzie 10 mil? Tak czy inaczej był sam na jachcie.
A ty Wojtku nieznany, co to wstydzi się przedstawić, przepłynąłbyś Atlantyk sam? A może też wstydzisz się przyznać że nie? A masz już 14 lat?
A moze Wojtek - poza tym, ze sie nie podpisal - chcial tylko powiedziec, ze nie widzi powodow do walenia sie pale?
Lukasz Watpiacy
Jak masz do zaoferowania tylko jad, to może chociaż sprawdź, czy nie przeterminowany, co ?
J
Nie myli wypraw. Jadu wprawdzie nie widze, ale nawet jesli juz, to moze i lepiej ze przeterminowany?
Lukasz
Co rzekłem, jako pies odszczekuję.
Młodzian rzeczywiście płynął w asyście bliźniaczego jachtu,
podobnie jak inny nastolatek rok czy dwa temu.
Nie zmienia to jednak wiele mojej oceny postawy tych,
którzy krytykują i umniejszają wyprawę młodego Anglika
i jego rodziców.
Sądzę, ze powoduje nimi bezinteresowna zawiść i tyle.
Są na szczęście tez tacy, którzy cieszą się gdy innym uda się dokonać
czegoś interesujacego i ciekawego. Bezinteresownie, rzecz jasna !
Ahoj
J.
Oburzanie się z powodu cudzej odmienności przypomina mi tupanie nogą z powodu złej pogody. Pewnie niektórym takie gesty pomagają rozładować stres, ale generalnie są jakby mało skuteczne...
Świat, technika, żeglowanie - zmieniają się. To co parędziesiąt lat temu było wyzwaniem dla dorosłego mężczyzny, dziś stało się udziałem 14-latka.
Nikt nas nie zna tego młodego Anglika, a wszyscy postanowili się na temat jago żeglowania wypowiadać. Czemu znów się dziwię...?
Żyją na tym najlepszym ze Światów bardzo mało dorośli meżczyźni o siwych skroniach i całkiem odpowiedzialni nastolatkowie. Ten nastolatek z pomocą rodziców przygotował się, popłynął i doplynął. Przypuśćmy więc może na chwilę, iż nie tyle "udało mu się" ile udowodnił, że potrafi, hę ? Stać go, zaryzykował, spróbował i udowodnił - to chyba serdecznie pogratulować trzeba, miast narzekać, nieprawdaż ?
Pozwolę sobie tylko wyrazić szczerą nadzieję, że "komentowany" tu 14-to latek miał ze swej oceanicznej żeglugi kupę radości i satysfakcji. Może mu nawet troszkę tej radości zazdroszczę, ale mam wrażenie, że robię to jakoś ładniej niż inni tu komentatorzy ;-)
Ahoj
Jaromir Rowiński, co dawno temu, w wieku lat 14 też pływał samotnie - po Zalewie Wiślanym niestety tylko... Musiało być świetnie, skoro do dziś (bywa) mi się tamto żeglowanie śni ;-))