Otrzymałem mail zawierający zaproszenie do kolejnych "klasycznych" regat bałtyckich. Zaproszenie to zamieszczam ponizej, ale nie mogę się oprzeć pokusie, aby w tym wprowadzeniu nie przedstawić moich uwag. Otóż w żeglarstwie szczególnie cenne jest stosowanie się do zasady "dobrej praktyki morskiej". Otóż moje subiektywne rozumienie tego określenia polega na wykorzystywaniu wszelkich dostępnych środków (urządzeń, informacji i doświadczeń), aby zmniejszyć ryzyko żeglowania do absolutnego minimum. I nie przemawia przeze mnie tu zamiłowanie do elektronicznych urządzeń (którego nie ukrywam). Ja ową filozofię minimalizowania zagrozeń określam jako "poziom oleju w łepetynie". Rezygnowanie z urządzeń przekazujacych informacje podnoszące poziom bezpieczeństwa uważm za błąd.
Z drugiej strony - jestem zagorzałym, wręcz ortodoksyjnym liberałem. I ten mój liberalizm mówi: jeżeli SAM chcesz płynąć na WŁASNEJ łódce bez elektroniki - pomacham Ci z kei, życząc powodzenia ! Twoje życie, twoja łódka, twoje ryzyko i twoja radość.
Kamizelki i zyjcie wiecznie !
Don Jorge
========================
Szanowni Państwo,
W imieniu własnym, Zarządu Studenckiego Klubu Żeglarskiego oraz wszystkich sympatyków tej imprezy chciałbym zaprosić Państwa na udział w czwartych już Regatach SKŻ Classic Cup.
Ponieważ sprawdziła się idea żeglowania bez wszędobylskiej elektroniki to w tym roku będzie podobnie. Nie używamy GPSów, chartploterrów, radarów, i komputerów nawigacyjnych, jak również sond i logów elektronicznych oraz wszelkich innych urządzeń elektronicznych, które mogłyby Nam wskazać nasze położenie. Pozostaje nam kompas, cyrkiel, ołówek i liniał oraz ... nasza wiedza i doświadczenie :-)
Regaty rozpoczynają się 21 września w Gdyni. Start przewidziany jest na przedpołudnie. Planowanych jest kilka odcinków, na których się pościgamy :-) Ostatni bieg kończy się w Gdyni 26 września, a 27 września nastąpi uhonorowanie zwycięskiej załogi regat przez Komandora Studenckiego Klubu Żeglarskiego.
Armatorzy i kapitanowie, którzy chcieliby wziąć udział w regatach proszę o przysłanie nazwy jachtu, armatora, imienia i nazwiska kapitana, maksymalnej liczby załogi, informacji czy będą mieli swoją załogę czy nie i na jakich zasadach będą ewentualnie do niej przyjmować oraz telefon kontaktowy i email. Prosiłbym o wcześniejsze zgłaszanie się do regat, gdyż liczba jachtów uczestniczących rośnie (zaczynaliśmy w trzy jachty, a rok temu było nas dziesięć!) i planujemy zawiadomić wcześniej Kapitanaty odpowiednich portów.
Osoby, które chciałby wziąć udział w tych regatach proszę o przysłanie swoich podstawowych danych tj.: Imię i nazwisko, stopień, staż, telefon kontaktowy i mail.
Mam również ogromną prośbę o jak najszersze rozpropagowanie informacji o regatach, bo im więcej jachtów się uda zebrać tym większa będzie zabawa. :-))
Regulamin regat oraz aktualna lista startowa znajduje się tutaj: http://skz.polibuda.info/art7821_SKZ_Classic_Cup_2008
Relacja z poprzednich edycji tutaj: http://zeglarz.waw.pl/skzcc.html
pozdrawiam,
Darek Krzemiński
v-ce Komandor Regat
SKŻ Classic Cup 2008
Jestem tak napalony na pływanie, że wystarczą mi drzwi od hangaru żeby pływać.
Odpowiedni \'poziom oleju w głowie\' powinien nakazac włączenie GPS-a w razie wątpliwości co do swojej pozycji. Włączyłes trudno - przegrałeś etap, ale łódka stoi bezpiecznie w porcie.
Pozdrawiam
Tomek
chyba ze uwazasz ze pozycja jest w porzadku i onych watpliwosci nie posiadasz, wtedy nie właczasz GPS i ładujesz sie na skały bo okazało sie ze byłes w błedzie.
Ale co do samej idei regat sie nie czepiam, wydaje mi sie, ze kazdy ma prawo ryzykowac na swoje konto. Pytanie czy w tym wypadku jest to ryzko na swoje konto. Ale to juz sprawa miedzy czarterobiorcą i czarterodawcą.
http://www.kulinski.gdanskmarinecenter.com/art.php?id=719&st=45&fload=1
To jest tam jasno napisane, że przyczyną zatonięcia jachtu było obranie kursu na brzeg, za dnia, przy dobrej widoczności, przy stanie morza 1B. IMHO nie miało to żadnego związku z posiadaniem włączonego GPS'a lub nie. Przecież to normalne, że jeżeli widzę brzeg to w niego nie wpływam , obojętne czy mam GPS-a czy nie. Wypadek Portowca nie wynikał bezpośrednio z braku posiadania GPSa - więc nie może podważać idei regat.
Tak sobie czytałem o okolicznościach wypadku, to się zastanawiałem czy nawet jakby mieli włączoną na ranem elektronikę to by coś pomogło ?
Pozdrawiam
Tomek
Myślę, że ten wypadek jest nauczką, że nawet przy 1B należy myśleć, aby nie wpaść w tarapaty.
Pozdrawiam
Tomek
Na stronie SKŻ znalazłem wyniki regat z 2007 roku:http://skz.polibuda.info/art8049_Regaty_SKZ_Classic_Cup_2007
Ciekawi mnie które jachty startujące w 2007 były prywatnymi własnościami
kapitanów.
ACH
A cóż to ma za znaczenie. Przecież jeżeli właściciel/armator jachtu (klub, organizacja, maszoperia, osoba fizyczna) zgadza się na to, aby dany kapitan prowadził jego jacht w SKŻ Classic Cup, to chyba ze świadomością potencjalnych zagrożeń wynikających z formuły tych regat i jednocześnie z zaufaniem w stosunku do jego kompetencji. Chyba, że jacht jest zwyczajnie czarterowany i armator nie ma pojęcia o planowanym starcie w regatach, ale to wydaje mi się wysoce nieprawdopodobne.
WT
"Ponieważ sprawdziła się idea żeglowania bez wszędobylskiej elektroniki to w tym roku będzie podobnie."
Podziwiam dobre samopoczucie organizatora. Jeśli w tym roku będzie "podobnie" - to ile łódek pójdzie na dno?
Katarzyna
!!
A.
Idea sprawdziła się jak najbardziej choć uważam, że organizatorzy mogliby zorganizować coś więcej niż dobre samopoczucie i szczęście w kwestii zabezpieczenia regat...
Zaś wypadek Portowca miałby identyczny przebieg nawet jakby mieli tam włączonych tuzin GPS-ów.
O zbawiennym wpływie urządzeń GPS na nonszalancję i nieodpowiedzialność nic bowiem nie wiadomo...
Ahoj
Jaromir Rowiński
Poza tym w SKŻ Classic Cup biorą udział jachty, które większość swoich Mm przepływały bez GPS i mają się dobrze. Problem może więc być jedynie brak praktyki załóg w zliczeniówce, braniu namiarów, czy kreśleniu ich na mapie podczas rozkołysu. Ale practice makes perfect , a ostatecznie jeśli załoga pogubiła się w nawigacji a kapitan ma wątpliwości odnośnie pozycji i uzna, że to zbyt niebezpieczna zabawa to może włączyć GPS i tę pozycję sprawdzić. Przegra etap, ale bezpieczeństwo jachtu i załogi jest najważniejsze.
Pozdrawiam
WT
Jak już będzie całkiem przewidywalnie i bezpiecznie, to żeglowanie straci połowę swego uroku.
Pozdrawiam
Taaak. Pare dni temu było zdjecie "Ranewida" z 1974 roku. Gdyby było z 1964 albo 1960 to żagle byłyby bawełniane, poklad nie mialby relingów dookoła, a światla byłyby wyłacznie naftowe.
Gdyby Kovalainen w barcelońskim wyscigu F1 w ostatnia niedziele jechal w samochodzie z 1964 to zamiast wyjść wieczorem ze szpitala po badaniach, odjechalby z toru prosto do prosektorium.
Co nie zmienia faktu, że zeszloroczna utrata "Portowca Gdańskiego" miałaby zapewne miejsce nawet gdyby na szwedzkich skałach stał gościu i krzyczął: "NIe wpier... mi sie tu!" Ale Monika poniżej ma racje i Don Jorge ma racje!! Między nimi jest kompromis dobrej praktyki morskiej.
A z drugiej strony taka impreza zachęca do tego, aby jednak zagłębić się w tajniki tej "sztuki magicznej" i "szamaństwa" jakim jest znalezienie siebie na morzu BEZ wspomagaczy... i pokazuje też czasem, że trzeba jeszcze się douczyć.
Jeżeli załoga wie, gdzie się znajduje bez elektroniki - bardzo fajnie, nie widzę w tym jakiś uchybień dobrej praktyce. Zwłaszcza jeżeli zakłada, że w razie wątpliwości rezygnujemy z tej rywalizacji i uruchamiamy sprzęt, który nam pokaże, gdzie jesteśmy. Myślę, że wtedy i wilk i owca...
Don Jorgowi się nie podoba podejmowanie niepotrzebnego ryzyka ( i to mogę zrozumieć), inni akceptuję ..ale dodają, jak coś nie wypali to zawsze można włączyć GPS. A przecież żeglowaliśmy ( my, żeglarze wszystkich poprzednich pokoleń) bez tej elektorniki, nawet nieświadomi, że nadejdą inne czasy. Nie dziwi mnie, że są obecnie ludzie, ktorzy chcą zasmakować tego siermiężnego żeglarstwa. I dlaczego ma to być niebezpieczne? W 1959 roku płynąłem na s/y Pietrek (Konik Morski) z Trzebieży pod Bornholm. Bez silnika, na pokładzie tylko kompas i stoper ( oczywiście mapy i ekierka z cyrklem). Log "ręczny" w postaci pudełka zapałek rzucanego z dziobu i stosowania wzoru 2L : t. Jak nadeszła pora powrotu, z pozycji zliczonej wyliczyłem kurs powrotny i .....udało się trafić na Świnoujście a nawet nie staranować radzieckich niszczycieli i zdążyć na egzamin. To był rejs stażowy. Jeśli ktoś tęskni za niedźwiedzim mięsem jego prawo. Od lat wypadki zdarzają się jachtom wyposażonym w elektronikę. Inny przykład z innej dziedziny- Kanada i też niedźwiedzie mięso. Są tam Parki Narodowe jakby w trzech kategoriach.
dla wygodnickich campingi oferujące prąd, wodę, sanitariaty i sklepiki
dla szukających spokoju już tylko mają wodę i kanalizację
i dla koneserów kompletna dzicz ( tylko telefon satelitarny jak kto chce). Zjedzą co złowią i upolują oraz to co przyniosą w plecaku. Muszą wszystkie opakowania przynieść do cywilizacji i wrzucić do śmietników. Do tego dochodzą moskity. I poznałem ludzi co znikają tam na cały miesiąc, rok w rok. To bardziej niebezpieczne. Z gustami się nie dyskutuje.
Życzmy wszystkim stopy wody pod kilem
Zbigniew Klimczak
Można też nie włączać GPS-a i dalej szukać swego miejsca. Poczekać do świtu, zidentyfikować światla - cały czas biorąc udział w regatach! Przecież inni też mają swoje kłopoty, czemu sie od razu wycofywać?
Pozdrawiam
Popieram całkowicie zdanie Don Jorgea!
W latach 80-tych opiekowałem się PORTOWCEM GDAŃSKIM aby po czterech latach w 1986 poprowadzić ten jacht w Regatach Heweliusza, dzięki NIEMU poznałem znak zwycięstwa w pełnomorskich regatach. Na Oland trafiliśmy wg zliczeniówki wspierając się radiem tranzystorowym ale to była konieczność a nie wybór.
Stanisław Skory
...wprawdzie chyba legalny, ale tak mi sie jakos skojarzylo z niedawna "Legalizacja Prostytucji".
Lukasz