WSPOMINANIE ŚRÓDZIEMNOMORSKIEGO REJSU

Nie on jeden.
Wśród Czytelników SSI takich mnóstwo, czy jednak wszyscy mają w swych domach butaki ?
Roman z upodobaniem wraca do Costa Brava, ale tym razem zachwycił się przystanią po francuskiej stronie.
Ale szczęscia i przyjemności nie szukajcie aż tak daleko - proponuje porty i przystanie Skanii i Blekinge. Okolice ładniejsze, przystanie tańsze, tubylcy jeszcze nie zepsuci najazdami letników.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
--------------------------------
Kolejne dni zapowiadaja sie srodziemnomorsko. Slonce swieci ostro, temperatura w gornej granicy wytrzymalosci, wiatr slaby, konwekcyjny i polnocno - zachodni. Wlasnie tego potrzeba na udane wakacje. GPS zalany woda padl. Krysztalki ekranu pilota przypominaja komputerowa gre w pin-ponga z epoki dinozaurow. Rozkrecilem. Do wysuszenia. Nadziei na zmartwychwstanie urzadzenia nie mam. Za to pare dni temu zmieniona tuleja rumpla nie okazuje slabosci.
Wzdluz brzegu powrotna droga prowadzi. Mam czas, wiec... spie do poznego poranka. Potem sniadanie w kokpicie, morska kapiel, kawa i ... kotwica w gore. Plyne powoli z rumplem w rece. 5-10-15 mil dziennie. Skaly Costa Brawy. Gleboko w wode wchodza Pireneje. Brzeg usiany malowniczymi grotami. Podplywam na wyciagniecie reki. Moze w ktorejs jest ukryty cenny skarb piratow? Dalej juz szeroko na morze otwarte zatoki.
Duzy genakera na slaby wiatr. Do niego szoty wzdluz burt. Jak tylko wiatr pozwala, bialo - czerwony balon daje lodzi 2,5 wezla, czasem nawet 3,5. Gdy slabnie, zwijam i mala naprzod. Zagle, silnik, silnik, zagle, silnik, silnik, silnik.... Spacerek. Nostalgicznie mysle o niedawno przezytym sztormie. Tak latwo tesknic za zawierucha i gorami fal, gdy blekit nieba rywalizuje z lustrzna tafla morza.
Poznymi poludniami kotwicze. Znow kapiel, przygotowanie mozliwie jak najsmaczniejszej kolacji. Opalanie sie przed zachodem slonca nie grozi poporzeniem.
Inny rodzaj zeglarskiej rutyny. Dni przybrzeznej zeglugi sa do siebie podobne. Pejzaz ladu z morza zachwyca oczy: szkielka w kolorowym kalejdoskopie z przewaga blekitu wody i zlota slonca.
Pojawiaja się nadmorskie kurorty Hiszpanii i ich sznurem ciagnace sie budynki masowej turystyki. Ludzki instynkt stadny w wakacyjnym wydaniu. Z daleka wiezowce wygladaja jak mrowisko ze zorganizowanym spoleczenstwem dazacym do wspolnego celu. Z bliska jest to dzungla indywidualnych drapiezcow gotowych do walki o byle co. Z nieznanych mi powodow, gdy tylko wybije godzina przedwieczorna, luzno plywajace lodeczki gnaja do brzegu na ile naped pozwoli. Grupujac sie w miejscach niczym sie nie wyrozniajacych. Walczac o domniemana lepsza pozycje. A wokol kilometry pustego brzegu. Lubie ludzi, ale jednak bez przesady. Lubie tez jak lancuch mojej kotwicy poprawnie pracuje i pozwoli przespac noc. A rano obedzie sie bez przeklenstw przy podwodnym rozplatywaniu zelaznych spagetti! Porty wydaja mi się zupelnie niepotrzebne, gdy letnia bryza niestrasznie kolysze do poznej nocy bawiace sie wakacyjne skupisko. Na morzu jest jak na ladzie, tylko kempingowe przyczepy bez kolek nazwano jachtami.
El Estartit, Rosas, grozny Cabo Creus oplywam na silniku. Skandal! Dalej Cap Cerber na granicy z francuskim porcikiem o tej samej nazwie - Cerbere.
Wzdluz brzegu powrotna droga prowadzi. Mam czas, wiec... spie do poznego poranka. Potem sniadanie w kokpicie, morska kapiel, kawa i ... kotwica w gore. Plyne powoli z rumplem w rece. 5-10-15 mil dziennie. Skaly Costa Brawy. Gleboko w wode wchodza Pireneje. Brzeg usiany malowniczymi grotami. Podplywam na wyciagniecie reki. Moze w ktorejs jest ukryty cenny skarb piratow? Dalej juz szeroko na morze otwarte zatoki.
Duzy genakera na slaby wiatr. Do niego szoty wzdluz burt. Jak tylko wiatr pozwala, bialo - czerwony balon daje lodzi 2,5 wezla, czasem nawet 3,5. Gdy slabnie, zwijam i mala naprzod. Zagle, silnik, silnik, zagle, silnik, silnik, silnik.... Spacerek. Nostalgicznie mysle o niedawno przezytym sztormie. Tak latwo tesknic za zawierucha i gorami fal, gdy blekit nieba rywalizuje z lustrzna tafla morza.
Poznymi poludniami kotwicze. Znow kapiel, przygotowanie mozliwie jak najsmaczniejszej kolacji. Opalanie sie przed zachodem slonca nie grozi poporzeniem.
Inny rodzaj zeglarskiej rutyny. Dni przybrzeznej zeglugi sa do siebie podobne. Pejzaz ladu z morza zachwyca oczy: szkielka w kolorowym kalejdoskopie z przewaga blekitu wody i zlota slonca.
Pojawiaja się nadmorskie kurorty Hiszpanii i ich sznurem ciagnace sie budynki masowej turystyki. Ludzki instynkt stadny w wakacyjnym wydaniu. Z daleka wiezowce wygladaja jak mrowisko ze zorganizowanym spoleczenstwem dazacym do wspolnego celu. Z bliska jest to dzungla indywidualnych drapiezcow gotowych do walki o byle co. Z nieznanych mi powodow, gdy tylko wybije godzina przedwieczorna, luzno plywajace lodeczki gnaja do brzegu na ile naped pozwoli. Grupujac sie w miejscach niczym sie nie wyrozniajacych. Walczac o domniemana lepsza pozycje. A wokol kilometry pustego brzegu. Lubie ludzi, ale jednak bez przesady. Lubie tez jak lancuch mojej kotwicy poprawnie pracuje i pozwoli przespac noc. A rano obedzie sie bez przeklenstw przy podwodnym rozplatywaniu zelaznych spagetti! Porty wydaja mi się zupelnie niepotrzebne, gdy letnia bryza niestrasznie kolysze do poznej nocy bawiace sie wakacyjne skupisko. Na morzu jest jak na ladzie, tylko kempingowe przyczepy bez kolek nazwano jachtami.
El Estartit, Rosas, grozny Cabo Creus oplywam na silniku. Skandal! Dalej Cap Cerber na granicy z francuskim porcikiem o tej samej nazwie - Cerbere.

.

. (fotografia 30 KB !)
.
Wplywam tam po poludniu. Sa 4 miejsca wolne. Wolalem przez radio, bez odpowiedzi. Juz tylko 3 wolne. Kapielisko i plaza oddzielone bojami tuz przy pontonach. Pewnie jest plytko. Z kapitanatu przychodzi sympatyczny gosc. Gadatliwy. Opowiada najpierw o porcie: ze nie prywatny, ze prowadzony przez grupe wolontariuszy, ze przed zima pontony z wody wystawiaja, bo falochron - choc nowy - zimowej fali nie zatrzyma, ze nawet rybaka nie maja. Potem mowi, gdzie dobry obiad dostane w rodzinnej atmosferze, pokazuje jak dzialaja sanitariaty i informuje, ze po uzyciu trzeba je samemu posprzatac. Prosty szacunek do ludzi i morza na pewno tez. Nie ma tu kapitanow ani armatorow dumnych z zasobnosci bankowego konta.

Grupa emerytowanych gapiow zajmuje cienista keje przy biurze kapitanatu. Czlonkowie klubu wodnego odpoczywaja po morskich zajeciach. Kapitanat w baraku pod drogowym mostem, a wlasciwie podwieszona na skale szosa. Sprytnie umieszczona droga pozwala na przejazd samochodem powyzej morza. Zeglarzu, jesli bedziesz przypadkiem w okolicach Cerbere, to zatrzymaj sie tu na nocleg i spacer po miescie!
Francuskie wybrzeze szybko traci nadmorskie skaly. Czarna masa Pirenejow niewyraznie odcina sie od blekitu nieba. Pogorze jest okrutnie szeroka nizina graniczaca z morzem wzdluz brzegu biegnacymi plytkimi jeziorami. Tuz za piaskiem plaz rosna trzciny i krzaki. Tereny podmokle, niskie. Widoczne glebiej wchodzace w lad kepy drzew i osobne pagorki podkreslaja znaczny zasieg rozlewiska. Niewysoki brzeg skutecznie zaslania najblizszy horytont.
Jutro jest nowy dzien.
Roman
Komentarze
rozwijam myśl Gospodarza - internet pełen aplikacji
Zbigniew Batiar Klimczak z dnia: 2014-12-30 14:40:00
Nasz miły i taktowny Gospodarz pisze na niebiesko; ....(w Wordzie bez polskich znaków diakrytycznych)... Wśród Czytelników SSI takich mnóstwo, czy jednak wszyscy mają w swych domach butaki ?
Czytam takie i inne newsy z chęcią, ponieważ coraz częściej jestem skazany na literaturę a nie na fakty.
Dzięki Romanie za dzielenie się z nami przeżyciami.
Ostatnio mam dość stresujące życie i jestem przewrażliwionyna punkcie porozumiewania się ludzi nowoczesnymi środkami.
Dlatego muszę rozwinąć myśl Gospodarza i powiedzieć, że bez względu na okoliczności, pisanie bez polskich znaków, do polskiego czytelnika, odbieram jako brak szacunku. To nie maszyny do pisania tylko komputery, gdzie przejście na polskie znaki to moment. Jeśli to Android to też można zainstalować polskie znaki - internet jest pełen aplikacji.
Nie gniewaj się Romku na starego, ale lubię czytać, jeszcze bardziej tematykę żeglarską, ale pod warunkiem, że jest pisana po polsku.
Już mi ulżyło:-).
Nie mam butaki.
pozdrawiam
Batiar
AZERTY a nie QUARTY
Roman Piechowiak z dnia: 2014-12-31 09:34:00
Witam,
dzieki za komentarz. Spodziewalem sie juz od pierwszego pisania mego ze beda Czytelnicy zastanawiac sie dlaczego...brak polskich znakow?
Spiesze wiec z odpowiedzia ( w punktach zeby bylo jasniej)
- pisze na Mac Book Pro niestety z klawiatura AZERTY a nie QUARTY, to znaczy ze uzywajac aplikacji jezyka polskiego wychodzi takie cudenko
Yitqł serdecwnie Pqnstyq i wzcwe Swcwesliyego Noyego Roku!
Tlumaczenie : Witam serdecznie Panstwa i zycze Szczesliwego Nowego Roku!
Calkiem niezle, ale kto odszyfruje ENIGME? (Polacy oczywiscie :-))
Tego chyba nie chcecie.
- nie mem domu ani w nim butaki za to juz od pewnego czesu chcialbym zainstalowac hamak miedzy masztem a rufowa struktura na panele sloneczne
co w grudniowej Skanii ani Blekinge bym nie zrobil :-)
- jesli czytelnik woli fakty a nie literature to z checia skopiuje dziennik jachtowy!
- zestresowanych i przewrazliwionych zapraszam na rejs gartis. Wystarczy dojechac do poludniowej Francji
- swiat jest taki jaki jest. Juz pocztowe golebie wyginely i z nimi listy gesim piorem pisane.
Chcialbym pisac z polskimi znakami i z szacunkiem.
Jeli ma ktos konkretna, techniczna odpowiedz jak to zrobic to czekam na propozycje.
Tez mi przeszkadza brak znakow ale czy warto z tego powodu pozbawic czytelnika relacji z rejsu?
Na starego sie nie gniewam bom sam prawie stary i nie wiem czy sie cieszyc czy byc zly ze stary sobie na mnie ulzyl! (z humorem oczywiscie)
Milego Sylwestra.
Roman P.