artykułuBRUNO SALCEWICZ - "POD ŻAGLAMI I NA GAZIE

Bruno Salcewicz jest jednym z tych listonoszy którzy wbrew przysłowiu w niedzielę chodzą na ... spacery. Znałem i znam takich kilku. Tylko kilku. oczywiście myslę o armatorach. Wspominam o śp. Leszku Strzykowskim (tankowce), Albinie Górskim (kuter), Ryszardzie Szatkowskim i Jaromirze Rowińskim (SAR). Może o kimś zapomniałem ?
Bruno też jest zawodowym marynarzem, kapitanem żeglugi wielkiej, a na dodatek kapitanem jachtowym. Jest polskim Szwedem i pewnie nie jeden z Was widziiał go na pokładzie własnego pięknego jachtu "Mist". Teraz coś sie zmienia, ale nie wyprzedzajmy ksiązki. No właśnie - Bruno napisał ksiązke. Niby autobiograficzną, przegadaną (to nie zarzut, bo ja sam uwielbiam formułę przegadania), trochę popularyzatorską, trochę filozofoiczną. Znajdziecie w niej doswiadczenia marynarza i żeglarza, a najważniejsze - o relacjach zawodowcy - amatorzy.
Historia wdrapywania się Bruna po stopniach morskiej kariery jest pełna najróżniejszych przeszkód i niepowodzeń. Czytając - tak sobie myslałem - to jednak cholernie uparty i zawzięty facet. I też tak sobie myślałem - jak to w moim życiu wszystko się układało. Nawet tylko jeden raz mnie z roboty wyrzucono.
Ciekawa jest żeglarska droga Bruna. No i jak chyba kazdy kapitan jachtowy wspomina przeprawy z przewodniczącym CKE - j.kpt.ż.w. Wojciechem Górskim. Chyba nie ma w Polsce takiego kapitana jachtowego, który nie ma takich wspomnień. Och, łza sie w oku pojawia. Och, Wojteczku - tyle pokoleń i wszyscy Cie pamiętają, wspominają, opowiadają. Co dziejsi młodzi będą wspominać ?
Bruno pływał też na "gazowcach", przy których zwykły "tanker" to kaszka z mleczkiem. I stąd też taki podpuszczajacy tytuł. Acha, jest tez w ksiązce trochę o kobietach. Tu jednak jestem zawiedziony. Taki przystojniak, a może ... gentleman? Ksiązka nie jest podsumowaniem, bo Bruno ma jeszcze coś w zanadrzu. Starego i nowego jednocześnie. Poczytajcie. I jeszcze jedno - dlaczego Bruno dotąd nie jest członkiem SAJ (www.saj.org.pl)? Poddani szwedzkiego króla nie walcza o swobodę żeglowania, ale solidarnośc, solidarność ! Dziękuję za ksiązkę i serdeczną dedykację.
Ksiazkę można już zamawiać w sklepie wysyłkowym www.gdanskmarinecenter.com
Wydawnictwo FOKA, Szczecin. Objętośc 150 stron.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
a tu finiszowy klik XI etapu RANKINGU

Przepraszam - "chochlik drukarski", czyli moja nieuwaga. W tytule słowo "arykułu" znalazło sie przypadkowo.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
mam dyplom tylko chief mate, właśnie przez te kobiety, a szczególnie przez jedną z nich, która jest na jednym ze zdjęć. W książce są dwa błędy, pewnie jest ich więcej, a dotyczą podpisów pod zdjęciami:
na promie "Gryf" pływałem w latach 1966-67. I niżej: Helenę, czyli Moją Myszkę Podróżną Jakąś,
w skrócie MMPJ, poznałem w roku 2002. Ta ksywka, to imię Heleny nadane jej przez innego kapitana, w czasie rejsu przez Atlantyk we dwoje (tam i spowrotem!) katamaranem "Wyspa Szczęśliwych Dzieci".
Pozdrawiam,
Bruno S.
P.S. W książce gdzieś tam napisałem, że nie lubiłem zmieniać staków ani pracodawców, co jest
prawdą. To samo dotyczy(ło) kobiet. To one mnie zmieniały!
Jak tylko wpadła mi książka w ręce (przy kei w Świnoujściu podczas Regat Dni Morza) - od dechy do dechy.
Dawno nie było tak ciekawej opowieści marynarskiej.
Twój marynowany(nistyczny) bibliofil z wysp,
Marek T. Słaby