TRZECIA GENERACJA SKIPPERÓW MIECZÓWEK NA BAŁTYKU

Ani się obejrzeliśmy jak na Bałtyku pojawiła się trzecia

generacja amatorów morskiej żeglugi na jachtach

mieczowych i balastowo mieczowych. Bo Polska przecież

mieczówkami od lat PRL stoi. Różne były tego powody

 – przeważnie racjonalne. Ludzie żeglują na tym co mają,

na co ich stać. Odbierany jestem jako entuzjasta takiej

żeglugi. To nie całkiem prawda. Swiadczy o tym choćby

to, że moim ostatnim jachtem był jednak balastowy

„Carter 30”. Mieczówki mają znane wszystkim zalety i

wady. Zalety dotyczą przede wszystkim żeglugi jeziorowej.

Żegluga morska mieczówką wymaga od skippera ambicji,

dzielności i rozwagi.  Znajomość podstawowych angielskich

zwrotów „seaspeak” – konieczna.  Jak przygotować śródlądowy

jacht do morskiej żeglugi pisze nasz ekspert Michał Kozłowski.

W imieniu Debiutantów – dziękuję !

Żyjcie wiecznie  !

Don Jorge

============================

Cześć Jurku,

Zapisałem trochę swoich przemyśleń o pływaniu mieczówkami po Bałtyku. Temat już był wielokrotnie poruszany, ale kolejne pokolenia pewnie czytają to może kogoś zainteresuje.

Jeśli uznasz artykuł za ciekawy to proszę. Zamieść na stronie SSI. Dałem kilka zdjęć z mieczówkami na zachętę dla kolejnych Mazurantów. To Ty nam wskazałeś ten kierunek, dziękuję.

Pozdrawiam

Michał Kozłowski

---------------------------------------------------------

Sezon nieuchronnie się kończy, jachty trafiają pod plandekowe kołderki. To znakomity czas na planowanie przyszłych rejsów. Obserwuję kolejne nowe jachty jadące na Mazury. Dziś najczęściej nowobudowane łodzie to bardzo bogato wyposażone jednostki. Wyposażenie jeszcze trzydzieści lat temu nieosiągalne poprzez zaporową cenę, dziś jest w standardzie. To osprzęt światowych marek, lodówki, ogrzewania, prysznice, elektronika i nowoczesne silniki. Mazury są akwenem ślicznym, ale zostały już zapełnione po brzegi. Słychać o kolejnych morskich rejsach jachtami typowymi dla śródlądzia. Henryk Widera na jachcie „Tango” przez wiele lat odbył mnóstwo bardzo ambitnych rejsów.  Iwona i Marek Tarczyńscy zwykłą mieczową „Antilą 24” opłynęli morzami Europę. Ewa Dziduszko i Waldemar Ufnalski na mieczowej „Antili 22” również odbyli wiele bardzo wymagających rejsów morskich. Takich przykładów jest dużo więcej, niestety część żeglarzy nie opisuje swoich osiągnięć i są znane tylko w gronie przyjaciół. Mam przyjaciela, który mieczową „Antilą 24” pływał samotnie po całym Bałtyku. Zmienił łódkę na większą, ale nadal z mieczem uchylnym. „Antilą 26cc” też już cumował przy żółtej boi. Można by tak długo wymieniać, bo jest wielu ambitnych żeglarzy dających nam przykład i wskazujących kierunek. Rejsy „Astrami”, „TESami” i „Pegazami” były też już wielokrotnie opisywane. Ja „Antilą 22” byłem na Bornholmie. „Sasanką 660” kiedyś zacumowałem na Olandii i było to dla mnie przeżycie nie spotykane na śródlądziu. Niezmiernie miło mi, gdy widzę „Fokę” czy inną łupinkę cumującą w Helu. To kolejni naśladowcy już się szykują. Wystarczy jacht zawieźć na Zalew Wiślany czy Szczeciński i otwierają się nowe szlaki. Przepisy już zbytnio nie blokują dostępu do morza. Oczywiście warto się przyjrzeć swojej łódce i trochę rzeczy zmienić, przygotować dodatkowe wyposażenie. 


"Antilla 22" - Bornholm

.

Jacht własny znamy i wiemy przy jakich warunkach żegluga staje się niekomfortowa czy niebezpieczna. W portach Bałtyku mamy dostęp do internetu i aktualna prognoza pogody nie jest problemem. Przy niepewnej pogodzie lepiej pozwiedzać dokładnie port niż narażać się na sztorm na morzu. Każde wyjście z kokpitu do masztu jest niebezpieczne i trzeba je ograniczyć do minimum. Należy koniecznie uzbroić grota w system szybkiego refowania z kokpitu. Fok na sztywnym sztagu to już standard to łatwo zwinąć ten żagiel. Może zwiększenie średnicy linki do zwijania warto rozważyć. Wszystkie fały i szoty warto przejrzeć. Wymiana starego to mały koszt, ale zerwany fał podczas żeglugi to może być niebezpieczne. Silnik na pantografie to zło na morzu, ale trzeba się pogodzić z tym. Na rozbujanym morzu żagle będą bezpieczniejszym napędem. Silniki małe mają zbiorniki na sobie, niestety dolanie podczas żeglugi będzie wyzwaniem. Powinien być zewnętrzny zbiornik paliwa przynajmniej 20 l i oczywiście zapas paliwa w kanistrze. Miecz uchylny niestety często stuka podczas żeglugi, można próbować zmniejszyć luzy. W starszych konstrukcjach spotykam się z rewizjami od góry w skrzynce, to potencjalne miejsce przecieku podczas cięższych warunków. Należy uszczelnić jakąś zaślepką nawet na silikon. Dostęp łatwo będzie można przywrócić w razie potrzeby, a będzie sucho na podłodze. Ster zazwyczaj jest pawężowy, to duża zaleta na śródlądziu. Na morzu dobrze by było go zabezpieczyć by przypadkowo się nie podniósł, kontaktu z dnem raczej nie planujmy. Jakaś blokada rumpla jest niezbędna, by móc odejść choć na chwilę. Autopilot rumplowy by się przydał, bo da odpocząć załodze w dłuższych etapach. Chcemy czy nie, ale po pokładzie będzie nieraz potrzeba chodzenia podczas żeglugi, a może nawet nocą. Trzeba zminimalizować ryzyko. Na kabinie spróbujmy zamontować dodatkowe poręcze, producenci zazwyczaj o tym nie myślą. Trzeba przemyśleć, gdzie będzie można się wpiąć pasami, może trzeba dodać solidne mocowania. Niezależnie od tych punktów trzeba dodać lifeliny na obu burtach. Kokpit warto by był od rufy zamknięty pasami. Oczywiście kamizelki i szelki i tak mają być stale noszone podczas żeglugi. We wnętrzu też przydadzą się dodatkowe poręcze, przynajmniej w zejściówce i przy kuchni. Koniecznie trzeba zamontować flagsztok i kupić banderę. Pod prawym salingiem warto zamocować uszka i przeprowadzić linkę by móc zawieszać tam banderki odwiedzonych państw. Jacht koniecznie trzeba wyposażyć w światła nawigacyjne. Na kadłubie są słabo widoczne, warto zamontować na topie masztu. Nawet jak nie planujemy żeglugi nocnej będą niezbędne przy widoczności ograniczonej mgłą czy deszczem. Światło pod salingowe często jest montowane i bywa pomocne. W nocy podczas prac przy maszcie czy w trakcie refowania znakomicie pomoże.


"Antila 30"- Kalmar

.

Gdybyśmy byli na drodze jakiejś jednostki i obawiali się czy nas widzą wystarczy w nocy zapalić na chwilę. Żagle oświetlone z pewnością zostaną zauważone z daleka. Szprycbuda to nie bajer, to bardzo przydatna osłona załogi od bryzgów i możliwość otwartej zejściówki podczas żeglugi. Do cumowania w porcie przydadzą się dodatkowe knagi na śródokręciu. Nawet na śródlądziu bywają przydatne, a to niewielki koszt. Dziś elektronika wkroczyła do jachtów i echosondy z gps stają się częstym wyposażeniem. Gdy dodamy mapę uzyskamy bardzo wygodną i niezawodną pomoc w nawigacji. Obecnie nawet w komórkach już można zainstalować nawigację z dokładną mapą. Oczywiście te urządzenia wymagają prądu i o nim też trzeba pomyśleć. Bliskie uderzenie pioruna może zniszczyć całą elektronikę, kompas i mapa papierowa może być wtedy ostatnią deską ratunku. Warto przemyśleć dodatkowy akumulator z porządną ładowarką, albo system solarny. Prąd jest we wszystkich marinach, ale zapas musi wystarczyć na przeskok między portami przynajmniej na 24 h. Do kontaktu z bosmanami w naszych portach przydaje się ukafka, ale telefonem czasami też się da zgłosić chęć wejścia. Trzeba tylko przed rejsem skompletować listę numerów. W zagranicznych portach Bałtyku nigdzie się nie zgłaszamy, trzeba po zacumowaniu pójść i zapłacić i to tyle zazwyczaj. Oczywiście komórka ma zasięg tylko gdy widzimy ląd. Do planowania etapu rejsu warto mieć laptopa z jakąś nawigacją. Darmowy OpenCpc i mapa akwenu znakomicie ułatwią planowanie. Niezależnie od elektroniki mapy papierowe warto zgromadzić, a „locyki” -  koniecznie. Trzeba kupić banderki planowanych do odwiedzenia krajów. Klika rakiet czerwonych też musimy mieć i oby nigdy nie były potrzebne. Kuchenki gazowe są często montowane, ale potrzebne się na kardanie. Ugotowanie nawet wody podczas rozkołysu na zwykłej kuchence to wyzwanie i równocześnie niebezpieczne.


"Sasanka 660" - Bornholm

.

Pozostaje suchy prowiant i herbata z termosu. Wnętrze jachtu musi też być przygotowane do przechyłów. Wszystkie przedmioty pozostawione na wierzchu wkrótce wylądują na podłodze. Szafki warto dokładnie zamykać i najlepiej by były zapakowane do pełna. Wtedy podczas przechyłów nie przemieszczają się w nich i nie hałasują. W miarę możliwości cięższe przedmioty powinny być jak najniżej pochowane. Prowiantu nie trzeba już brać na cały urlop, ale polskie jedzenie jest najsmaczniejsze. Zawory na odpływach zlewów najlepiej zamykać podczas żeglugi, nie będą bulgotać i będzie bezpieczniej. Wszystkie luki i okna koniecznie muszą być zamknięte przed wyjściem z portu nawet przy dobrej pogodzie. Zdarza się zabłąkana fala z odległego statku i można zalać koję. Do wyposażenia warto dodać dodatkowe grube cumy. Jachty pływające po morzu muszą być koniecznie zarejestrowane. Jachty mieczowe dzięki swojemu zanurzeniu mogą wpływać w miejsca niedostępne dla kilowych. W portach nawet tych zatłoczonych płytkie miejsca są zawsze dostępne. Równocześnie mieczówki są łatwe w transporcie co daję szansę przewożenia jachtu do odległych miejsc. Po skończonym urlopie można zawieźć z powrotem do domu, co przy kilowym jest mało realne. Po przewiezieniu do Rygi czy Tallina penetracja wysp Estońskich lub Alandów staje się łatwa.


"Sasanka 660" - okolic Karlskrony

.

Gdy rozpoczynamy pływanie po słonawym warto zacząć od akwenów łatwiejszych. Rejsy po Zatoce Puckiej czy którymś z zalewów w zupełności zadowolą na początku. Ja swój pierwszy samodzielny rejs z Gdańska do Jastarni będę pamiętał chyba zawsze. Trudno mi opisać emocje, gdy pierwszy raz ląd zniknął za horyzontem, ale było cudnie.

Zadowolenia z rejsów i do zobaczenia w portach morskich

Michał Kozłowski

 

 

 

 

 

 

 

Komentarze
Brak komentarzy do artykułu