Jak pamiętacie - na Konferencję Bezpieczeństwa w Mikołajkach wprosili się przedstawiciele SAMOSTERU i SAJ. W spisanej na gorąco relacji Włodzimierza Ringa przeczytalliśmy, że wnioski z obrad opracuje PZŻ. We wstępie do newsa napomknąłem, ze mam obawy co do obiektywnosci sformułowań tych wniosków. Dlaczego ? No, bo konferencje przygotowywał PZŻ pod określoną tezę. Na razie PZŻ jeszcze duma, jak by tu napisać, aby nie dać się złapać w zastawione przez siebie wnyki.
SAMOSTER nie bawi się w kunktatorstwo. Po prostu pisze jak było i co z tego wynika. Prezes SAMOSTERU - Andrzej Kapłan zezwolił mi na przedruk wniosków SAMOSTERU (z ich wityryny), za co serdecznie mu dziękuję w imieniu Czytelników tego okienka i moim własnym.
Kamizelki i żyjcie wiecznie !
Don Jorge
_____________
Konferencja Bezpieczeństwa - nasze wnioski
To już czwarta, kolejna informacja dotycząca Konferencji Bezpieczeństwa, która odbyła się 12.11.2007 w Mikołajkach. Ale że bezpieczeństwa w naszym żeglarstwie nigdy dość, a także z uwagi na fakt, że podczas samej konferencji nie wystarczyło czasu na zaplanowaną pracę zespołu opracowującego wnioski, nasze stowarzyszenie pod wodzą delegata - Mariusza Główki przygotowało taki materiał
Poniżej przedstawiamy pismo skierowane do Polskiego Związku Zaglarskiego, który jako faktyczny organizator konferencji będzie opracowywać całość materiałów:
__________________________
Warszawa, 2007-12-19
Polski Związek Żeglarski
00-791 Warszawa
ul. Chocimska 14
Szanowni Państwo
Stowarzyszenie Żeglarskie „Samoster” jest żywotnie zainteresowane bezpieczeństwem żeglowania i dąży do poprawy stanu bezpieczeństwa, jednocześnie pamiętając, że każda forma aktywnego wypoczynku niesie zagrożenia. Osoba, która decyduje się na korzystanie z danej formy aktywnego wypoczynku musi być świadoma zagrożeń i musi być świadoma ryzyka, jakie podejmuje. Nie jest możliwe zredukowanie owego ryzyka do zera.
Właśnie z podanych wyżej przyczyn nasze stowarzyszenie uznało za konieczne delegowanie swojego przedstawiciela na Konferencję Bezpieczeństwa, która odbyła się w dniu 12.12.2007r. w Mikołajkach. Ponieważ czas trwania konferencji nie pozwolił na opracowanie wniosków, które powinny być tej konferencji rezultatem, nasze stowarzyszenie na podstawie relacji i pod bezpośrednim przewodnictwem naszego delegata Mariusza Główki przygotowało poniższy materiał, który przedstawiamy jako wnioski, celem zamieszczenia w materiale, przygotowywanym przez PZŻ.
Nawałnica, która w dn. 21 sierpnia 2007 roku przewróciła kilkadziesiąt, a może nawet ponad sto jachtów i pozbawiła życia 12 osób, brutalnie obnażyła błędy i niedoskonałości związane z żeglarstwem rekreacyjnym, a zwłaszcza popełnione podczas szkolenie żeglarzy.
Oczywiście utrata życia przez 12 osób, jednego dnia na jeziorach, jest tragicznym wydarzeniem. Statystyki policyjne (www.policja.pl) nie pokazują ile utonięć jest bezpośrednim efektem uprawiania żeglarstwa rekreacyjnego. Tym niemniej oceniamy, że jest to relatywnie bezpieczna forma aktywnego wypoczynku, paradoksalnie, nawet pomimo owych 12 ofiar burzy z 21 sierpnia. Podczas wakacji 2006 w woj. Warmińsko-Mazurskim utonęło łącznie 28 osób, bez rozróżnienia, jaki był powód utonięcia, i jest to szósta pozycja pośród wszystkich województw (najwięcej mazowieckie - 39 osób). W wakacje 2007 roku utonęło 20 osób w warmińsko-mazurskim (5 pozycja, najwięcej w mazowieckim – 26 osób). Łącznie podczas wakacji 2006 utonęło w całym kraju 399 osób, a w wakacje 2007, pomimo nawałnicy 21 sierpnia, utonęło 260 osób.
Pomimo iż dane statystyczne w żaden sposób nie wskazują takich zależności, bezpośrednio po tych tragicznych wydarzeniach rozpętała się w mediach emocjonalna dyskusja o uwarunkowaniach prawnych związanych z żeglarstwem, głównie pod kątem krytyki wprowadzanych zmian. Niektórzy wskazywali, iż do owej tragedii przyczyniła się nadmierna liberalizacja przepisów, jaka miała ostatnio miejsce. Jesteśmy głęboko zaniepokojeni takimi wypowiedziami. 23 lipca 2007, czyli niecały miesiąc wcześniej, weszła w życie nowelizacja ustawy o żegludze śródlądowej, gdzie zwolniono z obowiązku przeglądów i rejestracji jachty żaglowe o długości do 12 m. Zwolniono z obowiązku, ale nie zabroniono. De facto, skutki tej nowelizacji poczynionej w środku sezonu, będziemy mogli zobaczyć najwcześniej dopiero w następnym sezonie, a na pewno nie było to możliwe po niecałym miesiącu jej obowiązywania. Jachty które utonęły, miały ważne rejestracje, i dokonywano w nich przeglądów. Druga z ustaw liberalizująca przepisy, ustawa o kulturze fizycznej została podpisana przez Prezydenta RP dopiero 12 września 2007 i wejdzie w życie 1 stycznia 2008. Zatem, zdarzenia z 21 sierpnia miały miejsce w rzeczywistości związanej ze starym porządkiem prawnym i stanowczo protestujemy, aby ich skutki wiązać z działaniami liberalizującymi prawo.
Mając powyższe na uwadze, nasze stowarzyszenie na podstawie danych przedstawionych podczas konferencji oraz powszechnie dostępnych informacji i danych statystycznych, przedstawia następujące wnioski.
Z danych przedstawionych przez przedstawicieli IMGW wiemy, że 21 sierpnia nad północno-wschodnią Polską ukształtowała się burza o rzadko spotykanych rozmiarach i rzadko spotykanej sile. Wprawdzie burza kształtowała się w południowo-wschodniej Polsce i przemieszczała się przez kilka godzin w kierunku północnym, ale dopiero w bezpośrednim sąsiedztwie Mazur wybudowała się do monstrualnych rozmiarów. W mediach wichurę nazwano „białym szkwałem”. To określenie nie ma nic wspólnego ze zjawiskami atmosferycznymi, jakie miały miejsce tego dnia na Mazurach. Jest to o tyle istotne, że nadciągająca chmurę burzową widać było już godzinę wcześniej, zanim rozpoczął się kataklizm. Tymczasem „białym szkwałem” jest nazywane inne zjawisko atmosferyczne, którego wystąpienie jest dużo trudniejsze do przewidzenia.
W wakacje, każdego dnia na Mazurach na wodzie jest kilka tysięcy jachtów. To, że przewróciło się tylko ok. 100 jachtów, jest miarą świadomości zagrożenia, jakim jest pojawienie się chmury burzowej. Tu trzeba przyznać, że olbrzymia większość żeglarzy wie, co taka chmura oznacza. Większość z nich zdołała schronić się na brzegu i bezpiecznie przetrwała nawałnicę.
Należy zatem zwrócić większą uwagę na przybliżenie żeglarzom wiedzy o zagadnieniach związanych z powstawaniem tego rodzaju zjawisk, ich przebiegiem i możliwymi skutkami, poprzez rozszerzenie zakresu szkolenia w części dotyczącej meteorologii, kosztem mniej potrzebnych działów.
Podczas konferencji, zarówno Mazurski WOPR jak i przedstawiciele IMGW, omawiali propozycje wdrożenia systemu ostrzegania o zagrożeniach. Mazurski WOPR zadeklarował, że już od 1 maja 2008 będą funkcjonowały tablice świetlne z lampami stroboskopowymi ostrzegające żeglarzy o niebezpieczeństwie. Nasze stowarzyszenie popiera tę inicjatywę, przestrzegając jednocześnie przed nadużywaniem systemu ostrzegania. Kluczowym zagadnieniem jest zapewnienie właściwej informacji meteorologicznej w punktach – placówkach odpowiednich służb, które będą uruchamiać sygnalizację ostrzegawczą, oraz koordynacja (łączność) pomiędzy tymi punktami. Jeżeli system będzie wykorzystywany nieodpowiedzialnie to osiągniemy odwrotny skutek do zamierzonego. Mamy tu na myśli ostrzeganie przed każdą burzą, nawet taką, która przechodzi w bezpiecznej odległości. Jeżeli sternicy 100 jachtów zlekceważyli doskonale widoczną olbrzymią chmurę burzową, to po kilku „fałszywych” alarmach, zlekceważą również sygnał ostrzegający o prawdziwym zagrożeniu. Naszym zdaniem system powinien tak funkcjonować, aby był jedynie pomocą dla sternika w podjęciu decyzji, a nie odzwyczajał sternika do samodzielnej obserwacji i analizowania sytuacji.
Naszym zdaniem, opartym na danych WOPR, na zeznaniach świadków zdarzeń, na danych z Prokuratury Okręgowej w Olsztynie wynika, że większość przypadków zatonięcia jachtów była wynikiem słabego wyszkolenia żeglarzy. Mimo braku systemu ostrzegania, zagrożenie było widać dużo wcześniej i był czas na poszukanie schronienia przy brzegu. Ponadto poszkodowani żeglarze nie byli dostatecznie wyszkoleni w zakresie zachowań, jakie muszą podjąć w sytuacji zagrożenia przewróceniem jachtu. Świadczą o tym informacji przekazane w trakcie konferencji. Wszystkie zatopione jachty miały pootwierane zejściówki. Po wywrotce woda błyskawicznie zalewała kabiny i jachty tonęły.
Naszym zdaniem bezpośrednim błędem szkoleniowym, jaki był popełniany od wielu lat, jest nieprawdziwa teza jakoby jachty śródlądowe powinny być niezatapialne. Pomijając ewentualny stan techniczny jachtu, ta teza nie znajduje odzwierciedlenia w obowiązującym prawie, a w szczególności w normie: EN ISO 12227-2 Małe Statki, ocena stateczności i pływalności oraz podział na kategorie – część 2. Ta błędna teza jest nadal wielokrotnie przytaczana w podręcznikach dla żeglarzy, zatwierdzanych przez Komisję Szkolenia PZŻ.
Przyjęcie tezy o niezatapialności jachtu żaglowego rodzi daleko idące konsekwencje, stanowiące olbrzymie zagrożenie dla życia żeglarzy. Tak szkolony żeglarz nie spodziewa się, że jacht którym żegluje, może zatonąć i zaniedbuje praktykę stosowania indywidualnych środków bezpieczeństwa.
Podczas Konferencji Andrzej Skrzat, jeden z najwybitniejszych konstruktorów jachtów w Polsce udowodnił, że zamknięcie zejściówki i bulajów w kabinie spowoduje, iż jacht będzie się napełniał wodą przez kilka godzin, a nie kilka minut, jak to miało miejsce 21 sierpnia. Kilka godzin, to wystarczający czas na śródlądziu niezbędny do przetrwania. Niestety, tego nie uczy się na kursach realizowanych według obecnych programów szkolenia. Podobnie na owych kursach nie uczy się zachowania w trudnych warunkach. Sadząc po licznych wypowiedziach żeglarzy na forach internetowych i w mediach, niewielu z nich wie jak należy przyjąć silne uderzenie wiatru. Pokutuje opinia, że należy bezwzględnie starać się utrzymać dziobem do wiatru, co w warunkach śródlądowych jest praktycznie niewykonalne. Nagminna jest też praktyka szukania schronienia w kabinie, a jest to wyrok śmierci. Przykładem było utoniecie trzech osób, które pozostały w kabinie po wywrotce jachtu na J. Wdzydze w lipcu 2007.
Najważniejszym zadaniem jest przekazywanie szkolonym informacji: jacht może zatonąć, oraz co zrobić, żeby zatonął jak najpóźniej. Podczas Konferencji A. Skrzat mówił o odpowiedzialności producenta za jacht. Zgodnie z prawem europejskim producent powinien określić kategorię projektową jachtu, a co za tym idzie, ograniczenia dotyczące warunków, w jakich jacht może być używany. Ponadto, zgodnie z obowiązującym prawem jacht powinien być wyposażony w dokument będący instrukcją obsługi, gdzie będą znajdowały się m. in. informacje o ograniczeniach związanych z jego eksploatacją. W instrukcji musi się znajdować się informacja dla sternika, co robić, jeżeli niespodziewanie pojawią się trudne warunki na wodzie. Z kolei zadaniem szkoleniowców jest wpojenie szkolonym nawyku żądania informacji o jachcie, szczególnie tych związanych z ich bezpieczeństwem i ten element również powinien znaleźć się w programach szkolenia.
Podczas Konferencji dyskutowano i postulowano regulację prawną, nakładająca obowiązek zakładania kamizelek ratunkowych w trudnych warunkach. Była nawet konkretna propozycja zapisu prawnego ze strony przedstawiciela RZGW. Mieliśmy typowy przykład urzędniczego myślenia: wprowadzić przepis i już będzie dobrze. Będzie dobrze dla urzędnika, ale przepis będzie nadal martwy. W wielu krajach nie ma nawet urzędowego obowiązku posiadania wyposażenia ratunkowego na jachtach. Przykładem może być Wlk. Brytania, gdzie na jachtach służących do rekreacji, o długości do 45 stóp (13,7m) nie ma listy obowiązkowego wyposażenia ratunkowego i ppoż. To nie oznacza, że te jachty nie są wyposażone w środki ratownicze. Ich właściciele mają pełne wyposażenie ratunkowe na jachcie, bo mają świadomość, że jest to niezbędne. Tą świadomość budowano przez dziesięciolecia. To powinien być kierunek następnych działań. Szkolenie, szkolenie i jeszcze raz szkolenie, a nie wprowadzanie kolejnych, w przekonaniu ich autorów, coraz doskonalszych regulacji. W praktyce życie rządzi się swoimi prawami i owe doskonałe regulacje są martwe, podobnie jak martwym byłby przepis o jeżdżeniu w pasach samochodem, gdyby nie przekonanie kierowców o ich skuteczności.
Przedstawiciel RZGW proponował wprowadzenie obowiązku zakładania kamizelek w trudnych warunkach, przy czym nie potrafił sprecyzować co to oznacza termin „trudne warunki”. Na nic zda się precyzowanie bez edukacji żeglarzy. Zmiany w mentalności ludzi nie zachodzą z dnia na dzień. Dlatego jest konieczna jak najszybsza, koniecznie przed przyszłorocznym sezonem, zmiana programów szkolenia i wprowadzenie do nich wskazanych wyżej elementów dotyczących przewidywania zjawisk atmosferycznych, zapobiegania ich negatywnym skutkom a także zachowania się załóg i jachtów w ekstremalnych warunkach. Pozwoli to rozpocząć proces poprawy bezpieczeństwa na wodzie, którego efekty będą w pełni widoczne dopiero po latach.
Podsumowanie
Żeglarstwo rekreacyjne jest formą aktywnego wypoczynku, która zawsze będzie nieść pewne zagrożenia dla jego uczestników. Nie ma możliwości redukcji do zera tychże zagrożeń, bo operujemy na granicy dwóch żywiołów, wody i wiatru. Zatem zamiast próbować regulować ową aktywność związaną z żywiołami, to czego uregulować się nie da, należy położyć nacisk na edukację. Edukacja, nie regulacja – to jest motto brytyjskiego Royal Yachting Association i mamy nadzieję, kiedyś stanie się mottem naszych stowarzyszeń i związków żeglarskich.
Podczas szkolenia powinno się jak najwięcej mówić o zagrożeniach. Brytyjska formuła, jaką się stosuje podczas „safety briefing” jest następująca: przedstaw zagrożenie, omów wszystkie możliwości działań, jakie możemy podjąć aby uniknąć owego zagrożenia, a następnie omów wszystkie możliwości działań jakie należy podjąć, gdy nie udało się zagrożenia uniknąć. I w takiej formule należy szkolić żeglarzy.
z poważaniem
Andrzej Kapłan
Prezez SŻ Samoster
NIe byłem w MIkołajkach, nie byłem 21 sierpnia na Mazurach, jestem żeglarzem bardziej morskim niż szuwarowym ale
POD KAŻDYM SLOWEM SIĘ PODPISUJĘ
Andrzej Remiszewski
Dodałbym jeszcze : należy wpajać żeglarzom konieczność samoszkolenia oraz samoodpowiedzialności za czyny.
Bo nic powyższego nie zastapi - żadne nakazy, zakazy i szkolenia obowiązkowe "pod egzamin".
Tylko świadomość samopodnoszenia wiedzy oraz samoodpowiedzialności za swoje czyny gwarantuje zwiekszenie bezpieczeństwa na wodzie.
CBDU.
Pzdr
Kocur
Po przeczytaniu ponizszej analizy w jednym z punktów, już nie wiem, czy świadomośc zagrożen u żeglarzy jest duża czy mała. Czy PZŻ szkoli więc dobrze, skoro nikły procent nie oszacował poprawnie zagrożenia czy szkoli źle. Czy argument, że na kilka tysięcy jachtów tylko 100 sterników okazało się nie wyszkolonymi i lekkomyslnymi ludźmi świadczy o dobrym szkoleniu czy złym. Wniosek i uzasadnienie stoją w wyraźnej sprzeczności, przynajmniej dla mnie.
cytat z wniosków)
"W wakacje, każdego dnia na Mazurach na wodzie jest kilka tysięcy jachtów. To, że przewróciło się tylko ok. 100 jachtów, jest miarą świadomości zagrożenia, jakim jest pojawienie się chmury burzowej. Tu trzeba przyznać, że olbrzymia większość żeglarzy wie, co taka chmura oznacza. Większość z nich zdołała schronić się na brzegu i bezpiecznie przetrwała nawałnicę. "
Ja od 11 lat uważam, że program nalezy zmienić, ja tez uważam, że zachowanie się żeglarzy , nie tylko w czasie tej burzy, wskazuje na braki szkoleniowe ale.... nie można dawać adwersarzom argumenty do podważania wniosków, formułując wzajemnie sobie przeczące argumenty. To zdanie osłabiło wymowę dokumentu i pod nim się nie podpisuję. Potrzeba zmiany programu, samych metod szkolenia a przede wszystkim poprawy jakości egzaminowania wynika z wielu powodów a nie tylko tej tragedii. Program i metody są archaiczne a egzaminy często farsą. Wskutek tego codziennie można w sezonie obserwować popełniane w sztuce żeglarskiej błędy i tylko szczęściu należy zawdzięczać brak poważniejszych konsekwencji. Ta tragedia nie może być wykorzystana przez PZŻ do zaostrzenia przepisów we własnym interesie i cofnięcia procesu liberalizacji ale nie można też jej przedstawiać jako jedynego powodu do reformy szkolenia. Ta tragedia postawiła tylko kropkę nad "I" bo błędy trwają już lata a reakcje PZŻ na sygnały były i są żadne. I w tym miejscu brakuje mi wyraźnego wytknięcia PZŻ tego faktu.
14 grudnia odbyła się narada w PZŻ. Wnioski przedstawił poproszony kpt. Wojciech Górski i nie poproszony Zbigniew Klimczak. W pierwszym wniosku Kapitana pobrzmiewają echa naszych dyskusji ale na temat moich propozycji Kolega Jerzy Durejko milczy jak i jego poprzednicy. To źle rokuje wynikom tej narady i opracowaniu wniosków z Konferencji. To moze wskazywać na koniecznośc obrony wywalczonych zmian. Obecny MS w czasach starań o nowelizację ustawy , jako Pzrewodniczący komisji Sportu, nie był entuzjastą zmian i dzięki temu lobby PZŻ w SLD sprawę utopiło.
Pisząc te krytyczne słowa, życzę Samosterowi sił i zaparcia w dalszej walce i reprezentowaniu wszystkich żeglarzy. W zjednoczenie sił, po ostatniej dyskusji o SAJ już nie wierzę i bardzo żałuję.
Oczekuję tego rownież po Bryfoku pod wodzą Andrzeja Mazurka i Waszej ścisłej współpracy. Toście nam obiecali. "KONFERENCJA" to tylko początek nowej walki.
zbigniew klimczak
Witaj Zbyszku,
Spróbuję wytłumaczyć się ze sprzeczności którą wytykasz. Starałem się napisać te wnioski z jak największą dozą obiektywnosci, ale oczywiście w 100 % nie jest to możliwe. Z jdnej strony ci co żeglują, potrafią się zachowywać odpowiedzialnie i takich jest przytłaczajaca wiekszość. Na kursach, nawet tych na stopień jest przekazywana wiedza o chmurach, lepiej lub gorzej, a często w brutalnej acz skutecznej postaci: jak chmura to jak najszybciej do brzegu. To, ze przewróciło się ok 100 jachtów (mówimy o tym rzędzie wielkości) a pozostali zdązyli do brzego to prawda obiektywna. To znaczy, że wpojona zasada "sp....j do brzegu" działa. Działa też z prostej przyczyny. Zwykły ludzki zdrowy strach.
Z drugiej strony ci co lezeli nie byli w zaden sposób przygotowani na przyjecie szkwału. To, że nikt z naszych rodaków nie miał kamizelki na grzbiecie, to że zatopione jachty miały pootwierane zejściówki to tez prawda obiektywna. Ponadto można z dużym prawdopodobieństwem przyjąć założenie, że pozostali którzy zeglowali, ci którzy dotarli do brzegu, też nie uzywaja kamizelek, bo trudno przypuszczać, że przewróciły się tylko te jachty, których załogi były bez kamizelek, a ci w kamizelkach nie lezeli. I to jest jeden z zarzutów dotyczących szkolenia.
ALe moim zdaniem najpoważniejszym zarzutem, jest wieloletnie błędne szkolenie (ja też tak byłem szkolony), ze jacht powinien byc niezatapialny. To jest grzech główny PZŻ. Inny z grzechów głównych to brak jakiegokolwiek szkolenia w zakresie przygotowania załogi i jachtu na przyjecie szkwału, a dalej zachowywanie się w trudnych warunkach. Wiem to od wielu osób. W podręczniku "Żeglarz i sternik jachtowy" Kolaszewski, Świdwiński, zatwierdzonym przez Komisję Szkolenia jeszcze w wydaniu z 2005 roku nie ma nawet kawałka rozdziału o zachowanie w trudnych warunkach, a za to jest mowa o niezatapialności jachtu śródlądowego. Tego jeszcze uczono mojego syna na kursie w 2005 roku, a poza chmurkami nie mówiono nic o trudnych warunkach (na szczęście wie to ode mnie). Za to jest miejsca na nauczanie takielunku zaglowca, a sam słuszałem zadawane w zeszłym sezonie na egzaminie pytanie, o wyznaczenie środka ożaglowania jachtu typu jol.
Ja nie pisałem tych wniosków (a Andrzej Kapłan nie poprawiał) z myślą, żeby komuś dokopać. Z faktami się nie dyskutuje. Jezeli na kilka tysięcy jachtów kładzie się 100 to dobrze, bez znaczenia czy zostaną osłabione dalsze zarzuty. A myślę, że nie są osłabione. Bo zarzutem podstawowym jest nauczanie bzdur o sprawach pierwszorzędnych jaką jest pływalność jachtów i nienauczanie zachowania od którego zależy życie. I jeszcze jedno, czego w tych wnioskach nie ma, bo jakby nie było związne z tematem konferencji. Szkolenie jest pełne komend których recytowanie wymagane jest rygorystycznie. A z drugiej strony szkoli się zeglarza tak, jakby nikogo nie miał na pokładzie. Mam na mysli odpowiedzialność za ludzi. Uczy się go manwerów i ludzie mu są potrzebni do ciągnięcia sznurków zgodnie recytowanymi komendami, ale nie wpaja się myślenia o bezpieczeństwie załogi. Takie mam wrażenie.
Mariuszu,
wszystko co tu napisałes jest słuszne, bezdyskusyjne i akurat mnie tego tłumaczyć nie trzeba. Jak i tego, że zmiany są potrzebne. Przypominam, w 1996 r a Sydow w 1995 r już o tym pisali. "Niezatapialne" w podręczniku słynnym- to Sydow wytknął autorom w swojej książce te bzdury a ja parę lat później powtórzyłem w moim podręczniku i złożyłem ostry protest , bo dalej to lansowali a KSz.PZŻ pozytywnie opiniowała. Nie przekonuj więc mnie o faktach. Ja poruszyłem problem starannego i przemyślanego redagowania poważnych wystąpień aby były spójne, niepodważalne i w miarę krótkie. Maksimum "faktów" minimum opisów. W tym wypadku jednym zdaniem obniżona została moc pisma. Stawiam się w sytuacji J.Durejki i odpowiadam, wykorzystując to jedno zdanie:
......Jeśli tak nikły procent ludzi zachował się nieodpowiedzialnie to szkolenie jest OK, bo mieści się ten procent w procencie ludzi nierozsądnych w każdej populacji. Nic na to nie poradzimy. Natomiast, kochani Panowie, liberalizacja ( w ich mniemaniu nie doszkolenie) tylko ten procent zwiększy. Ha!
Pisanie nie sprawia mi większych kłopotów ale mam zasadę każdą rzecz napisać, wsadzić do szuflady i przeczytać po kilku dniach. Przeczytać pod kątem, czy udało mi się uzyskać zamierzony efekt. Nie masz pojęcia ile stwierdzam braków, kiepskich sformułowań a czasem nawet podważania tezy jaką chcę udowodnić. Tylko szlifowanie tekstu pod kątem jego zwartości i komunikatywności daje dobry efekt. Stary biurokrata zaleca ten system. Tak się składa, że ostatnio w redakcji dwóch ważnych wystąpień pokazały się dwa traktyczne błędy: ten o którym piszemy i wcześniejszy kiedy SAJ
napisał, że zmiany nalezy rozpocząć od ..analizy programu szkolenia. To tak, jakby pzred nimi nic nie istniało i wszystko trzeba zaczynać od zera. Wybacz jeśli cię uraziłem ale to pismo, dotyczące wniosków z Konferencji też pomija wszystko co się dotychczas wydarzyło i co napisano na temat konieczności reformy szkolenia. A od czasu słynnej dyskusji Sydowa z Weberem w 1995 r polały się miliony słów na ten temat. Była juz jedna reforma, niedostateczna ale była. teraz walczymy (ę) o następną. Potrzeba aby znajomość tego co się działo dotychczas była znana obecnym walczącym. To wzmocni siłę argumentów. Jeszcze raz, tragedia mazurska tylko postawiła kropkę nad tą dyskusją a nie ją rozpoczęła.
pozdrawiam
Zbyszek Klimczak
Zbyszek, sam gdzieś obok napisałeś, że swoje i nie tylko wnioski były składane wielokrotnie i nawet ostatnio do tow. Durejki. Dlaczego zatem mamy potarzać coś, co było już wielokrotnie powtórzone? Czy problem powtórzony 101 razy zamiast 100 stanie sie przez to pilniejszy, ważniejszy? Tym bardziej, ze i sam program konferencji (inny nota bebe od pierwotnie przedstawionego) kwestii szkolenia poświęcił jedno, według relacji naszych przedstawicieli dość bezbarwne, wystąpienie. My (stowarzyszenie) nie jesteśmy od tego, aby układać za PZZ program o b o w i ą z k o w e g o szkolenia, z którym to obowiązkiem przecież walczymy. Póki jest obowiązkowy powinien go tworzyć PZŻ a byłoby najlepiej aby zatwierdzał minister, rzecz jasna po konsultacjach z innymi zainteresowanymi. W opracowaniu Mariusza poruszone zostały te elementy, które były omawiane na konferencji, a wnioski tych właśnie elementów dotyczą.
Co zaś do rzekomo dostarczonej przedstawicielom PZŻ argumentacji przeciw liberalizacji nie zgodzę się z Tobą: prawda, nawet niezbyt wygodna pozostanie prawdą a potencjalne stwierdzenie Durejki (cyt Twój)
"Jeśli tak nikły procent ludzi zachował się nieodpowiedzialnie to szkolenie jest OK, bo mieści się ten procent w procencie ludzi nierozsądnych w każdej populacji. Nic na to nie poradzimy. Natomiast, kochani Panowie, liberalizacja (w ich mniemaniu nie doszkolenie) tylko ten procent zwiększy. Ha!"
będzie i pozostanie nie prawdą, a pobożnym życzeniem tego pana.
pozdrawiam
Andrzej
Andrzeju,
miałem opory przed napisaniem tej uwagi wyłącznie natury taktycznej a nie merytorycznej i wyłącznie w trosce o to aby Wasze działania były jak najskuteczniejsze. Tak sie składa, że przez lata pracy nauczyłem się pisać na tzw. szczeble i ważyć kazde słowo z punktu tego czy służy mojej koncepcji wystąpienia czy też nie.
Przykro mi, że zostałem źle zrozumiany i pozostaje mi tylko przeprosić i zaprzestać dyskusji. A więc przepraszam i pozdrawiam
zbigniew Klimczak
Ja zrozumiałem je jako nawoływanie do konieczności szkolenia wg zmodernizowanego programu kładącego większy nacisk na wybrane zagadnienia.
Podkreślam - konieczności szkolenia.
W zrozumieniu biurokratów nastąpi powiązanie konieczności szkolenia z koniecznością jego egzekwowania czyli konieczność egzaminów i dokumentów to potwierdzających czyli patentów.
Nic na to nie poradzę , ale takie wrażenie mi zostało po przeczytaniu pisma.
Chyba jednak nie o to chodziło.
Boję się , że została przegrana ważniejsza sprawa za "dokopanie " programowi szkoleniowemu PZŻ.
Wydaje mi się , że poszło to w złym kierunku.
Znaczna większość ludzi robi patenty jednorazowo i koniec ze szkoleniem , nie ważne czy dobrym czy złym bo potem tak się zachowują jak to jest lansowane przez otoczenie.
Niezależnie od modyfikacji programów znacznie ważniejsze jest oddziaływanie na tych , którzy kiedyś zrobili patenty i teraz tylko doraźnie pływają .
Powinno się do nich docierać np przez :
- zintegrowany system bezpieczeństwa ( tablice informacyjne w większych portach z opisami zjawisk niebezpiecznych i prognoza pogody z komentarzami oraz zalecanymi zachowaniami ) + sygnalizacja
- radiową i telewizyjną prognozę pogody z elementami żeglarskimi przed sezonem i w czasie sezonu ( np propagowanie kamizelek jako dobrego tonu w określonych przewidywanych warunkach )
- odpowiednie publikacje w Żaglach i Rejsie
Zaproponował bym aby za merytoryczne i organizacyjne przygotowanie takiej akcji odpowiedzialny był PZŻ a organizacje społeczne powinny to robić na własne konto i we własnym zakresie.
Pozdrawiam
Ja zrozumiałem je jako nawoływanie do konieczności szkolenia wg zmodernizowanego programu kładącego większy nacisk na wybrane zagadnienia.
Podkreślam - konieczności szkolenia.
Andrzeju, poczytaj sobie artykuł 53a ustęp 10 znowelizowanej we wrześniu ustawy o kulturze fizycznej. Tam jest napisane o szkoleniu - kto i na jakiej podstawie szkoli. Dla ułatwienia masz link - strona 15: http://tinyurl.com/33bfcy
Bo co do konieczności szkolenia rozumianego jako ciągłe doskonalenie swych umiejetności chyba się zgodzisz?
pozdrawiam
Teza brzmi: nie przepis i technika, a czlowiek. Przy czym niski procent ludzi zawiódł.
By zawodzil jeszcze niższy potzreba edukacji, a nie regulacji. Czyż nie?
Na ogół się rozumiemy ale tym razem klapa. Nie chodzi o regulacje czy edukację. Andrzeju, kilka lat temu jak jeszcze współpracowałem z Żaglami ukazał sie artykuł na ten temat. Nie ma wątpliwości co do moich poglądów. To własnie aby wygrała edukacja wytknąłem taktyczny błąd w redakcji pisma. Taktyczny! I dam głowę, że argument iż tak znikomy procent padł ofiarą potężnej burzy świadczy, że ze szkoleniem jest OK. Zobaczysz. Moja dalsza odpowiedź Tobie mieści się w drugiej części odpowiedzi Mariuszowi. Postaraj się zrozumieć, że kieruje mną troska o jakość naszych wystąpień, wyłącznie o jakość bo argumenty są powtarzane od lat. I to należy podkreślać.
pozdrawiam
Zbyszek Klimczak
Myślę, że publiczne dyskutowanie o taktyce mija sie z celem. Po za tym pismo, jak rozumiem, już poszło. PO za tym, sam nie mialem czasu ani ochoty jechać do MIkołajek. Inni poświecili swój czas, pieniądze i siły - chwala im za to. Co więcej ich stanowisko przed konferencją zostało gruntowneie przekonsultowane w szerszym gronie, choć nie publicznie. NIe wiem, czy i wnioski... niestety komputer mi sie spalił i mam lukę w kontaktach ze światem.
NIe mam wątpliwości co do Twoich intencji! NIe widzę powodu, żebyś akurat Ty musiał się z tego tłumaczyć. NIe zapzrestawaj tez dyskusji! Nie bądź "uraźliwy".
Mnie natomiast w naszych (czyli przyjemniaczkowych) internetowych debatach martwią dwie rzeczy:
1. Czasami i u niektórych dyskutantów obsesja dokopania PZŻ i zwalczania "starego" przesłania samą SPRAWĘ.
2. Pojawiają się krytycy i recenzenci, którzy nic nie robiąc tylko kręcą nosem.
Oba zjawiska powodują "bicie piany" na ogólnodostępnych forach i zniechęcaja zapewne wielu do udzialu w naszych dyskusjach. Po za tym powodują, że osoby o wyrazistych poglądach bywają atakowane personalnie, za życiorysy albo za sformułowania, a nikt nie analizuje, czy, i ile ewentualnie mają racji.
Z drugiej strony często brak jest merytorycznej dyskusji o przysżłości... patrz los pomysłu Jurka Buczaka.
Teraz tworzy sie komisja do spraw deregulacji tzw "Przyjazne Państwo".Warto tutaj lobbować,nękać posłów,rozsądnie argumentować.Różnego rodzaje regulacji mają podlegać konsultacjom.Warto się koło tego zakręcić.
Jurek
Tak wlasnie powinno byc!
Czy org. SAMOSTER jest org.pożytku publicznego z punktu widzenia Prawa Podatkowego?
Nie jest
pozdrawiam
Andrzej