Jest takie podejrzenie (graniczące z pewnością), że kazde zapytanie dotyczące naszego n i e s p o r t o w e g o zeglowanka - skierowane do jakiegokolwiek ministerstwa zawsze ląduje na... Chocimskiej. Kapitan Mariusz Główka wystosował pismo do Ministra Sportu i Turystyki. Jestem pewny, że i tym razem odpowiedź zostanie zredagowana przez Funia. A może byśmy rozpoczeli przyjmowanie zakładów ?
Kamizelki na grzbiety i zycie wiecznie !
Don Jorge
=============================
Warszawa 19.02.2008
Mariusz Główka
Warszawa
Pan Minister Sportu i Turystyki
Szanowny Panie Ministrze
Działając w trybie ustawy o dostępie do informacji publicznej, proszę o wyjaśnienie następującej kwestii.
W dn. 1 stycznia 2008 roku weszła w życie nowelizacja art. 53a Ustawy o Kulturze Fizycznej, który to dotyczy uprawiania żeglarstwa. Po nowelizacji, ustęp 4 niniejszego artykułu brzmi:
„Osoba, która uzyskała uprawnienia do uprawiania żeglarstwa w innym państwie, może uprawiać żeglarstwo na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej w zakresie posiadanych uprawnień potwierdzonych stosownym dokumentem.”
Przez lata mojego żeglowania udało mi się uzyskać następujące dokumenty potwierdzające moje kompetencje żeglarskie wydane przez organy innych państw, bądź organizacje międzynarodowe:
Certyfikat kompetencji Yachtmaster Offshore nr 32326 wydany przez Royal Yachting Association i Maritime and Coastguard Agency w Zjednoczonym Królestwie Wielkiej Brytanii i Północnej Irlandii, gdzie w rubryce „Adnotacje” wpisano: statki żaglowe z silnikiem pomocniczym (Sailing Vessel with Auxiliary Engine).
Certyfikat Voditelj Brodice kat B nr 37812 wydany przez Ministra Morza, Turystyki, Transportu i Rozwoju Republiki Chorwacji, gdzie wpisano m.in.: „Posiadacz tego certyfikatu posiada kompetencje do prowadzenia:
- wszystkich typów łodzi rekreacyjnych (pleasure boats),
- jachtów rekreacyjnych (pleasure yachts) do 30 GT,
- jachtów czarterowych (charter yachts) do 30 GT bez zawodowej załogi
na wewnętrznych wodach i morzu terytorialnym Republiki Chorwacji”.
Żeglarski Certyfikat Umiejętności (Sailing Certificate of Achievement) nr 00233 wydany przez Inernational Sailing School Association, gdzie wpisano: “posiadacz tego certyfikatu jest kompetentny być prowadzącym jacht żaglowy do użytku rekreacyjnego”.
Jestem uczciwym obywatelem RP przestrzegającym prawo. Dlatego, chcąc uniknąć nieświadomego przekroczenia przepisów prawa, proszę o informację, którego (bądź których) dokumentów spośród wyżej wymienionych, mogę legalnie używać na wodach śródlądowych i morskich Rzeczpospolitej Polskiej, w świetle ust. 4 art. 53a Ustawy o Kulturze Fizycznej.
Proszę o możliwie szybką odpowiedź, z uwagi na rozpoczynający się niebawem sezon żeglarski.
Z poważaniem
Mariusz Główka
Otrzymuje
Minister Infrastruktury
Czyli coś takiego: zdasz na sternika jachtowego i z tym papiórkiem czy innym plastikiem do ISSA po ichniejszy papiórek. Z tym papiórkiem do OZŻ-tu idziesz i jako obywatel RP występujesz o wydanie równorzędnego do międzynarodowego certyfikatu ISSA papiórka krajowego. Tyle, że równorzędny to jest patent "kojota". Coś takiego może zaistnieć??
Nie bardzo rozumiem o co Ci chodzi. Certyfikat ISSA jest wydawany na podstawie egzaminu (oceny). Również był (pewnie jest nadal) wydawany na podstawie posiadanego patentu sternika jachtowego. I własnie w tym miejscu nie rozumiem, po co chciałbyś iść z certyfikatem ISSA do OZŻ? Przecież OZŻty nie wydają żadnych patentów, wydaje je PZŻ. Ale też w PZŻ nie wydadzą Ci żadnego patentu na podstawie certyfikatu ISSA. Przeczytaj rozporządzenie Min. Sportu z czerwca 2006, gdzie napisano jakie są warunki wydawania patentów przez PZŻ.
jeden ze znajomych prawników na widok mojego świadectwa SRC RYA stwierdzil, ze jeśli jest polski odpowiednik to powinienem wystąpic o wymiane świadectwa RYA na polskie
Zdaje się, że Twój znajomy prawnik popełnił błąd. Gdybyś używał kwit SRC jako potwierdzenie uprawnień do wykonywania zawodu, to prawdopodobnie musiałbyś je nosytryfikować. Ale jezeli nie uzywasz Twojego kwitu profesjonalnie, to nie masz takiego obowiązku.
Jeśli na podstawie patentu sj mogę otrzymac certyfikat ISSA na poziomie patentu kj to czy istnieje możliwośc wymiany certyfikatu ISSA na polski patent a tu odpowiedni był by patent kj? Nie mam pojęcia jak to wygląda od strony prawnej i nie wiem czy informacja od której się zaczeło jest prawdziwa.
Nie istnieje mozliwość wymiany jakiegokolwiek certyfikatu, czy patentu na patent PZŻ. To reguluje rozporządzenie Min. Sportu z czaerwca 2006, na które już wcześniej się powoływałem.
Zapewne nie byłoby tych wszystkich dywagacji co by było gdyby..., gdyby nie utrzymywanie archaicznej struktury uprawnień, jaka u nas funkcjonuje. Gdyby wystarczył dowolny certyfikat kompetencji to nik by się nie zastanawiał co na co można wymienić. A rynek czarterowy szybko by zweryfikował które certyfikaty mają większą wartość, a które niewielką.
A rynek czarterowy szybko by zweryfikował które certyfikaty mają większą wartość, a które niewielką.
To fakt.
Z innej beczki. Tyle się mówi o zastąpieniu patentów dobrowolnymi certyfikatami. Ale jakoś nie widac chętnych na szkolenie w ramach obecnego "bezpatencia". Przecież jest troche jednostek <7,5m i to często całkiem ciężkich. Pewnie też chętni by się znaleźli na pływanie nimi a i tak ostatecznie czarterodawca może zweryfikowac umiejętności ew czarterobiorcy tylko osobiście lub o patent pytac.
Tyle się mówi o zastąpieniu patentów dobrowolnymi certyfikatami. Ale jakoś nie widac chętnych na szkolenie w ramach obecnego "bezpatencia".
Powli. Przecież te 7,5 m bez patentu obowiazuje od niecałych dwóch miesięcy. Zobaczysz, powstanie oferta na szkolenie. Choć przy nadal obowiązkowym patencie powyżej 7,5 m, to i tak będzie tendencja, aby po szkoleniu jednak zdawać egzamin na patent. Na zasadzie: skoro już poświęciłem czas i pieniądze, to spróbuję zrobić patent". Ale tez nie ma w tym nic złego. Najważniejsze jest to, aby ludzie się szkolili, bez względu na intencje. Bo ostatecznie to czego się nauczą będzie ich i to bez względu, czy z kwitem, czy bez.
To prawda. Sam jak myśle o ewentualnej budowie łodzi to takiej z zakresu bezpatentowego. Bo i znajomi popływają no i milionerem je jestem.
Wiem bo doświadczyłem. Od kilku lat pływam na Focusie 6,5 m zbudowanym ciężko i mocno .
Jest to wielkość pozwalająca 2 ewentualnie 3 osobowej załodze na wygodne pływanie , oczywiście zafundowałem sobie odrębną kabinę WC chemicznego - bardzo wygodne na kotwicowisku , w portach czy w czasie pływania.
Jest to wielkość jachtu pozwalająca na stosunkowo prosty transport za samochodem i stosunkowo niewielkie koszty eksploatacji.
Nie przejmuj się tym co powiedzą niedzielni czy wakacyjni żeglarze czarterujący wielkie jachty dla obniżenia kosztów - buduj to na czym będziesz mógł pływać , pływaj i ciesz się z tego.
Oczywiście pływanie co tydzień na Zalewie Zegrzyńskim może być nudna ale przecież są regaty jachtów kabinowych i daje to wyraźny cel żeglowania i możliwość doskonalenie.
Do zobaczenia na wodzie.
To też takie są moje zamiary. Ale, że szkutnikiem nie jestem zaczne chyba od sztandrusi. No chyba, że coś jeszcze prostszego znajdę. Tyle, że narazie nie bardzo mam gdzie. Jedno miejsce właśnie mi odpadło.
Jak nie na wodzie to w tawrnie przy piwie.
Zgadzam się, że 6,5 metra to wygodna wielkość jachciku do własnego użytku. Dodam, że nie tylko na śródlądziu, ale również na morzu. Sądzę jednak, że własnoręczna budowa jachtu to zajęcie dla tych żeglarzy, którym majsterkowanie daje tyle samo satysfakcji co pływanie na tej łódce.
Jest jeszcze inne wyjście - kupno jachtu używanego. Gdy szukałem takiego jachciku dla siebie, miałem słabe rozeznanie rynku jachtów używanych. Wiedziałem tylko, że w Polsce jachty używane są dużo droższe niż w krajach UE. Miałem sporo szczęścia, że po kilkunastu miesiącach poszukiwań, nie mając pomocy ze strony osób zorientowanych w temacie, natrafiłem na HOLLY.
Klasyczne kształty, 21 stóp i miejsca więcej niż na NEFRYCIE. Jak na ciężki jacht turystyczny jest dość szybka - 6 do 7 węzłów na dłuższej trasie (Gotland - Bornholm czy z Nexo do Ustki). Fakt, wiatr też był mocny, prawie sztormowy. Jeszcze jedno - nie potrzebuję dużego jachtu, pływam samotnie.
Jeśli więc komuś więcej radości sprawia żeglowanie niż majsterkowanie, doradzam kupno jachtu używanego. Szybciej i taniej - a pracy na jachcie nigdy nie zabraknie.
Edward Zając
Właśnie te ceny mnie przerażają. Firma z Jarocina wystawiła na Allegro 25 stopowce po 60tys i więcej a i tak to były jedne z najtańszych. Nawet gdybym miał tyle do wydania to i tak hobby jest pod koniec listy ew. wydatków. Budowa ma przynajmniej teoretycznie tą przewagę, że gdy masz czas i kasę to budujesz jak nie masz to przerywasz, no i wadę musisz mieć gdzie. Ale zakładem, że i tak na zimę ściągał bum łódkę do Poznania, czyli miejsce też musi być.
No a ceny przyczep to oddzielna sprawa bo sięgają 50% ceny łodzi.
Panie Piotrze, można wydać na jacht i więcej - wszystko zależy od rocznika i wyposażenia. Dobry jacht 23 - 24 stopowy można kupić za połowę tej ceny, często nawet mniej. Ja patrząc na krajowe ceny nie wierzyłem, że kiedykolwiek popłynę własnym jachtem. Okazało się, że nie muszę wydać nawet czwartej części wymienionej przez Pana sumy.
Ale to nie temat na roztrząsanie w tym miejscu - lepiej przejść na priv. redakcja@ziemiaustecka.pl
Pozdrowienia z Ustki
Edward Zając
Niestety moja korespondencja nie dochodzi.
pozdr
K
"Firma z Jarocina wystawiła na Allegro 25 stopowce po 60tys i więcej a i tak to były jedne z najtańszych".
Piotrze,
Jeżeli dopuszczasz ewentualność kupienia jednostki nie nowej, a np. dwudziestoletniej lub starszej, to popatrz w internecie na poziom cen jachtów tej wielkości (20 - 27ft) w okolicy bliższej (Niemcy, Szwecja) lub dalszej (Holandia, Wielka Brytania czy Francja). Kwota 80 tys. zł (czyli jakieś 22.5 tys. euro) pozwala naprawdę na bardzo duży wybór. Dla przykładu polecam stronę Boatshed Essex.com, która jest jedną z setek podobnych stron tematycznych. Warto ją obejrzeć choćby tylko po to, aby zapoznać się z formą prezentacji jednostki, zakresem danych technicznych, układem opisu, komentarzem sprzedawcy, itd. Porównanie ze wspomnianym Allegro obrazuje istotną odmienność sposobu przedstawienia oferty. Dla odmiany, na stronach niemieckich znależć można łódki tej wielkości wraz z przyczepami, a przy okazji ceny takich przyczep (np. BoatShop24.com). Te dwie strony to kropla w morzu istniejących, ale dają jasny pogląd na sprawę. Na koniec dwa zastrzeżenia: Dziś 20 letni jacht jest kupą szmelcu, nadającą się wyłącznie do wyrzucenia. Bywają jednostki w bardzo dobrym stanie, nieraz z niezłym wyposażeniem, także gotowe do żeglugi. Zawsze jednak konieczne są dokładne oględziny na miejscu i trzeba się liczyć z jakimiś pracami do wykonania, ale to już osobny temat. W odniesieniu do przyczep ważne jest jest rozróżnienie przyczepy manewrowej (harbour trailer) oraz drogowej; ta ostatnia winna mieć ważne dopuszczenie do ruchu.
Pozdrawiam
Tomasz Piasecki
Akurat na to mały IMO wpływ ma granica bezpatencia. To szpan i bogatsze społeczeństwo powoduje wyścig...
Szanowny Panie Kapitanie
Piszesz:
"Zapewne nie byłoby tych wszystkich dywagacji co by było gdyby..., gdyby nie utrzymywanie archaicznej struktury uprawnień, jaka u nas funkcjonuje. Gdyby wystarczył dowolny certyfikat kompetencji to nik by się nie zastanawiał co na co można wymienić."
Ale wtedy Polski Związek Żeglarski nie miałby z czego ściągać haraczy za: rejestracje kursów, szkolenia, egzaminy, wydawanie patentów itd......
Albowiem wszyscy wiedzą, że jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze...
Ale już nie nasze...
Pzdr
Kocur
Problem w tym, że każdy kontrolujący musiałby mieć wzory patentów całego świata oraz znać te języki. Wyobrażam sobie minę kontrolującego, gdyby ktoś pokazał mu jakiś dokument wystawiony po arabsku lub pisany "krzaczkami". Przecież nigdzie nie pisze, że musowo trzeba wozić uwierzytelnione tłumaczenie tego dokumentu ...
Kiedyś w Darłowie zatrzymano jacht pod banderą Vanuatu twierdząc, że taki kraj nie istnieje ...
Edward Zając
Problem w tym, że każdy kontrolujący musiałby mieć wzory patentów całego świata oraz znać te języki.
Ale to już jest problem kontrolujacego. Jak sam napisałeś, nie ma obowiązku wozić tłumaczenia i ustawa nie daje delegacji ministrowi do wydania jakiegokolwiek przepisu wykonawczego, nakładającego taki obowiązek. A przy okazji widać, jakie są efekty pisania prawa na kolanie, pod dyktando beneficjenta jego zapisów. Nikt nie zastanowił się nad praktyką kontrolowonia uprawnień, czy są zgodne z ust.4. Czyli wyszło jak zawsze.
O ile mniej problemów mają organa administracji Wlk. Brytanii. Tam nie muszą sprawdzać, czy uprawnienia obcokrajowca spisane w jakimś dziwnym jeżyku, który żegluje po ich wodach, są właściwe. A jeszcze niecały rok temu deklarowano, że nasz system prawny regulujący żeglowanie, będzie tworzony na wzór systemu brytyjskiego.