Wczoraj (9 stycznia) miałem zaszczyt uczestniczyć w uroczystym posiedzeniu Senatu Politechniki Gdańskiej, na którym prof.zw.dr hab.inż. kapitan jachtowy Bolesław Mazurkiewicz otrzymał tytuł Doktora Honoris Causa. Jest to już ósmy tytuł h.c. dla tego hydrotechnika, żeglarza i działacza PZŻ.
prof. Mazurkiewicz podczas wykładu
Profesor Mazurkiewicz jest Kaszubem, urodził się w Kościerzynie w roku 1931. Tytuł inżyniera, magistra nauk technicznych uzyskał w 1956 roku na Politechnice Gdańskiej z którą jest związany do chwili obecnej. Był kierownikiem Katedry Budownictwa Morskiego, prorektorem PG w latach 1981-1984, rektorem PG w latach 1987 – 1990. Wykładał na wielu zagranicznych uniwersytetach technicznych za granicą. Jest autorem 14 podręczników i niezliczonych publikacji z dziedziny budownictwa morskiego i oceanotechniki.
prof. J. Rachoń wita Zaproszonych Gości (dłuuuuga lista) sala pełna VIPów
Przez wiele lat był Prezesem Gdańskiego Okręgowego Związku Żeglarskiego. Obecnie, między innymi jest Przewodniczącym Rady Naukowej IBW PAN i Przewodniczącym Rady Naukowej Instytutu Morskiego.
wśród zaproszonych - prof. Antoni Komorowski chór na antresoli
Uroczystość była nadzwyczaj ... uroczysta. Sala pełna, chór studencki na antresoli, stroje profesorów dostojne (czarne). Na sali same VIP-y z kraju i zagranicy. Sam nie wiem jak to się stało, że dostałem zaproszenie. Posiedzenie Senatu prowadził JM Rektor PG prof. Janusz Rachoń, laudację wygłosił prof. Ryszard Krystek. Dużą cześć wykładu prof. Mazurkiewicz poświęcił przyszłości globu w aspekcie różnych zagrożeń dla środowiska. I tu pojawiła się wizja jak ludzkość ma się z tym uporać – między innymi przy udziale hydrotechników i oceanotechników. Na sali nie wypatrzyłem profesora Gromadzkiego.
Dużo by pisać, ale mądrym głowom wystarczy te kilka słów i fotek.
Profesorowi Bolesławowi jeszcze raz gratuluje (obejmowaliśmy się przy wejściu na salę), Małżonce Krystynie – podziękowania (Ona wie za co).
Uwaga techniczna - fotki pstrykane były przez teleobiektyw.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
Tu klik dla kapitana Mazurkiewicza


Niezbadane są wyroki informatyki. To nie moja wina, ale fotki prof. Rachonia i sali uparcie uciekają pod tekst. Nic za to nie mogę.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
Wygląda dobrze, tylko pewnie podpisy do tych zdjęć musiały zniknąć, bo były "nie pri czom" ;-)))
tzn. są gdzieś tam w tekście - "nie pri czom" :-)
Robert
Poważnie, bo i ja coś niecoś wiem o jego osiągnięciach!
Przy okazji tej uroczystości i zawartych tam treści
( Dużą cześć wykładu prof. Mazurkiewicz poświęcił przyszłości globu w aspekcie różnych zagrożeń dla środowiska. I tu pojawiła się wizja jak ludzkość ma się z tym uporać – między innymi przy udziale hydrotechników i oceanotechników.)
sama nasuwa mi się pewna refleksja:
Wydaje się być wyjątkowo szkodliwym poglądem mniemanie, że to co inżynierowie zniszczyli będą teraz lub w przyszłości w stanie naprawić. Zastanawiająca jest wiara, iż środowiskiem, ba! całą Przyrodą i globalnym systemem życia na Ziemi da się bez szkody dla tego systemu (i w efekcie szkody dla nas samych) zarządzać tak jak fabryką, czy nawet państwem. To coś wielkiego i odwiecznego, czym w istocie sami jesteśmy, wymaga od nas głębokiej czci i troski, a nie zarządzania. Efekty instrumentalnego podejścia do środowiska i przyrody widać dookoła nas aż nadto. Najbliższe i przyszłe czasy powinny polegać na całkowitym przewartościowaniu naszego podejścia do istnienia na Ziemi w ogóle, na odkryciu nowych, nieznanych możliwości tkwiących w nas samych, a polegających na miękkim, nieagresywnym i harmonijnym współistnieniu z wszystkimi istotami zamieszkującymi tę planetę, która jest dla nich i dla nas wspólnym domem. Nie inżynieria, a jakiś rodzaj duchowości jest potrzebny dla zachowania życia na Ziemi i przywrócenia harmonii.
Czy w tym aspekcie żeglarstwo w ogóle może istnieć (bo witryna przecież żeglarska!)?
A i owszem! Żeglarstwo rozumiane i uprawiane jako rodzaj obcowania i zjednoczenia z Naturą i żywiołami, bez zaślepionej pogoni za nowinkami technicznymi, wyzwalając w nas to czego doświadczał np. Bernard Moitessier w swojej Długiej Drodze.
Robert
Dzięki za ten tekst :-)
Próbuję pokazać, że właśnie jeszcze dziś mamy szansę na przebudzenie przed wpadnięciem ręki do nocnika - musimy tylko spojrzeć na siebie samych i zadać sobie fundamentalne pytanie - "kim jesteśmy", "dokąd zmierzamy" oraz "co jest rzeczywistym sensem naszej egzystencji"?
Ja jeszcze nie wiem, ale próbuję... (np. już jestem pewien, że nie "mamona" jest sensem)
Robert
PS: a byliśmy na "Pan"? ;-) :-)
Dziękuję za zaproszenie Robercie : - ) Dla mnie mamona nigdy nie była najważniejsza. Zrezygnowałem z pracy w Gdańsku, pojechałem do Mielca budować samoloty. Znajomi zwalniali się z WSK i szli do "prywaciarza" za dużo lepsze pieniądze. A ja dalej budowałem. Dzisiaj samoloty zamieniłem na blachy do samochodów. I często zastanawiam się gdzie jest koniec pościgu za zwiększaniem produkcji. Wszyscy chcę wszystkiego produkować coraz więcej, ludzie mają być z tego powodu coraz szczęśliwsi. Marketingowcy wmawiają nam jakie mamy "potrzeby i marzenia". Kiedyś to wszystko musi walnąć. Ja już czuję się zmęczony naszą cywilizacją i marzy mi się jakaś samotna chałupka na Mazurach. Jeszcze coś a propo Mierzei. Przed wojną po Krynicy mogły jeździć tylko samochody Kriegsmarine i ... Teatru Miejskiego z Elbląga. Dwa razy byłem w porciku Vitte na Hiddensee, obok Rugii. Polecam. Jedyne pojazdy to furmanki i rowery. Człowiek bez samochodu może być szczęśliwy. Niestety nie jestem optymistą co do losu naszej matki Ziemi.
Maksymalizacja produkcji, sprzedaży, oglądalności, nakładów prasy, a chodzi tylko o maksymalizację zysków, a ludzie od tego szczęśliwsi wcale nie są, a często są bardziej zaganiani, zestresowani, bardziej wyobcowani, samotni, ...i w sumie nieszczęśliwi.
Wracając do tematu głównego, czyli zastosowania techniki i inżynierii do ratowania świata przed postępującą degradacją spowodowaną m.in. właśnie zastosowaniem techniki i inżynierii -inżynierowie muszą spojrzeć na swoją dziedzinę krytycznie i przestać dostrzegać w niej panaceum na wszelkie zło. Inżynieria wraz z ekonomią stały się największą siłą niszczycielską wobec Przyrody. Tylko zmiana podejścia o 180 stopni może coś tutaj naprawić. Panowie profesorowie i inżynierowie zastanawiajcie się i pracujcie nad tym usilnie: jak ratować Świat bez użycia inżynierii i technologi???!!!
"Człowiek bez samochodu może być szczęśliwy."
W 100% się z tym zgadzam, ale cały system jest chory i często nie jesteśmy w stanie żyć bez samochodu, ...a może jeszcze nie potrafimy sobie tego wyobrazić???
Robert
PS: A propos Twojego marzenia o chatce na Mazurach: poważnie rozważam możliwość wyniesienia się do naszego maleńkiego gospodarstwa rolnego na stałe i założenie tam małej pasieki złożonej z uli o tradycyjnej, bezramkowej konstrukcji - w których pszczoły nie chorują masowo na warrozę...
i marzy mi się jakaś samotna chałupka na Mazurach...."
I mi też. I milionom innych... I za 10 lat będą na Mazurach 3 miliony samotnych chalupek ;)
A może trochę lektury? POlecam: "Tęcza sześć" (Rainbow six) Tom Clancy.
"A może trochę lektury? POlecam: "Tęcza sześć" (Rainbow six) Tom Clancy."
A nie znam - jakoś mi umknęło! Poszukam i może przeczytam (czy to aktualna pozycja, czy raczej w bibliotekach i antykwariatach?) :-)
Robert
Wydanie polskie: AMBER, Warszawa, 2004 r. Ok. 650 stron. Polecam.
Pozdrowienia
T.P.
Dzięki Tomku,
Wygooglałem sobie tę pozycję i powiem szczerze, że sam opis "co jest w środku" :
"Światem wstrząsa seria krwawych zamachów. Do walki z tajemniczymi terrorystami zostaje stworzona międzynarodowa jednostka pod dowództwem Johna Clarka. Ale nawet superkomandosi Tęczy mogą nie być w stanie udaremnić planu najpotężniejszej organizacji terrorystycznej, jaka kiedykolwiek istniała. Zamachu, który będzie oznaczać totalne unicestwienie..."
już mnie zniechęca - unikam tego typu literatury jak i filmów (a na pewno tak reklamowanej).
Pozdrawiam również!
Robert