ARMATOR - BUDOWNICZY CZYLI CHARAKTER

Często słyszę zarzuty, że "ty ciągle tylko o armatorach", a "mnie na jacht nie stać". Nieprawda - prawie kazdego stać na taki wydatek pienięzny, ale poświecenia, poświecenia, poswięcenia brakuje. Ja to nazywam umiłowaniem żeglarstwa. Bo nie jest tak, ze wpatrzony jestem w "wypasione" Bavarie. Odwrotnie - specjalny sentyment mam dla skromnych, niejednokrotnie sklejkowych łódeczek, których zadbanie świadczy o włascicielach. Bo prawdziwy żeglarz to armator!  Armator jest zeglarzem 24 godziny na dobe i przez 365 dób w roku. Nie od urlopu do urlopu i to wcale nie kolejnego. Mówią, ze jachting armatorski jest elitarny. Prawda, ale ta elitarnośc okupiona jest "tylko" nieopisanym poswieceniem, pracowitośwcią, uporem i dwoma prawymi dłońmi. Mam dla was opis tegorocznego rejsu mikrojachcika budowanego własnoręcznie przez usteckiego artystę malarza, grafika, plastyka Romana Kwiatkowskiego - ksywka "Kwiat". Budował go aż 6 lat. Wykazał się umiejętnością "liczenia do dwóch" - czyli jak mawia Tadeusz Duma (s/y "Dumka") - liczy na siebie. Romanie - Ustka powinna być dumna z Ciebie !

Dziękuję "Naszemu Człowiekowi w Ustce - Edwardowi Zającowi (s/y "Holly") za wymuszenie na "Kwiatku" poniższego opowiadanka. 

Brawo Roman ! Chylę czoło i gratuluję !

Kamizelkę podobno zakładasz, wiec zyj wiecznie !

Tu klik dla"Kwiatka"

Don Jorge

_______________

Drogi Jurku.
W lipcu nadesłałem Ci informację o rejsie Romka Kwiatkowskiego na jachciku “Romuś” (6m.). Teraz dalszy ciąg informacji, a właściwie krótki opis całego rejsu.
Ustecki artysta Roman Kwiat – Kwiatkowski swego “Romusia” budował własnoręcznie przez 6 lat. Przez następne 10 lat pływał na nim samotnie po Bałtyku, wzdłuż polskiego i niemieckiego wybrzeża. Jako samotny żeglarz, miał zwykle problemy z uzyskaniem zezwolenia na takie pływania. Jako anegdotę można przytoczyć, że gdy otrzymał zezwolenie na samotne pływanie po redzie Ustki, to zaraz w “Wiadomościach Żeglarskich” pojawiła się informacja, że w okolicach Ustki można spotkać przeszkodę nawigacyjną – jacht “Romuś”. Był też czas, gdy udawał, że nie jest na jachcie sam ... Ostatnio miał już zezwolenie na samotne żeglowanie 5 mil od lądu.
Jednak od maja weszły przepisy liberalizujące żeglarstwo morskie i Roman oficjalnie odprawił się na swój wymarzony rejs. Czekał na niego 10 lat. Ale oddajmy mu głos.
Edward Zając
___________________


Budowniczy - skipper - samotnik o rejsie:

 

Samotny żeglarz (fot. Justyna Zduńczyk)......                                 .....  i jego zgrabniutki mikrojachcik

24 czerwca odcumowałem “Romusia” i z duszą na ramieniu podpłynąłem do GPK-u, aby się odprawić na Bornholm. Jednak wszystko odbyło się bezboleśnie i już po kilku minutach, jako wolni ludzie, ruszyliśmy śladem moich marzeń. Popłynęliśmy – ja i “Romuś”.

Wpierw odwiedziliśmy na Bornholmie Nekso, a później znane i ulubione Svaneke, Gudjem, Allinge i Hammerhafnen. Stąd zamierzałem zrobić skok do Simmirsham, ale wiatr zdecydował, że korzystniej będzie popłynąć do Ystad. Dmuchał w rufę z siłą prawie 6 B., więc już po 8 godzinach, w strugach deszczu, witałem pierwszy port szwedzki. Muszę tu zaznaczyć, że we wszystkich portach spotykałem się z życzliwością, do której często dołączało się uznanie dla żeglowania tak małym jachcikiem. Cóż mogłem mówić – mój jacht jest tak duży, jak zasobność mojego portfela w czasie jego budowy!

Po dwóch dniach wypłynąłem w kierunku Trelleborga, ale pogoda zmusiła mnie do schronienia się w Gislovs Lage, gdzie spędziłem pięc dni. Tak długie oczekiwanie na zmianę pogody sprawiło, że minąłem Trelleborg i zatrzymałem się na noc dopiero w Hollviken. Następnego dnia popłynąłem trochę w Sund, aby zrobić zdjęcie mostu łączącego Danię ze Szwecją. Stąd zmieniłem kurs na wyspę Mon. Niestety, wiatr gdzieś uciekł i wrócił dopiero po kilku godzinach w postaci szkwałów z deszczem. Wieczorem widzę już słynne klify, ale wściekła fala i przeciwny wiatr powodują, że dopiero o czwartej rano wpływam do Klintholm. Spędzam tu bardzo przyjemne trzy dni. Chociaż swój rejs traktuję normalnie, żaden to wyczyn, to moje samotne pływanie sprawia, że wielu żeglarzy wyraża uznanie dla takiego rejsu. W Klintholm dostałem w prezencie sporego, wędzonego węgorza – i czułem się zakłopotany takim wyrazem uznania.



Przy pięknej, chociaż wietrznej pogodzie przepływam do małego, uroczego porciku Hesnes na wyspie Falster, skąd już następnego dnia płynę do Gedser na południowym cyplu wyspy. Tutaj żegnam się z Danią i duńskimi komarami, które mnie bardzo polubiły. Pożegnanie duńskich wysp umilały dwa morświny, które odprowadzały mnie w kierunku Niemiec. Tutaj wpływam do porciku Darser Ort, gdzie przywitały mnie niemieckie komary, równie krwiożercze jak duńskie. Już następnego dnia o świcie uciekam więc w kierunku Stralsundu. Przy pięknej, słonecznej pogodzie docieram tam przed wieczorem. Marina pełna, ale załoga niemieckiego jachtu robi mi miejsce przy swojej burcie i wita puszką zimnego piwa – miły gest po całodziennym żeglowaniu. Spędzam tutaj trzy dni podziwiając piękną architekturę miasta. Trafiłem na jakieś święto czy festyn; ludzie poprzebierani w średniowieczne stroje a na rynku występują zespoły muzyczne.

Mimo zapowiedzi silnych wiatrów ruszam w kierunku Greifswald Vicku. Przede mną, w szkwałach i deszczu, płynie kilka jachtów niemieckich. Neptun dmuchnął ostro i na małym foczku GPS pokazuje 7,2 węzła! Ze zdumieniem przecieram szybkę, ale wynik zgadza się. Dla “Romusia” to szybkość ponaddźwiękowa i bałem się, że zabraknie wody przed dziobem. W kierunku Wolgast popłynąłem dopiero po czterech dniach, po drodze zawijając do nowoczesnej mariny Kroslin. Może nawet jest imponująca, ale jakaś bez wyrazu, beż żeglarskiego klimatu. Mimo deszczu i silnego wiatru płynę dalej, do Wolgast, a następnego dnia do Rankwitz. Tu czekam trzy dni na poprawę pogody – i ostatecznie przy deszczu i silnym wietrze płynę do Monkebude. Doszły jeszcze emocje na wypłyceniach przy wejściu, ale opłaciło się – marina spokojna i postój przyjemny.

Próbka talentu Romana

Ostatnim niemieckim portem było Ueckermunde – port znany mi z poprzednich rejsów. Mimo przyjemnych wspomnień nie zostajemy tu długo: kierujemy się do boi granicznej i następnie płynę do Trzebieży. Popędzam “Romusia”, bo musimy zdążyć do Szczecina na zlot żaglowców. Nie spóźniliśmy się: z pokładu “Romusia” podziwiałem piękne żaglowce, miód i piwo piłem wspólnie z braćmi, którzy też mają jachty, tylko “trochę” większe.

Rejs, zaplanowany początkowo na miesiąc, wyraźnie się przedłużał – jakbym chciał odbić sobie lata zniewolenia. Po wypłynięciu ze Szczecina odwiedzam po drodze wszystkie kolejne porty, aby tylko rejs trwał. Przy wejściu do Mrzężyna, już chyba tradycyjnie, zahaczam o mieliznę. W Kołobrzegu, do którego wejście jest teraz łatwiejsze, spotykam jachcik “Holly” z moim serdecznym kolegą Edkiem. W Ustce zwykle stoimy burta w burtę.

“Holly” zostaje w Kołobrzegu, a ja płynę do Darłowa. Tutaj tylko nocleg i rano płynę do Ustki. Jest niedziela, więc nie muszę okrążać poligonu. Przy przeciwnym wietrze, trochę pomagając sobie silnikiem, przed wieczorem 19 sierpnia wpływam do Ustki. Koło zostało zamknięte. Rejs trwał 56 dni, przepłynąłem 590 mil, odwiedziłem 27 portów. Zrobiłem mnóstwo zdjęć i sporo szkiców, które pomogą mi przygotować wystawę tematycznie związaną z portami odwiedzonymi w czasie tego rejsu.

“Romuś” okazał się dzielnym jachcikiem i nie zawiódł mnie w żadnej sytuacji. Jednak apetyt rośnie – w planach mam wiele innych, ciekawych rejsów.

Roman Kwiatkowski






Komentarze
Podziwiam. Marek Gałkiewicz z dnia: 2007-09-30 14:07:41
Dalsze plany Edward Zając z dnia: 2007-09-30 14:43:42
oby! Tomasz Lukawski z dnia: 2007-09-30 22:48:53
bezpieczne żeglowanie Jarek Kaczorowski z dnia: 2007-10-01 20:30:41
Popieram w calej rozciągłości Krzysztof Kwasniewski z dnia: 2007-10-01 21:17:02
Nie wkleił mi się cały post Krzysztof Kwasniewski z dnia: 2007-10-01 21:43:23
Odp: bezpieczne żeglowanie Edward Zając z dnia: 2007-10-02 09:37:53
Szkolenie Krzysztof Kwasniewski z dnia: 2007-10-02 10:51:31
Odp: Szkolenie Edward Zając z dnia: 2007-10-02 13:21:35
Szkolenie i nie tylko Krzysztof Kwasniewski z dnia: 2007-10-02 15:49:11
Odp: Szkolenie i nie tylko Edward Zając z dnia: 2007-10-02 18:02:35
kasa Krzysztof Kwasniewski z dnia: 2007-10-02 18:58:20
Odp: Szkolenie i nie tylko Edward Zając z dnia: 2007-10-02 18:51:24
Liberalizacja Krzysztof Kwasniewski z dnia: 2007-10-02 19:38:35
Odp: Szkolenie Jerzy Makieła z dnia: 2007-10-02 14:44:18
pieniądze Krzysztof Kwasniewski z dnia: 2007-10-02 16:12:39
Odp: Szkolenie Mariusz Wiącek z dnia: 2007-10-02 17:15:17
jeden worek Krzysztof Kwasniewski z dnia: 2007-10-02 17:51:57
Odp: jeden worek Mariusz Wiacek z dnia: 2007-10-05 18:23:13
różnica? Krzysztof Kwasniewski z dnia: 2007-10-05 22:19:48
Ty w dalszym ciągu nic nie rozumiesz... Wiesław Śliwowski z dnia: 2007-10-06 08:42:39
historia Krzysztof Kwasniewski z dnia: 2007-10-06 09:32:21
REJS Edward Zając z dnia: 2007-10-06 19:49:51