Okazywaliśmy cierpliwość długo. Tak dalej być nie może. Rozmowy trwają, adwokaci uzgadniają ostatnie szczegóły zaskarżeń, ale nasze argumenty w międzyczasie powinny dotrzeć także do samorządów terytorialnych. To przecież też ich interes. Internet - internetem, ale prasa codzienna jak na razie trafia głębiej. Chcemy po dobremu, ale te chęci się wyczerpują. Nie rezygnujcie z żadnej możliwości nagłaśniania istoty i skutków rygorów, które są nam fundowane. Odkrywajcie mechanizmy, które je nakręcają. Przesyłajcie kopie artykułów do parlamentarzystów i radnych. Dziś ukazał się w "Dzienniku Bałtyckim" artykuł "naszego człowieka w Ustce" - Edwarda Zająca.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
-------------------------------------------
Jachty uciekają z Polski
- Złe przepisy żeglarskie nie dają mi wyjścia. Muszę pływać pod obcą - w moim przypadku niemiecką - banderą. W zeszłym sezonie przepłynąłem samotnie po Bałtyku prawie tysiąc mil na jachciku długości 6,3 metra; gdybym miał polską banderę, nie mógłbym nawet wypłynąć z portu! Mam już 63 lata, więc nie mogę wiecznie czekać na to, że za ileś lat nastąpi i w Polsce liberalizacja.
Polskie żeglarstwo morskie po wojnie praktycznie przestało istnieć. Lekki powiew wiosny ‘56 roku sprawił, że i żeglarze niekiedy mogli wypłynąć na morze. Nie będę tu opisywał tych przeszkód, jakie zapaleńcy musieli pokonać, aby to zrobić.
Wydawało się, że wielkie zmiany ‘89 roku otworzą żeglarzom drogę na morze. Niestety, nic bardziej złudnego. Restrykcyjne przepisy dotyczące możliwości żeglowania morskiego niewiele się zmieniały. Nawet wejście Polski do UE nie zmieniło zapatrywań naszych władz morskich na kwestię żeglarstwa morskiego. Budziło to coraz powszechniejsze przekonanie, że zarówno urzędy morskie, jak i Polski Związek Żeglarski są głównym przeciwnikiem liberalizacji, dostosowania polskich przepisów do europejskich standardów.
Jest takie powiedzenie: Polak potrafi... może niekoniecznie o całkowicie pozytywnym wydźwięku. Żeglarze znajdowali "wyjście zapasowe". Wystarczyło przecież przewieźć jacht na przyczepie do pierwszego zagranicznego portu, tam go zwodować - i droga w świat stała otworem. To nie jest niestety przeszłość - tak jest obecnie w Polsce należącej do UE!
Inną metodą znaną żeglarzom jest stacjonowanie jachtu w obcym porcie, poza zasięgiem jurysdykcji polskich urzędów morskich. Pozwala to pływać pod polską banderą, ale bez przymusu stosowania się do naszych przepisów. Nikt dokładnie nie wie, ile jachtów w ten sposób opuściło Polskę - niektórzy mówią, że połowa ogólnej ich liczby.
Drastycznym sposobem ucieczki przed polskimi przepisami jest rejestracja jachtu pod obcą banderą. Nie od rzeczy będzie tu wspomnieć, że prawie wszystkie polskie statki handlowe skorzystały z tej możliwości. Od kilku lat zjawisko to dotyczy również jachtów. Wejście do UE pozwoliło Polakom szukać pracy w krajach Unii, zakładać tam swoje firmy. Otworzyło też szeroko możliwość rejestracji jachtów za granicą, zresztą nie tylko w krajach unijnych. Powód jest jeden: żeglarze szukają wolności!
Dyr. Królikowski pisze, że projekt przepisów oparty jest na wzorcach brytyjskich i szwedzkich. "Zapomniał" tylko dodać, że tamtejsze przepisy dotyczące żeglugi komercyjnej (statków handlowych, rybackich czy pasażerskich) chciał zastosować w Polsce do jachtów rekreacyjnych, służących pływaniu dla przyjemności. To nie jest drobna pomyłka!
W obu tych krajach jachty zwolnione są całkowicie z przepisów dotyczących żeglugi morskiej. W Anglii na jachtach o długości do 45 stóp (ok. 13,7 m) jedynym wymaganym dokumentem jest dowód własności. W Szwecji dotyczy to jachtów sięgających 12 metrów długości lub 4 metrów szerokości. Owszem, prowadzone są szkolenia, wydawane różne patenty, szeroko rozpowszechniane są publikacje dotyczące bezpiecznego żeglowania. Są to jednak tylko zalecenia.
Zastanawiam się, jaki cel do spełnienia miał list dyr. Królikowskiego? W tym samym dniu, w Słupsku po raz pierwszy udało się zebrać razem przedstawicieli wszystkich trzech urzędów morskich oraz żeglarzy reprezentujących różne opcje: oficjalne związki żeglarskie, stateczki komercyjne, armatorów jachtów prywatnych oraz stowarzyszenia grupujące żeglarzy opowiadających się za swobodą żeglarstwa morskiego. Jako uczestnik tego spotkania mogę wyrazić nadzieję, że było ono wydarzeniem wręcz przełomowym dla rozwoju polskiego żeglarstwa morskiego.
Na spotkaniu tym dyr. Rekść ze Słupskiego Urzędu Morskiego wyszedł z propozycją, która została zaakceptowana przez wszystkich przedstawicieli żeglarzy: zmianę przepisów i oparcie się na wzorcach brytyjskich. Osoby reprezentujące Gdyński Urząd Morski (któremu szefuje dyr. Królikowski) nie wypowiadały się - wystąpiły tylko w roli obserwatorów.
Zmiany proponowane przez dyr. Rekścia i popierane przez ministra Wiecheckiego mają wielu przeciwników. Urzędnicy pozbywają się władzy nad żeglarzami. Wielu działaczy żeglarskich przestanie zarabiać na różnych atestach, świadectwach czy stempelkach. Nie są to małe kwoty: jeden z żeglarzy na słupskim spotkaniu pokazał rachunki na kwotę ponad tysiąca złotych za przegląd techniczny, wystawione przez obecnego na sali inspektora. Wprowadzony w ostatnich dniach ubiegłej kadencji obowiązek rejestracji i przeglądów technicznych jachtów śródlądowych miał zapewnić inspektorom technicznym i Związkom dochód liczony w milionach złotych.
Minister Wiechecki zapowiada, że stworzy warunki do powrotu statków pod polską banderę. Wierzę w jego intencje, jak również w to, że dyr. Rekść jest zdecydowany wprowadzić polskie żeglarstwo do Europy. Jednak, na wszelki wypadek, w tym sezonie nadal będę pływał pod obcą banderą. To obecnie jedyna możliwość, abym bez przeszkód ze strony administracji morskiej żeglował z kim chcę, na czym chcę i tam, dokąd chcę. Tym bardziej że preferuję żeglugę samotną na małym jachcie. Stanąłem przed wyborem: albo obca bandera, albo nigdy nie zrealizuję marzeń o samotnym żeglowaniu. Nie jestem dumny z bandery powiewającej na rufie "Holly", ale to ona daje mi wolność - prawie pół wieku po moim pierwszym publicznym wystąpieniu w sprawie swobody żeglowania.
*Autor jest członkiem Stowarzyszenia Armatorów Jachtowych
Żeglarstwo na krótkiej cumie
Dnia 21 marca opublikowaliśmy w "Dzienniku Bałtyckim" artykuł pt. "Topienie żeglarstwa w morzu przepisów", w którym opisaliśmy projekty nowych - naszym zdaniem bardzo szkodliwych - zarządzeń planowanych do wprowadzenia przez urzędy morskie. Jak twierdzą urzędnicy - ich celem jest wyłącznie dobro i bezpieczeństwo żeglarzy. Tymczasem polskie żeglarstwo - i bez tych regulacji - jest krępowane niespotykaną w Europie plątaniną przepisów. Nigdzie indziej urzędy nie troszczą się o żeglarzy tak jak u nas. Efektem tej fałszywej troski jest całkowita zapaść żeglarstwa, ucieczka jachtów pod obce bandery, utrata wpływów przez polski biznes turystyczny i niedorozwój portów jachtowych.
W naszej publikacji przedstawiliśmy stanowisko środowiska żeglarskiego: domaga się ono nie tylko wstrzymania wprowadzania nowych przepisów, ale przede wszystkim liberalizacji dotychczasowych. Żeglarze chcą, żeby w Polsce było po prostu tak jak w Europie.
Dwa dni po tej publikacji doszło do zapowiadanego spotkania żeglarzy z ministrem gospodarki morskiej Rafałem Wiecheckim oraz dyrektorami urzędów morskich. Uczestnicy tego spotkania relacjonowali nam, że byli autentycznie zaskoczeni radykalną zmianą tonu i nastawienia urzędników. Dyr. Rekść, szef Urzędu Morskiego w Słupsku, zaproponował wręcz, by w projektowaniu nowych, liberalnych przepisów oprzeć się na wzorach europejskich. Czyżby więc nastąpił przełom?
A jednak w tym samym dniu dyr. Urzędu Morskiego w Gdyni skierował do "Dziennika Bałtyckiego" list, w którym zdecydowanie bronił pierwotnych, restrykcyjnych pomysłów urzędniczych (oczywiście motywując to bezgraniczną troską). Ten list wywołał wielkie oburzenie żeglarzy i pytanie: do czego naprawdę zmierzają urzędnicy, komu ufać i czyje stanowisko jest wiążące?
Nie ukrywam, że też chcielibyśmy to wiedzieć!
Edward Zając
ERRATA !
Przepraszam - pomyłka moja. Autorem pierwszej czesci newsa jest Edward Zając, natomiast drugiej - redaktor "Dziennika Bałtyckiego" - LECH PARELL.
Pomyliły mi sie podpisy. Lecha Parella przepraszam.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
Jeszcze jedno uzupełnienie: tekst ukazał się tylko w wydaniu "DB" dla Trójmiasta. Do Słupska czy Ustki nie dotarł. Wysłałem go "na gorąco", bez korekty i dlatego jest nie do końca dopracowany.
Edward Zając
JEST DOBRZE !!
Jestem stałym, choć biernym uczestnikiem przemian prawnych w naszym żeglarstwie morskim.
Kibicuję aby sprawy potoczyły się w dobrym , "normalnym" kierunku.
Myślę że sprawy idą "dobrym kursem" .Trochę cierpliwości .
Biało-Czerwona powróci na NASZE jachty . To tylko kwestia czasu.
Przecież wszystkim na tym zależy. Stawiam na rozwagę i "koło -zamachowe" wprawione już w ruch.
Edward -TAK TRZYMAJ!!
Piszesz:
"Biało-Czerwona powróci na NASZE jachty . To tylko kwestia czasu."
Myslisz, że naszego życia? Mam 48 lat - "dopiero" lub "aż"......
Pzdr
Kocur
Drogi Edwardzie,
Przestań być "biernym uczestnikiem przemian", bo właśnie na takiej postawie obserwatorów-kibiców ślizgają się nasi prześladowcy. Kibicowanie "toczeniu się spraw w dobrym kierunku" nie wystarcza. Liberalizację żeglarstwa, zarówno "szuwarowego", jak i morskiego trzeba wyrwać, a nie czekać aż ktoś to za nas zrobi. Dołacz do reformatorów, zaoferuj swoją pracę, pomóż, zapisz się do SAJ i przyprowadź do nas wszystkie Twoje Koleżanki (i Kolegów także). Osobiście, własnymi rękoma nakręcaj z nami owe "koło zamachowe" !
Żyj wiecznie !
Don Jorge
PS Wesołych, Zdrowych Świąt Wiekanocnych Tobie i Rodzinie
Jurku, chyba pomyliłeś imiona: mam nadzieję, ze odpowiadasz Eugeniuszowi, bo to wynika z tekstu. Jednak w pierwszej chwili ...
Masz reację - zbyt dużo żeglarzy biernie przygląda się naszym działaniom, Zbyt wielu liczy, że jakoś to będzie, że przecież kiedyś musi być ta liberalizacja. Jednak minęło już kilkanaście lat i dopiero od kilku miesięcy tak naprawdę pojawiła się szansa na wprowadzenie normalnych przepisów, zarówno na morzu jak i na śródlądziu. Ale to nie zrobi się samo. Jest dużo osób materialnie zainteresowanych w utrzymaniu obecnego stanu. Wielu urzędników boi się tych zmian. Oni nie czekają biernie na nadchodzące zmiany; zrobią wszystko, aby opóźnić wprowadzenie nowych przepisów. Tekst z Rzeczpospolitej to jeden z objawów tej walki - wskazujący wyraźnie czego bronią przeciwnicy liberalizacji.
Edward Zając
Drogi Don Jorge!
Pisząc na Twojej stronie parę dość ogólnych i trochę hasłowych stwierdzeń przełamałem pierwsze lody - jestem jednym z Was , uczestniczę w powstawaniu NOWEGO , dobrego prawa. Te okrągłe słowa i spokuj wynikają z lektury tej strony. Większość uczestników forum a szczegulnie najbardziej aktywni doprowadzą przemiany do sęsownych rozwiązań. Relacjonując i omawiając spotkanie w Słupsku pisaliście Panowie o właściwej reprezentacji naszych interesów, merytorycznej dyskusji, delegowaniu właściwych ludzi do dalszych działań, itd... Moim skromnym zdaniem wygląda to dobrze i niech tak będzie, a mój mały głos to poparcie i deklaracja że nie jesteście sami. W pertraktacjach nie musi być nas dużo,wystarczy paru ale mądrych. Natomiast oni winni mieć poparcie wielu z grona żeglaży .Może prosta ankieta uaktywni takich jak ja "biernych uczestników przemian" .Kilka pytań a tysiące głosów poparcia to poważne argumenty w rozmowach na wysokich szczeblach. Sądzę że tacy jak ja poprą w prosty sposub Wasze działania , bo moje Koleżanki i Koledzy zrobią to napewno .
Drogi Panie Jerzy
Wesołych, Zdrowych Świąt Wielkanocnych dla Ciebie,Rodziny ,Przyjaciół ŻYJCIE WIECZNIE.
Edwardzie, gratuluję i dziękuję za ten artykuł.
Mam tylko jedną prośbę; podaj nazwiska tych urzędników z GUM, którzy wystąpili w roli obserwatorów na spotkaniu w Słupsku. Przecież Pan Doktor sam nie redaguje rozporządzeń. A to, że nic nie mówili, to i dobrze. Nie ma i nie będzie ewentualnej różnej interpretacji wypowiedzi. Wystarczy kto był!
=
Największa paranoją jest to, że tuż po roku 1989 zlikwidowano klauzule na pływania morskie i listy kapitanów do WOP-u (mało kto już to pamięta), zlikwidowano Regulamin Służby Morskiej, państwo umożliwiło masowe uzyskiwanie paszportów, Unia zlikwidowała bariery celne. Zlikwidowano wszelkie ograniczenia „ludzkie” – obywatelskie, do uprawiania żeglarstwa morskiego. Ale możni średniego szczebla, to jest Urzędy Morskie, PZŻ, PRS nie uległy nawet minimalnej metamorfozie. „Stanęli na straży bezpieczeństwa obywateli” betonując przepisy dotyczące technicznych aspektów żeglugi rekreacyjnej - morskiej i śródlądowej. Stanęli na straży własnych interesów. TRZEBA im to WYRWAĆ.
Do uprawiania żeglarstwa swobodnego jest niezbędny wolny człowiek i „nieskrępowany” jacht. Tego drugiego nam brakuje.
ws
Przepraszam. Przez nie uwagę powstał anonim.
Wacław Sałaban
W czasie spotkania w Słupsku przedstawiciele UMów z Gdyni i Szczecina nie byli przedstawieni z imienia i nazwiska.
Inne UMy były jako obserwatorzy. UM Słupsk był organizatorem i "stroną", pozostałe jedynie patrzyły z boku. To symptomatyczne.
Hasip
Hasip, nie masz racji... Z UM Szczecin był kpt. Wojtasik
http://www.ums.gov.pl/sch/BZ.htm
To tylko Gdynia jest "betonowa":-(
Panie Wacławie, dziękuję za wypowiedź. Cenię ją bardzo, bo czasem potrzebne jest wsparcie osób o podobnych poglądach. Ja zapewniłem sobie wolność pod obcą banderą. Kac moralny leczę działaniem na rzecz zmiany przepisów obowiązujących w Polsce. To jakby zadośćuczynienie za tą inną banderę na rufie. Może jestem sentymentalny, ale tak to czuję.
Pozdrowienia z Ustki
Edward Zając
Witam Edwardzie .Jestem po rozmowach z moim szefem i wiem ,że robi wszystko by było po naszej myśli . Problem co zrobią pozostali decydenci . Nasz wspólny znajomy jest niepocieszony ,że sprawy idą w takim kierunku , traci wiatr i nie tylko . Prawdopodobnie będę uczestnicył w pracach jednej z komisji , w ktorej będę reprezentował i popierał nasze stanowiski ( freedom ) do końca .
Pozdrawiam cię serdecznie AS.
Pamiętam swój pierwszy rejs morski, byłem wtedy bardzo młody. Kiedy wpływaliśmy do Gdańska, Kapitan poprosił mnie abym poszedł na rufę i kiedy będziemy mieć na trawersie pomnik Bohaterów Westerplatte oddał honory banderą. Byłem bardzo dumny, przez myśli przebiegły mi tamte dramatyczne wydarzenia… Poczułem się częścią tego kraju.
Dzisiaj kiedy jestem już dojrzałym facetem zastanawiam się co muszą w tym miejscu czuć Polacy, którzy przez głupie przepisy zmuszeni są rejestrować swoje jachty w Niemczech…
Pozdrawiam
Krzysztof Gembay Gołąbek
Widzisz Krzysztofie, ten temat powracał tu dość często i odpowiedzi było wiele,
część z nas uważa, że to dla nas dyshonor być zmuszonym do rejestrowania się
gdziekolwiek poza Polską,
a inni już stwierdzili, że skoro Rzeczpospolita zmusza swoich obywateli do tego,
przyjdzie przestać się tym przejmować (honory oddawać w duchu? w sumieniu?
a może ...olewać???).
Osobiście należę do tych, którzy woleliby nosić biało-czerwoną,
ale obawiam się, że mój przyszły jacht będzie nosił jakąś inną...
tak długo, jak długo będzie taki stan rzeczy jak dziś.
Mam nadzieję, że to nie przysporzy mi powodów do wiekszego dyskomfortu psychicznego
niż przepisy w rodzimym kraju...
"Nie chcę wcale byś była wielka, zbrojna po zęby, od morza do morza...."
śpiewał kiedyś Jacek Zwoźniak, a dalej było o marzeniu
- o swobodnym oddychaniu w swoim własnym kraju... to tak niewiele...
a takie to trudne dla władzy???
Robert
PS: Przyłączam się do podziękowań za działanie Edwardowi Zającowi!!! :-)
Maciek
Macku
A może utworzyć Nową/Świecką "Tradycję" salutowania Urzedu Morskiego w Gdyni przez przepływajace w okolicy jachty polskie pod obcą banderą...?
Pzdr
Kocur
ps. pamiętaj - 30 kwietnia pijemy z zdrowie Króla Gustava XVI....
Salutować banderą? Kiedyś w internecie, może nawet tutaj, przeczytałem wypowiedź żeglarza ze Śląska, który chciał rejestrować jacht na morze. Po wielu perypetiach napisał list do brata w USA. Jacht został zarejestrowany korespondencyjnie i pływa z banderą w paski i gwiazdki. A, jak napisał, przejeżdżając z jachtem na przyczepie obok UM w Szczecinie, pokazuje "gest Kozakiewicza"!
Może Wiecheckiemu uda się zmienić takie poglądy żeglarzy na działalność Urzędów Morskich?
Edward Zając
Piszesz:
"Jacht został zarejestrowany korespondencyjnie i pływa z banderą w paski i gwiazdki."
Ja też zarejstrowałem internetowo - o, tu:
http://www.sxk.se/medlem/medlemskap.asp?action=changeBoat
Zajęło mi to 10 minut.
Pzdr
Kocur
ps. za zdrowie Króla Gustava XVI !
Nie wiem, czy kiedykolwiek zdecyduję się przepłynąć jachtem koło Westerplatte z niemiecką banderą na rufie. To nienaturalne i chyba czułbym się fatalnie - jakbym został poniżony przez sam fakt, że nie potrafiłem znaleźć skutecznego sposobu na zmianę obowiązujących w Polsce przepisów.
Gdybym był młodszy o kilkanaście lat, to miałbym nadzieję, że doczekam możliwości pływania pod polską banderą. W tym miesiącu kończę 63 lata i nie chcę trzymać jachtu na lądzie w oczekiwaniu na swobodę żeglowania. Wiem też, że gdybym nawet mógł zgromadzić całe wymagane wyposażenie, to nie dostanę zezwolenia na samotne pływanie w takim zakresie, jaki chciałbym. Jacht "Romuś" z Ustki, podobnej wielkości, dostał w drodze łaski 5 mil od brzegu w porze dziennej! Oczywiście, nie przestrzegałbym tej kreski na wodzie. Powstaje dylemat, co z punktu widzenia moralnego jest bardziej naganne: pływanie pod polską banderą i nie przestrzeganie obowiązujących przepisów czy pływanie zgonie z prawem pod obcą banderą?
Edward Zając
Gratulacje, panie Edwardzie. Prasa papierowa, choćby lokalna, dociera szerzej niż internet. Bo choć www można przeczytać z dowolnego miejsca świata, to trzeba chcieć. A przeciętny zjadacz chleba widzi tylko analogie jachtowo-samochodowe, porównuje prawo jazdy, dowód rejestracyjny, homologacje i obowiązkowe przeglądy z dokumentami jachtu. Będąc za granicą nie wnika dlaczego tam więcej jachtów. Przywykł to tłumaczyć finansami i tradycją. Otwieranie oczu może to zmieni.
Tomasz
Protesty, listy angażowanie znanych dziennikarzy i polityków nic na dzień dzisiejszy nie da.
Ja wielokrotnie rozmawiałem z kolegami żeglarzami w większości śródlądowymi - oni nie wiedzą jak to jest na świecie. Kiedyś przy gorzałce rozmawialiśmy o czarterach łódek w innych krajach. Kolega nie mógł zrozumieć dwóch pojęć "certyfikatu kompetencji" do urzędowego patentu. Dla niego jeżeli firma czarterowa wymagała patentu - to dla niego było to tożsame z obowiązkiem posiadania urzędowego dokumentu. Inny znajomy też przy wódce, doświadczenie szuwarowo bagienne i trzy rejsy bałtyckie, zarzucił mi że ja chcę aby ludzie się potopili. Papiery, odprawa kwity i bumaga, "krugłaja pieczat" to musi być. Jest jakaś irracjonalna (dla mnie wiara) że gdy za coś się weźmie państwo to będzie lepsze bezpieczniejsze, niż gdy tym zajmują się prywatne osoby. Urzędnik gwarantem.
Gdy nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze - stary slogan trzeba przetłumaczyć: "kto na tym zarabia". Każdy potrafi sobie dośpiewać kto na tym strzyże szmal.
Ja widzę to inaczej. Dla mnie problem leży w tym że jest z kim negocjować.
To oni stawiają warunki, są partnerami dla ministra sportu, który dzięki temu ma pracę może zlecać opracowania dotyczące bezpieczeństwa w zakresie sportów kwalifikowanych. Opinie każdą można kupić, a kupuje ten kto ma szmal, a kto go ma to powszechnie wiadomo. Jedno jest pewne że SAJ go nie ma.
Ja uważam że należy uderzyć w wylęgarnię tych pomysłów. Czyli należy zlikwidować ministerstwo sportu jako całkowicie zbędny twór. Nie negocjować, bo to nic nie da. Raz zdobytej władzy urzędnik nie odda tak łatwo. Żadnych kompromisów. Zbierać podpisy pod projektem likwidacji ministerstwa sportu. W taka akcję zaangażuję się z całą mocą.
Mariuszu, nie tędy droga. Interesuje cię Ministerstwo Sportu? Mnie nie - nie jestem sportowcem! Mnie interesuje Ministerstwo Gospodarki Morskiej, któremu podlegają Urzędy Morskie. Tutaj min. Wiechecki deklaruje chęć dania wolności żeglarzom - i próbuje to realizować. Piszę próbuje, bo zarówno on, jak i dyr. Rekść, mają w swoich instytucjach wielu przeciwników. Podjęli się zadań, których nie odważył się realizować żaden z ich poprzedników. Inni nie podjęli nawet prób.
Wczoraj rozmawiałem z dyr. Rekściem. Nadal zapewnia, że zarówno on, jak i min. Wiechecki, są zdecydowani przeprowadzić liberalizację na wzór brytyjski. Udowodnijmy więc, że potrafimy im w tym pomóc. Realnie, przez wypowiedzi w prasie, przez wysyłanie listów i meili czy osobiste kontakty z parlamentarzystami. Toczy się ostra walka i nie pomogą tu tylko wypowiedzi na tej stronie. Ona jest dla nas wspaniałą skrzynką kontaktową, ale ilu posłów tu zagląda?
Mnie interesuje też Polski Rejestr Statków - i nie tylko pamiętam, że jego przedstawiciel nie widział przeszkód w odpuszczeniu "przyjemniaczków", ale nawet mam to nagrane na filmie, podobnie jak wiele innych wypowiedzi ze słupskiego spotkania. To jest dokument i nikt mi nie powie, że mówił coś zupełnie innego.
Wymowny jest tu tekst zamieszczony w Rzeczpospolitej. Widocznie PZŻ nie czuje się już tak pewnie, jeśli w ten sposób organizuje "skok na kasę". Tak kompromitować się może tylko ten, komu już zupełnie nie zależy na opinii w środowisku żeglarskim - liczy się tylko kasa.
Co do twojej opiniii o żeglarzach śródlądowych (również wielu morskich) - niestety, muszę się z nią zgodzić. Gdyby było inaczej, to zamiast stać w kolejce do kasy PZŻ-tu, mogliby poświęcić ten czas na pisanie listów do posłów, aby odpowiednio głosowali nad anulowaniem ustawy o tych płatnościach. Może i marzy im się wolność, ale palcem nie kiwną aby ją uzyskać. Wolą czekać ... i nie potrafią zrozumieć, że tu nie idzie o tą stówę za przegląd!
Edward Zając
Urząd Morski nie ma mocy legislacyjnej. Wykonuje zadania ustawowe. Minister ma możliwość przedkładania ustaw przed Sejmem.
Więcej zrobimy atakując ministerstwo sportu niż Urzędy Morskie.
Dlaczego tak twierdzę - dobrze zorganizowana akcja propagandowa może skutkować tym że aby się od nas (żeglarze)
odczepili to nie będziemy się już więcej nimi interesować, a o to nam chodzi .
Dla żeglarzy morskich znacznie ważniejsze jest MGM, PRS i Urzędy Morskie. Zauważ, że to właśnie UM wydają Zarządzenia Porządkowe, które stały się początkiem obecnej akcji zmierzającej do liberalizacji przepisów. Fakt, my twierdzimy, że są one nielegalne, ale przecież obowiązują od wielu lat. Jak długo będzie trwało ich obalenie? Dlatego obecnie skupiamy się na tym, aby wspólnie z Urzędami Morskimi wprowadzić system brytyjski. To nam załatwia praktycznie pełną swobodę.
Natomiast dla żeglarzy śródlądowych ważne jest, aby przeszła w Sejmie poprawka dotycząca anulowania obowiązkowej rejestracji i przeglądów technicznych. Na tym powinni się teraz skupić. Oczywiście, morscy też biorą w tym udział, ale nas jest zbyt mało, aby odniosło to znaczący skutek. Natomiast gdyby każdy armator jachtu ze śródlądzie dotarł do jakiegoś posła czy senatora ... Ale nie wierzę, aby chociaż jeden procent z nich miał ochotę podjąć jakieś działanie. Większość woli zapłacić tę stówę niż podpisać się imieniem i nazwiskiem pod pismem protestacyjnym. Homo sovieticus triumfuje ...
Edward Zając
Próbuję zainteresować lokalne środowisko młodych ludzi i ku mojemu zaskoczeniu miałem z tym problem. Ba ci ludzie odbyli nawet dwa trzy rejsy morskie, żeglują od maleńkości na różnych ramblerach i bezach nie wyobrażają sobie braku kontroli bosmana w porcie.
To jest wołanie na puszczy - jestem sceptykiem. Na liberalizacji przepisów zależy garstce ludzi w Polsce. Jak mam to wytłumaczyć lokalnemu politykowi? Podpowiedz? Zadałem mu pytanie o liberalizację przepisów i jaka była odpowiedź ? nie przesadzaj żeglarze nie są w tej sprawie jednomyślni, duża część z nich chce dla swojego bezpieczeństwa utrzymania istniejących przepisów. Przykład Anglii i Szwecji no co ty tam tak może być, ale my nie mamy takich tradycji i doświadczeń jak oni, zresztą dla kogo to ma być dla tych czterystu jachtów zarejestrowanych w Polsce? Zresztą daj mi czas na wdrożenie się w temat, ale są inne pilniejsze sprawy jak służba zdrowia, szkolnictwo....
Wydaje mi się że idea pracy organicznej, cierpliwego urabiania szefów UM jest drogą do nikąd. Potrzebne jest radykalne cięcie. Nie osiągnie się tego drogą negocjacji. Co z tego wynika że jeden czy drugi urzędnik będzie w miarę rozgarnięty? Nic!
PS nie chcę nikogo urazić, ani zniechęcać do pracy - przedstawiam swoje zdanie. Walczyłem już z władzami spółdzielni mieszkaniowej próbowałem coś zmienić - nie da się. Mieszkańcy są rozproszeni, a władze spółdzielni są nieźle zorganizowane. Tak samo i z żeglarzami. Pzetżety są dobrze umocowane mają wpływy polityczne i to dosyć poważne. Mają nasz szmal. Co robić? Bunt, jawny bunt, ale nie negocjować. Olewać. I jednocześnie działać na innych płaszczyznach. Urząd ochrony konsumenta, urząd antymonoplowy, rzecznik praw obywatela. Zaalarmować media że rządy tak działają iż żeglarze zmieniają banderę. Obecnie mamy takie czasy że dziennikarze aż się palą, aby przywalić obecnej władzy. Może przykład Polaka pływającego pod niemiecką banderą, a trzymającego jacht w polskim porcie będzie wystarczająco medialny do tego aby jakaś telewizja nadała o tym newsa. Nie wiem, ale jak się nie spróbuje to nie będzie wiadomo. Jedno jest pewne ja tego nie zrobię. Zaatakować Lipca, Wiecheckiego wbijać mu szpile że gnębi żeglarzy. Nie negocjować bo to nic nie da. Młodzież lubi zadymy - może da się zaangażować do protestów różnych ekologów wszak żeglowanie to ekologiczny sposób spędzania wakacji. Jak zorganizujesz blokadę urzędu morskiego celem zwrócenia uwagi na liberalizacje przepisów - składam deklaracje że pojadę. Zorganizuję ze dwa trzy samochody i pojadę protestować
Pozdrawiam.
,że nic tak nie działa na świadomość zbiorową i nie mobilizuje decydentów do działań jak przekaz "zbiorowy", masowy...
Pikietujący masowo żeglarze polscy pod siedzibą PZŻ - domagający się tylko aby PZŻ nie utrudniał nadal (za parawanem przepisów) żeglowania w Polsce!
Pikieta Sejmu czy Minsportu aby zmienić wreszcie pilnie anachroniczne "kubańskie" przepisy i wejść rzeczywiście do żeglarskiej Europu...na pewno może w tym pomóc:))
SAJ, GFŻ,PFŻ i indywidualni żeglarze na swoim terenie (Pomorze) w maju będą mieli okazje pikietować i wręczyć osobiście "działaczom" i "inspektorom"sejmik PZŻ , jednocześnie posiedzenie Zarządu Głównego PZŻ i posiedzenie Komisji Szkolenia PZŻ odbędzie się w Narodowym Centrum Żeglarstwa w Górkach Zachodnich w Gdańsku w dniu 12.05.2007...
To okazja aby w terenie (poza twierdzą chocimską) spotkać się z "filarami polskiej administracji żeglarskiej" i dać im do zrozumienia ,że żeglarze nie popierają "mentalnego dziedzictwa PRL-u w żeglarstwie"... A relacja mediów z takiej pikiety może być bardzo przydatna,a i obudzić wielu, wielu "działaczy" w PZŻ i OZŻ święcie przekonanych do tej pory ,że środowisko polskich żeglarzy nie chce żadnych rewolucji, a tylko nadal "paru gniewnych" robi zamieszanie i bałagan w sprawdzonym od dekad systemie bezpiecznego uprawiania żeglarstwa..........
Droga do ośrodka przez las jest długa i jest gdzie ustawić stosowne hasła i transparenty...;)))). Na wodzie ,iż sporo miejsca na specjalnie "udekorowane" hasłami jachty, a i obok parkingu zmieści się spory tłum pikietujących...;)))
Taka relacja w mediach może podziałać na parlamentarzystów i urzędników jak mobilizujący strzał startera do biegu...
My tu w Gdańsku przez takie masowe wystąpienia wiele uzyskaliśmy w historii także dla innych...;))
Johann (tradycjonalista;))
Wiadomo Mariuszu, Koledzy, Bracia Żeglarze!
,że nic tak nie działa na świadomość zbiorową i nie mobilizuje decydentów do działań jak przekaz "zbiorowy", masowy... [...]
Daj Pan pokój :-(
Ta rzesza żeglarzy nie ruszy tyłka aby coś zmienić :-( ilu z tych ponad 100 tysięcy zdobywających uprawnienia po 1997 roku zażądała zwrotu pieniędzy za patenty? a może któryś poszedł do prokuratury złożyć zawiadomienie o przestępstwie? A może któryś z klubów czy organizatorów kursów zaprotestował przeciw opłacie za zgłoszenie kursu? Co zrobił jak chcąc 'zarejestrować” kurs powiedziano mu „nie bo nie”? ....
Duża część żeglarzy poprzez bierność i wyczekiwanie „kolaboruje” z tym złodziejskim układem, smutne ale ich wola ich sprawa. Ja tam będę dalej robił "swoje"
J.W
Nie doszukuj się czegoś czego nie ma...
Napisałem ,bo naprawdę sądzę że szum medialny i zamanifestowanie (chociaż) symboliczne w odpowiednim momencie i miejscu mogą bardzo pomóc "sprawie"...
Przykro ,że tak odebrałeś (zapewne moja wina gdyż przekaż był niejednoznaczny może?)
Pozdrawiam
Johann
Johann, właśnie ten szum medialny usiłuję robić - naturalnie w tym skromnym zakresie, jaki jest dla mnie dostępny. Mieszkając w Ustce możiwości mam niewielkie. Staram się jednak podkreślać rolę mediów. To one obecnie kreują widzenie świata,; przeciętny widz telewizyjny wie to, co zobaczy w okienku - i bardzo rzadko potrafi z obejrzanych obrazów wyciągnąć własne wnioski. To samo z prasą: "tak napisali w gazecie" to często koronny argument w dyskusji przy piwku. Dlatego ulotka z naszym programem, obecnymi dokonaniami i programem powinna być kilportowana na Targach Żeglarskich i przy każdej innej okazji. ównież gdy do Górek zjadą prominenci z PZŻ-tu. Ale tam potrzebna jest nie tylko ulotka, ale i cała akcja protestacyjna. Aż żałuję, że nie jestem w Trójmieście - takiej okazji prezentacji naszego programu nigdy bym nie przepuścił. Zresztą kto wie - jeśli coś będzie organizowane i jacht będę miał na wodzie, to może przypłynę?
Edward Zając
to odebrałem jako dobrotliwą kpinę.
Skoro jest inaczej to tym lepiej.
Jednak nie o taki protest mi chodzi. Np mocne utrudnienie poruszania się jachtów podczas oficjalnej operacji
Żagiel jachtami z polskimi załogami, ale pod obcymi banderami. Taka zadyma zwróci uwagę mediów, jeszcze zasypywanie parlamentarzystów listami protestacyjnymi może coś wymusić na władzach.
pozdrawiam.
Mariuszu, to nie jest jeden czy dwóch urzędników UM - to minister i dyrektorzy UM w Słupsku i chyba również Szczecinie. Jeśli przegramy mając takie poparcie, to rzeczywiście wszystkie prywatne jachty morskie powinny natychmiast przejść pod inną banderę. Na taką okazję długo czekaliśmy i dlatego staram się wykorzystać tę sytuację. Nie obchodzi mnie nawet to, że pojawiły się aluzje o popieraniu Ligi Polskich Rodzin, która mocno zaangażowała się w liberalizację żeglarstwa. Tak, to posłowie LPR-u złożyli wniosek o anulowanie obowiązkowych przeglądów i rejestracji na śródlądziu, to z LPR jest liberalny minister i dyrektorzy. I jeśli oni chcą pomóc w osiągnięciu naszych celów, to mogę ich popierać. W ten sposób realizujemy swoją politykę, swoje cele - osiągnięcie wolności pod biało - czerwoną banderą. To jest mój obecny program polityczny dotyczący żeglarstwa. A prywatnie w każdym numerze "Ziemi Usteckiej" ukazują się felietony Janusza Korwina - Mikke, chyba najbardziej liberalnego polityka - felietonisty. Szkoda, że nie jest już posłem ...
Edward Zając
Policzmy:
100 zł x ok. 60 000 jachtów = 6 000 000 zł
I o to walczy PZZ i jego poplecznicy (dawny ZNT o wszelakiej masci pseudo inspektorzy).
To ich TO BEE OR NOT TO BEE - a emerytura blisko.
Pzdr
Kocur
ps. Za zdrowie Monarchiii i Króla Gustava XVI...
Wymowa jednoznaczna!
Jaka jest ta wymowa? Nie mam niestety dostepu o Dz.B. :-(
(u mnie na wiosce nie dowożą)
Robert