MORSKIE ZEGLARSTWO JEST DLA KAŻDEGO

Mam dla Was trzeci tegoroczny meldunek z przybrzeżnych,

bałtyckich świeckich perygrynacji Andrzeja Colonela Remiszewskiego.

Jest w nim kilka ciekawostek, ale co ważniejsze – namacalny

dowód słuszności tezy Colonela że „morskie żeglarstwo jest dla

każdego”. Ja bym dodał – ambitnego.

Lektura mobilizująca.

Pamiętajcie o kamizelkach.

Żyjcie wiecznie !

Don Jorge

-------------------------------------------------------

 OSTATNI REJS 3

Navigare necesse est, vicere non est necesse

 

Dziś zacznę od refleksji. Po dwóch pierwszych odcinkach cyklu dostałem mnóstwo sympatycznych reakcji i pochwał. Uważam większość z nich za dalece przesadne. To co robię, jest może niekonwencjonalne, ale nie jest niczym fenomenalnym. Mam obecnie 63 rok żeglowania. Nigdy nie żeglowałem bardzo intensywnie, regatowo, wyczynowo. Co prawda zdarzyły się chwile tragiczne, mogę jednak twierdzić, że generalnie, nawet w latach prl żeglowałem rekreacyjnie. Miałem różne pomysły lecz… Zawsze życie lądowe i codzienność były równouprawnione, czyli dominowały. Kiedy kilkanaście lat temu pojawiła się TEQUILA postanowiłem, gdy przejdę na emeryturę, miesiące letnie spędzać mieszkając na niej. Z początku roiłem o wymianie jachtu na nieco większy i włóczędze po Europie. Kilka lat temu zrozumiałem, że to nie ma sensu, ostatnie lata spędzać na przygotowaniu kolejnego jachtu. Nie jestem kierowcą garażowym, auto jest po to, żeby wsiąść i jechać. W zasadzie byłem zdrowy ale miałem jasność, że w wieku emerytalnym to się może szybko zmienić. Zrobiłem więc remont jachtu, wykorzystałem fakt, że syn się żenił, pracuje, ma wiele zajęć i przez kilka lat niemal monopolizowałem jacht. Relacje były na bieżąco.

Rozsądna kalkulacja okazała się trafna. Zdrowie się posypało. Zawsze było tak, że rejs dawał mi kondycji, ducha, mobilizował. Postanowiłem to wykorzystać. Zamiast „cudotwórców”, fenomenalnych preparatów i oszukańczych terapii, stosuję żeglarstwo. Nieuchronnej śmierci się nie boję. Swoje już przeżyłem. Chciałbym jednak nie być bezradnym, skazanym na ciągłą opiekę, leżącym zombie. A na jachcie po prostu żyję. Zimą czas spędzany między medykami, gadaniną emerytów o chorobach i na łóżku przed telewizorem, powoduje depresję, obniżkę formy, a może przyśpieszenie choroby. Bohaterstwem jest się temu nie poddać. Niestety, nie umiem być bohaterem. Latem odczuwam proces odwrotny. I wszystko jest łatwiejsze.

Mam świadomość, że te dobre czasy miną. Wierzę, że do jesieni dociągnę. A może…? Nie planuję dalej, niż do jesieni, żyję tu i teraz. Nowe plany jesienią. Dostosowane do realiów.

Cykl OSTATNI REJS założyłem po to, by pokazać, że żeglarstwo jest dla każdego. Trzeba tylko pamiętać o dostosowaniu się do możliwości! Od zeszłego roku nie planuję przelotów dłuższych, niż ok 10 godzin. Pływałem fragmentami sam. W tym roku nie zamierzam próbować. W morzu nie łażę po pokładzie, siedzę w kokpicie. Poza tym przyjąłem za zasadę unikać ostrej fali, ze względu na przeciążenia szyi. To spowodowało na przykład kilkudniowe czekanie w Darłówku i Kołobrzegu, nie będę halsował pod zachodni wiatr 5 do 6B. Za mały jacht, za słaba kondycja. Dopuszczam też w razie konieczności powrót z zachodu lądem, jacht sprowadzą jego Przyjaciele.

Tak więc uwierzcie: to możliwe, to żaden wyczyn. To życie. Ja żyję!

Po Darłówku przeskoczyliśmy do Kołobrzegu. Tu znów czekamy na wiatr w plecy, spędzając czas na życiu towarzyskim. Kołobrzeska marina jak zawsze sympatyczna i wygodna. Niestety nie zlikwidowano idiotyzmów. Na przykład nadal są dwa różne systemy płacenia za prąd elektryczny. Dostęp do WC w nowej części jest z zamkiem cyfrowym, w starej za 2 zł ale dla żeglarzy w opłacie postojowej. Jak więc wejść? Idzie się do bosmana, on użycza wielkiego noża, którym należy podważyć zamek. A jak bosman wyszedł na teren mariny?! Z kolei w nowym porcie, „gościnnym” opłatę za prąd wnosi się żetonem (który w zeszłym roku kosztował 5, a w tym roku 10 zł i wystarcza dla małego jachtu co najmniej na tydzień… wrrr). Żeton można nabyć w automacie, który przyjmuje tylko bilon. Banknoty można wymienić na bilon w rozmieniarce ale w starym porcie, a jak ktoś ma tylko kartę, to może skorzystać z bankomatu ustawianego na sezon w marinie. Trzeba widzieć miny Niemców, czy Szwedów, kiedy usiłują zrozumieć tę procedurę. A można by tak prosto, jak z „parkometrami” w portach duńskich. Mimo to lubię stać w Kołobrzegu i lubię tutejszych ludzi.

W ostatnich dwóch latach, po renowacji Reduty Morast chętnie jadam w tamtejszym grillu. Co najmniej kilka znakomitych dań z grilla, szczególnie poleciłbym kaszankę. No i ryby wędzone, łącznie z węgorzami. A od pierwszej soboty wakacji, właśnie w soboty wieczorem będzie muzyka na żywo, z szansą plenerowego potańczenia.

W narożniku basenu gościnnego umieszczono „kosz morski’, trzeci taki w Polsce, po marinie gdańskiej. Zasysa on wodę i przepuszcza przez filtr, na którym zostają śmieci. Może zebrać do 20 kg na dobę.


.



Samo urządzenie w narożniku basenu wygląda niepozornie:



Drugą ciekawostką okazał się jacht na foilach. Wygląda imponująco. To jacht regatowy typu Figaro 3 firmy Beneteau, Jacht Roku 2019 Magazynu „Sailing World”. Jednostka przygotowana do regat kosztowała wtedy około 250 000 dolarów. Ten egzemplarz podobno wędruje do Trójmiasta.


/

  

.

 Chciałem odwiedzić wszystkie porty, jednak muszę zrezygnować z Mrzeżyna. Prognozy na kolejne dni są kiepskie, a Mrzeżyno ma dwie wady z mojego punktu widzenia: za wysoka keja, poza jednym miejscem przy drabince i bardzo duża odległość do łazienek. Może jesienią się uda. A więc następny cel to Dziwnów. Wiatru prawie brak, straszy deszczem ale: „Po to wam towarzysze Partia i rząd dały silnik z zapłonem samoczynnym o mocy 8 łoszadinych sił, byście z niego korzystali ku chwale ludu żeglującego.” No i dla obiadu w Dziwnowie. Jedziemy!

„Motorowy” statek turystyczny TEQUILA dopłynął do Dziwnowa. I tu kumulacja nieszczęść. Najpierw okazało się, że marina nadal zamknięta z powodu regat moczytyłków. Gdy chcieliśmy iść pod most do drugiej mariny, silnik buchnął białym dymem i odmówił współpracy. Równocześnie lunęło mocząc nas dokładnie. Potem padła ładowarka akumulatorów. I na koniec router wifi.

O tym jak sobie z tym radzimy w następnym odcinku.

Żyjcie i żeglujcie!

 

21 czerwca 2022

Andrzej Colonel Remiszewski

 

Komentarze
Brak komentarzy do artykułu