Prezes SAJ podrzucił mi informację o warsztatach dokształcających, które SAJ propaguje z całym przekonaniem. Nauki nigdy za duzo, zwłaszcza teraz. Zwracam uwagę, ze "system angielski" przyjmuje się u nas samorzutnie i dobrowolnie. Kładę nacisk na słowo "dobrowolnie".
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
_________________________
Witam Don Jorge,
Już wiemy, że w dniach 1-2 grudnia 2007 r. będą się odbywały Warsztaty Nawigacyjne. Warsztaty te będą obejmowały w głównej mierze zajecia praktyczne z zastosowania profesjonalnych materiałów stosowanych przez instruktorów RYA.
Warsztaty bedzie prowadził p. Dariusz Suchomski, który reprezentuje szkołę Sail-Excalibur z Wielkiej Brytanii - uznawaną przez RYA.
Początek 01. 12. 2007 r. o godz. 1000 w JKM "NEPTUN" Gdańsk-Górki Zachodnie, ul. Przełom 10. Dojazd autobusem linii 111 od Dworca Głównego w Gdańsku. Przewidywany koszt Warsztów to ok. 500,00 pln. Ilośc osób od 6-12. Dane kontaktowe: mailto: darek@sail-excalibur.co.uk , tel. +447988023429 (Dariusz Suchomski)
Chciałbym zaznaczyć, że Stowarzyszenie Armatorów Jachtowych (SAJ) propaguje taki styl doszkalania i ciągłej edukacji.
Jak już wiadomo w planie jest zorganizowanie jednodniowego szkolenia SRC z wydanym zaswiadczeniem RYA.
A wszystko po to aby przygotować się do wiosny i sezonu 2008 r.
Pozdrawiam wszystkich
Grzegorz Kuchta
To, ze panuje balagan organizacyjno prawny, ze mamy zwiazek zeglarski zamiast zwiazku zeglarzy, wcale nie oznacza, ze sztuka zeglarska w Polsce schodzi na psy i uratowac nas moze jedynie import Yachtmasterow RYA czy Masterow of yachts.
Nawet najbardziej prestizowa tekturka nie plywa sama z siebie...
Pozdrawiam
Krzysztof Bienkowski
To ja już nie rozumiem ani Jarka (jego naprawdę trudno) ani Ciebie. Czy warsztaty nawigacyjne organizaowane przez Darka (po raz drugi) są oznaką tego, że rodzima sztuka zeglarska schodzi na psy? Czy to też oznacza, że jedynym ratunkiem dla naszego żeglarstwa jest import Yachtmasterów? Na razie przybyło ich aż dwóch. Naprawdę trudno jest mi doszukać się związku inforamcji z newsa z dyrdymałami o Bondzie.
To, że wreszcie jest realizowany, i to w minimalnym zakresie, pluralizm szkoleniowy (zresztą nadal wbrew zapisom ustawy) to jest jakiś powód do narzekania? Chyba nie. To chyba dobrze, że jest wybór gdzie, jak i z kim można się szkolić. Dziwi tylko, że takie głosy jak Twoje i Jarka pojawiają się przy dopiero próbie zaoferowania czegoś innego niż to co oferuje PZŻ w zakresie szkolenia. Myślę, że powszechna krytyka systemu szkolenia w naszym kraju nie jest bezpodstawna i pojawienie się konkurencyjnego modelu może tylko spowodować poprawę tegoż rodzimego.
A papier rzeczywiście sam nie pływa. Trzeba się uczyć i owe warsztaty są taką okazją.
Pozdrawiam
Mariusz Główka
PS. A to co napisał Jarek, to dla mnie zwyczajne dyrdymały, w dodatku nie na temat. Jak chce wylewać swe żale, to powinien przekonać Don Jorge do powieszenia tego jako oddzielny wątek, a nie podwieszać się pod news o sensownym przedsięwzięciu.
Jeżeli chodzi o mój głos to daję go od paru lat, zresztą bez próby zrozumienia przez interlokutorów.
Ponieważ życie przerosło kabaret, to może już tylko kabaretowo można. Jak czytam o "prawdziwych kapitanach" z RYA czy tam skąd inąd (vide szkoła A. Jassera) to widzę kilka rzeczy; że na puste miejsce "dp zagospodarowania" pchają się inni, ci prawdziwi, za wyższą jakość wyższa cena, co zresztą sam twórczo przewidziałem kilka lat temu i jeszcze co mi uparcie wbijał do głowy kolega Radwaniecki - zwracam honor, że żeglarstwo jest dla bogatych.
Liberalizacja w kształcie w jakim się ukazała nic nie zliberalizowała, uwłaszczyła tylko sterników jachtowych i spauperyzowała go granic mulistego dna wyższe stopnie żeglarskie PZŻtu. Stąd run na "prawdziwe" patenty rodem z Wielkiej Brytanii czy USA. Miało być bezpatentowo, ale jak zwykle wyszło tak jak zwykle. Jak ktoś chce się uczyć to niech się uczy od tych co potrafią, niekoniecznie na patent, nawet ten z RYA. Tyle.
Nie będę się dalej rozwodzić, bo jak przypuszczam i jak sam piszesz, zrozumienie moich poglądów przychodzi Ci z trudem. Umiejętności czytania ze zrozumieniem uczono kiedyś już w szkole podstawowej, z podkreśleniem na - kiedyś.
Pozdrowienia - Jarek Czyszek
Jeżeli chodzi o mój głos to daję go od paru lat, zresztą bez próby zrozumienia przez interlokutorów.
Rzeczywiście, po paru próbach można zwątpić, zatem nic dziwnego.
Jak czytam o "prawdziwych kapitanach" z RYA czy tam skąd inąd (vide szkoła A. Jassera) to widzę kilka rzeczy; że na puste miejsce "dp zagospodarowania" pchają się inni, ci prawdziwi
Widzę, że pijesz do mnie. Nie moja wina, że Don Jorge użył takiego sformułowania we wstepie do mojego newsa http://www.kulinski.gdanskmarinecenter.com/art.php?id=541&st=45&fload=1 . Takie Jego prawo, jako gospodarza witryny. Ja wyraziłem swoje odczucia do owego wstępu w komentarzu p.t. "Dziekuję".
Miało być bezpatentowo, ale jak zwykle wyszło tak jak zwykle. Jak ktoś chce się uczyć to niech się uczy od tych co potrafią, niekoniecznie na patent, nawet ten z RYA. Tyle.
Każdy uczy się od tego, od kogo ma ochotę. Zwłaszcza w UK. I uczy się właśnie po to, aby umieć, a nie na patent. Tam w przeciwieństwie do naszego systemu, za którym (mam wrażenie) tak wzdychasz, nie ma obowiązku posiadania patentu. To u nas, w systemie bronionym przez PZŻ, większość szkoleń jest na patent. Czyżby jakaś zawiść, niedowartościowanie? Czy zwykły bełkot?
zrozumienie moich poglądów przychodzi Ci z trudem. Umiejętności czytania ze zrozumieniem uczono kiedyś już w szkole podstawowej, z podkreśleniem na - kiedyś.
Obawiam się, że nie znasz mojego Pesela :))) Inaczej byś na to "kiedyś" nie kładł nacisku. Niestety, po to żeby ktoś mógł czytać ze zrozumieniem, to wcześniej ktoś inny musi pisać z sensem. A tego nie we wszystkich szkołach uczyli.
Po co takie osobiste wycieczki. Jarek ma specyficzne pioro. Potrafi namalowac niezwykle obrazy, lecz w sposob dosc hermetyczny. Nie kazdy potrafi je wlasciwie odczytac.
Jesli chodzi o patenty, to okazuje sie, ze obecne przepisy w praktyce utrudniaja mlodym zeglarzom wyczartetowanie jachtu. Dla armatorow plastik jest niewiele wart i wola dac jacht egzaminowanemu sternikowi morskiemu. A z braku polskich certyfikatow kompetencji nie pozostaje nic innego jak robic YM czy MoY.
Co dalej? Zmiana ustawy jest podstawa do nowelizacji rozporzadzenia. Jakie ono bedzie nie mam pojecia. Oby madre...
Lacze pozdrowienia
Krzysztof Bienkowski
Jesli chodzi o patenty, to okazuje sie, ze obecne przepisy w praktyce utrudniaja mlodym zeglarzom wyczartetowanie jachtu.
Zgadzam się z tym. Ale to wina naszego systemu i osób które forsowały obecne rozwiązania, zamiast zgłębiać zasady jakie panują w krajach, gdzie żeglarstwo turystyczne jest zdecydowanie bardziej rozwinięte i brać z nich przykład. Wylewanie żalu z powodu jednego kursu prowadzonego wg standardów RYA, to akurat działąnie kierowane w zupełnie przeciwną stronę.
Dla armatorow plastik jest niewiele wart i wola dac jacht egzaminowanemu sternikowi morskiemu. A z braku polskich certyfikatow kompetencji nie pozostaje nic innego jak robic YM czy MoY.
To również jest efekt popełnionych błędów systemowych. Mamy ewidentny objaw braku rynku jachtów do czarteru. Armator oczywiście może ustalić własne wymagania i dowolnie dysponować swoją własnością. Ale gdyby czuł na plecach oddech konkurencji, to zwyczajnie nie stać by go było na stawianie wygórowanych wymagań. Wrócę do pierwszego zdania w akapicie, restrykcyjne wymagania jakie były i to zrówno w stosunku do jachtów, jak i żeglarzy, powodują, że nikt "mocny" nie inwestuje we flotę czarterową. A sądzę, że na pewno znalazłoby się kilku inwestorów zagranicznych, a także największych czarterodawców śródlądowych, którzy mieliby chęć i potencjał do tworzenia floty czarterowej na naszym wybrzeżu. Inna sprawa, to gdzie tą flotę trzymać?
Jeszcze zdanie związane z "osobistymi wycieczkami". Ja nie robiłem Yachtmastera dla czegokolwiek czy kogokolwiek. Jak rozpoczynałęm w grudniu 2006, to nikomu nie śniła się uznawalność obcych papierów, jaką będziemy mieli po 1 stycznia. Robiłem to, właśnie dlatego że chciałem się nauczyć i poddać ocenie, że umiem (bądź nie). A w Chorwacji, tam gdzie głównie pływam, YM potrzebny jest mi "na plaster", bo od dawna żegluję posługując się kwitem VBr. Dlatego zirytowały mnie owe "hermetyczne obrazy" i jakieś dziwne podchody Jarka.
Pozdrawiam
Mariusz
A w Chorwacji, tam gdzie głównie pływam, YM potrzebny jest mi "na plaster", bo od dawna żegluję posługując się kwitem VBr.
Przepraszam, zapomniałem po co mi Yachtamster w Chorwacji. Już wypisałem pierwszą "opinię" dla PZŻtu podpisując się "MCA/RYA YACHTMASTER OFFSHORE". A co, niech się zastanawiają kto to.
1. Piszesz że żelarstwo jest dla bogatych, rozejrzyj się po Świecie, tym bezpatentowym i z minimalnymi ograniczeniami formalnymi w żeglowaniu - sami bogaci tam żeglują? I wszyscy tam maja patenty "prawdziwych kapitanów", te za wyższą cenę, jako przepustkę do bogatego żeglarstwa? Naprawdę?
2. Piszesz o runie "na prawdziwe patenty" w Polsce, zapominając, ze komentujesz news o warsztatach nawigacyjnych - takich odbywanych dla wiedzy, nie dających patentu. Komentujesz też ironicznie propozycję nauki "od Tych co potrafią", dodam - również uczyć potrafią... Znasz jakieś inne propozycje porządnego nauczenia się planowania podróży - dodam po polsku?
3. Zapominasz przy tym, że to co nazwałeś "runem" na zagraniczne stopnie dotyczy jak narazie paru zaledwie osób a Polsce, co jakby niezbyt do wyrażenia "run" pasuje. Bo przecie nie piszesz o chorwackiej bumadze za parędziesiąt euro ;-)
4. Speuperyzowanie stopni PZŻ nie dotyczy tylko stopni "wyższych". Dotyczy wszystkich stopni PZZ. I nie "liberalizacja" tak przecież nieśmiała i powolna tu winna, ale ci co kiepsko, odtwórczo, bez przygotowania wzięli się za "nauczanie na patent". Na dodatek produkują "posiadaczy patentu" masowo no i przede wszystkim po najmniejszych możliwych kosztach. To wina ludzi, którzy żeglarskie nauczanie przy pomocy kiepskiego prawa zmonopolizowali.
5. mając powyższe na uwadze, uważam że to bardzo dobrze, że chociaż na ostatnim etapie pełzająca w Polsce od kilkunastu lat "liberalizacja" uwłaszczyła sterników jachtowych.
Ahoj
Jaromir Rowiński
(sternik jachtowy z patentem kapitana przedlipcowego) ;-)))
Drogi Jaromirze,
Rzadko ostatnio bardzo zagladam do internetu, zatem jeśli już coś napiszę to bywa, że zawisa w próżni braku mojej odpowiedzi na najbardziej może i wnikliwe komentarze. Piszesz o "fabryce" patentów. Jeżeli chodzi o stopień j.st.m. i kapitana jachtowego z pewnością nie była to żadna fabryka. Teraz jest fabryka, owszem - skądinąd wiem o tysiącach wniosków do przerobienia przez Chocimską. To jest owe dołowanie. Można o egzaminach na kapitana PZZtu mieć rozmaite zdanie, jednak przyzwoitość nakazywała by dyskutować na ten temat tym, którzy ten egzamin zdali - wówczas mają przynajmniej proste porównanie. O ile mnie pamięć nie myli Ty nie zdawałeś. Broń Panie Boże jakiś zarzutów, gentleman'i o faktach po prostu nie dyskutują.
Liberalizacja uprawiania żeglarstwa - jak najbardziej, jednak nie trzeba od razu przy okazji zarzynać wszystkiego, tego co dobre razem z tym co było złe.
Szczerze mówiąc, raczej mi to wzystko powiewa, żegluję już sobie swobodnie 35 lat i jak znam życie dalej będę sobie żeglował, czego Tobie, jak i wszystkim jak najserdeczniej życzę.
Pozdrowienia - Jarek
PS. Nie zdobyłem stopnia kapitana jachtowego w fabryce patentów, za frajer też mi go nie dali skoro od dobrych kilku lat z tego kapitanowania się w dużej mierze utrzymuję żeglując bynajmniej nie na jachcikach kilkunastometrowej wielkości. W wyniku waszej działalności trzeba będzie zrobić jeszcze jeden patent? Trudno, nie ma problemu, się zrobi, przygotowanie mam niezłe.
Trzeba tak było od razu, a nie o jakimś Bondzie. Po prostu trzeba było napisać, że chodzi Ci o to, że są patenty słuszne i niesłuszne. Ty masz ten słuszny, na który ciężko zapracowałeś i go musiałeś wydreptać u przeróżnych komisji. A taki Jaromir wprawdzie też ma słuszny, ale nie musiał dreptać i dlatego nie powinien zabierać głosu. Z kolei ci którzy skuszą się na oferowane szkolenie w systemie RYA będą mieli zupełnie niesłuszny patent, bo nie dość, że nigdzie nie musieli dreptać, to jeszcze zrobią to szybciej i co gorsza inaczej. Być może też nie będą wiedzieli nic na temat różnic w krojeniu na desce plastikowej i drewnianej.
Wiesz co, nazwij się "Prawdziwym Admirałem Jachtowym" i żegluj sobie, nie na jachcikach kilkunastometrowej długości, nam nic do tego. I tak samo nie wydziwiaj jak ktoś robi coś pożytecznego dla tych co chcą żeglować na tychże kilkunastometrowej długości jachcikach. Bo większość z nas robi to, bo sprawia to frajdę przez kilka tygodni w roku, tyle ile urlopu starczy. I nie robimy kwitów po to, bo nie mamy na chleb.
Następny, co miesza żeglarstwo przyjemnościowe z wykonywaniem zawodu.
O tym czytaniu Ze zrozumieniem. Rzeczywiście nie wziąłem pod uwagę, że mogło to być już tak dawno, że juz wszystko zapomniałeś. Trudno - kijem Wisły się nie zawróci.
Pozdrowienia
Szczerze ubawiony - Jarek Czyszek
Swój poprzedni post w dyskusji z Tobą celowo sprowadziłem do kilku dość prostych punktów, wyłuszczając w nich słabośc Twoich argumentów.
Zachowując ten układ, proponuję kontynuować dyskusję. Dlatego pozwolę sobie ponownie spytać:
1. Nie odpowiadasz nadal żadnym argumentem, na potwierdzenie Twego zdania iż "żeglarstwo będzie dla bogatych". Rad byłbym poznać dlaczego w wyniku lekkiego poluzowania wymogów formalnych w żeglarstwie w Polsce taki właśnie los żeglowaniu w Polsce wieszczysz. Przyznam, że nie rozumiem dlaczego możliwość żeglowania jachtem bez patentu, tak jak bywatel Danii, Belgii, Szwecji, jak Brytyjczyk czy Holender, czemu możliwość taka prowadzić miałaby do konieczności zdobycia bogactwa, przed rozpoczęciem żeglowania...
Mógłbyś wyjaśnić o co Ci z tym "żeglarstwem dla bogatych" chodzi?
2. Nie odpowiadasz na pytanie czemu piszesz o "runie" na zagraniczne patenty pod newsem polecającym jedynie dobrowolne szkolenie, całkiem bez patentu i nie dla patentu odbywane...
Możesz napisać czemu pod newsem o szkoleniu nie na patent piszesz tyle o patentach?
3. Nie piszesz też nadal czemu kilka pojedyńczych przypadków zdobycia dobrowolnych, prestiżowych patentów zagranicznych przez polskich żeglarzy nazwasz od razu "runem na patenty".
Ile wystarcza według Ciebie na "run" - te trzy porządne patenty zagraniczne dla Polaków rocznie, a może cztery... ?
4. Nie odpowiadasz na moje zdanie dotyczące peuperyzacji wszytkich kwitów wydawanych przez PZŻ. Na temat kupczenia nimi na zmonopolizowanych nibykursach i quasiegzaminach - a przeciez wiesz, że kursy są obowiązkowe dla "niższych" stopni jedynie...
Czemu zatem ponownie piszesz o egzaminie kapitańskim, tym którego ani temat newsa, ani poprzednia moja korespondencja nie dotyczą...?
Odpowiadając na wątek "personalny":
Kolejny raz zajmuje Cię sposób wejścia przeze mnie w posiadanie kwita kapitańskiego PZŻ. Szkoda, bo wygląda to na upieranie się przy "argumentum ad personam" mam wrażenie, że z braku argumentum po prostu... Zauważ - nic nie pisałem o egzaminach, których nie zdawałem....
Poza tym - już o tym kiedyś rozprawialiśmy - w mocy pozostaje moja deklaracja, że przybiję swój kwit gwoździem na ścianie, obok półki z bębnem ze skóry wielbłąda i ze strusimi jajami (to taka półka marynarskich curiosów). Zrobię to natychmiast po tym jak do mojego prywatnego, niezarobkowego i przyjemnościowego żeglowania kwit taki nie będzie mi potrzebny. Mam nadzieję, że wówczas z posiadania swojego, podobnego kwitka będziesz czerpał jeszcze większą niż dziś satysfakcję....
PS. Ja tam sądzę, że właśnie zdejmowanie wymagań formalnych z żeglowania przyjemnościowego może spowodować "run". Po prostu "Run na wodę" ;-)
PPS. Naprawdę uważasz, że dowodzenie jednostką badawczą PAN, z naruszeniem wszelkich zasad logiki (nie wspomniawszy o przyzwoitości) zarejestrowaną w PZŻ jako jacht - jest przyczynkiem do Twojej żeglarskiej chwały? Nie sądzisz, ze zawodowy oficer marynarki mógłby taki sposób pracy uznać za nieetyczne zajmowanie jego potencjalnego miejsca pracy? Nie żebym tak myślał, PAN-u i tak na moje usługi zawodowe nie byloby stać, ale wiesz - ja jestem zawodowym oficerem marynarki...
PPPS. A może uważasz, że kilka moich kolejnych egzaminów zawodowych w polskim i brytyjskim urzędzie morskim, było zdać łatwiej niż "rozbójnika" u Batki? Aż tak stresujące było dla Ciebie brnięcie przez tamten "egzamin" - w tym udowadnianie wysokiej komisji wyższości posiadania na jachcie desek do krojenia plastikowych nad drewnianymi ?
Sam się z tego nabijałeś w wieczór pamiętny u Dębca, gdy Twój i Doktora kwit opijaliśmy...
Dziś mam dziwne wrażenie, że bardzo mocno się od tamtego czasu zmieniłeś...
Jaromir
My name is Bond
James... Bond, ten szyk... ten smak, smokingi i jedwabie, śnieżnobiały gors złamany barwnym fuluarem, delikatna muzyczka i stukot mieszadełka w szklaneczce. Ten szyk i sznyt wielkoświatowy. Tfu, cholera, a może miało być wstrząśnięte a nie mieszane, zapomniałem, w końcu to nie nasza tradycja, chociaż, może... Hornblower i admirał Nelson w dębowej beczce z brandy jakoś tam się łapią. Życie nie znosi próżni, bo próżnia zawsze się jakoś zapełnia, teraz mamy odsiecz z przydomkiem Royal, tym razem zdążyli, chociaż w '39 się nie udało. Royal zobowiązuje, chociaż nie do końca, bo szeroko w kręgach arktycznych rozpowszechniony trunek o tej nazwie podbudowuje tylko na krótko morale, a na dłuzszą metę grozi zejściem.
Tych co się na Royal'e nie łapią pocieszam, że z ostatnich pięciu miesięcy trzy spędziłem na Atlantyku a dwa na morzach pomniejszych, Północne i takie tam inne i przez ten czas nawet nie dotknęłem trójkata nawigacyjnego, pozycję biorąc wprost z komutera a poziom pływu też tak samo, tylko z osobnego okienka. XXI wiek, nawet małpa potrafi. Przy okazji Don Jorge, nie uwazasz, że warto by było w Twoim okienku rozróżniać jakoś kapitanów przed nazwiskiem. Np. Royal, reżimowy, lipcowy etc.?
Pozdrowienia - Jarek Czyszek
Właściwie to o co Ci chodzi? Za dużo wstrząśniętego, nie zmieszanego? :))
My name is błąd... WIELbłąd!
Tyle!
Trudno zrozumieć, jaki cel miał Jarek popełniając ten tekst? Protest przeciwko tym, którzy mając wiedzę i pieniądze (ważne), starają się przenieść najlepsze doświadczenia na grunt polski?
Dla mnie jest to bardzo pozytywne zjawisko. Lawina zaczęła się toczyć. Wcześniej czy później część wiedzy tych nielicznych obecnie osób, trafi do szkółek żeglarskich, zacznie być praktycznie stosowana przez instruktorów. Stanie się powszechna.
Może obecnie te angielskie stopnie są ekskluzywne, dostępne dla nielicznych, może tworzą nawet jakąś elitarną grupę "wtajemniczonych". Jednak zwykle początki tworzą nieliczni. Przypomnijcie sobie, jak nieliczna była grupa "internetowych oszołomów" marzących o żeglarskiej wolności ...
Edward Zając
Dear James,
...śnieżnobiały gors złamany (?) barwnym fuluarem....pomyliłeś fuluar z kuluarem, "fuluar" nazywa się fular, a kuluar - to po prostu korytarz.
Pozdrawiam
Y.o.s. Horatio
Wiosną 2007 brałem udział w warsztatach nawigacyjnych organizowanych przez Darka z RYA. Warsztaty odbywają się po polsku, choć pracuje się na angielskich locjach i mapach.
Żegluję własnym jachtem po Bałtyku od wielu lat, ale na warsztatach nauczyłem się mnóstwa nowych rzeczy.
Na warsztaty do Darka poszedłem, bo planowałem samodzielny rejs z Holandii do Polski przez Skaggerak, a na wodach pływowych nigdy wcześniej nie byłem. Rejs udał się wyśmienicie, a nauka okazała się bezcenna szczególnie, gdy 2 tygodnie szwędaliśmy się pomiędzy porcikami na Morzu Wattów, gdzie skok pływu i prąd są znaczne.
Różnica w metodyce nauczania jest kolosalna. Panowie z RYA wiedzą, co jest ważne i przydatne na morzu, Nie uwierzycie, ale nikt nie uczył mnie o rodzajach takielunku za to pierwszy raz ktoś praktycznie pokazał mi jak wygląda “safety briefing”, czy sensowny “passage planning”
. Mogę śmiało polecić te kursy tym wszystkim, którzy chcą sami dla siebie pogłębić wiedze żeglarską, a nie bawić się w robienie stopni dla prestiżu.
Wierzcie mi, że warto uczyć się żeglarstwa od Anglików, tak jak wyrobu serów od Holendrów.
Pozdrawiam
Hubert Terentiew
Witaj Bogdan,
Miałem takie same odczucia jak Ty po tych warsztatach odnośnie sposobu ich prowadzenia i materiałów szkoleniowych. Później dodatkowo kupiłem sobie jeszcze dwie książeczeki, m.in. o meteorologi (tu jestem najsłabszy) i oceniam, że sposób w jaki są pisane, jest naprawdę znakomity. A właśnie przedwczoraj zamówiłem w RYA dwie następne pozycje i będe się dalej dokształcał.
Pozdrawiam
Witaj,
Nie zdążyłem złożyć Ci gratulacji. CZAPKI Z GŁÓW! Cieszę się z Twojego sukcesu! Ja w tym roku skromnie. Tygodniowy rejsik do Kopenhagi. Może w przyszłym roku wyjdzie coś większego. Meteorologię kupiłem od razu kursie. W tej dziedzinie odczuwam ciągle niedosyt.
Życzę dalekich rejsów - Bogdan
Bardzo dziękuję za gratulacje :))
Pozdrawiam i życzę Ci następnego sezonu duuuużo dłuższego niż tygodniowy rejs.