"CWIARTKĄ" Z ELBLĄGA

Mamy ciekawy opis żeglugi, zacięc proceduralnych, wrażeń towarzyskich. Myslę, ze to pożyteczny i pouczający zapis doswiadczeń dla tych, którzy zapewniają, ze od dziecka marzą o morzu, a do tej pory kiszą się w oczeretach. Jak w końcu się odważą, to numer POL niech przeniosą na żagiel. Tam jest miejsce numeru jachtu morskiego. "Bezan" jeszcze nie zdązył :-)

Dziękuję Przemkowi. A ten napis "minibrowar" to na serio? Kiedyś wypróbuję.

Brawo Elbląg, ale jakoś niewielu elblążan widzę na listach członków SAJ (www.saj.org.pl )

Żyjcie wiecznie !

Don Jorge

klik dla "Bezana"

______________
Witam Panie Jerzy!
Mam dla Pana krótką relację z wypadu na finał tegorocznego "Tall Ship...'', na który wybraliśmy się z Elbląga regatową "ćwiartką". Po bezproblemowym przejściu z przystani Jachtklubu Elbląg na Zatokę i dalej do Łeby, napotkaliśmy na dni pełne silnych wiatrów- tam właśnie się zaczyna wspomniana relacja. Dodam tylko, że jest ona autorstwa załogantki "Bezana" - Oli Witkowskiej- będącej pierwszy raz na morzu, mimo to dzielnie znoszącej trudy żeglugi "regatówką". W załączniku kilka zdjęć ze zlotu.
Pozdrawiam
Przemek Żyła
-------------------------------
Z pamiętnika s/y "Bezan" 
Wtorek. Łeba.
Czteroosobowa załoga "Bezana" jest już w komplecie. Fale przy molo są ogromne, przelewają się przez falochron. Nie tracimy jednak optymizmu i postanawiamy wyruszyć. W końcu według prognozy ma „siadać”. Ubrani w mnóstwo warstw ciepłych i nieprzemakalnych rzeczy wypływamy z portu. Wiatr dmucha w żagle z niesamowita siłą, a 2.5 metrowe fale wyglądają jak góry. Nic nie zastąpi adrenaliny, którą czuje się przy spływaniu z ich szczytów. Cali mokrzy, z uśmiechami na twarzach niesamowicie szybko płyniemy w kierunku Szczecina. Celem rejsu jest finał regat „The Tall Ships’ Races 2007”. Lecz nasz zapał zostaje ostudzony przez coraz silniejsze podmuchy wiatru, coraz większe fale i widok jachtów zawracających do portu. „Wracamy” – szybką decyzje podejmuje kapitan Marcin Panek. Co ciekawe: od zaprzyjaźnionej załogi dowiadujemy się, że podmuchy wiatru dochodziły do 22 m/s.
Choć nie udało nam się wypłynąć, dzień nie jest stracony. Poznajemy załogę jachtu "Bacinos" i spędzamy wieczór na kei. Wspólne śpiewanie szant, piwo, wymienianie się doświadczeniami, anegdoty z przebytych rejsów – to stały element spotkań żeglarzy.

Na szczęście następnego dnia pogoda się poprawiła i wydawało się, że nic nam nie przeszkodzi w wypłynięciu z Łeby. Ale niestety. Tuż przed wyjściem z portu zatrzymuje nas (drobiazgowa w wypełnianiu obowiązków) straż graniczna, która stwierdza, że przy omijaniu poligonu koło Ustki, będziemy musieli wpłynąć poza wody terytorialne naszego kraju. I tu pojawia się problem, bo Stasiu (nieletni członek załogi) nie ma ze sobą paszportu, przez co nadgorliwi Panowie z SG nie mogą nas odprawić. Nasze plany znowu ulęgają zmianie. Zamiast prosto do Świnoujścia, musimy płynąć do Ustki, aby ustalić wszystko z tamtejszą strażą graniczną. (Czyżby Panowie z SG w Łebie chcieli mieć czyste ręce?) W końcu udaje nam się wyruszyć z Łeby.
Morze jest spokojniejsze, ale wiatr i tak pozwala nam na osiąganie dużych prędkości. Ustalamy wachty, kolejność sterowania jachtem. Część załogi idzie spać, a pozostali podziwiają cudowny zachód słońca. Niemalże bezchmurne niebo i niczym nieograniczona linia horyzontu robi niesamowite wrażenie. Zaraz po zachodzie na niebie pojawia się ognisty księżyc. Noce na morzu są wyjątkowe.

Do Ustki dopływamy nad ranem i szybko okazuje się, że oficerowie tutejszej straży granicznej w ominięcie poligonu nie widzą nic nadzwyczajnego. Pięknie! Nie ociągamy się i ruszamy dalej. Nie mamy ze sobą radia UKF ani systemu GPS. Pozycje wyznaczamy w tradycyjny sposób, więc nie jest to tak precyzyjne jak elektroniczne systemy i wywołuje zaskoczenie innych żeglarzy. Ktoś mógłby uznać nas za szalonych, ale wiadomo, że jeśli Polacy, tym bardziej młodzi;), się na coś zdecydują, to nic ich nie powstrzyma. Piękna pogoda i lekkie bujanie jachtu uspokaja, ale do czasu. Tuż nad masztem pojawia się helikopter wojskowy. Żołnierze każą nam natychmiast opuścić teren poligonu, widocznie nieznacznie zahaczyliśmy o akwen wojskowy. Może niepotrzebnie zasugerowaliśmy się jachtem płynącym na południe od nas (czyli jeszcze dalej w głąb poligonu) ale po krótkiej wymianie uprzejmości z żołnierzami, zawisającymi w powietrzu nad naszymi głowami, uciekamy w stronę północy. Cała sytuacja nas rozbawiła, a dobre humory nie opuszczają. Na dodatek mamy szczęście! Udaje nam się zobaczyć żaglowce płynące na zlot do Szczecina. Widzieć je na morzu, a nie przycumowane, to dopiero coś niepowtarzalnego.

Zbliża się kolejna noc, która spędzimy na wodzie. Tym razem pogoda nie jest po naszej stronie. W oddali widać nadciągającą burzę. Zaczyna coraz mocniej padać. W czasie ogromnej nawałnicy wiatr zmienia kierunek zgodnie z wcześniejszą prognozą- z SE na NW- i powoli zaczyna tężeć. Po zmaganiach z ulewą dopływamy do Świnoujścia. Tutaj też nie stoimy długo. Nie możemy się doczekać imprez w Szczecinie, a został do przepłynięcia tylko zalew. Teraz można już poczuć klimat „The Tall Ships’ Races”. Mijają nas jednostki regatowe, jachty i... piraci! Statek z piracką banderą, załogą w kostiumach oraz wszystkimi charakterystycznymi akcesoriami zaczyna nas gonić! „Miejmy nadzieję, że nie przeprowadzą abordażu” – stwierdzamy jednomyślnie. „W razie czego będziemy się bronić przygotowanym na tę okoliczność bosakiem”;). Na szczęście nie zostaliśmy zaatakowani. Pewnie jeszcze spotkamy piratów w Szczecinie.



Nigdzie nie możemy znaleźć mapy z drogą do naszej mariny (portu jachtowego). Jak wiele razy podczas tego rejsu musimy zdać się na intuicję. Ale ona nas nie opuszcza. Bez problemów docieramy do miejsca, gdzie przez cały zlot będziemy nocować. Oczywiście na "Bezanie". Wieczorem dojeżdżają znajomi i teraz załoga liczy 11 osób.

Kolejne dni spędzamy na podziwianiu jednostek i braniu udziału w imprezach organizowanych na Wałach Chrobrego. Największe i najpiękniejsze żaglowce świata w jednym miejscu zapierają dech w piersiach nie tylko fanatykom pływania. Świadczą o tym m.in. gigantyczne kolejki na statki. My mogliśmy podziwiać je wszystkie pływając. Koncerty, parady, pokazy sztucznych ogni, spektakle, jarmark – to obok zwiedzania jednostek najciekawsze atrakcje. Najbardziej charyzmatyczna okazała się załoga meksykańskiego żaglowca Cuauhtemoc. Najdłużej przyjmowali gości, zorganizowali pokaz walk, na pokładzie rozbrzmiewała ich tradycyjna muzyka. Czterodniową imprezę zamyka wspaniała parada pożegnalna na Odrze i Zalewie Szczecińskim.

To już koniec wypoczywania. Teraz załoga "Bezana" przygotowuje się do regat Unity Line oraz Morskich Mistrzostw Polski IMS w Świnoujściu.

Komentarze
ŚWIETNA RELACJA ! Ewa Brykalska z dnia: 2007-08-14 16:08:04
re: Przemek Ż. z dnia: 2007-08-14 20:38:19
poprawka krzaczka;) Przemek Ż. z dnia: 2007-08-14 20:41:07
brawo Marcin Panek z dnia: 2007-08-14 21:33:39
Elbląg-Zatoka Gd. balastówką Marcin Panek z dnia: 2007-08-14 22:08:12
hmm Karolina Malentowicz z dnia: 2007-08-15 11:41:23
Odp: hmm Ewa Brykalska z dnia: 2007-08-15 12:56:33
MISKA-UnityLine Krzysztof Brykalski z dnia: 2007-08-15 15:08:16
podziwiam Andrzej Hasip Mazurek z dnia: 2007-08-15 15:58:00
Odp: podziwiam Przemek Żyła z dnia: 2007-08-16 02:50:14
Bezan już na Unity Line Przemek Żyła z dnia: 2007-08-16 23:29:42
trzymamy kciuki Ewa Brykalska z dnia: 2007-08-17 12:28:03
Kołobrzeg Zbigniew Brykalski z dnia: 2007-08-17 21:13:46
Fotki od Bacinosa Marcin Panek z dnia: 2007-08-19 21:15:00
Odp: Fotki od Bacinosa Ewa Brykalska z dnia: 2007-08-21 19:52:40
Film z regat Unity Line Staś Brykalski z dnia: 2007-08-21 22:10:18
Odp: Film z regat Unity Line Spinoza z dnia: 2007-08-24 22:25:18