TAL SHIPS - RIPOSTA

Ryszard Rakower lubi żaglowce i masowe imprezy z ich udziałem. To Jego prawo do brunetek, co nie wyklucza ze społeczności amatorów blondynek. Podtytuł witryny uprzedza lojalnie - to jest subiektywny pokład. Nie tolerujemy kłamstwa, ale jestesmy otwarci na róznego rodzaju oceny. Drogi Ryszardzie - wiem, ze czytujesz i komentujesz zawartość tego okienka od dawna. Pamiętasz newsy Gieni Moczydłowskiego, Bolesława Kowalskiego, Krzysztofa Jaworskiego, Wojciecha Górskiego i jeszcze kilku innych z "tej opcji", którzy pojawili się w moim okienku. To byli odważni faceci, którzy bezskutecznie próbowali moich Gości przekonać do swoich racji. Mnie takze nie przekonali.

Ja tam, w krytykowanym przez Ciebie newsie nie mogę doszukać się szkalowania. Nawet Ty piszesz - Mnie bawią takie zarzuty Pana Marka Wójtowicza. Po prostu Markowi impreza sie nie podobała i jestem pewny, ze "nikt za Markiem nie stoi".  Ja nie ukrywam, że żaglowce mnie zupełnie nie interesują i nie widzę istotnego związku między tymi statkami, a normalnymi jachtami. Nie lubię wielkich masowych imprez i dlatego w nich nie uczetniczę. Nie słucham takze szant, a przecież zaproszenia na takie koncerty znajdujesz w tym okienku takze. Nie krytykujętych co lubią brunetki, bo ja zamiast tego ... interesuję się blondynami. Po co to wyjaśnienie? Żeby wyłozyć kawe na ławę. 

Oczywiście nie odmawiam zamieszczenia Twojej korespondecji, a wręcz przeciwnie -  jestem niezmiernie kontent i dziękuję. Przepraszam, ale zamieszczam tylko jedną fotografię. Mój łebmajster robi się coraz surowszy. Jestem w trakcie pertraktacji na temat ilustracji do przygotowywanego newsa Mariana Lenza. Archiwum newsów to przecież 10 lat.

Żyj wiecznie !

Don Jorge

tu klik dla Ryszarda

================

Pranie matki Brown czy żeglarski sznyt?

Don Jorge,
skoro zamieścił Pan na swoich internetowych łamach tekst szkalujący największą a nie mającą precedensu w historii Szczecina żeglarską imprezę to mam nadzieję, że nie odmówi Pan prawa do zamieszczenia sprostowania. A jest co „prostować”…
Zorganizowanie tak ogromnej imprezy jest zadaniem logistycznym, wykraczającym poza zdolność pojmowania zwykłego śmiertelnika. Sam miałem ogromne obawy, bo zarówno wiadomości prasowe jak i te podawane z ust do ust nie napawały optymizmem.
W centralnym punkcie Zlotu, jeszcze na kilka dni przed jego otwarciem, trwały prace przy największej szczecińskiej inwestycji – układano rurociągi do oczyszczalni ścieków. To, że zakończono te prace dosłownie na dzień przed Zlotem zasługuje na słowa uznania.
A przecież nie były to jedyne prace, które przed TTSR należało wykonać. Wymalowano
Mosty Trasy Zamkowej, wykonano elewację szczecińskiego Dworca, wykonano remonty nabrzeży Odry i wiele, wiele innych prac dokładając starań aby miasto wyglądało godnie na przyjęcie gości. Czy to znaczy, że osiągnięto ideał? – pewnie nie, ale doświadczenie zdobyte przy organizacji Zlotu z pewnością będzie procentować w przyszłości.
Mnie bawią takie zarzuty Pana Marka Wójtowicza jak na przykład ten:
„Przyjechałem dwa dni przed zlotem i w napięciu obserwowałem ustawianie dziesiątek tojtojek” – pewnie ich brak na masowej imprezie byłby zdaniem tego Pana bardziej odpowiedni. No a już to: „Żaglowce nasze zgrabne, bo polskie z ciasno zwiniętymi żaglami na rejach , a obok meksykański "Quatemoc" ze zwisającymi jak pranie matki Brown szmatami, ale bardzo marketingowo to wyglądało plus na noc Meksykanie założyli żarówki na rejach.” – świadczy, że Autor krytyki wykazał się co najmniej ignorancją.



Pomijam, że ów meksykański żaglowiec nazywa się „Cuauhtemoc” a „szmaty” na rejach to żagle ale nie mogę wyjść z podziwu, że Pan Wójtowicz nie wie, że takie specyficzne zwijanie żagli to żeglarski sznyt na specjalne okazje. Byłbym tego samego zdania co Autor gdyby w taki sposób zwijano żagle w morzu. Rzeczywiście, na „Darze Młodzieży” żagle były zwinięte wzorowo. Można było odnieść wrażenie, że ich nie ma, ale nie mogę powstrzymać się od poinformowania, że kiedy „Dar” wpływał do Szczecina, na wysokości dawnej stoczni jachtowej, na nabrzeżu wiwatowało kilkadziesiąt osób na cześć naszej fregaty. Niestety, z pokładu żaglowca dało się słyszeć kilka razy powtórzone „do roboty”…spontaniczna radość witających ustała. O ileż piękniej, mimo „defektów” w ożaglowaniu, zaprezentowali się Meksykanie? - Gala rejowa na wejściu i wyjściu, meksykańska muzyka dobiegająca z pokładu…
Widać było jak na dłoni, że meksykańscy żeglarze trafili na swój statek z zamiłowania do morza a nie z łapanki.
A teraz słów kilka z opiniami kapitanów żaglowców za internetowym wydaniem „Gazety”:

- Świetna organizacja, wspaniała publiczność, załogi bawiły się znakomicie i z pewnością bardzo mile będą wspominać pobyt w waszym mieście - mówią zgodnie żeglarze.
Żal opuszczać Szczecin
Kapitanowie niektórych żaglowców uczestniczących w szczecińskim finale The Tall Ships' Races w poniedziałkowe popołudnie podzielili się z nami swoimi wrażeniami z pobytu w Szczecinie.
Mario Carbajal Ramirez
„Cuauhtemoc” (Meksyk)
Organizacja była wspaniała, a moja załoga spędziła w Szczecinie kilka fantastycznych dni. Jesteśmy trzeci raz w Polsce i po raz kolejny spotkaliśmy się z bardzo ciepłym przyjęciem. Na naszym żaglowcu zawsze panował wielki tłok, ale wcale nam to nie przeszkadzało. W poniedziałkowe popołudnie pobiliśmy rekord liczby odwiedzających pokład "Cuauhtemoca" podczas jednej wizyty w porcie. Naliczyliśmy 40 tys. turystów, a spodziewamy się, że do końca pobytu w Szczecinie będzie to 45 tys. osób. Do tej pory rekord należał do Sztokholmu, gdzie przez nasz żaglowiec przeszło 36 tys. osób.
Pokład "Cuauhtemoca" to część Meksyku. Jesteśmy szczęśliwi, że nasza załoga mogła pokazać szczecinianom kulturę naszego kraju i bardziej go wam przybliżyć.
Rusli Idrys
„Tunas Samundera” (Malezja)
Zanim przypłynęliśmy do Polski, cała załoga przeczytała nieco o waszym kraju. Płynęliśmy tu nastawieni bardzo pozytywnie. Jednak to, co zobaczyliśmy w Szczecinie, przerosło nasze oczekiwania. Jesteśmy zachwyceni waszym miastem, Polakami, tak bardzo serdecznym przyjęciem i tym, że wokół nas widzimy tylko roześmiane twarze. Cała załoga bardzo żałuje, że musimy już wyruszyć w dalszą podróż. Bardzo namawiali mnie, by pozostać w Szczecinie jeszcze tydzień. Niestety to niemożliwe. Jesteśmy w trakcie rejsu dookoła ziemi i mamy bardzo dokładny terminarz, którego musimy się trzymać.
Clare Cupples
„Lord Nelson” (Wielka Brytania)
Szczecin jest wspaniały. Najbardziej zapadła mi w pamięć parada załóg. Wzdłuż trasy przemarszu było mnóstwo osób. Te tłumy ludzi nie tylko przyglądały się załogom, ale tak naprawdę współuczestniczyło w przemarszu, bawiąc i ciesząc się razem z nami. Z tak wspaniałą reakcją ludzi jeszcze się nie spotkałam. Niesamowicie było podczas rozdania nagród [w amfiteatrze w parku Kasprowicza - przyp. red.]. Było tyle osób, że aż się tego tłumu wystraszyłam (śmiech). To, jak zostaliśmy tam przyjęci, zapamiętamy na długo.
Klas Jagdum
„Christian Radich” (Norwegia)
Ja mam tylko jedną uwagę: ciężko było dostać się do własnej jednostki. Nie można było podjechać samochodem, chociaż było to w pewnym momencie potrzebne. Poza tym pobyt w Szczecinie będziemy wspominać bardzo miło i to nie tylko z tego powodu, że właśnie tu otrzymaliśmy nagrodę za zwycięstwo w regatach.

http://serwisy.gazeta.pl/kraj/1,34309,4369619.html

W załączeniu kilka fotografii ze „szmatami”. Okazuje się, że zamiłowanie do „nieporządku” cechuje nie tylko żeglarzy meksykańskich, ale i wielu innych. Niech przemówią fotografie.
Zdjęcia ze Zlotu z wyjątkiem rosyjskiej repliki fregaty „Standard”. Te zrobiłem podczas jej wizyty w Szczecinie przed dwoma laty.

Pozdrawiam – Ryszard Rakower





Komentarze
Polska Kuba Meisner z dnia: 2007-08-16 22:52:55
Odp: Polska Izydor Węcławowicz z dnia: 2007-08-22 00:12:38
Odp: Odp: Polska agmanow z dnia: 2007-08-23 22:29:50
Cieszy mnie Witold Liliental z dnia: 2007-08-17 04:13:16