Paweł Szymczak podrzucił mi dziwny artykuł z PORTALU MORSKIEGO. Już po kilku zdaniach mój wzrok powędrował w prawy, dolny róg ekranu monitora. Nie, do pierwszego kwietniu jeszcze przeszło dwa tygodnie. Paweł ma rację - staram sie unikać "przedruków" (a zwłaszcza informacji rozsyłanych jako "kurendy"). Biorąc jednak pod uwagę, ze wielu Czytelników tego okienka interesuje się Kanałem Z-Z (przez dziennikarzy uparcie i błędnie przezywany "przekopem") wieszam ów przedruk. Mam nadzieję, że PORTAL MORSKI się nie obrazi. Pawłowi dziękuję za czujność i pamięć.
Kamizelki i żyjcie wiecznie !
Don Jorge
PS. Do zobaczenia na Targach "wiatr i Woda". Moje stałe miejsce postoju na stoisku macierzystej Redakcji.
====================================
Don Jorge, wiem że nie przedrukowujesz artykułów od innych (i słusznie), ale przeczytać zawsze warto :) Takie coś znalazłem na Portalu Morskim: http://portalmorski.pl/caly_artykul.php?ida=8357
Pozdrawiam
Paweł Szymczak
================================
PORTAL MORSKI - Opublikowano: 11 marca, 2008
Budowa kanału żeglownego przez Mierzeję Wiślaną będzie jednym z tematów, które Ukraińcy chcą poruszyć podczas zbliżającej się wizyty premiera Tuska w Kijowie. Szybkie zbudowanie kanału jest niezbędne dla tego, aby otwarcie ukraińskiego portu w Elblągu nastąpiło w planowanym terminie, czyli na wiosnę 2012 roku. Tymczasem kryzys polskiego rynku mediów sprawił, że o ukraińskich planach Elbląga polscy decydenci dowiadują się... z zagranicznych mediów.
Perypetie wokół budowy kanału i powiązanego z nim ukraińskiego kompleksu portowego w Elblągu spotykają się z żywym zainteresowaniem ukraińskiej i kaliningradzkiej prasy (materiały prasowe zebrane są na portalu www.baltic–ukraine.com). O randze projektu, zainicjowanego przez Prezydenta Elbląga, świadczy fakt, że jego partnerem medialnym został najbardziej prestiżowy tygodnik analityczny nad Dnieprem – „Dzerkało Tyżnia”. Ukraińcy dziwią się jednak, dlaczego o najświeższych wydarzeniach w porcie elbląskim polscy urzędnicy dowiadują się... za pośrednictwem ukraińskiej prasy lub jej przedruków na portalach Kaliningradu, gdy tymczasem polskie media nie branżowe wciąż publikują nieaktualne informacje sprzed listopada 2007 roku.
Przypomnijmy: do jesieni zakładano, że kanał będzie służyć głównie ruchowi turystycznemu i obsłudze istniejącego terminalu towarowego. Jego zaplecze miało się ograniczać głównie do województw Warmińsko–Mazurskiego i Podlaskiego, a to za mało, by zapewnić duże ilości ładunków. W związku z tym pojawiła się dosyć szeroko
rozpropagowana (nie bez udziału Rosji) krytyka niektórych ekologów, przekonujących, że taka wielkość portu nie usprawiedliwia wydatkowania 417 milionów publicznych pieniędzy i ingerencji w przyrodę. Dlatego w odpowiedzi na te argumenty w listopadzie 2007 roku Prezydent Elbląga przedstawił nową koncepcję funkcjonowania portu, która odpowiadała na nieformalne zastrzeżenia i ekologów, i portów Trójmiasta. Mówiąc lapidarnie, aby oprzeć się naciskowi antyprzekopowego lobby, Elbląg musi pozyskać kilka milionów ton ładunków, ale równocześnie nie zabierać istniejących strumieni ładunkowych Gdańskowi i Gdyni i nie wchodzić im w drogę. I mimo brutalności takiego postawienia sprawy, Elbląg na te nieoficjalne i niesprawiedliwe warunki przystał, bo nie miał innego wyjścia.
Koncepcja zaproponowana przez władzę Elbląga zakładała stworzenie w mieście i na terenie gminy Elbląg dość dużego, autonomicznego ukraińskiego terminala, wraz z ośrodkiem analitycznym – Ukraińskim Centrum Biznesu. Port nawiązał też ścisłą współpracę ze Związkiem Ukraińców w Polsce, jako że w ukraińskim kompleksie pracować będą głównie przedstawiciele licznie reprezentowanej w regionie elbląskim mniejszości ukraińskiej. Ukraiński potencjał kadrowy Elbląga i okolic, ścisła współpraca portu z ukraińskimi mediami („Dzerkało Tyżnia”, „Nasze Słowo”, „Lwiwska Hazeta”) i prestiżowym Uniwersytetem Bałtyckim – to czynniki, które zdecydowały o międzynarodowym sukcesie kampanii „Bałtycka Ukraina” i jej rozszerzeniu również na obszar Słowacji.
Z inicjatywy Elbląga Ukraińcy zainicjowali nawet procedurę dołączenia ich kraju do Konwencji Helsińskiej, o czym jedynie „Namiary” zdecydowały się wspomnieć na swoich łamach. Tymczasem jest to przełomowe wydarzenie, które powinno niezmiernie ucieszyć mieszkańców Trójmiasta i nie schodzić z pierwszych stron miejscowych gazet. Bowiem bez przyjęcia przez Ukrainę bałtyckiej konwencji możemy zapomnieć o czystej Zatoce Gdańskiej i Zalewie Wiślanym, jako że nasi południowi sąsiedzi dostarczają nam poprzez Bug i Wisłę ogromne ilości zanieczyszczeń, których konsekwencją
jest m. in. zakwit sinic. W konsekwencji, o porcie Elbląg i przekopie Mierzei Wiślanej pisze się na pierwszych stronach ukraińskich gazet oraz na stronie Ambasady RP w Kijowie, gdy tymczasem służby prasowe trójmiejskich instytucji nawet nie wiedzą, że taki poważny projekt w ogóle powstał i odnosi sukcesy!
Powyższy przykład dobitnie świadczy o upadku polskiego rynku medialnego. Dziwi również i to, że dziennikarze mediów nie branżowych publikujący materiały na temat przekopu, tak łatwo rezygnują z podstawowej zasady dziennikarskiej rzetelności. Przygotowując materiał o przekopie należałoby bowiem najpierw udać się z wizytą do elbląskiego portu w celu
zasięgnięcia informacji, tak jak to robią ukraińscy adepci żurnalistyki. Z drugiej strony trudno się dziwić wykorzystywanym dziennikarzom obu gdańskich dzienników, którzy utrzymują się jedynie z wierszówki i za jeden materiał dostają zaledwie kilkadziesiąt złotych, przy czym redakcja ani nie myśli zwracać im kosztów przejazdu do Elbląga czy rozmów telefonicznych na Ukrainę. A bez tego przygotowanie rzetelnego artykułu o przekopie nie jest możliwe. Oto do czego prowadzi społeczne
przemilczanie kryzysowej sytuacji polskiego dziennikarstwa, która dawno już powinna stać się przedmiotem społecznej debaty.
Trójmiasto ma ambicje stworzenia metropolii, która będzie liczącym się graczem w Regionie Bałtyku i Europie Środkowo–Wschodniej. Szkoda więc, że służby prasowe trójmiejskich instytucji i redaktorzy obu dzienników
nie interesują się tym, o czym piszą czołowe tytuły prasowe sąsiednich krajów. A piszą one o Gdańsku, Gdyni i tutejszych portach dużo ciekawych rzeczy, i to niekoniecznie pozytywnych, na które jednak włodarze naszych miast i portów nie reagują. Trudno się dziwić, że porty Trójmiasta nie mają pomysłu na pozyskanie większej ilości ładunków tranzytowych z
Zachodniej Białorusi, Zachodniej Ukrainy i Słowacji, skoro w Trójmieście nie ma najmniejszej woli dla zatrudnienia specjalistów, orientujących się w gospodarce morskiej i równocześnie znających języki i realia wymienionych wyżej sąsiadów. Dziwi jedynie, że kiedy na tej sytuacji chce skorzystać Elbląg i wejść w niewykorzystaną „tranzytową” niszę, pewne środowiska z Gdańska starają się nieuczciwymi metodami zdusić tę zdrową konkurencję poprzez sabotowanie wykonania obowiązującej decyzji rządu o budowie kanału. Jak nie paradoksalnie, ale te autorytarne metody niszczenia konkurencji stosują również ludzie, którzy wygrali wybory samorządowe z hasłami o otwartości, przedsiębiorczości i wolności konkurencji na ustach.
Tymczasem Ukraińcy, nieświadomi niuansów polskiego rynku medialnego, wyciągają z tej sytuacji daleko bardziej niepokojące wnioski. „Za ten chaos informacyjny mogą być odpowiedzialne służby specjalne pewnego państwa, które jest żywotnie zainteresowane w zablokowaniu budowy ukraińskiego portu na Bałtyku i dołączeniu Ukrainy do Konwencji
Helsińskiej. Kijów nie ukrywa bowiem, że chce uzyskać oficjalny status kraju bałtyckiego, aby móc wpłynąć na zablokowanie budowy gazociągu północnego” – pisze w artykule „Bitwa na morzu” w styczniu 2008 roku dziennik „Lwiwska Hazeta”.
Tymczasem informacja o projekcie Portu Elbląg jest praktycznie podana na tacy. Już ponad dwa miesiące funkcjonuje ukraińsko–białoruska wersja językowa portalu „Bałtycka Ukraina” (www.baltic–ukraine.com), z której można się dowiedzieć wielu ciekawych informacji na temat elbląskiego projektu. Wydaje się oczywiste, że miasto, przygotowujące się do wspólnego z Ukrainą zorganizowania Euro–2012, powinno zatrudniać specjalistów znających język ukraiński i potrafiących spółpracować z ukraińskimi partnerami. Tym bardziej, że projekt „Bałtycka Ukraina” ma pewne konkretne odniesienia do Euro–2012. Co więcej: na bałtycko–ukraińskim portalu są również umieszczone informacje w języku polskim i z czasem będzie ich coraz więcej. Dlatego adres www.baltic–ukraine.com powinni zapamiętać wszyscy ci, którzy tak zawzięcie krytykują budowę kanału przez Mierzeję Wiślaną, powołując się na informacje, które od pół roku są już nieaktualne.
Kuba Łoginow
Autor jest pomysłodawcą przedsięwzięcia „Bałtycka Ukraina – Bałtycka Słowacja”
Źródło: Bałtycka Ukraina - www.baltic-ukraine.com marzec 2008
========================================================
No cóż,
Urząd Morski w Gdyni opowiadał wcześniej, że 10.03.2008 zostanie opublikowany raport środowiskowy (co to bedzie - do końca nie wiadomo) na temat kanału Z-Z. Raportu jak nie było tak nie ma - albo ja nie umiem doń dotrzeć. Zamiast tego Portal Morski przedrukowuje zwykłą agitkę lobby portu w Elblągu, która przez podszywanie się pod materiał dziennikarski ma udawac "obiektywność". Więc trochę sobie poużywam:
1. Dlaczego za "pomysłowość" i "innowacyjność" władz Elbląga i jego portu mamy płacić zniszczeniem walorów przyrodniczych Zalewu Wiślanego. Dlaczego "decyzja" o tym gdzie powstanie port ukraiński jest wynikiem wiedzy i sprytu partykularnego samorządowego intersu, a nie analizy strategicznej, która nalezycie doceni szkody przyrodnicze (nie środowiskowe - bo nie o ładunek biogenów chodzi).
2. "...dosyć szeroko rozpropagowana (nie bez udziału Rosji) krytyka niektórych ekologów..." - co to ma być??? Głównym krytykiem przekopu jest Wojewódzka Rada Ochrony Przyrody w Gdańsku, a w sieci ja (nieskromnie rzecz ujmując). I na pewno nie mam kontaktów z Rosją (jak WROP to w sumei nie wiem). Jak można pisać takie rzeczy publicznie???
3. Zastrzeżenia ekologów budzi przede wszystkim niepotrzebna, głęboka i powtarzalna ingerencja w ekosystem - przez wykopanie kanału żeglugowego zmieni się istotnie warunki przyrodnicze oraz pozbawi ok. 10 km2 dna jego walorów. Walorów (np. miejsce rozrodu organizmów morskich), które kazały unijnym ekspertom właśnie takie siedlisko jak Zalew Wiślany uznać za priorytetowe wśród wszystkich morskich i nadbrzeżnych siedlisk! W żaden sposób koncepcja pozyskania dodatkowego strumienia ładunków nie wychodzi naprzeciw tym obawom. Ten strumień równie dobrze może być kierowany przez Gdańsk czy Gdynię, dokąd dochodzą tory i drogi, na których towar i tak będzie się poruszał.
4. Konwencja Helsińska nie nakłada obowiązków na państwa - strony a tylko przedtawia zalecenia. Można do niej przystąpić i miec wszystkie te zalecenia gdzies - co dobitnie widać na przykładzie naszego kraju. Oczywiście przystąpienie doń Ukrainy będzie sukcesem politycznym i... nic więcej.
cała reszta artykułu, czyli paplanina o upadku mediów, mieszaniu służb specjalnych i niekompetencji Gdańszczan - jest dla mnie wyrazem frustracji pracowanika portu w Elblągu. Natomiast powtórzę raz jeszcze - na kanał Z-Z wydać musimy 420 mln zł - choć wg mnie te szacunki nie uwzględniają konieczności prowadzenia prac tak, by w jak najmniejszym stopniu naruszać walory przyrodnicze Zalewu. To będzie konieczne, gdyż zgodę na kanał będzie musiała wydać Komisja Europejska (nie jest to inwestycja ratująca życie ludzkie i zapewniające bezpieczeństwo państwa). Zapewne koszty przekroczą 1 mld zł. Czy mają szansę się zwrócić??? Czy naprawdę nikt nie widzi innych sposobów wydania takich kwot na prawdziwy zrównoważony rozwój Elbląga i okolic?
Pozdrawiam
Szymon Bzoma www.kuling.org.pl
Jednym z pomówień było, że "ekologia jest Baalem naszych czasów". Wielokrotnie polemizowałem i z tym, ale powtórzę to znowu: "Baalem naszych czasów" nie jest ekologia, tylko mamona i konsumpcja. Wszelkie przejawy dbałości o zachowanie walorów środowiska są zwalczane właśnie dlatego, że ograniczają dostęp do mamony oraz stanowią przeszkodę w niepohamowanym rozwoju. Rozwoju czego??? Rozwoju KONSUMPCJI !!! Współczesny Homo sapiens przestaje być człowiekiem rozumnym, a staje się człowiekiem konsumpcyjnym i wszystko, co może stanowić przeszkodę w rozwoju konsumpcji, traktuje jak zamach na wolność i demokrację. Zapomina, że walcząc o niepohamowany rozwój konsumpcji niszczy swoje własne środowisko, więzi rodzinne i społeczne, wartości kulturowe i duchowe - liczy się tylko konsumpcja. Mamona, konsumpcja i ekonomia zawładnęły ludzkimi umysłami i sumieniami do tego stopnia, że w imię dzisiejszych wartości konsumpcyjnych zniszczą świat swoim wnukom i prawnukom. Mój dostęp do dóbr konsumpcyjnych przesłania mi dobro całej ludzkości, całego ożywionego i nieożywionego Wszechświata. Widząc jedynie czubek swojego otłuszczonego od konsumpcji nosa tracimy z pola widzenia takie wartości jak przyjaźń, miłość, więzi rodzinne, altruizm, empatia, współczucie, wzajemna pomoc... *)
Robert
*(bo nie da sie ich przeliczyć na mamonę i skonsumować... tak jak nie przelicza się na dolary miłości matki do dziecka oraz wartości środowiska - np. tysięcy roślin i zwierząt, nad których istnienie wywyższamy się, chętnie wspierając pewnym cytatem z Biblii, której na dobrą sprawę, wcale nie traktujemy jako swojej przewodniczki, bo zbyt łatwo zapominamy, że jest tam też fragment o wielbłądzie i uchu igielnym - bardzo rzadko brany sobie przez nas do serca..)
Przykro to powiedzieć ale większość ludzi gdy słyszy słowo "wartości" to łapie się za kieszeń. Bo wie, że zaraz w imię tych "wartości" po tej kieszeni oberwą. Spory w tym udział m. inymi różnych ekologicznych organizacji. Patrz Złote Tarasy w Wa-wie itp.
Równie szkodliwi są ekofile z gruntu atakujący wszelkie inwestycje i szermujący nie popartymi żadnymi dowodami hasełkami. Tak naprawde to szkodzą ekologi równie skutecznie co bezkrytyczni piewcy "atomu" z lat 70-tych energetyce jądrowej.
Przykro mi ale niestety gdy słyszę, że ktoś mówi o sobie "ekolog" to ma dzień dobry jest dla mnie podejrzany. I niestety wynika to z moich doświadczeń z kontaktów z ludźmi za takowych się podającymi.
...ale czuję się związany z wszelkim życiem na Ziemi - tak samo: z Tobą, jak i z ... np. bielaczkami (Mergus albellus) na Mierzei Wiślanej (gatunek ptaków zagrożony całkowitym wyginięciem). Rozumiem więc, że jestem dla Ciebie podejrzany, bo nie chcę aby ktoś się wzbogacił kosztem życia bielaczków właśnie*).
Robert
*) kiedyś wszyscy będą musieli bardzo trzymać się za kieszeń, bo permanentny, nieograniczony rozwój cywilizacji (czytaj: konsumpcji) jest niemożliwy - np. chcemy, czy nie chcemy, ale prędzej, czy później paliwa kopalne i inne surowce wyczerpią się...
Zalew Wiślany jest wpisany jako: "Obszar Specjalnej Ochrony Ptaków Natura 2000 PLB280010 Zalew Wiślany"
Mierzeja Wiślana jest wpisana jako: " Specjalny Obszar Ochrony Siedlisk Natura 2000 Zalew Wiślany i Mierzeja Wiślana"
Stanowią część obszarów chronionych w Sieci Natura 2000 w związku z tym pewnego rodzaju ingerencja człowieka jest tam nie na miejscu, wymaga szczególnego podejścia, zwłaszcza, ze dotyczy siedlisk ginących gatunków.
PS: Opracowanie profesora M.Gromadzkiego na temat zagrożeń dla środowiska jest, zdaje się, niedostępne w internecie. Przynajmniej ja nie odnalazłem.
PPS: Jest za to coś takiego (jeżeli nie dopełnimy wszelkich formalnych spraw to grozi nam wyrok jak w sprawie Rospudy) :
"wyrok ETS w sprawie C-12.7/02, Waddenzee, punkty 53-60 napisał/a:
Odpowiednia ocena skutków planu lub przedsięwzięcia dla danego terenu powinna być dokonana przed udzieleniem na nie pozwolenia i powinna brać po uwagę skutek łączny, wynikający z kombinacji tego planu lub przedsięwzięcia z innymi planami lub przedsięwzięciami z punktu założeń ochrony terenu. Dokonanie takiej oceny oznacza w związku z tym określenie, zgodnie z najlepszą wiedzą naukową w tej dziedzinie wszystkich aspektów planu lub przedsięwzięcia, mogących osobno lub w połączeniu z innymi planami i przedsięwzięciami oddziaływać na przedmiotowe założenia. (...) Dlatego też, jeżeli brak jest pewności co do nie wystąpienia negatywnych skutków na przedmiotowy teren, związanych z ocenianym planem lub przedsięwzięciem, właściwe władze krajowe powinny odmówić udzielenia pozwolenia na ten plan lub przedsięwzięcie. (...) W związku z powyższym, zgodnie z art. 6 ust. 3 dyrektywy siedliskowej, właściwe władze krajowe (...) mogą udzielić pozwolenia na taką działalność jedynie wówczas, gdy uzyskają pewność, że nie będzie ona miała negatywnych skutków na ten teren. Ma to miejsce wówczas, gdy z naukowego punktu widzenia brak jest racjonalnych wątpliwości co do braku wystąpienia takich skutków."
Hej,
no własnie myślałem co tu napisać na te wszystkie hasła typu "ekologia-=nie" - ale w sumie kilka cytatów z obowiązującego prawa zamyka temat. I powoli to dociera do naszych polityków. Choć oczywiście autor artykułu, który dał pretekst tej wymianie zdań, nadal nawołuje do "wykonania decyzji rządu".
Śledzę prace nad dokumentami związanymi z kanałem i jestem pewien, że nie została wykonana prawidłowa inwentaryzacja terenu, więc nie ma mowy o wiarygodnych wnioskach co do wpływu. Będzie życzeniowość i bagatelizowanie wymiaru zniszczeń.
Co najlepsze, osobiście jestem skłonny uznać, ze sam przekop ze śluzą, przystosowany do ruchu jachtów i małych jednostek - takich jakie obecnie moga po Zalewie pływać, nie zaszkodziłby przyrodzie. I to pewnie byłoby zgodne z oczekiwaniami tu piszących. Tyle, że plany dotyczą czegoś zupełnie innego.
Jeżeli kogoś interesuje jak w praktyce wyglądają wielkie korzyści z nadętych prac hydrotechnicznych - niech poczyta historie tamy we Włocławku. Miała kwitnąć turystyka, rolnictwo, żegluga. Jest syf, zagrożenie powodzią (bynajmnije nie z powodu zniszczenia tamy a zbyt małej "przepustowości" tamy i zagorżeń lodowych na zbiorniku), z niszczenie kilku populacji spektakularnych ryb, upadek przemysłu, zero wykorzystania rezerwuaru wody w rolnictwie i transporcie, znikome znaczenie turystyczne. A - i jest most i zielony prąd :) A ile to kosztuje? Setki milionów złotych rocznie. Za drogo. To samo będzie z przekopem Mierzei. Bo czemu ma byc inaczej?
I na koniec - problem z powszechnym odczuciu na temat ekologów wynika w moim przekonaniu z bolączki naszego życia publicznego (społecznego czy jak je tam zwał) - mianowicie tabloidyzacji i utelewizyjnienia. Tylko to co da się streścić w 2 akapitach i opatrzyć kontrowersyjnym nagłówkiem, tylko to, do czego warto wysłac dziennikarza z kamerą - trafia do powszechnej świadomości. Więc co trafia? Przecież nie inwestycje, które nie są konfliktowe, a jakich są miliony w Polsce. Przeciez nie pozytywne prace rzesz ludzi, którzy indywidualnie lub w ramach stowarzyszeń, na ogół społecznie, wykonują mrówczą pracę na rzecz zachowania jakiegoś fragmentu naszej przyrody. Ta świadomość daje siłę w momencie gdy wybuchają konflikty jak z Rospudą. Ale nie istnieje w wymiarze publicznym - istnieją za to obce siły i kasa do wzięcia. Żałosne to jest.
Pozdrawiam
Szymon
Ekolog nie jedno ma znamię. Osoby zwane ekologami protestują przeciwko elektrowniom na węgiel, bo trują, ale jednocześnie protestują przeciwko elektrowniom atomowym (Austria) oraz wiatrowym (Holandia). Protestują przeciwko głodowi, ale i przeciwko intensywnemu rolnictwu. Blokują samochody, samoloty, pociągi, statki, oblewają "futrzane kobiety" farbą, obrzucają kamieniami budynki rządowe, itp. Organizacje mające status ekologicznych wyłudzają pieniądze od operatorów komórkowych za nieblokowanie stawiania stacji komórkowych.
Oczekuję kiedy osoby wszczynające zamieszki w trakcie szczytu G8 zostaną nazwani ekonomistami.
Mnie slowo "ekolog" kojarzy się ze słowem "nie".
Termin się "wypalił".
Hasip
I pewnie dobrze.
Problemem może być każdy rodzaj działalności człowieka, ale największym jest skala tej działalności, bezduszność i chciwość.
Intensywne rolnictwo jest poważnym problemem dla środowiska i jednocześnie nie załatwia problemu głodu na Świecie, bo pożywienia jest nadmiar w krajach tzw. rozwiniętych, a ludzie głodują w innych. Pożywienia jest tyle, ze starczyło by z powodzeniem dla wszystkich, ale dystrybucja jest uwarunkowana ekonomicznie i politycznie. W tzw. krajach rozwiniętych priorytetem jest intensyfikacja zysku=zwiększanie konsumpcji, a nie dystrybucja pożywienia na cały Świat. Nie ma też mechanizmów ani społecznych, ani politycznych na systemowe rozwiązanie tego problemu. W efekcie w USA i Europie mamy otyłość miażdżycę, cukrzycę itp. choroby cywilizacyjne wynikające z nadmiaru konsumpcji żywności, a w innych częściach Świata setki dzieci dziennie umierają z głodu. Jeżeli uważasz, że intensywne rolnictwo jest w stanie temu zaradzić, to jesteś w grubym błędzie.
Skala działań cywilizacyjnych jest największym problemem - jeden wiatrak nie stanowi problemu, stanowi urozmaicenie krajobrazu, problem stanowią setki i tysiące wiatraków na pewnych przestrzeniach, bo do tego zmierza rozwój tej gałęzi energetyki.
Energetyka jądrowa wydaje się być czysta? Do pewnego momentu - odpady z elektrowni atomowych (tych starych i tych nowych) stanowią coraz większy problem, a będą stanowić jeszcze większy, kiedy magazyny zaczną tracić swą trwałość - bo nic nie trwa wiecznie.
Spalanie węgla może być bardziej czyste niż jest? Owszem, może być w spalinach mniej siarki i innych szkodliwych substancji, ale emisji CO2 nie da się zmniejszyć - przyroda nie jest w stanie zbilansować w krótkim czasie takiego dopływu CO2, jaki tworzy spalanie paliw kopalnych. Wyliczenia mówią, że przyroda sama zbilansuje bez problemów tylko to, co powstaje w wyniku spalania materii organicznej, ...pod warunkiem odtworzenia lasów.
Ruch na rzecz ochrony środowiska jest ruchem przeciwko bezmyślnemu konsumpcjonizmowi, który prowadzi, w efekcie, do samozagłady (jeszcze nie dziś, nie jutro, ale nieuniknionej - kto tego nie widzi jest ślepcem).
Robert
Powinno być:
Bezmyślny Ruch na rzecz ochrony środowiska jest ruchem przeciwko bezmyślnemu konsumpcjonizmowi.
Osoby zwące siebie ekologami zazwyczaj protestują przeciwko każdej ingerencji człowieka w środowisko. Zapominają przy tym, że człowiek jest także elementem środowiska.
Nie jestem zwolennikiem konsumpcjonizmu, ale tez nie jestem za tym aby sprzeciwiać się wszelkiej ingerencji człowieka w środowisko. Ruch "ekologiczny" ma tę cechę, że sprzeciwia się wszelkim inwestycjom w imię ochrony srodowiska ale często na celu mają jedynie swój habitat. W dodatku w wymiarze konomicznym.
Wracając zaś do przekopu mierzei - zanim orzekniesz(cie), że inwestycja jest zła poczekajmy na opracowanie ludzi, którzy się na tym znają.
Hasip
Co z tego wynika? Czy w związku z tym może niszczyć swój dom? Tylko dlatego, że w nim mieszka?
Ruch "ekologiczny" ma tę cechę, że sprzeciwia się wszelkim inwestycjom w imię ochrony srodowiska ale często na celu mają jedynie swój habitat. W dodatku w wymiarze konomicznym.
Ten "argument" już był wielokrotnie podnoszony ...Jesteś w stanie mi udowodnić, że jestem wspierany ekonomicznie przez jakieś organizacje, czy inne obce siły??? A np. Szymonowi Bzomie, który jest przyrodnikiem zajmującym się ptakami naukowo i z tego czerpie przekonanie o tym czego potrzebują, aby spokojnie mogły żyć na Mierzei??? To było poniżej pasa! Zwykłe pomówienie!
Nie mam zamaru nic Tobie udowadniać. Opieram się na kilku sprawach (w tym także z mojego województwa), gdzie organizacje ekologiczne pobierały opłaty w zamian za zaniechanie protestów. Tyle.
Popatrz sobie na zapisy prawa budowlanego oraz prawa ochrony przyrody. Wiele organizacji ekologicznych naduzywa przywileju bycia uczestnikiem postepowania. Jeśli do tego doda się akcje będące na granicy terroru społecznego dobry wizerunek ruchu ekologicznego pryska. Nie jest ważne który "odłam" jest bardziej liczebny. Właśnie dlatego stygmat "ekologa" ma wymiar negatywny (w moim odczuciu) .
Dlatego też utożsamiam ekologa ulicznego z ekonomistą ulicznym. Wolno mi, nieprawdaż?
Chwyt jest takim samym chwytem jak pisanie o nieekologiczności (fajne słowo) kanału gdy jeszcze nie zakończono studium i badań w tym zakresie. Te materiały też opracowują naukowcy.
Proponuję zaczekać na badania i wtedy dyskutować. Teraz zaś wstrzymać się z osądem.
Hasip
Dyskutując ze mną na temat moich poglądów powołujesz sie na jakieś inne sprawy i zachowania innych ludzi... pakując mnie w ten sposób do jednego wora z nimi (w ten sposób rozumując to, wszyscy Niemcy = naziści, wszyscy ekolodzy = łapówkarze itd. itp. - zamiast uogólniać myśl samodzielnie)
Do tej pory szum wokół Kanału Z-Z nie jest zbyt duży, raczej lokalny. Rzadko temat ten pojawia się w mediach ogólnokrajowych, bo temat dotyczy głownie spraw regionu i nie jest wcale najważniejszym. Oczywiście trzeba poczekać na badania, natomiast swoje wątpliwości można wyrażać już teraz. Nigdzie nie twierdziłem, że budowa Kanału Z-Z spowoduje apokaliptyczne następstwa, jestem jednak pewien, że wprowadzi poważne zmiany w środowisku, które mogą spowodować zmniejszenie populacji ginących gatunków (np. zmiana zasolenia spowoduje zmianę składu gatunkowego ryb stanowiących pokarm tych ptaków). Uważam, że każde moje działanie wpływa na cały Wszechświat, tak jak cały Wszechświat wpływa na mnie. Powiem więcej - jestem tego pewien.
Robert
Robert - strzelasz sobie w kolano raz za razem. Sam mi podrzucasz argumenty i mam przy tym znakomita zabawę. Wszak z twoich komentarzy (kilku wyżej) wynika, że każdy kto nie podziela opinii ekologicznej jest durnym konsumpcjonistą.
Nie oszukujmy się, że badania mają wykazać brak wpływu negatywnego na środowisko. Taki wpływ jest zawsze. Nawet jak stawiam płot i wycinam kilka drzew to jest to jakiś negatywny wpływ na środowisko - bo jest to sztuczna ingerencja w dany mikroświat. Badania są potrzebne aby sprawdzić czy ingerencja nie jest zbyt wysoka w stosunku do oczekiwanych korzyści i potrzeb człowieka.
Dlatego ja czekam na studium.
Hasip
Już miałem się z Tobą zgodzić... ale nie tak sformułowałem swoje myśli - nie chodzi o "podzielanie opinii", tylko o zachowania.
Niestety, uważam, że w "owczym pędzie" rozwoju cywilizacyjnego (albo konsumpcji) jedziemy jak po równi pochyłej.
"Taki wpływ jest zawsze. Nawet jak stawiam płot i wycinam kilka drzew to jest to jakiś negatywny wpływ na środowisko - bo jest to sztuczna ingerencja w dany mikroświat."
Tu się zgodzę w 100%.
"Badania są potrzebne aby sprawdzić czy ingerencja nie jest zbyt wysoka w stosunku do oczekiwanych korzyści i potrzeb człowieka.
Dlatego ja czekam na studium."
Powiem tyle: wszystko rozpatrujemy z punktu widzenia "korzyści i potrzeb człowieka" - tu właśnie tkwi sedno (antropocentryzm). Czy potrafisz spojrzeć na to z punktu widzenia bielaczków*)? A może nawet całego środowiska? Potrafisz zrozumieć, że jesteśmy z tym wszystkim związani na śmierć i życie? Nie możemy istnieć w sztucznym świecie.Robert
*) Jak wytłumaczyć bielaczkom, że z punktu widzenia korzyści i potrzeb człowieka, ich siedliska zostaną zlikwidowane? Dlaczego one (i nie tylko one) mają być ofiarami naszych korzyści? To są podstawowe pytania.
Powiem tyle: wszystko rozpatrujemy z punktu widzenia "korzyści i potrzeb człowieka" - tu właśnie tkwi sedno (antropocentryzm).
I to jest oczywiste.
Czy potrafisz spojrzeć na to z punktu widzenia bielaczków*)?
Mogę, ale po co? Mogę także próbować sobie wyobrazić zachowanie kotleta przed rzezią. Dla mnie antropocentryzm jest oczywistym zachowaniem. Wszak sam zauważasz, że ingerencja środowiska ma negatywny skutek dla człowieka (pośrednio).
Hasip
Ja to sobie doskonale wyobrażam ( i nie tylko to) i dlatego jestem wegetarianinem...
Robert
PS: Potrafię spojrzeć z punktu widzenia "zarzynanego kotleta"
A po co? To pytanie z zakresu etyki lub religii...
Ja nie jestem wegetarianinem i jest mi z tym dobrze :)
Ponadto wiązanie wegetarianizmu bądź mięsożerstwa z etyką i religią to leciutki fanatyzm.
Hasip
To niby z czym wiąże się wegetarianizm według Ciebie? Z dietą odchudzającą?
Nie widzę w tym niczego fanatycznego, że ktoś chce jak najmniej szkodzić swojemu otoczeniu i swoje życie łączy z poszanowaniem życia w każdej postaci. Fanatyzmem byłoby, gdybym nakazywał to innym. Ja tylko ujawniam publicznie swój punkt widzenia, jednocześnie wskazując na skutki zachowań powszechnie uważanych za słuszne.
Poszanowanie życia zwierząt i unikanie zadawania im cierpienia jest ściśle związane z etyką, bo etyka nie ogranicza się tylko do ludzi, lecz dotyczy wszystkiego.
Etyka i religia często idą w parze, wiec nie widzę sprzeczności. Wegetarianizm jest, w pewnym sensie, światopoglądem, lub ściśle z nim wiąże.
Robert
To jedyne, z czym się zgadzam...
Natomiast: człowiek wybiera to, co mu pasuje, a odrzuca, co mu nie pasuje, wybiera, które organizmy są dobre, a które nie - na swoją modłę, bo przecież środowisko jest takie, jakie jest. Wybiera ładne odrzucając brzydkie, wybiera pachnące odrzucając cuchnące, wybiera dla siebie korzystne, odrzucając to, co dla człowieka niekorzystne... Dlatego w ostatecznym rozrachunku jest to niszczycielskie w stosunku do środowiska, bo w efekcie przeciwstawia środowisko człowiekowi dzieląc na dobre i złe, a przecież ono jest takie, jakie jest! - ("Wszelka ochrona ekosystemów też jest nakierowana na człowieka. Na obecne i przyszłe pokolenia. Unikalność niektórych habitatów podlega ochronie z myślą o naszych dzieciach i wnukach a nie z myślą o szczeniakach i pisklakach.") - Bardzo smutna postawa. Skutek jest tragiczny dla środowiska, to widać gołym okiem.
Napisałeś o "Twojej religii" - domyślam się jaka ona jest i zastanawiam się, dlaczego tak rzadko rozpowszechniona jest w "Twojej religii" postawa biorąca przykład ze św. Franciszka z Asyżu...
Wszystkiego Najlepszego na Święta i w Całym Życiu!
Robert
Oczywiście całe zło wyrządzone środowisku to moja wina.... ;)) Dobry, zły, ale ważny. :)
Ciągle próbujesz wykazać, że jedynie twoja postawa jest słuszna, etyczna i "religijna" a każda inna przeczy wyższym wartościom. Przy takiej postawie jakiekolwiek "życzenia" mają charakter protekcjonalny i brzmią fałszywie. A gdzie ekumenizm Robercie? ;)
Co się tyczy Franciszka, to oddziel przekaz kierowany dla dzieci od rzeczywistej działalności świętego i jego znaczenia w KK. Uznanie św. franiciszka za patrona ekologów (m.in.) nie świadczy, że to (przyroda) było jego głownym celem działalności. "Kantyk słońca" podkreśla cud stworzenia ale "myśl przewodnia" modlitwy ma inny cel, a źródło ma w Księdze Daniela (cały świat wielbi Pana).
Polecam lekturę reguły braci mniejszych zwlaszcza ustęp: "Upominam ich i zachęcam, aby nie gardzili i nie sądzili ludzi ubranych w miękkie i barwne szaty, spożywających wyszukane potrawy i napoje, lecz niech każdy raczej samego siebie sądzi i sobą gardzi" . Mam kilka opracowań dotyczących tego zakonu (pisane przez samych franciszkanów), niestety w sieci jest niewiele. Jeśli potrzebujesz - mogę fragmenty skopiować.
Skoro deklarujesz swoje przywiązanie do KK (bądź innego Kościła Chrześcijańskiego zachodu) powinieneś wiedzieć, że wegetarianizm nie jest w jakikolwiek sposób oceniany przez Kościół.
Ponadto nie dopisuj do moich wypowiedzi intencji i poglądów których nie wypowiedziałem. To może być wygodne łączyć czyjeś słowa z własnymi wyobrazeniami, ale nie ma to nic wspólnego z dyskusją. Pamiętaj, że "cudzą religię" możesz akceptować lub nie, ale nie masz prawa jej oceniać, zwłaszcza gdy jest ona jedynie twoim domysłem.
Nawiązując jeszcze do religii - przypomnij sobie co jest celem (na co jest nakierowane) życia człowieka i co jest wieczne a co przemija. Ochrona przyrody, moim zdaniem, jest bardzo ważna, ale nie może być celem nadrzędnym.
Co zaś jest celem nadrzędnym...?
Hasip
1. Nigdzie i nigdy nie deklarowałem swojego przywiązania do KK - nie z tego punktu wychodzę.
2. Zwróciłem uwagę na św. Franciszka, jako tego który wielbił Boga "odbijającego się" w Naturze i doświadczał tego mistycznie - z pokorą i uwielbieniem, a nie panowaniem nad naturą...
3. Mój wegetarianizm nie wynika z postawy chrześcijańskiej - bo jedno z drugim (jak zauważyłeś) nie ma wiele wspólnego.
4. Religii nie oceniam - dyskutuję z wyznawcą (wyznawcami).
i 5 najważniejsze!!! Moje życzenia wypowiedziane na końcu były szczere i bez podtekstu ("goryczy")!!! Skoro zrozumiałeś na opak...
Co zaś jest celem nadrzędnym...?
Robert
Jak po Święcie będę jeszcze w nastroju wrócę do tematu. Dziś zbyt ważny dzień.
Hasip
po namyśle - EOT.
Hasip
Ja to sobie doskonale wyobrażam ( i nie tylko to) i dlatego jestem wegetarianinem...
To wczuj się w rolę marchewki. Też żyje i też jak ptaszek nie myśli.
To o czym piszesz to nie ekologia tylko jakaś ekoideologia. Ekologia to nauka, a ekolog nie wczuwa sie w rolę żuczka gnojarka, tak jak inżynier nie wczuwa sie w rolę obciążanej belki. Obaj obliczają za pomocą swoich narzędzi na ile można obciążyć przedmiot badań (belke lub ekosystem) żeby go nie zniszczyć. W swoim antropocentrycznym interesie.
A kanał to inna bajka, jak na razie to wydaje mi się absurdem ekonomicznym, ale może się mylę - czekam na biznesplan. I w związku z tym w antropocentrycznym interesie nie opłaca się również naruszać ekosystemu.
Dziwi jedynie, że kiedy na tej sytuacji chce skorzystać Elbląg i wejść w niewykorzystaną „tranzytową” niszę, pewne środowiska z Gdańska starają się nieuczciwymi metodami zdusić tę zdrową konkurencję poprzez sabotowanie wykonania obowiązującej decyzji rządu o budowie kanału. Jak nie paradoksalnie, ale te autorytarne metody niszczenia konkurencji stosują również ludzie, którzy wygrali wybory samorządowe z hasłami o otwartości, przedsiębiorczości i wolności konkurencji na ustach.
NIech sobie Elbląg wchodzi w co chce... żadną konkurencją dla portów Gdańska i Gdyni nie jest i nie będzie. NIGDY! NIech sobie Elbląg konkuruje za elbląskie pieniądze...
Natomiast ciąg dalszy zacytowanego fragmentu trąci zwykłym pomówieniem i w związku z tym nie zamierzam się silić na dalsze polemiki.
Znani mi Lwowiacy nie słyszeli nic o programie włączenia Lwowa w Euroregion Bałtycki. Oczywiście o niczym to nie świadczy. Jednak w artykule z 10 stycznia Pani Iryna Kriba - ukraiński koordynator programu - w Gazecie Lwowskiej sama zauważa, że niewielu Lwowiaków wie o tym programie. Na marginesie program regionu bałtyckiego powstał w 1991r w Uppsala i ma charakter bardziej naukowy niż gospodarczy. Uniwersytet im. Iwana Franka także współpracuje w ramach progamu (uczestniczy ok. 190 uniwersytetów). Pod koniec roku 2007 Ukraina (władze Lwowa) zaofiarowały się przystąpić do programu budowy portu w Elblągu w związku z planowanym przekopem. Celem ma być wymiana handlowa ze Skandynawią (wielkość dziś pomijalna). Ja tu widzę bardziej aspekt polityczny. Udział Ukrainy (ale także Białorusi) w programie regionu Bałtyckiego może dawać podstawy interwencji w sprawie rurociągu północnego (pod dnem Bałtyku). W innym artykule przeczytałem, że rosyjskie służby specjalne wykorzystują "efekt ekologiczny" aby storpedować budowę przekopu (dla Rosji ma to także wymiar jedynie polityczny a nie ekonomiczny) jednocześnie z tekstu wynika, że podobne mechanizmy (protesty ekologiczne) mają być inicjowane woebc rurociągu. Ja osobiście odbieram to jako jeszcze jedną grę polityczną (Ukraina jest pod presją silnego szantażu paliwowego ze strony Rosji). Osobiście chciałbym aby taki kanał funkcjonował, ale jednocześnie chciałbym aby wielka polityka była zdala od Zalewu Wiślanego.
Hasip
Dlaczego dziwny artykuł? Dziwne raczej jest to, że w polskich mediach dopiero teraz pojawiają się pierwsze informacje o przedsięwzięciu "Bałtycka Ukraina", które zostało zainicjowane w listopadzie 2007 roku jako konsekwencja decyzji rządu o budowie kanału. Wiedzą już o tym (z przedruków "Dzerkała Tyżnia") w Kaliningradzie, informuje o tym w dziale "przegląd prasy ukraińskiej" Ambasada RP w Kijowie, Lwowska Rada Obwodowa przegłosowuje apel o konieczności dołączenia Ukrainy do HELCOM, Lwów i Łuck składają wniosek o stowarzyszone członkostwo z Euroregionem "Bałtyk", Gdynia prosi nas o pomoc w nawiązaniu współpracy z miastem Użhorod... a "nasze" media uznają, że nic ciekawego się nie wydarzyło.
A propos stwierdzenia Szymona, jakoby ukraiński port mógł powstać w Gdańsku. Sam mieszkam w Gdyni i codziennie dojeżdżam pociągiem do Elbląga, spędzam w podróży 4 godziny dziennie i nie jest to dla mnie komfortowa sytuacja. Oczywiście, że wolałem znaleźć ciekawą pracę w dziedzinie kontaktów polsko-ukraińskich w Trójmieście. Niestety, w aglomeracji w której mieszkam nie znalazłem zainteresowania w wykorzystaniu moich kompetencji, znajomości języków i pomysłów. Za to wielu moich trójmiejskich rozmówców wykazuje się brakiem najmniejszego rozeznania w sprawach Ukrainy i Białorusi, nie odróżnia języka ukraińskiego od rosyjskiego, myli Lwów z Wilnem, Łukaszenkę z Juszczenką, Ukrainę z Litwą. Kierownictwo portów Gdańsk i Gdynia wypowiada się publicznie, że zdobycie dużego odsetka ładunków tranzytowych z Ukrainy, Białorusi i Słowacji nie jest realne i nie zamierzają się w to angażować. Fakt, iż Trójmiasto nie śledzi prasy ukraińskiej i nie zauważa tak dużego projektu polsko-ukraińskiego w dziedzinie gospodarki morskiej przez 5 miesięcy od jego początku, potwierdza tezę, że ani Gdańsk, ani Gdynia nie są dobrymi lokalizacjami na ukraiński port. Jeśli nie powstanie on w Elblągu, w grę wchodzą Kłajpeda, Ventspils i Liepaja.
Jednym z najważniejszych kwestii jest zaangażowanie w projekt "Bałtycka Ukraina" mniejszości ukraińskiej. To potencjał kadrowy, którego nie ma w Gdańsku i Gdyni, jest natomiast w Elblągu, Kłajpedzie, Ventspils.
A propos ekologów - sam jestem ekologiem.
Jako ekolog ostro sprzeciwiam się budowie Gazociągu Północnego, jako że zniszczy on unikalne ekosystemy Bałtyku. Jako ekolog sprzeciwiam się działaniom Rosji, która spuszcza nieoczyszczone ścieki z Kaliningradu do Zalewu Wiślanego. To są prawdziwe problemy, z którymi staram się, jako dziennikarz, walczyć. I robię to konsekwentnie, w odróżnieniu od naszych "pseudoekologów", którzy nie protestują przeciwko niszczeniu przyrody Bałtyku przez Rosjan w imię motta "zamiast kopać kanał Z-Z lepiej dogadać się z Rosjanami". Reszty nie trzeba dopowiadać.
Pozdrawiam,
Kuba
Jako ekolog ostro sprzeciwiam się budowie Gazociągu Północnego, jako że zniszczy on unikalne ekosystemy Bałtyku. Jako ekolog sprzeciwiam się działaniom Rosji, która spuszcza nieoczyszczone ścieki z Kaliningradu do Zalewu Wiślanego. To są prawdziwe problemy, z którymi staram się, jako dziennikarz, walczyć. I robię to konsekwentnie, w odróżnieniu od naszych "pseudoekologów", którzy nie protestują przeciwko niszczeniu przyrody Bałtyku przez Rosjan w imię motta "zamiast kopać kanał Z-Z lepiej dogadać się z Rosjanami". Reszty nie trzeba dopowiadać."
A może trzeba podawać nazwiska - którzy to są ci "pseudo", a którzy "błogonadiożni"? I posługiwać się wtedy argumentami "ad rem" - w dyskusji z nimi. W przeciwnym wypadku, to jest takie gadanie...
Jedno nie wyklucza drugiego - trzeba walczyć ze ściekami i z Gazociągiem Północnym, a także z innymi przejawami niszczenia środowiska. Kanał Z-Z nie jest wcale najważniejszym z nich (ale krople przepełniają dzban).
Pozdrawiam również,
Robert
PS: Ja od dawna mówię, ze z Rosją taką jaka dzisiaj jest (i pewnie długo jeszcze będzie) dogadać się nie da, ale trzeba próbować, bo innego wyjścia nie ma. Natomiast, Kanał Z-Z powinien być wewnętrzną sprawą Polski i Rosji nic do niego.
Jeszcze nia ma studium a już jest ocena. To nie jest zdrowe. Z oceną zagrożeń poczekajmy na badania specjalistów. Na razie "opinie" opierają się na emocjach a nie liczbach. A najważniejszym z argumentów jest "jak znam życie, to......."
Hasip
Ja tego nie moge pojąć, dlaczego za niekompetencję gdynian czy gdańszczan albo za obrotność elblążan - mamy zapłacić zniszczeniem Zalewu Wiślanego?
Nigdzie nie napisałem, że "ukraiński port" ma powstać w Gdańsku. Proszę "tylko" o wykonanie rzetelnej oceny różnych wariantów. Takich, w których nic nie zakłąda się z góry. W których "prawomocna decyzja rządu" - nie jest żadnym argumentem. Takich, gdzie liczą się racje przyrodnicze, ekonomiczne i społeczne - a nie polityczne czy organizacyjne. I takich, gdzie koszt utraty Zalewu nie będzie redukowany "w imię postępu" do nic nie znaczącego.
Pozdrawiam
Szymon