V-Prezes SAJ - Krzysztof Klocek przekazał mi informację o przebiegu finalnych rozmów SAJ z SAR. Wam pozostawiam ocenę, czy SAJ na codzień realizuje pokładane w nim nadzieje przez tych którzy do tego stowarzyszenia już przystąpili oraz tych, którzy podpiszą deklaracje członkowskie w najblizszym czasie. I jeszcze jedno - pamiętajcie, że działalnośc SAJ opiera się tylko na wolontariacie.
Czy juz polubiliście wasze kamizelki asekuracyjne ?
W rankingu spadliśmy na drugie miejsce - co Wy na to ?
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
---------------------------------
25 marca 2008 r. na terenie centrali SAR w Gdyni odbyło się spotkanie przedstawicieli Stowarzyszenia Armatorów Jachtowych oraz Służby SAR. Celem spotkania było ustalenie planów organizacji ćwiczeń ratowniczych z udziałem jachtów. Już na przełomie wiosny i lata 2007 Rada Armatorska podjęła dyskusję nad pomysłem zorganizowania wspólnych ćwiczeń na morzu pod egidą SAR. Jednak ze względu na nad bliski sezon realizacja pomysłu została odłożona w czasie. Do tematu poprawy bezpieczeństwa armatorów jachtowych powróciliśmy w roku 2008 i po przeprowadzonej analizie wypadków morskich z udziałem jachtów RA zwróciła się z prośbą do dyr. Marka Szczepaniaka z SAR o organizację ćwiczeń dedykowanych jachtom. Pozytywna rekcja SAR była wręcz natychmiastowa i w dniu dzisiejszym odbyło się pierwsze spotkanie z kpt. Krzysztofem Selke odpowiedzialnym z ramienia SAR za organizację tych ćwiczeń.
Istotnym jest, że zarówno SAR i SAJ zauważają konieczność i potrzebę przeprowadzenia takich ćwiczeń. Rosnący lawinowo ruch turystyczny na wodzie oraz reguły żeglugi turystycznej uprawianej z zasady nie zawodowo powodują konieczność zwrócenia większej uwagi na sprawy ratownictwa. Niestety nawet najlepsza teoria przekazywana w salach wykładowych czy publikacje książkowe nie wystarczą. Dopiero praktyczne ćwiczenia wraz z ich omówieniem pozwolą zweryfikować błędy i je eliminować w przyszłym działaniu ratowanych i ratowników.
Celem tej wspólnej akcji będzie jak najszersze rozpropagowanie problematyki współpracy w akcjach ratowniczych. Ustalono, że odbędą się co najmniej 2 ćwiczenia z udziałem jachtów: pierwsze na Zatoce Gdańskiej w okolicach Górek Zachodnich i następne na Zalewie Szczecińskim (np. Trzebież lub jez. Dąbie). Założeniem jest odbycie ćwiczeń w majową lub czerwcową sobotę przed szczytem sezonu. SAR przygotuje w najbliższych dniach szczegółowy scenariusz uwzględniający zaproponowane przez SAJ cele oraz bezpieczeństwo uczestników ćwiczeń. Planowane jest zweryfikowanie różnych metod wzywania pomocy, współpracy jachtów w akcji ratowniczej oraz wykorzystanie różnego sprzętu ratowniczego. Chcemy tak dobrać termin i akwen aby mogła wziąć udział w bezpośredniej obserwacji jak największa liczba chętnych armatorów, bo wierzymy, że niniejsza akcja spotka się z rzeczywistym zainteresowaniem żeglarzy i motorowodniaków. Jesteśmy przekonani, że omówione błędy i pomysły jakie narodzą się w trakcie oficjalnego omówienia ćwiczeń a następnie dyskusji „przy ognisku” przyczynią się do lepszego rozpoznania potrzeb żeglarzy i ratowników.
Jest to nasza pierwsza tego typu akcja i przyznajemy się szczerze do braku doświadczenia (jak się dowiedzieliśmy dotychczas żadna organizacja nie zwróciła się do SAR z podobną propozycją) jednak liczymy, że uda nam się wciągnąć do współpracy inne instytucje i stowarzyszenia jak np. GFŻ czy NCŻ. Liczymy, że niniejszą problematyką zainteresuje się prasa żeglarska i aktywnie włączy się rozpropagowanie tej akcji, która na stałe wejdzie do kalendarza. Wydaje nam się, że wraz z obiecaną przez UM Gdynia zmianą oznakowania nawigacyjnego dedykowanego żeglarzom, będzie to kolejny dobry krok do rzeczywistej poprawy naszego bezpieczeństwa na wodzie.
Bardzo dobry pomysł!
Pytanie teraz, jak spopularyzowac wiedzę wypracowaną w trakcie tych ćwiczeń.
Czy TVG może zrobić reportaż? Czy umiemy sami nakręcić relację i powiesić w necie?
Czy wnioski i wskazówki z akcji zostaną tu i gdzieindziej opublikowane?
Powiedzmy tak:-) W naszym gronie mamy specjalistów od tych rzeczy...
"Czy wnioski i wskazówki z akcji zostaną tu i gdzie indziej opublikowane?"
To jest chyba oczywista oczywistość:-)))
Na pewno każde ćwiczenia (manewry) są pożyteczne dla uczestników. Problem w tym, że chyba jak zwykle zaczynamy z niewłaściwej strony. Najprawdopodobniej skończy się to jedynie nakręceniem bardziej lub mniej udanych filmików pokazowych i "odfajkowaniem" kolejnego szkolenia.
Moim skromnym zdaniem to bardzo pożyteczne przedsięwzięcie poprzedzone powinno być informacją, szkoleniem, pogadanką (niech każdy nazywa to jak chce) w trakcie której przedstawiciel SAR przekaże informacje dotyczące sposobów, możliwości, zasad współpracy, zasad powiadamiania, wspólpracy z MRCK ,infrastrukturze SAR, itd, itd.
Jestem przekonany, że taka wiedza ( o której nie mówi się na żadnym kursie) w połączeniu z wykorzystaniem jej w trakcie "manewrów" przyda się każdemu żeglarzowi.
Wiadomości "infrastrukturze" i dane kontaktowe MRCC są dostępne na stronie SAR.
Wiadomości o technicznej stronie powiadamiania - są banalne i wałkowane na każdym kursie obsługi VHF (SRC znaczy...)
Jak kto nie miał czasu pójść na kurs SRC, to może powinien przed pójściem w morze znaleźć czas na lekturę części 5 ALORS, albo jakiegokolwiek poradnika książkowego czy w on-line.
Generalnie nie jest to "rocket science" i głupio jakoś oczekiwać by ratownicy na spotkaniach z żeglarzami mówili o abecadle procedur łączności...
Telefony MRCC bałtyckich podane były tutaj, uaktualnione wiszą na stronie.
http://www.siz.org.pl/telefony/telsarba.html
Znalezienie:
http://sos112.info/mrcceurope/
też nie sprawia chyba trudności...
Co do zasad współpracy zaś, o których piszesz kilka razy - dotąd były takie, że współpracy żadnej nie było. Stąd radość, że coś sie w tej mierze zmienia!
Ahoj
Jaromir Rowiński
Czyli wszyscy wszystko wiedzą. Sorry ale z naszej perspektywy (SAR i MRCK) wyglada to troche mniej różowo.
Pozdrówka
Oczywiście, że może. Powiem więcej - to pewnie najskuteczniejsza metoda dotarcia do wiekszego forum. Problem w tym, kto to ma zrobić bo rozpowszechnienie zapewne byłoby via Internet.
Ukłony
Skoro SAJ zadaje sobie trud przyzgotowania filmu (bez środków państwowych), to pewnie nie po to aby był półkownikiem. Śpij spokojnie. :)
Hasip
Z dzisiejszym SAR mialem do czynienia tylko raz, kiedy to grupa ratowników (z "Algi", czy R1??) z kapitanem Genkiem Jerzmanem przyszla zrobić porządek z chuliganami zaczepajacymi kolonie letnie w Górkach Zachodnich. Był rok 1963...
Mam nadzieję, że z żadnym SAR praktycznie nie będę musiał sie nigdy kontaktowac, czego wszystkim nam życzę. Z drugiej jednak strony może się zdarzyć sytuacja, kiedy taki kontakt będzie niezbędny. I wtedy WZAJEMNA wiedza o procedurach, mozliwościach technicznych, uwarunkowaniach i ograniczeniach staje się bezcenna.
Nie chodzi tu o numery telefonów, kanałow UKF, czy nawet rozmieszczenie jednostek. Choc i to może mieć znaczenie: nie przypadkiem wyprodukowaliśmy nalepki z numerami telefonów - czasem komórka moze być skuteczniejsza, niż UKF.
Ale są inne kwestie:
- co może, a czego nie może SAR,
- jak zachowuje sie jacht ożaglowany, bez żagli, napędzany silnikiem, bez silnika,
- jak podchodzić "nieniszcząco" do malego jachtu, a jak ten jacht przygotowac do takiego podejścia,
- jak współpracowac ze śmiglowcem,
- jak zwiększyć szanse przeżycia w wodzie,
- jak zwiększyc szanse szybkiego kontaktu z SAR.
Gdybym mial okazję uczestniczyć w takich ćwiczeniach, to najbardziej interesoiwayby mnie wszelkie procedury, uwarunkowania i ograniczenia w kontaktach ze śmigłowcem - lacznośc, komunikacja wzrokowa, przygotowanie i ustawienie jachtu, przygotowanie zalogi własnej, wspólpraca z załogą śmigłowca, ew. zagrożenia.
I druga kwestia: ratowanie życia i zdrowai, a ratowanie lub ochrona mienia. Na co mozna liczyć i na jakich zasadach.
Rozumiem, że nagranie filmu oraz "pogadanki" ma kto zrobić jest już prawie rozwiązane - publikacja oczywiście nastąpi w necie. Ale nawet gdyby nie - to i tak ćwiczenia warto pzreprowadzić, one i SAR-owi coś dadzą, zawodowcy zawsze korzystają z okazji by zwiększyć swój profesjonalizm.
Szanowny Panie Andrzeju!
Nic dodać nic ująć.!!!!! Właśnie o poruszenie takich problemów chodziło mi wysyłając pierwszy news "Czy aby ..........." . Sam będąc "szmaciarzem" (jak niektórzy "marynarze" nas zwą) a jednoczesnie zawodowo trudniąc się pracą w SAR jestem żywotnio zainteresowany powstaniem takiego filmiku.
Pozdrawiam
A więc spotykają sie dwie zainteresowane spotkaniem strony! To dobrze wróży na przyszłość.
Musze jednak podkreślić, ze po publikacji filmiku i publikacja prasowych cudów bym sie nie spodziewał - zasięg pewnie nie bedzie zbyt wielki i skutek zbyt znaczący. Ale kazdy, kto skorzysta, to BEDZIE SUKCES AKCJI.
Wazne jednak bedzie także spotkanie! Możliwośc poznania sie. Możliwośc poćwiczenia zawodowców z potencjalnym, specyfivcznym "klientem".
Ja miałem do czynienia. W czasach może nie tak matuazalemowych, niemniej też dawno temu.
Wysokie morze, wiatr około dychy, holowanie rozlatującej się Vegi pod wiatr do Świnoujścia. Trzy problemy;
1).podanie holu bez wyrzutni; bo pierwszy strzał nie trafił, a drugiej nie mieli - skuteczne wywalenie z jachtu kilku cum uwiązanych do koła ratunkowego, wyłowionego nastepnie przez holownik.
2). grubość holu wielkości dobrze wyrośniętej cumy niewielkiego statku, której się nie dało do niczego innego przywiązać jak do masztu. Przy czym wybranie tej liny w warunkach dużego rozkołysu wymagało siły czterech krzepkich facetów i trwało kilkadziesiąt minut.
3). przecieranie się polipropylenowego holu bezkarnie buszującego po relingu (zanim sie w końcu złamał) pomiędzy sztagiem a wantami. Pomogło przymarlowanie koca za pomocą krawatów, przy czym trzeba było zatrzymać holownik, bo próba robienia tego w biegu przy prędkości dwu węzłów zakończyła się zmyciem zakładacza z pokładu - był w szelkach asekuracyjnych, na całe szczęście.
I kilka wniosków - wąsy klasycznych szelek jachtowych sa do takich robót za krótkie, co przeciąga czas wszelkich manewrów. Gdybym miał tej nocy (cała impreza trwała prawie dobę, samo holowanie odbyło się w nocy) na sobie kamizelkę ratunkową to po przykryciu falą, żadna asekuracja linką nie utrzymałaby mnie na pokładzie. Wg mojego oglądu z ta grubością holu to jest tak, że im większy holownik, tym grubszy hol, tym mniej przydatny do ratowania jachtów.
Pozdrowienia - Jarek Czyszek
I drugi raz, ale już tylko z brzegu, przy zatonięciu EUROSA, który, moim zdaniem, zatonął w końcu dokładnie pośrodku wejścia do Górek Zachodnich (grubo przed remontem a raczej budową falochronów) dlatego, że był holowany przez statek ratowniczy rufą do przodu ze zbyt wielką prędkością; fala weszła do środka przez otwartą zejścówkę. Tutaj też klasyczna i godna podziwu akcja samej załogi jachtu, która dosyć sprawnie i bez żadnej pomocy z zewnątrz ewakuowała się z jachtu leżącego na kamieniach i gwiazdoblokach w silnym przyboju. Jest to przypadek skrajnie niebezpieczny o czym świadczy smutna statystyka tegoż zrujnowanego falochronu w Górkach, nie wspominając o katastrofie BRDY np. Pierwszy, sprawny i silny facet w lekkim ubraniu przepełzł na główkę ciągnąc za sobą linę. Reszta ewakuowała się już korzystając z niej jak z poręczówki. Również stawiam tezę, że gdyby ktokolwiek z nich miał na sobie kamizelkę ratunkową toby tego nie przeżył.
Tyle
Pozdrowienia - Jarek Czyszek
Jak w zeszlym sezonie wracalem do domu bez steru, liczylem się z holowaniem na końcówce powrotu i nie wiedzialem kto i jak przygotowany będzie nas holował. Łapanie się za aluminiowy maszt stojący na pokladzie może oznaczac w najlepszym razie wygolenie wszystkiego na dziobie, a w najgorszym utratę masztu.
Wymysliliśmy sobie taki patent: podwójny strop z grubej cumy mocowany do obu cumowniczych knag na dziobie i wypuszczony kluzą-okuciem kotwicy na dziobie.A więc podwójne mocowanie i ochrona kosza dziobowego pzrez wypuszczniee stropu najsolidniejszym okuciem dziobowym. Hol był mocowany do stropu za pomoca wielokrotnie owinietej przez ucho na holu i strop cieńkiej cumy, która w ten sposób stawała się dodatkowym amortyzatorem.
Panika okazała sie niepotrzebna: fala się skończyła, holownikiem okazała się motorówka ze sprawna i myslącą załogą, umiejącą dostosowac prędkośc zespołu do mozliwości awaryjengo wiosła sterowego. Ale do dziś sie zastanawiam,czy gdyby to był "dorosły" holownik albo gdyby było trochę wiecej fali, czy "patenty" okazałyby sie potrzebne i wystarczające.
Po namyśle muszę przyznać Ci jednak racje w poglądzie, że przypominanie informacji jakie proponujesz jest konieczne - z pewnością warto włączyć taki element do cyklu wspólnych spotkań, ćwiczeń czy szkoleń SAR-owców i żeglarzy.
Osobiście ze szczególną uwagą wysłuchałbym uwag na temat gotowości i dyslokacji śmigłowców SAR oraz ich wyposażenia do poszukiwań, zwłaszcza nocnych...
Więcej - sądzę iż nie należy się ograniaczać podczas "pogadanki" jaką proponujesz do opisu niebywałej sprawności, gotowości oraz samej, jak to nazywasz, "infrastruktury" służb SAR.
Z pewnoscią wielu z nas zainteresują też wiadomości bardziej ogólne, tylko dla przykładu - temat czasu przetrwania osoby która wypadła za burtę, w zależności od temperatury wody a także związana z tym zagadnieniem kwestia czasu zakończenia akcji ratowniczo-poszukiwawczej - to fascynujacy i wart poruszenia temat - nie sądzisz?
Pozrawiam
Jaromir Rowiński
Telefony, kontakty itd. są pewnie na stronach... Ale wspólnych impres face-to-face nigdy za wiele